eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › Słowne dziwolągi w języku prawnym.
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 217

  • 191. Data: 2009-06-02 17:48:22
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: e...@g...com

    On 2 Cze, 18:30, "Stokrotka" <o...@a...pl> wrote:
    > >> "Poszedl do sadu."
    > >> czyli "Poszedł do sądu. " czy "Poszedł do sadu."
    > >> No odpowiedz?
    > >To wyniknie ze zdan okalajacych to zdanie.
    >
    > Nie, jeśli ktoś ma i sad, i sprawę w sądzie,
    > a jedno i drugie jest dość częste, to nie wiadomo,
    > i pewnie bardzo często nie będzie wiadomo.
    > Zresztą do sądu można iść, nie mając tam sprawy.

    I co z tego, to sa wyjatki, ktore niezmiernie rzadko powoduja
    rzeczywiste problemy.


  • 192. Data: 2009-06-02 17:55:01
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: "Stokrotka" <o...@a...pl>

    > >"Poszedl do sadu."
    > > czyli "Poszedł do sądu. " czy "Poszedł do sadu."
    >I co z tego, to sa wyjatki, ktore niezmiernie rzadko powoduja
    >rzeczywiste problemy.

    Dość często.
    "ze" i "że" - to bardzo częste słowa.

    --
    (tekst w nowej ortografi: ó->u, ch->h, rz->ż lub sz, -ii -> -i)
    Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo,
    nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom. reforma.ortografi.w.interia.pl



  • 193. Data: 2009-06-02 18:14:28
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: e...@g...com

    On 2 Cze, 18:47, Mirosław Zalewski <miniopl@CUT_THIS.gmail.com> wrote:
    > czerwiec roku pamiętnego 2009, prawdopodobnie 02. Wielka mądrość na
    > czytelników pl.soc.prawo,pl.hum.polszczyzna spłynęła, gdy tako rzekł(a)
    > e...@g...com:
    >
    > > Pisalem juz, ze gdyby poslugiwac sie wylacznie prawem pozytywnym /
    > > stanowionym, bez odwolania sie do sprawiedliwosci / prawa naturalnego,
    > > to nie moznaby osadzic zbrodniarzy hitlerowskich oraz dzialaczy
    > > komunistycznych z NRD - dzialali bowiem zgodnie z owczesnym prawem
    > > pisanym / stanowionym / pozytywnym, ktore czesciowo sami tworzyli. Co
    > > wiecej, Hitler i jego partia doszli do wladzy w demokratycznych
    > > wyborach i wszelkie ustawy pod ich rzadami (nawet te razaco
    > > dyskryminujace czesc obywateli Niemiec) byly uchwalane zgodnie z
    > > prawem (pozytywnym), nic sie nie dalo procedurom uchwalania prawa
    > > pozytywnego w hitlerowskich niemczech zarzucic.
    >
    > To klasyczny problem relatywizmu: jak ktoś z zewnątrz ma reagować na
    > zachowania, które w jego kulturze są postrzegane za złe, zaś w kulturze
    > obserwowanej są wręcz pożądane?
    >
    > Zbrodniarze hitlerowscy są nazywani zbrodniarzami i zostali osądzeni,
    > ponieważ przegrali wojnę -- i zwycięzcy osądzili ich wedle własnych
    > praw, nie dbając o taką postmodernistyczną błahostkę jak relatywizm. Z
    > tego co mi wiadomo Rosjanie/Sowieci również nie byli święci. Zostali
    > osądzeni? Skazani? Tak to już jest na tym świecie, że odpowiedzialność
    > za wojnę ponoszą przegrani. Jakby nie dość było, że przegrali.

    Tak, ale ja mowie o metodzie jaka musiano znalezc, aby ich moc
    osadzic, pomimo ze postepowali wg prawa pozytywnego.

    > Wracając do dylematu relatywizmu: próbował go rozwiązać Lévi-Strauss,
    > postulując "odwołanie się do istoty* człowieka jako podstawy
    > odróżnienia dobra od zła".
    > (* -- "istoty" w znaczeniu "esencji", nie "postaci, jednostki, osoby,
    > rodzaju")
    >
    > Tylko gdy antropolodzy w latach 60. czy 70. skończyli badać wszystkie
    > istniejące kultury które dały się zbadać, wyszło im że jedynym
    > istniejącym powszechnikiem kulturowym (normą obowiązującą we wszystkich
    > kulturach, a przeto uznaną za odpowiadającą istocie człowieka; zresztą
    > w tym założeniu też istnieje pewien błąd, ponieważ że coś występuje we
    > wszystkich znanych przypadkach szczególnych, wcale jeszcze nie znaczy
    > że jest regułą ogólną z konieczności obowiązującą wszystko i wszystkich
    > -- ale to już inna bajka) jest... tabu kazirodztwa i związków
    > kazirodczych. Raczej niewielka podstawa do budowania wyrafinowanych
    > zasad moralnych prawa naturalnego.

    A Ty jak odrozniasz dobro od zla, sprawiedliwosc od
    niesprawiedliwosci?

    > > Z tych powodow przychylam sie do tych koncepcji filozoficznych, ktore
    > > twierdza, ze prawo naturalne jest nadrzedne / szersze wobec prawa
    > > pozytywnego.
    >
    > Które to koncepcje upadają wobec powyższego -- bo "prawo naturalne" to w
    > gruncie rzeczy próba zamaskowania jakiejś idei moralnej jej
    > naturalnością (tutaj... nieważne ;) ). Smutne, ale prawdziwe.

    Nie ma w tym nic smutnego. Smutne jest opieranie sie wylacznie na
    prawie pozytywnym.


  • 194. Data: 2009-06-02 18:47:54
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: "Krystian Zaczyk" <z...@s...etan.pl>

    Użytkownik <e...@g...com> napisał w wiadomości:

    >> Jest.
    >> Słownik poprawnej polszczyzny (PWN, 1996)
    >> dokonywać ndk VIIIa, rzad. I, dokonuję, rzad. dokonywam (nie:
    >> dokonywuję),
    >> dokonywaliśmy...
    >>
    >> Krystian

    > Jak widzisz jest napisane ze rzadko sie te forme stosuje. W innych
    > slownikach w ogole jej nie ma.

    Ależ jest. Forma, choć rzadkiej urody ;-), jest poprawna.

    Krystian









  • 195. Data: 2009-06-02 19:19:07
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: "bazyli4" <b...@o...pl>


    Użytkownik <e...@g...com> napisał w wiadomości
    news:f8b9ee2d-2449-4b95-a043-2b47a4c8c94a@b1g2000vbc
    .googlegroups.com...
    geOn 2 Cze, 07:15, "bazyli4" <b...@o...pl> wrote:


    > Swoja przyjemnoscia nie mozna utrudniac zycia innym.

    Ale i nie można ułatwiać życia ponad miarę. Język to jest język, jak kto o
    niego nie dba, to jego sprawa, najwyżej mnie nie zrozumie... ten, kto
    zrozumie, albo będzie się starał zrozumieć, ten będzie w klubie... a reszta
    po co ma w nim być?


    > Przeciez z kontekstu oraz - jak w przypadku "dokonywa" - z
    > podobienstwa do wspolczesnej formy mozna nieraz latwo odgadnac
    > znaczenie slowa z ktorym ktos sie pierwszy raz zetknal.

    Odgadnąć nie znaczy wiedzieć na pewno...


    > Ale ja twierdze, ze powszechnie sie nie uzywa i jakie to ma lub
    > powinno miec konsekwencje jesli chodzi o tekst ustawy.

    Posłuchaj na rynku, kto używa słowa 'ustawa'... też wykreslić?


    Pzdr
    Paweł



  • 196. Data: 2009-06-02 19:34:47
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: "bazyli4" <b...@o...pl>


    Użytkownik <e...@g...com> napisał w wiadomości
    news:19c9934c-e6b8-4ac6-b6ad-c4ca3883464b@s16g2000vb
    p.googlegroups.com...
    On 2 Cze, 08:18, "bazyli4" <b...@o...pl> wrote:

    > Te problemy wlasnie sztucznie stworzono nazywajac prawo stanowione
    > pozytywnym.

    Nie każde prawo pozytywne jest jako takie stanowione, choć praktycznie mało
    kto zwraca na to uwagę. Tego się nie da zastąpić... najwyżejm da się o tym
    zapomnieć, co wielu czyni...


    > Dla laikow (i niedouczonych prawnikow, ktorych, na podstawie roznych
    > poszlak, mozna sadzic, ze jest wiekszosc) prawo pozytywne bedzie sie
    > kojarzylo ze slowem pozytywny, czyli dobry i moze wlasnie o to, w
    > takim okresleniu prawa stanowionego, wladzy chodzilo, chodzilo o
    > pranie mozgu, majace na celu imprintacje nieprawidlowego skojarzenia:
    > prawo stanowione = prawo dobre.

    Właśnie po to uczy się ludzi myśleć, żeby im się nie myliło... skoro się
    myli, znaczy, że nie myślą, nie chcą lub ich nie nauczono. Ale nie jest
    tutaj winna terminologia tylko brak podstaw logiki w szkołach
    ogólnokształcących...



    > Ja sie na lacinie nie znam, ale wydaje mi sie to niepoprawnie zapisane
    > w w/w dokumencie: ins in cord scripta

    Dlatego pisałem, że jest trochę literówek...


    > Poza tym w tym dokumencie posluguja sie prawem naturalnym i prawem
    > natury jak synonimami (np. na str. 5 i 6, 9 i 10).

    Bo tutaj można postawić znak równości, o ile nie używa się liczby mnogiej...


    > Wydaje sie tez ze jak synonimy autor widzi tez prawo pozytywne i
    > pozytywizm prawniczy.

    Właśnie dlatego dałem ten tekst, że autor się nie pomylił ani razu i dobrze
    wie, gdzie może wstawić jeden termin, a gdzie drugi, za każdym razem mówiąc
    dokładnie o tym, o czym chciał powiedzieć. Nie miesza terminologii...


    > Zatem nie rozumiem dlaczego akurat te pozycje chwalisz jako dobra,
    > skoro zdajesz sie wyrazac odmienny poglad co do tych wyrazen jako
    > synonimow.

    Bo jest dobra, z powodów, które podałem wcześniej. Nigdzie prawa pozotywnego
    i pozytywizmu prawniczego autor nie traktuje jak synonimów tylko używa ich
    właściwie... fakt... tekst zakłada dobre rozumienie obu terminów...


    > A to czy jest dobre:
    > http://www.student.lex.pl/bazy/zbior/opr_krak_011108
    .doc
    tutaj tylko część wykładni prawa pozytywnego, widać autor nie za bardzo
    czuje, o co chodzi, ale dobrze, że jest...ogólnie może być...


    > http://administracja.bloog.pl/id,2723341,title,Wykla
    dy-z-prawoznastwa,index.html?ticaid=6822e
    dosyć proste i ograniczone rozumienie prawa pozytywnego, ale... chyba gdzieś
    to już widziałem ;o)
    i jak na początek może być, choć nieco w błąd wprowadza, ale za to wprowadza
    pojęcia 'ponadpozytywne' i 'pozapozytywne', a to już coś...

    Z tym, co tu wyciąłem w zasadzie się zgadzam...



    > To prawda, stąd potrzeba odnawiania i odnawiania... ale łatwiej
    > przypomnieć,
    > jak być powinno na bazie tego, co się zna... a prawo pozytywne to naprawdę
    > dobry termin...

    Ja tej dobroci nie widze.

    A z tym już nie...

    Pzdr
    Paweł




  • 197. Data: 2009-06-02 19:58:17
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: e...@g...com

    On 2 Cze, 20:34, "bazyli4" <b...@o...pl> wrote:

    > > Zatem nie rozumiem dlaczego akurat te pozycje chwalisz jako dobra,
    > > skoro zdajesz sie wyrazac odmienny poglad co do tych wyrazen jako
    > > synonimow.
    >
    > Bo jest dobra, z powodów, które podałem wcześniej. Nigdzie prawa pozotywnego
    > i pozytywizmu prawniczego autor nie traktuje jak synonimów tylko używa ich
    > właściwie... fakt... tekst zakłada dobre rozumienie obu terminów...

    Jak moze to zakladac, skoro to jest wprowadzenie do tych terminow?
    Dlatego uwazam, ze to przypadek, ze sie wg Ciebie zgadza, bo autor
    dokonal kompilacji z roznych podrecznikow nie wprowadzajac w
    kompilowanych zdaniach zmian (ujednolicenia wyrazen).


  • 198. Data: 2009-06-02 22:02:33
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: e...@g...com

    On 2 Cze, 18:55, "Stokrotka" <o...@a...pl> wrote:
    > > >"Poszedl do sadu."
    > > > czyli "Poszedł do sądu. " czy "Poszedł do sadu."
    > >I co z tego, to sa wyjatki, ktore niezmiernie rzadko powoduja
    > >rzeczywiste problemy.
    >
    > Dość często.
    > "ze"  i "że" - to bardzo częste słowa.

    Ale to zazwyczaj nie powoduje problemow.

    Wszystko jedno co na ten temat bys nie sadzila, od lat wiele osob
    pisze w internecie bez ogonkow i nie stwarza to problemow z
    porozumiewaniem sie (a wrecz przeciwnie, kiedys kiedy systemy
    operacyjne mialy troche problemow z ogonkami, taki sposob pisania to
    byla wrecz najlepsza metoda porozumiewania sie pisemnie przez
    komputer). Szans na to, ze bedzie ten sposob - w dajacym sie
    przewidziec czasu - oficjalny, raczej nie ma, ale to nie przeszkadza w
    dalszym internetowym porozumiewaniu sie w ten sposob.


  • 199. Data: 2009-06-03 13:58:20
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: "Eneuel Leszek Ciszewski" <p...@c...fontem.lucida.console>


    "Eneuel Leszek Ciszewski" gvob0q$4oi$...@i...gazeta.pl

    > -- prawo mówi, że na skrzyżowaniach należy zapewnić
    > widoczność, a białostockie drogi są pułapkami :)
    > (jednocześnie to miasto buduje sygnalizacje
    > świetlne co parędziesiąt metrów)

    45 metrów... Taka jest odległość pomiędzy skrajnymi słupami
    sąsiednich (niezależnych) sygnalizacji w Białymstoku.
    (skrzyżowania i oddzielnego przejścia z sygnalizacją)
    Zmierzyłem osobiście wczoraj wieczorem dalmierzem BOSHa. :)
    Około 100 metrów po tym przejściu są kolejne słupy
    sygnalizacji, kolejnego skrzyżowania...


    Na to są pieniądze, ale nie ma pieniędzy na wycięcie drzewa
    (porośniętego od samej ziemi liśćmi i gałązkami -- kiedyś
    na takie gałązki rosnące tuż nad ziemia mówiono 'wilki')
    rosnącego na tak zwanym winklu skrzyżowania.


    Pojazd jadący z szybkością 40 km/h (a tyle jechał; dozwolona jest 50 km/h
    w dzień -- jak w terenie zabudowanym) za takim drzewem przemierza w ciągu
    jednej sekundy ponad 10 metrów (11.1(1) metra) co czyni zeń cel niemożliwy
    do ominięcia po wyjechaniu tam, gdzie drzewo już nie zasłania widoku
    mikroskrzyżowania... Można sunąc się z szybkością mniejszą niż szybkość
    piechura a i tak wypadku można nie uniknąć.

    Ja z taką szybkością jechałem. Samochód zatrzymywał się po puszczeniu tak
    zwanych pedałów, choć automatyczna skrzynia biegów sprawia, iż normalnie taki
    samochód pełza. Ale tam jest jazda pod górkę po wyboistych kocich łbach...
    Za mnie płaci Allianz. Gdybym jechał Panną Mercedes (a miałem nią jechać
    dzień później -- i nawet jechałem) płaciłbym ja, osobiście.



    Gdy na tym mikroskrzyżowaniu śmierć poniosą dzieci Korterii (daj Boże
    z rodzin biskupów) rodziny te będą płakały i maszerowały w marszach żałobnych...

    --
    .`'.-. ._. .-.
    .'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
    `-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
    o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....


  • 200. Data: 2009-06-03 14:47:44
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: "Eneuel Leszek Ciszewski" <p...@c...fontem.lucida.console>


    "Eneuel Leszek Ciszewski" h061ll$d1i$...@i...gazeta.pl

    > Pojazd jadący z szybkością 40 km/h (a tyle jechał; dozwolona jest 50 km/h
    > w dzień -- jak w terenie zabudowanym) za takim drzewem przemierza w ciągu
    > jednej sekundy ponad 10 metrów (11.1(1) metra) co czyni zeń cel niemożliwy
    > do ominięcia po wyjechaniu tam, gdzie drzewo już nie zasłania widoku
    > mikroskrzyżowania... Można sunąc się z szybkością mniejszą niż szybkość
    > piechura a i tak wypadku można nie uniknąć.

    > Ja z taką szybkością jechałem.

    Czyli ja jechałem około 4 km/h, może 5 km/h. Czyli nieco ponad metr na
    sekundę. 10 razy wolniej niż samochód, z którym miałem styczność. ;)
    Ale pomimo tej znikomej szybkości, nie udało się uniknąć tej styczności. :)

    > Samochód zatrzymywał się po puszczeniu tak
    > zwanych pedałów, choć automatyczna skrzynia biegów sprawia, iż normalnie taki
    > samochód pełza. Ale tam jest jazda pod górkę po wyboistych kocich łbach...
    > Za mnie płaci Allianz. Gdybym jechał Panną Mercedes (a miałem nią jechać
    > dzień później -- i nawet jechałem) płaciłbym ja, osobiście.


    --
    .`'.-. ._. .-.
    .'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
    `-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
    o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....

strony : 1 ... 10 ... 19 . [ 20 ] . 21 . 22


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1