Mam takiego dłużnika, który ciągle mnie zwodzi
i wymyśla nowe cuda.
Tym razem wymyślił coś takiego:
Pojechał do Czech po jakiś niezbyt legalny towar i kiedy z nim wracał
został zatrzymany do kontroli, a towar znaleźli w bagażniku. Zamknęli go,
wziął adwokata. Wypuszczono go po 16 dniach ale wyznaczono kaucję.
Kwota w przeliczeniu ok. 85 tys. zł. Pod zastaw, jak twierdzi, zatrzymano samochód
(bardzo porządny, bezspornie wart ponad 100 tys.), którym jechał i przewoził ten
towar.
Zwrócą samochód jeśli wpłaci kaucję w ciągu 14 dni.
Wydaje mi się to niezwykle mało prawdziwe, bo auto jest w leasingu spółki z o.o.
Z drugiej strony on jest współudziałowcem i prezesem tej spółki.
Czy coś takiego jest w ogóle możliwe, czy to kolejna bajka mająca na celu zwodzenie?
Nie oddam, bo nie mam kasy - zapłaciłem kaucję, żeby oddali auto...