W wiadomości news:faopqj$moo$1@inews.gazeta.pl Piotr Kubiak
<p...@m...liamg> pisze:

> Wyobraźmy sobie sytuację: pracownik ma przyjść do pracy o godzinie 8.00.
> Sytuacja jest taka, że 'nieprzewidziana okoliczność' (np. awaria)
> wystąpiła o godzinie 7.30 i tylko Malinowski może sobie z nią poradzić.
> O 7.59 dzwoni on do pracodawcy:
> - Dzień dobry, tu Malinowski, biorę dziś urlop na żądanie.
> - Witam, tu Nowak, przyjąłem do wiadomości i jednocześnie odwołuję Pana z
> tego urlopu.
> Czy Malinowski musi przyjść do pracy? Czy kluczem jest to, że
> nieprzewidziane okoliczności muszą wystąpić między udzieleniem urlopu, a
> odwołaniem, czyli pomiędzy 'przyjąłem do wiadomości' a 'odwołuję'?
> PS. Pomiń proszę kwestie dowodowe.
Kwestii dowodowych nie można pominąć. Życie pisze takie scenariusze, że
prawo nie jest w stanie wszystkich ich przewidzieć i opisać. Dlatego
istnieją sądy, postępowania, rozprawy i - dowody.
Co do twojego przykładu - czas awarii jest nieistotny. Szczególne potrzeby
pracodawcy wskazane w KP muszą istnieć w momencie odwoływania z urlopu
(przypomnę, że urlop liczy się w dniach, nie w minutach). W mojej opinii
Malinowski musi przyjść do pracy. Postąpił głupio i dał pracodawcy możliwość
odwołania go z urlopu w sekundę po jego udzieleniu.
Ale to są czcze dywagacje, tu właśnie kwestie dowodowe zaczynają mieć
zasadnicze znaczenie.

--
Jotte