eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › Sprawa zamieciona
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 478

  • 301. Data: 2020-09-12 13:49:15
    Temat: Re: Sprawa zamieciona
    Od: Kviat

    W dniu 12.09.2020 o 10:14, Marcin Debowski pisze:
    > On 2020-09-12, Shrek <...@w...pl> wrote:

    >> Jeśli się nie podszywa pod prawdziwego Tomasika, to bez znaczenia jest
    >> czy wypowiada się na tematy policyjne prywatnie czy służbowo. Chyba że
    >> twierdzisz, że w pracy mu się przełącznik przestawia i tym podobne
    >> głupoty już mu do głowy nie przychodzą. A jedynie po godzinach pieprzy
    >> od rzeczy.
    >
    > Nie jest bez znaczenia, bo jeśli się działa w ramach pracy to się
    > reprezentuje pracodawce, więc się dużo bardziej uważa co się mówi.

    Czyli policjant może być największym durniem na świecie, byleby uważał
    co mówi, bo dopóki opinia publiczna się nie dowie, to wszystko w porządku?

    > W
    > końcu też można mieć swoje prywatne zdanie inne od pracodawcy.

    To pewnie dlatego milicjanci pałują niewinnych ludzi, ochraniają
    przemarsze faszystów, szykanują osoby z torebkami w kolorach tęczy, bo
    mają prywatne zdanie inne od pracodawcy?

    To by sporo wyjaśniało, bo przecież to nie jest możliwe, żeby policja
    (pracodawca) uważała, że można wbrew prawu szykanować ludzi za obrazę
    pomnika poprzez zawieszenie tęczowej flagi.
    Z drugiej strony, to na pewno prywatna inicjatywa milicjantów, wbrew
    pracodawcy, żeby olać wieszanie portretów polityków na szubienicach, bo
    przecież to nie jest możliwe, że pracodawca uważa, że to było zgodne z
    prawem, bo przecież nikt żadnego pomnika nie obraził.
    Tych od tęczowej flagi na pomniku milicja, wbrew pracodawcy, wzięła i
    wyłapała w ciągu kilku dni, a tych od szubienic, wbrew pracodawcy, się
    nie udało wyłapać.

    Tak to już jest, gdy pracodawca zatrudnia pracowników, którzy mają
    prywatnie inne zdanie niż pracodawca i nic z tym nie może zrobić, bo
    przecież mogą mieć swoje prywatne zdanie i pracodawca musi je uszanować.

    Pozdrawiam
    Piotr


  • 302. Data: 2020-09-12 13:54:45
    Temat: Re: Sprawa zamieciona
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl>

    W dniu 12.09.2020 o 12:10, RadoslawF pisze:

    >>> Wszystkich nie można.
    >>> Ale prewencyjnie wywalił bym z roboty wszystkich policjantów
    >>> którzy publicznie podważają regulaminowy sens działania policji.
    >> Co to jest "regulaminowy sens działania policji"?
    > Stosowanie się do regulaminu jaki ich obowiązuje.

    Nie ma czegoś takiego.

    > Przykładowo jak muszą podać powód przeszukania to maja podać
    > konkretny powód tego przeszukania a nie dowolny jak kłamliwie
    > kiedyś sugerowałeś.

    Dobra. Hipotetyczna sytuacja, ale często się zdarzająca. Przyjeżdżasz na
    miejsce zdarzenie jako policjant. Rozbój. Zwłoki leżą. Mała dziewczynka
    wskazuje Ci stojącego w tłumie faceta, że to on dźgnął nożem i ma w
    kieszeni komórkę denata. Ale mówi, że się tego pana boi, ze ją później
    zabije za to, ze powiedziała, bo on nie wie, ze widziała, bo była
    schowana w krzakach. Pójdziesz do faceta i powiesz mu, że go
    przeszukujesz, bo wskazała go ta dziewczynka? Czy jednak coś zełgasz?

    Powodem przeszukania może być PRZYPUSZCZENIE, że facet coś posiada, co
    może być niebezpieczne czy stanowić dowód w sprawie. I to tyle. Nie ma
    obowiązku informowania gościa, z czego owo przypuszczenie wynika, czyli
    podawania PRAWDZIWEGO POWODU PRZESZUKANIA. Nigdy nie było przez ostatnie
    trzydzieści lat, jak sięgam pamięcią przepisy. Co do zasady, bez
    istotnej przyczyny w ogóle nie warto podawać tego powodu poza
    stwierdzeniem ustawowym, że policjant przypuszcza, że gość coś ma.
    Czasem - zwłaszcza w sytuacjach oczywistych - dla świętego spokoju się
    to wyjaśnia. Bo przykładowo facet stoi koło rozbitej szyby w kiosku, to
    sprawdzamy, czy nie ma w kieszeni skradzionych papierosów. Nawet dla
    niego lepiej, bo inaczej trzeba by go zatrzymać i procesowo w jednostce
    przeszukać, a przecież "wagonika" papierosów do majtek nie schowa i
    wystarczy "oklepać". Oczywiście znajdzie się wiejski filozof, to się go
    zgodnie z kpk przeszuka w jednostce i też nikt złego słowa nikomu za to
    powiedzieć nie może. Będzie procesowo, tylko szkoda czasu.

    I nadal podkreślam, że przeszukiwanemu nic do tego, jaki ów powód jest
    prawdziwy. Procedura przewiduje, że może się zażalić i wówczas ktoś
    zbada, czy powód był istotny. Mamy art. 20ba oraz 22 Ustawy o Policji i
    może się okazać, ze ustawa ta wprost zablokuje możliwość przekazania
    tych informacji "przeszukiwanemu". Ale do tego trzeba znać cały system
    prawny, a nie czytać jedno rozporządzenie - jak niektórzy koledzy. Stąd
    poprosiłem wówczas, by ktoś wskazał przepis nakazujący podanie
    "prawdziwego powodu przeszukania". Nie dlatego, bym sugerował, ze
    policjant ma kłamać, tylko, że po prostu nie ma on takiego obowiązku,a
    czasem wbrew zakaz ustawowy. Pamiętaj, że do niejawnych informacji
    należy choćby taktyka działań.
    >
    >>> I przestał traktować zeznania policjantów jako oczywistą prawdę.
    >> Nikt rozsądny ich tak nie traktuje.
    > Uważasz sędziów i prokuratorów za nierozsądnych?
    > Ciekawe, bardzo ciekawe.

    Uważam ich za rozsądnych i wiem, że nikt ślepo nie wierzy w zeznania
    policjanta. Bo ten nie tylko może kłamać, ale przede wszystkim może się
    pomylić. Nikt nie jest doskonały. Sprawę się ocenia w oparciu o całość
    materiału dowodowego, a nie zeznania pojedynczej osoby.


    --
    Robert Tomasik


  • 303. Data: 2020-09-12 13:59:41
    Temat: Re: Sprawa zamieciona
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl>

    W dniu 12.09.2020 o 13:05, Kviat pisze:

    >>>> W raporcie nie masz słowem o "naocznych świadkach" i "poszkodowanych".
    >>>> Komisja w ogóle chyba z nimi nie rozmawiała, tylko z zatrzymanymi.
    >>> Noszkulsonrzeszjegomać. Ci zatrzymani właśnie są poszkodowanymi.
    >> W wiezieniach, to w ogóle sami niewinni siedzą :-)
    > Typowy kulson. Niewinnym ludziom zrobili ścieżkę zdrowia po
    > komisariatach, bez poszanowania ich praw, z naruszeniem ich godności, z
    > pobiciami i wyzwiskami... a jego to bawi.
    > To nie jest normalne.

    Też uważam, ze to nie jest normalne, natomiast pozwalam sobie
    powątpiewać w prawdziwość informacji o nieprawidłowościach oraz zwraca ć
    uwagę na to, że szanowna komisja wysłuchała kilku zatrzymanych i
    upubliczniła swoje stanowisko, zanim choćby zapytano policjantów,
    przejrzano monitoring itp. Nie twierdzę, że tam nie było
    nieprawidłowości, tylko stwierdzam, że sposób ich ustalenia uwłacza
    zdrowemu rozsądkowi.

    Pogadaj z jakimkolwiek osadzonym, to się dowiesz, że on tam za
    niewinność siedzi. Bo - jak w filmie Kler - każdy ma swój powód, by byc
    takim, jakim jest. Wielu ludzi dopuszcza się przestępstw / wykroczeń w
    przekonaniu, że mają rację. Jak gość lezie na czerwonym świetle przez
    skrzyżowanie, to nawet jak przyjmie mandat, to będzie wszem i wokół
    opowiadać, że to policjant się go "czepił", bo przecież on się rozejrzał
    i nic nie jechało.


    --
    Robert Tomasik


  • 304. Data: 2020-09-12 14:14:55
    Temat: Re: Sprawa zamieciona
    Od: Shrek <...@w...pl>

    W dniu 12.09.2020 o 13:54, Robert Tomasik pisze:

    > Dobra. Hipotetyczna sytuacja, ale często się zdarzająca. Przyjeżdżasz na
    > miejsce zdarzenie jako policjant. Rozbój. Zwłoki leżą. Mała dziewczynka
    > wskazuje Ci stojącego w tłumie faceta, że to on dźgnął nożem i ma w
    > kieszeni komórkę denata. Ale mówi, że się tego pana boi, ze ją później
    > zabije za to, ze powiedziała, bo on nie wie, ze widziała, bo była
    > schowana w krzakach. Pójdziesz do faceta i powiesz mu, że go
    > przeszukujesz, bo wskazała go ta dziewczynka? Czy jednak coś zełgasz?

    NA przykład że jest sprawdzany w związku z zabójstwem?

    > Powodem przeszukania może być PRZYPUSZCZENIE, że facet coś posiada, co
    > może być niebezpieczne czy stanowić dowód w sprawie. I to tyle. Nie ma
    > obowiązku informowania gościa, z czego owo przypuszczenie wynika, czyli
    > podawania PRAWDZIWEGO POWODU PRZESZUKANIA.

    Poza ustawowym/

    --
    Shrek


  • 305. Data: 2020-09-12 14:34:32
    Temat: Re: Sprawa zamieciona
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl>

    W dniu 12.09.2020 o 10:34, Marcin Debowski pisze:

    >> Rozumowanie kryształowe, tylko ma jedną drobną "rysę". Daj podstawę
    >> prawną zobowiązująca wszystkich wokół do udzielana pomocy. Ratownik, to
    >> nie jest lekarz (przysięga Hipokratesa), a po prostu zwykły pracownik
    >> fizyczny przeszkolony do odławiania tonących i udzielania pierwszej
    >> pomocy - choć tu już moim zdaniem każdy powinien to umieć.
    > Art. 162. KK?

    Nie - zdecydowanie. Po pierwsze przyjęcie, że każdy powinien tam biec
    powodowało by konieczność zbiegnięcia się tam całego miasta. Jest do
    tego bogate orzecznictwo. Jak już widzisz, ze ktoś inny się zajął tym,
    to nie masz obowiązku biegnięcia. Zasadniczo jedna / dwie przytomne
    osoby na jednego poszkodowanego, to jest wystarczająca grupa. Ja
    przejeżdżając koło wypadku pytam, czy pomoc potrzebna, ale jak
    oświadczą, ze nie, to nie widzę niczego złego w tym, ze jadę dalej - bo
    jaki sens jest, bym tam został i zwiększał korek?

    Po za tym masz §2. Ratownik na basenie, to nie instytucja ratownicza.
    Tak naprawdę jego przeszkolenie w ratowania człowieka z zawałem jest na
    poziomie lepiej przeszkolonej osoby i tyle. Nie wykluczone, że przez
    całe życie nie będzie widział na oczy kogoś, kto dostał zawału serca. Z
    relacji "kobiety" wynikało, że tam już ludzie pomagają.

    Po za tym w tym konkretnym wypadku bardziej chodziło o to AED, a nie
    samego ratownika. To są tzw. świadczenia rzeczowe na rzecz ratownictwa.
    Jest o tym mowa w art. 22 Ustawy z dnia 18 kwietnia 2002 r. o stanie
    klęski żywiołowej przykładowo - ale klęski tam nie było. Prawo do
    żądania w niezbędnym zakresie pomocy rzeczowej ma Policja (art. 15.1 pkt
    7 Ustawy o Policji) czy Straż Pożarna (art. 21.3 pkt 1 Ustawy z dnia 24
    sierpnia 1991r. o Państwowej Straży Pożarne). Ale ta "kobieta" raczej w
    ramach tych uprawnień nie działała. Stąd pytam - bo może jest, ale ja
    nie wiem gdzie - jaka jest podstawa prawna uprawniająca przechodzącego
    cywila do żądania świadczenia rzeczowego od konkretnej osoby.

    Nie twierdzę, że zdroworozsądkowo może i właściciel AED powinien być
    zobowiązany do jego użyczenia każdemu tego domagającemu się, ale jeśli
    tego nie zrobi i chcieli byśmy go ścigać - jak to niektórzy tu
    postulowali - to by pasowało znać tę podstawę. Jeśli nie ma, a uznamy,
    ze powinna być, to wprowadzić w ustawie, a nie czepiać się ratownika o
    to, ze mamy lukę w ustawie. Nie umiem znaleźć, ale na epwno jest
    obowiązek udostępnienia tych kupionych przez Wojewodów, co są na
    Dworcach czy innych publicznie dostępnych miejscach - ale zdaje się, ze
    to z umowy pomiędzy wojewodą, a instrukcja wynika, a nei z ustawy i nie
    dotyczy tym samym AED prywatnie posiadanego na basenie.

    Siepanie się, że tak ma być. Pisanie kolumnii w mediach. Wrzeszczenie,
    ze jestem idiotą. Żadne z tych działań nie przybliża nas do rozwiązania.
    Wskażcie przepis zobowiązujący przypadkową osobę, albo nawet ratownika
    na basenie do świadczeń rzeczowych na rzecz przechodnia. Podkreślam
    jeszcze, ze to nie jest systemowy ratownik medyczny!
    >
    >> To, ze w tym momencie nikt pomocy nie potrzebuje nie jest dowodem, że za
    >> chwilę nie będzie. Zauważ, ze jak skombinowali drugiego ratownika, to
    >> poszedł. Są przepisy, że jeden na każde 49,99 cm długości basenu ma być
    >> i ten jeden iść nie miał prawa. Nie wiem,c zy do ratowników sąd jakiś
    >> się wypowiadał, ale wiem, ze do pracowników ochrony jest orzeczenie, ze
    >> nie maja prawa iść bronić faceta za płotem, bo mają szczególny obowiązek
    >> chronić powierzone im mienie.
    > Że zaraz może coś się zdarzyć to nie ma znaczenia bo liczy się stan
    > obecny. Zawsze się coś może zdarzyć i w każdej sytuacji.

    No więc, choć może to i zdroworozsądkowe rozumowanie, to jednak
    niezgodne z tzw. "linią orzecznictwa". W wojsku w regulaminie służby
    wartowniczej był kategoryczny zakaz takich akcji. To nic, że posterunek
    nie był atakowany, a Ty mogłeś pomóc reanimować. W Policji masz takie
    unormowania przykładowo w wypadku konwoju (masz wezwać pogotowie, ale
    nie możesz zatrzymać konwoju). Jeśli chodzi o ratownika, to on ma być na
    basenie, bo za to mu płacą. Jakby polazł za basen i ktoś się utopił, to
    by go za to ścigano.
    >
    >>> mogła go użyć, w tym w przypadku watpliwym. Wniosek z tego jest taki, że o ile
    >>> sprawa nie jest jakoś ewidentna to lepiej użyc. Była o tym mowa i w tamtej
    >>> dyskusji. Jeśli ktoś traci przytomność to lepiej aby to AED się przy nim
    >>> znajdowało, niż wisało na basenie.
    >> OK! Ale ta wspaniała funkcjonalność nie powoduje, ze przykładasz go
    >> każdemu - przykładowo oczywiście przeginając, ze skręconą nogą. Ratownik
    >> na podstawie opisu uznał, ze nie będzie przydatny. Mógł się pomylić, ale
    >> to nie przestępstwo.
    > Dlatego zdefiniowałem problem aby móc coś ukonkretnić, bo po prawdzie
    > nie wiemy jak to dokładnie tam wyglądało.
    >
    No więc ja sobie to wyobrażam, ze to wyglądało tak. Kobieta wbiegła na
    basen i zażądała użyczenia jej AED, bo tam za płotem na ulicy jakiś
    facet zasłabł i mówi, że się źle czuje. Ratownik uznał, ze AED nie
    będzie przydatne oraz że z jednej strony nie ma prawa opuścić basenu, a
    z drugiej jak już ktoś tam przy tym zasłabniętym jest, to jego obecność
    rażąco poziomu opieki medycznej nie podniesie - pomoic medyczna w
    postaci karetki była podobno w drodze.

    Na basenie zawsze jest jakiś naddatek tych ratowników, bo choćby jak
    jeden idzie do ubikacji, to drugi musi zostać. No i taki "naddatkowy"
    ratownik (ratowniczka) słysząc o problemie poszła pomóc. Też AED nie
    wzięła, bowiem uznała na podstawie opisu, że się nie przyda. Tu punkt
    dla pierwszego ratownika, że chyba faktycznie tak rzecz przedstawiono,
    iż wniosek o braku konieczności AED wydawał się oczywisty.

    Jak już cała sprawa się skończyła, to "kobieta" postanowiła zaistnieć w
    mediach i rozpętała dziką aferę, którą dziennikarze - jak zwykle bez
    rozpoznania tematu - rozpętali.

    --
    Robert Tomasik


  • 306. Data: 2020-09-12 14:50:20
    Temat: Re: Sprawa zamieciona
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl>

    W dniu 12.09.2020 o 13:01, Kviat pisze:

    >>>> Nosz kurwa mać! A kierowcy autobusu płacą za wożenie ludzi i
    >>>> manie na stanie gaśnicy - nie będzie się przecież zatrzymywał
    >>>> przy każdym płonącym samochodzie. A policjantowi płacą za
    >>>> udzielanie pierwszej
    >>>
    >>> Przyjmijmy na potrzeby dyskusji, że bezspornym jest, że ktoś
    >>> potrzebuje tego defibrylatora. Ktoś za płotem umiera. Nikt na
    >>> basenie w tym momencie nie umiera ani nie potrzebuje innej,
    >>> istotnej pomocy (zgdonie z najlepszą wiedzą ratownika). Ratownik
    >>> wie (powinien wiedzieć, jako przeszkolony), że ten defibrylato
    >>> może być potrzebny. To jest nieudzielenie pomocy. Poświecenie
    >>> dobra wyższego, którym tu jest życie, dla dobra niższego
    >>> (zapewnienie dozoru/opieki). Nie jest prawnikiem, ale nie
    >>> uwierzę, że z czegoś takiego ratownik wyszedłby bez zarzutów.
    >>
    >> Rozumowanie kryształowe, tylko ma jedną drobną "rysę". Daj
    >> podstawę prawną zobowiązująca wszystkich wokół do udzielana
    >> pomocy.
    >
    >
    > KK "Art. 162. [Nieudzielenie pomocy]

    Piotrze! Odpisałem - wydaje mi się że wyczerpująco - Marcinowi trochę
    wyżej, bo na jego post najpierw wpadłem. Mam nadzieję, ze wystarczająco
    tam uzasadniłem, czemu - moim zdaniem - ten artykuł nie ma tu zastosowania.

    W skrócie: pomoc, to nie świadczenie rzeczowe, a nie ma podstawy - a
    przynajmniej ja nie znam - do żądania świadczenia rzeczowego przez osobę
    od osoby. Jeśli masz tyle samozaparcia, to poszukaj w kodeksie cywilnym.
    Coś mi sie po głowie tłucze, ze tam jest jakiś przepis, że nie można
    odmówić żądaniu świadczenia rzeczowego, a jedynie domagać się
    odszkodowania - ale to w takim wypadku ten zasłabnięty by mógł dochodzić
    odszkodowania od basenu co najwyżej.

    --
    Robert Tomasik


  • 307. Data: 2020-09-12 15:06:09
    Temat: Re: Sprawa zamieciona
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl>

    W dniu 12.09.2020 o 10:06, Marcin Debowski pisze:

    >>> To jest prawdę mówiąc trudne do uwierzenia: (1) Z jakiej odległości musianoby
    >>> strzelać, że nie ma żadnych śladu prochu na ubraniu/ciele? (2) On dostał tę kulę
    >>> w gołe ciało?
    >> Na gołym ciele, to "gołym okiem" widać kierunek postrzału. Rana wlotowa
    >> wygląda zupełnie inaczej od wylotowej. Tego się nie da pomylić. Ale
    >> jeśli faktycznie są takie rozbieżności w opiniach, to nie dziwota, że
    >> nie ma jak zarzutu postawić policjantowi.
    > No ale jak mogą być wątpliwości w tak podstawowej sprawie? Możesz sobie
    > wyobrazić sytyację gdzie to niemożliwe (załkadając że zwłoki i ubrania
    > nie są przemielone)?
    >
    Osobiście nigdy się nie spotkałem z taką sytuacją, ale życie czasem
    potrafi wymyślić takie scenariusze, że z "ostrozności procesowej"
    wykluczyć tego nie chcę. Ja się zastanawiam, skąd w ogóle trzech biegłych.

    Biegły ponosi odpowiedzialność karną za fałszywą opinię. A to są dość
    kardynalne kwestie. To nie jest pomyłka w pomiarze.

    Ale spotkałem się przykładowo z czterema ranami postrzałowymi w wyniku
    wystrzelenia jednego pełnopłaszczowego pocisku, z których trzy miały
    taki wygląd, jakby strzelano do leżącego.

    --
    Robert Tomasik


  • 308. Data: 2020-09-12 15:17:09
    Temat: Re: Sprawa zamieciona
    Od: Shrek <...@w...pl>

    W dniu 12.09.2020 o 14:34, Robert Tomasik pisze:

    >> Art. 162. KK?
    >
    > Nie - zdecydowanie. Po pierwsze przyjęcie, że każdy powinien tam biec
    > powodowało by konieczność zbiegnięcia się tam całego miasta.

    Nikt nie oczekiwał, że tam pobiegnie - prowadzący pierwszą pomoc
    chciał/żądał/prosił żeby udostępnić mi AED, który jego zdaniem był
    potrzeby. A ten palant nie widząc ofiary ani samemu nie uczestnicząc w
    pierwszej pomocy odmówił, bo on się zna lepiej - prekursor kurwa teleporad.

    Więc nie zmieniaj tematu - nie chodzi o to czy pobiegł czy nie, bo nie
    tego od niego oczekiwano.

    > Po za tym masz §2. Ratownik na basenie, to nie instytucja ratownicza.
    > Tak naprawdę jego przeszkolenie w ratowania człowieka z zawałem jest na
    > poziomie lepiej przeszkolonej osoby i tyle. Nie wykluczone, że przez
    > całe życie nie będzie widział na oczy kogoś, kto dostał zawału serca. Z
    > relacji "kobiety" wynikało, że tam już ludzie pomagają.

    To skoro nie wie, to niech się nie wpierdala ze swoimi zdalnymi
    mądrościami, tylko daje sprzęt i dalej basenu pilnuje.

    > Po za tym w tym konkretnym wypadku bardziej chodziło o to AED, a nie
    > samego ratownika. To są tzw. świadczenia rzeczowe na rzecz ratownictwa.
    > Jest o tym mowa w art. 22 Ustawy z dnia 18 kwietnia 2002 r. o stanie
    > klęski żywiołowej przykładowo - ale klęski tam nie było.

    No więc po co ją przywołujesz? 162 już zacytowane zostało. Jest osoba
    wymagająca pomocy, zdaniem udzielającej tej pomocy potrzebny jest AED,
    który masz - jego udostępnienie nie naraża cię na niebezpieczeństwo czy
    bóg wie co, masz pomóc czyli udostępnić - koniec tematu.

    > Nie twierdzę, że zdroworozsądkowo może i właściciel AED powinien być
    > zobowiązany do jego użyczenia każdemu tego domagającemu się, ale jeśli
    > tego nie zrobi i chcieli byśmy go ścigać - jak to niektórzy tu
    > postulowali - to by pasowało znać tę podstawę. Jeśli nie ma, a uznamy,
    > ze powinna być, to wprowadzić w ustawie, a nie czepiać się ratownika o
    > to, ze mamy lukę w ustawie.

    Czepiać to się można co najwyżej ciebie, że masz przeciąg między uszami.
    Podstawa jest, co więcej wojewoda ci kasę odda jak w czasię akcji coś
    zużyłeś lub zniszczyłeś. Przepis o sile wyższej zapewne znasz, więc jak
    ci to nie wystarcza to po prostu bierzesz i masz w dupie resztę -
    wartość życia ludzkiego jest większa niż AED, więc żadnej dyskusji tu
    nie będzie. Jakby dwóch przytrzymało tego buca a trzeci wziął AED też
    nic by im nie zrobili - ani AED ani ból dupy ratownika nie stanowią
    wartości większej niż ludzkie zdrowie i życie, więc śmiało możesz je
    poświęcić.

    > No więc, choć może to i zdroworozsądkowe rozumowanie, to jednak
    > niezgodne z tzw. "linią orzecznictwa". W wojsku w regulaminie służby
    > wartowniczej był kategoryczny zakaz takich akcji. To nic, że posterunek
    > nie był atakowany, a Ty mogłeś pomóc reanimować. W Policji masz takie
    > unormowania przykładowo w wypadku konwoju (masz wezwać pogotowie, ale
    > nie możesz zatrzymać konwoju).

    I to jest najlpeszy dowód, że noszenie munduru przez dłużswzy okres
    nieodracalnie uszkadza psychikę. A jakby klient potrzebował na basenie,
    to co też mu nie dasz, bo przecież za chwilę może potrzebować następny?
    A jak zużyjesz to dla następnego nie będzie? Co ty tu próbujesz nam
    wmówić - że AED jest po to, żeby był i nie wolno go używać, bo jak
    będzie zużyty nie nie będzie sprawnego na stanie? Wprost spytam -
    powaliło cię? Gaśnicy w samochodzie też nie użyjesz, bo za rogiem będzie
    stał twoj kolego i przypierdoli się, że użyłeś zamiast mieć nową?

    > Na basenie zawsze jest jakiś naddatek tych ratowników, bo choćby jak
    > jeden idzie do ubikacji, to drugi musi zostać. No i taki "naddatkowy"
    > ratownik (ratowniczka) słysząc o problemie poszła pomóc. Też AED nie
    > wzięła, bowiem uznała na podstawie opisu, że się nie przyda. Tu punkt
    > dla pierwszego ratownika, że chyba faktycznie tak rzecz przedstawiono,
    > iż wniosek o braku konieczności AED wydawał się oczywisty.
    >
    > Jak już cała sprawa się skończyła, to "kobieta" postanowiła zaistnieć w
    > mediach i rozpętała dziką aferę, którą dziennikarze - jak zwykle bez
    > rozpoznania tematu - rozpętali.


    Zapomniałeś dodać, że pierwszą rzeczą jaką zrobił ZRM po przybyciu...
    była defibrylacja... Więc


    --
    Shrek


  • 309. Data: 2020-09-12 19:53:17
    Temat: Re: Sprawa zamieciona
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl>

    W dniu 12.09.2020 o 15:06, Robert Tomasik pisze:

    >>>> To jest prawdę mówiąc trudne do uwierzenia: (1) Z jakiej odległości musianoby
    >>>> strzelać, że nie ma żadnych śladu prochu na ubraniu/ciele? (2) On dostał tę kulę

    >>>> w gołe ciało?
    >>> Na gołym ciele, to "gołym okiem" widać kierunek postrzału. Rana wlotowa
    >>> wygląda zupełnie inaczej od wylotowej. Tego się nie da pomylić. Ale
    >>> jeśli faktycznie są takie rozbieżności w opiniach, to nie dziwota, że
    >>> nie ma jak zarzutu postawić policjantowi.
    >> No ale jak mogą być wątpliwości w tak podstawowej sprawie? Możesz sobie
    >> wyobrazić sytyację gdzie to niemożliwe (załkadając że zwłoki i ubrania
    >> nie są przemielone)?
    > Osobiście nigdy się nie spotkałem z taką sytuacją, ale życie czasem
    > potrafi wymyślić takie scenariusze, że z "ostrozności procesowej"
    > wykluczyć tego nie chcę. Ja się zastanawiam, skąd w ogóle trzech biegłych.

    No więc trochę się wyjaśniło. Żaden biegły nie twierdzi, że strzał padł
    w plecy. Jeden z biegłych stwierdził, że drobiny prochu są na plecach, a
    nie ma ich na brzuchu. Też intrygujące.

    Moim zdaniem drobiny prochu lecą wolniej od pocisku, więc przy strzale z
    większego dystansu mogły dolecieć dopiero w momencie, gdy postrzelony
    obrócił się. To by świadczyło o strzale z kilku metrów i postrzeleniu w
    coś twardego - przykładowo miednicę - dość daleko od osi obrotu, co
    postrzelonym obróciło. Sądzę, ze mógł trafić go po tej stronie, w którą
    on się z nożyczkami obracał, co przyspieszyło obrót.

    --
    Robert Tomasik


  • 310. Data: 2020-09-12 20:38:25
    Temat: Re: Sprawa zamieciona
    Od: Shrek <...@w...pl>

    W dniu 12.09.2020 o 19:53, Robert Tomasik pisze:

    > Moim zdaniem drobiny prochu lecą wolniej od pocisku, więc przy strzale z
    > większego dystansu mogły dolecieć dopiero w momencie, gdy postrzelony
    > obrócił się. To by świadczyło o strzale z kilku metrów i postrzeleniu w
    > coś twardego - przykładowo miednicę - dość daleko od osi obrotu, co
    > postrzelonym obróciło. Sądzę, ze mógł trafić go po tej stronie, w którą
    > on się z nożyczkami obracał, co przyspieszyło obrót.

    Nie powiem, ciekawa hipoteza, ale jak nie pominąć grawitacji, to
    musiałby się przewrócić na ziemię plecami do góry a ten proch upaść
    akurat na niego ani przed ani po... W sumie równie prawdopodobne co
    rutynowa awaria kamer;)

    --
    Shrek

strony : 1 ... 10 ... 20 ... 30 . [ 31 ] . 32 ... 40 ... 48


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1