eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › Wypadek w szkole - długie
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 12

  • 1. Data: 2005-01-07 04:50:25
    Temat: Wypadek w szkole - długie
    Od: "Iga" <i...@p...onet.pl>

    Witam.

    Mam nadzieję, że ktoś z Państwa będzie w stanie mi pomóc.
    Mianowicie dwa dni temu mój syn miał wypadek w szkole, kolega uderzył go drzwiami.
    Do całego zdarzenia doszło z powodu zwykłej głupoty i bezmyslności, kolega
    drażnił syna szarpiąc go za włosy, ten nie wytrzymał wstał z ławki i zaczął go
    gonić, tamten zatrzasnął mu drzwi od klasy przed nosem. Tak pechowo, że uderzył
    zębami w wystajacą część zamka. W efekcie doszło do ubicia dwóch zębów i
    poważnego uszkodzenia jednego, ze skomplikowanym złamaniem korony i otwarciem
    komory. Zęba nie da się uratować, jest martwy. Do tego dochodzi skomlikowane
    leczenie - odbudowa tego zęba. Stomatolog twierdzi, że nie da się przewidzieć
    jak to leczenie w przyszłości będzie wyglądać, całkiem możliwe, ze za jakiś czas
    trzeba będzie założyc korone lub nawet implant. To górna jedynka.
    Syn jest ubezpieczony od NNW, ale nie sądzę by firma ubezpieczeniowa pokryła
    całość kosztów leczenia, nie będę też narażać dziecka na kontakt z publiczną
    służbą zdrowia.
    Koledzy syna z klasy mówili mi, ze do całego zdarzenia doszło tuż przed
    dzwonkiem na przerwę, czyli na lekcji. Konkretnie na lekcji religii. Katecheta
    był w sali, ale nie reagował. To relacja nie tylko mojego syna, ale także
    kilkorga innych uczniów. Dowiedziałam się od wychowawczyni (i niejednokrotnie
    mówiło to moje dziecko), ze ksiądz sobie z nimi nie radzi i nie panuje nad
    klasą, uczniowie robią co chcą, rozrabiają, chodzą po klasie w czasie lekcji. A
    jest to klasa integracyjna, gdzie jest czwórka dzieci z orzeczeniem lekarskim o
    niepełnosprawności, więc tym bardziej staranniej powinno się dobierac pedagogów.
    Wiem, ze gdy zdarzył się wypadek, to nie ksiadz a jedna z uczennic zareagowała i
    pobiegła po innego nauczyciela, ten zaprowadził syna do gabinetu lekarskiego,
    tam obejrzała do higienistka. Ksiądz nie zgłosił tez wypadku dyrekcji, zrobiła
    to wychowawczyni. Wydaje mi się, ze wypadek był na tyle poważny, że szkoła
    powinna była wezwać karetkę pogotowia. Nie sądzę by higienistka miała na tyle
    wiedzy i doświadczenia by stwierdzić iż nie doszło do innych obrażeń np wstrzasu
    mózgu, albo złamania/pękniecia kości, krwiaka itd. Wydaje mi się, ze w takiej
    sytuacji powinien zbadac go lekarz, szczególnie ze dziecko skarzyło się na bół
    głowy. Syna zadzwonił do mnie z komórki, wyszłam z pracy by go odebrać i
    zaprowadzić na badanie. Kiedy byłam już w drodze do szkoły skontaktowała się ze
    mną wychowawczyni. Na zebraniu podawałam numer tel. do pracy, jest wpisany w
    dzienniku. Mam w zwiazku z tym pytanie, czy szkoła nie dopuściła się
    zaniedbania? Dla mnie jest ono ewidentne, wysyłajac dziecko do szkoły wierzę, ze
    zatrudnia ona kompetentnych pedagogów, którzy wiedzą jak reagowac w takich
    sytuacjach. I że szkoła potrawi zabewnić dzieciom bezpieczeństwo.
    Byłam w szkole na rozmowie z dyrektorem, ale on bagatelizuje sprawę, uważajac że
    nic się nie stało i ze był to tylko nieszczęsliwy wypadek. Potem sugerował, ze
    to na pewno jakieś porachunki pomiędzy chłopcami i ze do zdarzenia dosżło na
    przerwie, ale na szczęscie słyszały to dwie nauczycielki, które gwałtownie
    zaprotestowały. Własciwie to one jedne się tym przejęły i wychwawczyni.
    Dowiedziłam się, że ciagu tego roku było już w szkole kilka wypadków, podobny
    dwa tygodnie temu - chłopiec miał wiecej szczęścia skończyło się na potłuczonej
    ręce.
    Mój syn chodził do tej szkoły gdy była jeszcze podstawówką, teraz kończy tam
    gimnazjum. Przez wszystkie te lata ani razu nie byłam wzywana do szkoły z powodu
    jakichś wybryków czy chuligańskich incydentów. Natomiast sprawca wypadku to
    zwykły chuligan, na porządku dziennym są takie zaczepki, a to rozerwana kurtka,
    rozbite okulary itp itp... No i teraz rozbite zęby mojego dziecka:( Tamten
    łobuz dopiero za pół roku skonczy 16-lat, jest nieletni z i z punktu widzenia
    prawa niewiele można mu zrobić. Wiem też, ze nie mogę się na drodze sądowej
    domagać żadnego zadośćuczynienia i odszkodowania od rodziców tamtego chłopca, bo
    wypadek zdarzył się gdy nie był pod ich opieką. Boli mnie, że szkoła toleruje
    takie wybryki i zwykłe bandyctwo, tuszuje to i nikt z tego tytułu nie ponosi
    konsekwencji. Chłopakowi najwyżej obniżą zachowanie, a to dla niego żadna kara.
    Wciąz nie rozumiem dlaczego mój syn ma płacić bólem, cierpieniem i ogromnym
    stresem z powodu czyjejś głupoty czy zaniedbania. Przez prawie 16 lat dbałam o
    jego zdrowie, uzębienie miał w idealnym stanie, bez żadnej plomby:( Żadne
    pieniądze mu tego nie zrekompensują. Umówiłam się z matką tamtego chłopca, ale
    zupełnie nie wiem co powinnam zrobić i co mam jej powiedzieć. Wzięłam ze szkoły
    formularz do wypłaty odszkodowania, dostałam też od stomatologa coś w rodzaju
    obdukcji z dokładnym opisem uszkodzeń i potwierdzeniem, ze przed wypadkiem te
    zęby nie były leczone i że nie miały zmian próchnicowych. W szkole jest tez
    karta syna z przeglądów stomatologicznych, więc to akurat nie jest trudno
    sprawdzić.
    Chcę by ktoś poniósł odpowiedzialność za to co się stało. Nie boję się presji
    szkoły ani dyrektora, syn dobrze się uczy, nauczyciele i koledzy go lubią.
    Jednak za swój łagodny chrakter zapłacił wysoką cenę. Wiem, ze powinnam się
    cieszyć, ze nie skonczyło się na cięższych obrażeniach, ale w tej chwili żadne
    to pocieszenie.
    Nie wiem co powinnam zrobić, kogo zawiadomić? Policję, kuratorium? Lokalne
    gazety? Moze gdy wokół tej sprawy zrobi się szum i uchroni to chociaż jedno
    dziecko, to chyba warto.
    Moze ktoś z Państwa spotkał się z podobną sytuacją i poradzi mi co powinnam zrobić.

    Dziękuję i pozdrawiam
    Iga



    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


  • 2. Data: 2005-01-07 08:28:06
    Temat: Re: Wypadek w szkole - długie
    Od: "Sasza" <s...@p...onet.pl>


    Użytkownik "Iga" <i...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
    news:1a6e.000006bc.41de1511@newsgate.onet.pl...
    > Witam.
    >
    > Syn jest ubezpieczony od NNW, ale nie sądzę by firma ubezpieczeniowa
    pokryła
    > całość kosztów leczenia, nie będę też narażać dziecka na kontakt z
    publiczną
    > służbą zdrowia.
    A niby dlaczego ubezpieczalnia nie pokryje kosztów leczenia?

    życzę powrotu do zdrowia synowi
    Daniel Słota



  • 3. Data: 2005-01-07 09:27:05
    Temat: Re: Wypadek w szkole - długie
    Od: "Roman G." <r...@g...pl>

    Dnia 7 Jan 2005 05:50:25 +0100, Iga napisał(a):

    > Koledzy syna z klasy mówili mi, ze do całego zdarzenia doszło tuż przed
    > dzwonkiem na przerwę, czyli na lekcji. Konkretnie na lekcji religii. Katecheta
    > był w sali, ale nie reagował.

    {\b 1997.11.25 wyrok SN III CKN 264/97 OSNC 1998/5/83
    glosa krytyczna: Kremis J. OSP 1999/4/80
    przegląd orzeczn.: Robaczyński W. PS 1999/7-8/82

    1. Nauczyciela szkoły gminnej należy uważać za funkcjonariusza samorządu
    terytorialnego także w stanie prawnym obowiązującym przed dniem wejścia w
    życie ustawy z dnia 20 grudnia 1996 r. o gospodarce komunalnej (Dz. U. z
    1997 r. Nr 9, poz. 43). }
    2. Odpowiedzialność gminy za szkody wyrządzone z winy nauczyciela uczniowi
    takiej szkoły, przed nowelizacją kodeksu cywilnego, dokonaną ustawą z dnia
    23 sierpnia 1996 r. (Dz. U. Nr 114, poz. 542), kształtuje się na podstawie
    art. 417 § 1 k.c. w zw. z art. 5 ust. 7 ustawy z dnia 7 września 1991 r. o
    systemie oświaty (jedn. tekst: Dz. U. z 1996 r. Nr 67, poz. 329 ze zm.).

    Przewodniczący: sędzia SN H. Ciepła (sprawozdawca).
    Sędziowie: SA B. Kamiński, SN B. Myszka.

    Sąd Najwyższy po rozpoznaniu w dniu 25 listopada 1997 r. na rozprawie
    sprawy z powództwa Marcina P., działającego przez przedstawiciela
    ustawowego Marka P., przeciwko Skarbowi Państwa - Kuratorium Oświaty i
    Wychowania w L., Gminie L., Grzegorzowi S., reprezentowanemu przez Annę i
    Krzysztofa S., o zapłatę, na skutek kasacji pozwanej Gminy L. od wyroku
    Sądu Wojewódzkiego w Lublinie z dnia 24 kwietnia 1997 r. sygn. akt (...)
    1) oddalił kasację w części zaskarżającej wymieniony wyrok Sądu
    Wojewódzkiego oddalający apelację Gminy L. od wyroku Sądu Rejonowego w
    Lublinie z dnia 25 lipca 1996 r. sygn. akt (...) uwzględniającego w
    stosunku do niej powództwo,
    2) poza tym kasację odrzucił.

    Sąd Rejonowy w Lublinie wyrokiem z dnia 26 lipca 1996 r. zasądził od
    pozwanej Gminy L. na rzecz małoletniego powoda kwotę 7.000 zł z ustawowymi
    odsetkami, tytułem zadośćuczynienia za krzywdę, jakiej doznał na skutek
    ugodzenia go dnia 1 marca 1994 r. cyrklem w oko, przez drugiego ucznia w
    czasie zajęć szkolnych, co spowodowało zaćmę oka prawego i 20% inwalidztwa.
    Ustalił też odpowiedzialność Gminy za przyszłe, mogące wyniknąć dla
    małoletniego powoda szkody. Jako podstawę rozstrzygnięcia powołał przepisy
    art. 417 § 1 art. 445 § 1 k.c.
    Natomiast powództwo w stosunku do pozwanego Skarbu Państwa - Kuratorium
    Oświaty i Wychowania w L. oraz pozwanych Krzysztofa i Anny małżonków S.
    oddalił.
    Apelacja Gminy od tego wyroku została oddalona wyrokiem Sądu Wojewódzkiego
    w Lublinie z dnia 24 kwietnia 1997 r., który po uzupełnieniu postępowania
    dowodowego podzielił pogląd sądu pierwszej instancji, że zdarzenie, w
    wyniku którego małoletni powód doznał uszkodzenia oka, nastąpiło na skutek
    braku właściwego nadzoru ze strony nauczycielki E.F., która nawet nie
    próbowała wprowadzić dyscypliny w czasie lekcji i nie panowała nad
    uczniami, którzy nie tylko zachowywali się bardzo głośno, a nawet między
    małoletnim powodem i Grzegorzem S. doszło do kłótni, która przerodziła się
    w szarpaninę. Nauczycielka nie reagowała na tę sytuację, kilkakrotnie
    wychodziła na zaplecze i podczas jej nieobecności doszło do tego
    nieszczęśliwego zdarzenia.
    Uznając trafność zarzutu apelacji, dotyczącego naruszenia przez sąd
    pierwszej instancji przepisu art. 328 § 2 k.p.c. przez nieustosunkowanie
    się do zeznań świadków E.F., E.Z. i A.B., Sąd Wojewódzki dokonał ich oceny
    i uznał, że nie zasługują one na wiarę jako sprzeczne z zeznaniami uczniów
    - bezpośrednich obserwatorów zdarzenia, którzy nie są zainteresowani
    wynikiem procesu. W konsekwencji Sąd Wojewódzki podzielił zasadnicze
    ustalenia dokonane przez sąd pierwszej instancji.
    Podzielając też zarzut apelacji co do naruszenia przez sąd pierwszej
    instancji przepisów prawa materialnego w zakresie podstawy
    odpowiedzialności pozwanej Gminy (art. 417 k.c.) Sąd Wojewódzki wyprowadził
    tę odpowiedzialność z innej podstawy. Przyjął mianowicie, że wynika ona z
    przepisów art. 417 § 1 k.c. w zw. z art. 5 ust. 7 ustawy z dnia 7 września
    1991 r. o systemie oświaty (jedn. tekst: Dz. U. z 1996 r. Nr 67, poz. 329
    ze zm.), a jako alternatywną podstawę powołał art. 5 ust. 7 wymienionej
    ustawy i art. 120 k.p.
    Wyrok Sądu Wojewódzkiego pozwana Gmina zaskarżyła kasacją opartą na
    podstawach określonych w art. 3931 pkt 1 i 2 k.p.c. Zdaniem skarżącej, Sąd
    Wojewódzki naruszył przepisy art. 120 k.p. przez niewłaściwe zastosowanie,
    art. 417 k.c. i art. 5 ust. 7 pkt 1 wymienionej ustawy o systemie oświaty
    przez błędną wykładnię i niewłaściwe zastosowanie, art. 227 i 234 k.p.c.
    przez wadliwe ustalenie, że małoletni Grzegorz S. działał bez rozeznania.
    Wniosła o uchylenie wyroków sądów obu instancji i przekazanie sprawy do
    ponownego rozpoznania.

    Sąd Najwyższy zważył, co następuje:
    W pierwszej kolejności wymaga rozważenia zarzut naruszenia przepisów
    postępowania, jako rzutujący na możliwość oceny zasadności naruszenia prawa
    materialnego.
    Uchybienia procesowe w ujęciu skargi kasacyjnej w istocie zmierzają do
    podważenia oddalenia powództwa w stosunku do pozwanych rodziców sprawcy
    szkody, co między współpozwanymi w procesie jest niedopuszczalne (por.
    orzeczenie SN z dnia 4 września 1967 r. I PR 245/67 - OSNCP 1968, z. 4,
    poz. 70). Ma to ten skutek, że Sąd Najwyższy jest związany stanem
    faktycznym przyjętym za podstawę rozstrzygnięcia i dalsze rozważania
    ogranicza do oceny zasadności zarzutu naruszenia prawa materialnego.
    Skarżąca upatruje naruszenia art. 417 § 2 k.c. w braku podstaw do
    zastosowania analogii z tego przepisu, z tej przyczyny, że nauczycielka
    E.F. nie była pracownikiem samorządowym w rozumieniu ustawy z dnia 22 marca
    1990 r. o pracownikach samorządowych (Dz. U. Nr 21, poz. 124), ani nie
    została zaliczona do funkcjonariuszy w rozumieniu art. 4201 k.c.
    Zarzut ten jest chybiony.
    Według ugruntowanego w orzecznictwie poglądu luka w prawie występuje m.in.
    wtedy, gdy dla danego stanu faktycznego brak jest w ogóle uregulowania
    (por. uchwałę SN z dnia 26 września 1969 r. III CZP 8/69 - OSNCP 1970, poz.
    97). Z taką sytuacją mamy do czynienia w sprawie. Ustawa z dnia 8 marca
    1990 r. o samorządzie terytorialnym (jedn. tekst: Dz. U. z 1996 r. Nr 13,
    poz. 74 ze zm.), tworząc samorząd terytorialny, w ramach którego działają
    gminy (ich związki), nie uregulowała odpowiedzialności funkcjonariuszy
    gmin. Powstał więc problem, czy w drodze analogii stosować przepisy o
    odpowiedzialności Skarbu Państwa za szkody wyrządzone przez funkcjonariuszy
    (art. 417-419 k.c.), czy przepisy o deliktowej odpowiedzialności osób
    prawnych.
    Sąd Wojewódzki, przyjmując jedno z możliwych rozwiązań, prawidłowo
    zastosował przez analogię art. 417 § 1 k.c., a prawidłowość tę potwierdza
    nowelizacja kodeksu cywilnego dokonana ustawą z dnia 23 sierpnia 1996 r. o
    zmianie ustawy - Kodeks cywilny (Dz. U. Nr 114, poz. 542) i ustawa z dnia
    20 grudnia 1996 r. o gospodarce komunalnej (Dz. U. z 1997 r. Nr 9, poz. 43
    ze zm.), wypełniające wymienioną lukę w prawie.
    W pierwszej z wymienionych ustaw ustawodawca w art. 4201 k.c. rozciągnął
    zasady odpowiedzialności Skarbu Państwa także na odpowiedzialność jednostek
    samorządu terytorialnego za szkody wyrządzone przez ich funkcjonariuszy, a
    w § 2 tego przepisu podał legalną definicję funkcjonariusza samorządu
    terytorialnego w zbliżonej formule do art. 417 § 2 k.c. Ponieważ tak
    określone pojęcie funkcjonariusza samorządu terytorialnego nie obejmowało
    swoim zakresem pracowników gminnych zakładów budżetowych, luka ta została
    wypełniona przez drugą z wymienionych ustaw, a której art. 8 rozszerzył
    pojęcie funkcjonariusza samorządu na pracowników wszystkich komunalnych
    zakładów budżetowych, jakim jest niewątpliwie nauczyciel szkoły publicznej.
    Tak więc, mimo że ma rację skarżąca, w stanie prawnym obowiązującym w dacie
    zdarzenia (1 marca 1994 r.), nauczycielka szkoły gminnej nie była
    pracownikiem samorządowym w rozumieniu przepisów ustawy o pracownikach
    samorządowych, przytoczone rozważania uzasadniały uznanie jej za
    funkcjonariusza samorządu w drodze analogii z art. 417 § 2 k.c.
    Chybiony jest też zarzut naruszenia przez Sąd Wojewódzki przepisu art. 5
    ust. 7 ustawy z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty (jedn. tekst:
    Dz. U. z 1996 r. Nr 67, poz. 329). Gmina bowiem, według tego przepisu w
    brzmieniu obowiązującym w dacie zdarzenia, ponosiła odpowiedzialność za
    działalność szkoły i odpowiedzialność taką ponosi w świetle zmienionego
    stanu prawnego. Akcentowana przez skarżącą zmiana wymienionego przepisu,
    polegająca na wyszczególnieniu, że do zadań organu prowadzącego szkołę
    należy m.in. zapewnienie bezpiecznych warunków nauki, wychowania i opieki,
    nie jest zmianą merytoryczną, a stanowi jedynie określenie zadań gminy
    wchodzących w zakres pojęcia działalności szkoły.
    W tej sytuacji, gdy zasadnicza podstawa odpowiedzialności skarżącej,
    przyjęta przez Sąd Wojewódzki, jest prawidłowa, bezprzedmiotowe są
    rozważania zarzutów kasacyjnych zwalczających powołaną alternatywną
    podstawę tej odpowiedzialności.
    Z tych przyczyn kasację, jako pozbawioną uzasadnionych podstaw w części
    zaskarżającej wyrok Sądu Wojewódzkiego oddalający jej apelację, oddalono, a
    w części zaskarżającej oddalenie powództwa w stosunku do pozwanych
    małżonków S. odrzucono, jako niedopuszczalną (art. 3938 k.p.c.).

    RG


  • 4. Data: 2005-01-07 09:54:21
    Temat: Re: Wypadek w szkole - długie
    Od: "Robert Tomasik - praca" <r...@p...onet.pl>

    Użytkownik "Roman G." <r...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:12nvdjht1gjpn$.6g9cfrjtx8o0$.dlg@40tude.net...

    Moją wątpliwość jednak budzi, czy i na ile szkoda została wyrządzona przez
    nauczyciela.



  • 5. Data: 2005-01-07 10:07:40
    Temat: Re: Wypadek w szkole - długie
    Od: "Roman G." <r...@g...pl>

    Dnia Fri, 7 Jan 2005 10:54:21 +0100, Robert Tomasik - praca napisał(a):

    > Użytkownik "Roman G." <r...@g...pl> napisał w wiadomości
    > news:12nvdjht1gjpn$.6g9cfrjtx8o0$.dlg@40tude.net...
    > Moją wątpliwość jednak budzi, czy i na ile szkoda została wyrządzona przez
    > nauczyciela.

    Hm, nie art. 427 kc?

    Jeśli jedynym winnym byłby tu uczeń, to jego odpowiedzialność jest przecież
    tylko teoretyczna.
    Nauczyciel patrzy i nie reaguje na niebezpieczne zachowania podopiecznych,
    to chyba niewłaściwie wykonuje obowiązek nadzoru?

    RG


  • 6. Data: 2005-01-07 16:55:06
    Temat: Re: Wypadek w szkole - długie
    Od: "m." <m...@w...pl>


    Użytkownik "Iga" <i...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
    news:1a6e.000006bc.41de1511@newsgate.onet.pl...
    > Witam.
    >
    > Mam nadzieję, że ktoś z Państwa będzie w stanie mi pomóc.


    [ciach]

    Myślę, że może sie Pani domagać odszkodowania od szkoły za urazy których
    doznał Pani syn, jak też zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę.
    Wynika to z kilku art kodeksu cywilnego z tytułu VI - o czynach
    niedozwolonych:

    1. Art. 444. § 1. W razie uszkodzenia ciała lub wywołania rozstroju zdrowia
    naprawienie szkody obejmuje wszelkie wynikłe z tego powodu koszty. Na
    żądanie poszkodowanego zobowiązany do naprawienia szkody powinien wyłożyć z
    góry sumę potrzebną na koszty leczenia, a jeżeli poszkodowany stał się
    inwalidą, także sumę potrzebną na koszty przygotowania do innego zawodu.
    § 2. Jeżeli poszkodowany utracił całkowicie lub częściowo zdolność do pracy
    zarobkowej albo jeżeli zwiększyły się jego potrzeby lub zmniejszyły widoki
    powodzenia na przyszłość, może on żądać od zobowiązanego do naprawienia
    szkody odpowiedniej renty.

    § 3. Jeżeli w chwili wydania wyroku szkody nie da się dokładnie ustalić,
    poszkodowanemu może być przyznana renta tymczasowa.

    W tej sytuacji na pewno będzie mieć zastosowanie § 1 - nastapiło
    uszkodzenie ciała, więc wszelkie koszty - leczenie, lekarstwa, płatne wizyty
    u lekarze, środki opatrunkowe, dojazdy do lekarza powinny być poniesione
    przez zobowiązanego do naprawienia szkody (o zobowiązanym i dlaczego jest on
    zobowiazany oraz z jakiego art. niżej). Wszystkie te wydatki powinna mieć
    Pani udokumentowane - rachunki.

    2. Art. 445. § 1. W wypadkach przewidzianych w artykule poprzedzającym sąd
    może przyznać poszkodowanemu odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia
    pieniężnego za doznaną krzywdę.

    Tutaj chodzi o krzywdę natury psychicznej - cierpienie, a nie szkodę. Jest
    to fakultatywne, sąd może przyznać zadośćuczynienie, nie musi. W praktyce
    przyznaje, ale jako drobne kwoty.

    3. Art. 4201. § 1. Jeżeli szkoda została wyrządzona przez funkcjonariusza
    jednostki samorządu terytorialnego przy wykonywaniu powierzonej mu
    czynności, odpowiedzialność za szkodę ponosi ta jednostka samorządu
    terytorialnego, w której imieniu czynność była wykonywana. Przepisy art.
    418, 419 i 420 stosuje się odpowiednio.

    § 2. Funkcjonariuszami jednostek samorządu terytorialnego w rozumieniu
    niniejszego tytułu są pracownicy samorządowi, radni, wójtowie
    (burmistrzowie, prezydenci miast), członkowie zarządów powiatów i
    województw, a także inne osoby, do których stosuje się przepisy o
    pracownikach samorządowych. Za funkcjonariuszy jednostek samorządu
    terytorialnego uważa się także osoby działające na zlecenie organów
    jednostek samorządu terytorialnego oraz ich związków.

    Proszę spojrzeć na posta Romana G. "Nauczyciela szkoły gminnej należy uważać
    za funkcjonariusza samorządu terytorialnego także w stanie prawnym
    obowiązującym przed dniem wejścia w życie ustawy z dnia 20 grudnia 1996 r. o
    gospodarce komunalnej.."

    Czyli nauczyciel gimnazjum jest również funkcjonariuszem samorządu
    terytorialnego. Z tego co wiem (mogę się mylić) katecheta w chwili obecnej
    podpisuje umowę z dyrektorem szkoły, więc jego status jest porównywalny
    (albo taki sam w zakresie nauczania religii) co nauczyciela zwykłego
    przedmiotu.

    Katecheta - opiekun dzieci na czas przebywania ich na lekcji spowodował
    szkodę poprzez ZANIECHANIE. Nie zrobił tego, co do niego należało. A do jego
    obowiązków nalezy opieka nad dziećmi w szkole, zwłaszcza w trakcie lekcji.

    Wyrok SN z dn. 22 sierpnia 1968r. II CR 326/68, OSN CP 1969 z.5 poz.98

    "Do podstawowych obowiązków administracji szkolnej nalezy zapewnienie
    bezpieczenstwa uczacej się młodzieży w czasie zajęć szkolnych i przerw
    międzylekcyjnych. Okoliczność, że kierownictwo szkoły nie dysponuje środkami
    pozwalającymi na zorganizowanie właściwej pieczy nad uczniami nie zwalnia
    Skarbu Państwa od opartej na przepisie 417 k.c. odpowiedzialności za skutki
    nieszczęśliwego wypadku"

    (art. 417 jest podobny w brzmieniu do cytowanego wyzej art. 420 z indeksem
    1 - tyle, że dotyczy odpowiedzialności funkcjonariuszy państwowych) Kiedyś
    bowiem zadania oświaty wykonywało państwo, w tej chwili jest to obowiązek
    gmin albo powiatów - w każdym razie jednostek sam. teryt.

    Do Pani wyboru pozostaje czy wystapić na długotrwałą drogę sądową. Gdyby sie
    Pani zdecydowała, to proszę pamietać, że powodem w tym sporze będzie syn, a
    Pani jego przedstawicielem ustawowym.

    To tyle, tak na szybko, bez zbytniego szukania.

    Życzę zdrowia.

    m.







  • 7. Data: 2005-01-07 19:15:29
    Temat: Re: Wypadek w szkole - długie
    Od: "Iga" <i...@p...onet.pl>

    >

    > > Mam nadzieję, że ktoś z Państwa będzie w stanie mi pomóc.
    >
    >
    > [ciach]
    >
    > Myślę, że może sie Pani domagać odszkodowania od szkoły za urazy których
    > doznał Pani syn, jak też zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę.
    > Wynika to z kilku art kodeksu cywilnego z tytułu VI - o czynach
    > niedozwolonych:
    >

    <ciach>

    Dziękuję bardzo za radę, zancznie rozjaśniło mi to sytuację.
    Nie wiem jednak czy mam dość uporu by dochodzić odszkodowania przed sądem, nie
    cchę już syna narażać na dodatkowe stresy. I jest haczyk - występując przeciwko
    Gminie musiałabym wystąpić przeciwko swojemu pracodawcy:(
    Będę się jednak domagac od dyrekcji szkoły wyjaśnienia całej sytuacji i
    rozwiązania umowy z katechetą.

    Pozdrawiam
    Iga




    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


  • 8. Data: 2005-01-07 20:05:37
    Temat: Re: Wypadek w szkole - długie
    Od: "m." <m...@w...pl>



    > Dziękuję bardzo za radę, zancznie rozjaśniło mi to sytuację.
    > Nie wiem jednak czy mam dość uporu by dochodzić odszkodowania przed sądem,
    nie
    > cchę już syna narażać na dodatkowe stresy. I jest haczyk - występując
    przeciwko
    > Gminie musiałabym wystąpić przeciwko swojemu pracodawcy:(
    > Będę się jednak domagac od dyrekcji szkoły wyjaśnienia całej sytuacji i
    > rozwiązania umowy z katechetą.

    Tak mnie przyszło jeszcze do głowy - czy ten katecheta jest osobą świecką
    czy księdzem? Bo rozumując juz nie koniecznie po prawniczemu a bazując na
    ludzkich reakcjach to jeżeli to ksiądz to może się Pani udać do jego
    przelozonego - zapewne proboszcza( akurat na kościele kat. to ja się nie
    znam). Może zechce załagodzić sprawę - jakoś się z Panią ułożyć, żeby
    uniknąć "afery". Chociaż jak nie lubi tego człowieka to raczej nic z tego.
    To tak jeszcze dodatkowo i raczej nie po prawniczemu. I jeszcze jedno gdyby
    Pani rozmawiała z proboszczem (czy inną "górą") to proszę uważać na sposób
    wypowiedzi - bo wszystko zależy od sformułowania, łatwo tu orzreć się o
    szantaż i ewentulna przykre sytuacje gotowe. Przykro mi z powodu sytuacji w
    której sie Pani znalazła.

    pozdrawiam

    m.



  • 9. Data: 2005-01-07 20:35:20
    Temat: Re: Wypadek w szkole - długie
    Od: "Iga" <i...@p...onet.pl>


    > Tak mnie przyszło jeszcze do głowy - czy ten katecheta jest osobą świecką
    > czy księdzem? Bo rozumując juz nie koniecznie po prawniczemu a bazując na
    > ludzkich reakcjach to jeżeli to ksiądz to może się Pani udać do jego
    > przelozonego - zapewne proboszcza( akurat na kościele kat. to ja się nie
    > znam). Może zechce załagodzić sprawę - jakoś się z Panią ułożyć, żeby
    > uniknąć "afery". Chociaż jak nie lubi tego człowieka to raczej nic z tego.
    > To tak jeszcze dodatkowo i raczej nie po prawniczemu.

    Katecheta to ksiądz katolicki, osoba duchowna. Zastanawiłam sie nad tym. I tym
    bardziej nie rozumiem, że potraktował to wszystko z taką obojętnością, nawet nie
    zainteresował się tym co się stało.

    > I jeszcze jedno gdyby
    > Pani rozmawiała z proboszczem (czy inną "górą") to proszę uważać na sposób
    > wypowiedzi - bo wszystko zależy od sformułowania, łatwo tu orzreć się o
    > szantaż i ewentulna przykre sytuacje gotowe. Przykro mi z powodu sytuacji w
    > której sie Pani znalazła.
    >
    Wiem, dzisiaj rozmawiałam z mamą tamtego chłopca i szczerze mówiąc jak widziałam
    na jego twarzy głupawy uśmiech to miałam ochotę potraktować go biblijnie, ząb za
    ząb...
    Pomyślałam, że nie będę się wdawać w dyskusje, po prostu załatwię to wszystko na
    piśmie, by nie dać się ponieść emocjom. Będę nalegac i domagać się wyjaśnień.
    Niewiele to już zmieni, ale skoro nikt nie przeciwstawia się chamstwu,
    chuligaństwo - szczególnie szkoła, ktora w moim odczuciu toleruje i bagatelizuje
    takie zachowania, to moze czas najwyższy by uświadomić dyrekcji i innym
    rodzicom, ze nie wolno na takie rzeczy się godzić i przechodzić obok nich
    obojętnie.

    Pozdrwiam
    Iga


    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


  • 10. Data: 2005-01-14 08:42:58
    Temat: Re: Wypadek w szkole - długie
    Od: g...@w...studio.tpi.pl (Adam Wysocki)

    Iga <i...@p...onet.pl> wrote:

    > Katecheta był w sali, ale nie reagował.

    Katecheci i inni tego typu w naszym pięknym kraju-raju są nietykalni.

    > Natomiast sprawca wypadku to zwykły chuligan, na porządku dziennym są
    > takie zaczepki, a to rozerwana kurtka, rozbite okulary itp itp... No
    > i teraz rozbite zęby mojego dziecka:(

    Doświadczenie uczy, że prawo jest bezsilne w stosunku do takich chuliganów.
    Pokojowe sposoby łagodzenia konfliktów także. Kiedyś wyznawałem zasadę
    (http://www.google.pl/groups?threadm=gophi.8813%40ne
    ws.gophi.net), że
    nie należy się uciekać do przemocy w takich przypadkach, ale niestety.
    Nie chcę namawiać do przestępstwa, ale agresję takich gnojków można
    przytemperować jedynie spuszczając porządny wpier...ol w ciemnej ulicy.
    Życie.

    > syn dobrze się uczy, nauczyciele i koledzy go lubią.

    Więc niech wspólnie zrobią piekło z życia temu gnojkowi. Na pewno są
    w klasie inne osoby, którym zachowanie łobuza przeszkadza, tylko boją
    się wychylać.

    Niestety tylko takie metody są skuteczne.

    --
    Adam Wysocki * http://www.gophi.rulez.pl/ * GG 1234 * GSM 0508878856
    twoja ewentualna kobieta bedzie miala raj:) (C) meganka o crontabach

strony : [ 1 ] . 2


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1