eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › Słowne dziwolągi w języku prawnym.
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 217

  • 201. Data: 2009-06-03 20:35:50
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: JerzyN <0...@m...pl>

    lublex pisze:
    >
    > Użytkownik "JerzyN" <0...@m...pl> napisał w wiadomości
    > news:4a204f2e$0$29892$f69f905@mamut2.aster.pl...
    >> Nostradamus pisze:
    >
    >>> Ano jest, bo pewnie dla wiekszości prawników rodzimym językiem jest
    >>> jidysz, a nie jezyk polski. Więc ich to nie razi ))
    >
    >> Pierdzielisz jak chory.
    >> Tego czego uczą się po polsku nawet nie są w stanie przełożyć na jidysz.
    >> :-)
    >> Zgadnij dlaczego?
    >
    > A qrna nie zgadnę, przeca nawet mieli elementarz:
    > http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/c6/J
    idyszElementarz.gif

    Ciekawe, czy był w nim katechizm?
    ;-)
    --
    pozdr. Jerzy


  • 202. Data: 2009-06-03 20:37:06
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: JerzyN <0...@m...pl>

    e...@g...com pisze:
    >> A zbieżności czasu życia gojaczywińskiej i czasu powstania kpc (1964) i
    >> jego poprzednika (1932) nie zauważasz. Nie sugeruje ci to czegoś?
    >
    > W 1964 wcale nie mowiono az tak inaczej niz teraz, jak to zdajesz sie
    > sugerowac, jedynie byly pewne slowa przez jakis *okres czasu* bardziej
    > modne, niz inne w zwiazku z panujacym wowczas ustrojem, np. bumelant.
    > Wtedy jednak tez mowiono dokonuje, a nie dokonywa.
    >
    > Ponadto nie usprawiedliwia to w zaden sposob braku zmian w ustawie co
    > tej kwestii (oraz Polski Ludowej) obecnie.

    ;-)
    --
    pozdr. Jerzy


  • 203. Data: 2009-06-03 22:23:04
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: "Eneuel Leszek Ciszewski" <p...@c...fontem.lucida.console>


    "Eneuel Leszek Ciszewski" h06mh7$rra$...@i...gazeta.pl

    > Czyli ja jechałem około 4 km/h, może 5 km/h. Czyli nieco ponad metr na
    > sekundę. 10 razy wolniej niż samochód, z którym miałem styczność. ;)
    > Ale pomimo tej znikomej szybkości, nie udało się uniknąć tej styczności. :)

    Jak pisać to pisać. :) Moja głowa (oczy) jest oddalona od dziobu :)
    samochodu o ponad 2 metry. Zagłówek jest oddalony o około 2.4 metra. :)
    A drzewo (co szacuję po fotkach stamtąd) zasłania widok skrzyżowania
    tak, że skrzyżowanie widać dopiero wówczas, gdy znajdzie się 2 metry
    przed oczami. :)

    Innymi słowy -- wykazałem się i tak niezłym refleksem, skoro w zasadzie
    miałem mniej niż 0 sekund na reakcję, a jednak w chwili zderzenia mocno
    gniotłem hamulec, co pamiętam doskonale. :)

    Samochód, z którym się zderzyłem przejechał (hamując ostro) po zderzeniu
    około 8 metrów, co potwierdza moje domniemanie jazdy z szybkością około
    40 km/h. Dla 100 km/h droga hamowania wynosi nieco ponad 40 metrów (na
    przykład 44 metry) i zależy kwadratowo od szybkości, czyli tutaj mamy
    44*((40/100)^2)[m] co daje 7,04 metra...

    Mój samochód w czasie zderzenia zdołał ujechać zaledwie kilka
    centymetrów -- dzióbek wjechał w dziurę (dziurę na koło) w błotniku
    i nie dotarł do opony. :)

    Szkoda w moim samochodzie jest symboliczna -- lekko zdeformowany zderzak
    i ,,absorbent'' energii. Wiele osób pytało mnie, czy warto było zgłaszać
    to jako szkodę. :) Ponieważ samochód (Daewo Tico) zderzający się z moim
    jest mały i zderzył się tylnym błotnikiem, odniósł dużo większe straty.


    Reasumując:
    Miałem widoczność na 2 metry, a oczy ponad 2 metry za przodem samochodu.
    Jeśli dodamy pół sekundy na moją reakcję (w istocie była zdecydowanie
    szybsza) mamy efekt -- zderzenie jest nieuniknione. :) I tak szybko
    zareagowałem w takiej sytuacji.

    A co zabiera czas reakcji? Trzeba zastanowić się nad tym, co się
    stało i co należy uczynić. (bo akurat nie każda sytuacja wymaga
    hamowania) Na dodatek jeśli się jeździ raz jednym samochodem, raz
    drugim, trzeba pomyśleć, o tym, jak zachowuje się ten akurat samochód,
    którym się kieruje i jak należy doń ,,przemawiać'' -- inaczej należy
    zmienić biegi w Pannie Mercedes, a inaczej w Volvo, choć w obu
    samochodach są automatyczne skrzynie biegów. :)



    Łatwo zauważyć, że przyczyną zderzenia było nieustąpienie pierwszeństwa
    przejazdu przeze mnie, lecz zawsze takie nieustąpienie jest czymś powodowane
    i ma swoje przyczyny. Jeśli ja najpierw wjeżdżam na skrzyżowanie, a dopiero
    później je widzę (jak to jest w tym wypadku) trudno mówić o niewinie
    administratora drogi. :)


    Pozdrawiam ;) zatem zarząd dróg w Białymstoku.

    Inna sprawa, że kierowca Tico:

    -- nie popisał sie umiejętnścią kierowania swoim samochodem
    przy szybkości jaką uzyskał, :) bo jednak ominiecie mego
    samochodu, jadącego tak powoli, nie było trudne
    -- nie wiedział o tym, że wjeżdża z drogi, która ma pierwszeństwo przejazdu...


    A skąd wiem o tym, że nie wiedział? :) Ono rysując szkic sytuacyjny,
    dla pewności spytałem go, czy znak, który ze skrzyżowania jest prawie
    niewidoczny (widać tylko stojacą nogę -- około mera tej nogi; rest
    jest w pięknych liściach) to romb. Odparł, iż nie wie... :) Dla
    pewności, od jego strony znak nie był zasłoniety liśćmi, więc
    znak ów mógł widzieć. :)

    -=-


    A piszę to nie w tym celu, aby ,,zwalić'' winę na kierującego samochodem Tico,
    ale dlatego, aby zauważyć, że ,,pewnej'' liczby wypadków można uniknąć. :)
    Kierujący samochodem Tico nie przekroczył dozwolonej szybkości (choć jechał
    zbyt szybko jak na taką uliczkę i na swoje możliwości) i wjechał na skrzyżowanie
    z drogi, przy której stał romb. :) On ma sytuację czystą, choć to ja jechałem
    ulicą o tej nazwie. :)

    -- ja mam ubezpieczenie AC

    -- zderzak jest dosłownie lekko trącony,
    więc zapewne go nieźle sprzedam
    (ubezpieczyciel ma obowiązek wypłacenia odszkodowania także
    wówczas, gdy reperuję samochód ,,gospodarczymi'' metodami)

    -- nie będę się w przyszłości ograniczał
    i przy byle draśnięciu zgłoszę wypadek :)

    -- nie ja jestem właścicielem samochodu Volvo.




    Zawsze mówiłem, że jeżdżenie z małą szybkością jest niebezpieczne. :)
    Gdybym jechał szybko -- nie wjechałbym w ogóle w taką pułapkę. :)
    Nie znałem dzielnicy i nie wiedziałem tego, jak wygląda skrzyżowanie.
    Widziałem dwie drogi, trzecią jechałem, a czwarta, z której wyjechał
    Tico, była zarośnięta. :) Drogi były krótkie, nierówne, wybijane
    kocimi łbami, jeśli nie liczyć kawałków asfaltu, na których stały
    zaparkowane samochody, obok których jechałem... Ale można na nich
    jeździć z szybkością 50 km/h w majestacie prawa. :) Ja jechałem
    10 razy wolniej, aby nie zaczepić podwoziem ,,swego'' samochodu
    o wystające kocie łby...


    --
    .`'.-. ._. .-.
    .'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
    `-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
    o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....


  • 204. Data: 2009-06-04 23:20:48
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: "Eneuel Leszek Ciszewski" <p...@c...fontem.lucida.console>


    "Eneuel Leszek Ciszewski" h06t4u$1p8$...@i...gazeta.pl

    > Jak pisać to pisać. :) Moja głowa (oczy) jest oddalona od dziobu :)
    > samochodu o ponad 2 metry. Zagłówek jest oddalony o około 2.4 metra. :)
    > A drzewo (co szacuję po fotkach stamtąd) zasłania widok skrzyżowania
    > tak, że skrzyżowanie widać dopiero wówczas, gdy znajdzie się 2 metry
    > przed oczami. :)

    Kolejne oszacowanie zwiększa tę odległość z 2 metrów, choć nie wiem,
    do jakiej. Zdecydowanie mniejszej niż 3 metry. Szacowałem ze zdjęć,
    które zrobiłem ze dwa czy trzy dni po zderzeniu. (wcześniej popełniłem
    dwa błędy, które się w efekcie nieco znoszą)

    Szacowanie z jazdy samochodem (zrobione dzisiaj) drogę tę skraca
    znowu z tych 3 metrów do nieco ponad 2... :)

    Gdy jadę obok krzaku-drzewa tak, jak jechałem wiadomego dnia,
    skrzyżowanie jest dla mnie zasłonięte przez 4 sekundy. Jeśli
    Tico jechało z szybkością 40 km/h -- mogło w tym czasie ujechać
    więcej niż 44 metry, a samo nie jest wielkim/długim samochodem. :)

    > Innymi słowy -- wykazałem się i tak niezłym refleksem, skoro w zasadzie
    > miałem mniej niż 0 sekund na reakcję, a jednak w chwili zderzenia mocno
    > gniotłem hamulec, co pamiętam doskonale. :)

    W tej sytuacji nie miałem mniej niż 0, ale mniej niż 1 sekundę...
    I to nawet by pasowało do sytuacji, jaką pamiętam.

    > Samochód, z którym się zderzyłem przejechał (hamując ostro) po zderzeniu
    > około 8 metrów, co potwierdza moje domniemanie jazdy z szybkością około

    Kolejne oszacowanie daje od 6 do 7 metrów. :)

    > 40 km/h. Dla 100 km/h droga hamowania wynosi nieco ponad 40 metrów (na
    > przykład 44 metry) i zależy kwadratowo od szybkości, czyli tutaj mamy
    > 44*((40/100)^2)[m] co daje 7,04 metra...

    To hamowanie na asfalcie, nie na kocich łbach.

    Czy kocie łby wydłużają drogę, czy skracają -- trudno mi zgadnąć.
    Na pewno trudniej rozpędzić się na takiej drodze, więc hamowanie
    na niej niby jest solidniejsze, ale zapewne jest tu jakaś pułapka,
    gdyż uważa się, że na takiej drodze trudniej hamować. :) Na pewno
    samochód na takim podłożu trudniej prowadzić i w trakcie hamowania
    trudniej tym samochodem kierować, trudniej nad tym samochodem
    zapanować.

    Tak czy siak, lekki samochód jadący z szybkością kilkunastu km/h
    zahamowałby w miejscu nawet wówczas, gdyby nie ciągnął w bok mego
    samochodu, ważącego wg niektórych źródeł 1500 kg, a wg innych tylko
    1400 kg. :)

    A trochę pociągnął wysuniętym w bok zderzakiem, błotnikiem i nadkolem;
    przedni zderzak mego samochodu ma stosowne ,,zaczepy'' -- nie jest gładki;
    Volvo S40 jeździ sporo, więc można zobaczyć. Mój zderzak ma ślady uderzenia
    po swej lewej stronie.

    > Mój samochód w czasie zderzenia zdołał ujechać zaledwie kilka
    > centymetrów -- dzióbek wjechał w dziurę (dziurę na koło) w błotniku
    > i nie dotarł do opony. :)

    Obracające się koło naznaczyloby ciekawą krzywą. :)
    (ciekawe, kto wie, jak się ta krzywa nazywa)
    Na moim zderzaku i atrapie brak jakichkolwiek śladów gumy
    z opon i tego rodzaju krzywych. Są tylko ślady prostopadłe
    do kierunku jazdy mego samochodu -- nie ma równoległych.
    (inaczej pisząc -- są równoległe do zderzak i nie ma prostopadłych do zderzaka)

    Nadto i Tico nie nosiło śladów na kole.

    A to znaczy, że mój samochód w trakcie zderzania się nie ujechał więcej
    niż 5 cm. Nawet jeśli więcej, to nie 50 cm, ale może 7 cm. :) Nie czyni
    mnie to niewinnym czy mniej winnym, ale pokazuje szybkość, z jaką jechałem
    w chwili zderzania się.




    > Reasumując:
    > Miałem widoczność na 2 metry, a oczy ponad 2 metry za przodem samochodu.

    Może na 2.8 metra. :) A może naprawdę tylko na 2.5 -- trudno
    dokładnie zgadnąć, ile zasłaniają sterczące gałęzie odrostów.
    Niby mogłem pochylić do przodu głowę (wewnętrzne lusterko
    wsteczne wskazuje, że normalnie głowę opieram na zagłówku)
    ale niekoniecznie zwieksza to widzialność -- z uwagi na
    ,,osłupkowanie'' mego samochodu.

    > Jeśli dodamy pół sekundy na moją reakcję (w istocie była zdecydowanie
    > szybsza) mamy efekt -- zderzenie jest nieuniknione. :) I tak szybko
    > zareagowałem w takiej sytuacji.

    Podtrzymuję.



    > -- nie popisał sie umiejętnścią kierowania swoim samochodem
    > przy szybkości jaką uzyskał, :) bo jednak ominiecie mego
    > samochodu, jadącego tak powoli, nie było trudne
    > -- nie wiedział o tym, że wjeżdża z drogi, która ma pierwszeństwo przejazdu...

    > A skąd wiem o tym, że nie wiedział? :) Ono rysując szkic sytuacyjny,
    > dla pewności spytałem go, czy znak, który ze skrzyżowania jest prawie
    > niewidoczny (widać tylko stojacą nogę -- około mera tej nogi; rest
    > jest w pięknych liściach) to romb. Odparł, iż nie wie... :) Dla
    > pewności, od jego strony znak nie był zasłoniety liśćmi, więc
    > znak ów mógł widzieć. :)

    + A skąd wiem o tym, że nie wiedział? :) Ano rysując szkic sytuacyjny,
    > dla pewności spytałem go, czy znak, który ze skrzyżowania jest prawie
    > niewidoczny (widać tylko stojacą nogę -- około mera tej nogi; reszta
    + jest w pięknych liściach) to romb. Odparł, iż nie wie... :) Dla
    + pewności -- od jego strony znak nie był zasłoniety liśćmi, więc
    > znak ów mógł widzieć. :)

    Z rozmowy telefonicznej, jaka przeprowadziłem z pasażerką kierowcy Tico
    ze dwa dni po zderzeniu dowiedziałem się, że państwo ci przemierzali tę
    drogę codziennie, jako że masowali sobie kości ;) w którymś z tamtejszych
    zakładów masujących. :) Ja uważam, że lepsza jest gimnastyka. :)

    > Zawsze mówiłem, że jeżdżenie z małą szybkością jest niebezpieczne. :)

    Jadąc szybciej:
    -- szybciej myślimy
    -- wprowadzamy innych w stan stresu (choć zderzanie trwało przysłowiową
    chwilę, ja je zapamiętałem tak, jakby trwało co najmniej 15 sekund;
    zanim doszło do spotkania, pomyślałem, że odległość jest zbyt mała
    i że prawdopodobnie dojdzie do zderzenia, bo końcówkę Tico nadal
    mam przed sobą, na dodatek z mojej winy, gdyż pamiętałem o tym,
    że miałem trójkącik; później nastąpiło uderzenie i dogrywka,
    która mnie **nieco** obróciła w prawo)
    -- spodziewamy się komplikacji :)

    > Gdybym jechał szybko -- nie wjechałbym w ogóle w taką pułapkę. :)

    Zatrzymałbym się wcześniej, dużo wcześniej i poszedłbym piechotą.
    (byłoby duużo szybciej, a deszcz nie padał)

    > Nie znałem dzielnicy i nie wiedziałem tego, jak wygląda skrzyżowanie.
    > Widziałem dwie drogi, trzecią jechałem, a czwarta, z której wyjechał
    > Tico, była zarośnięta. :) Drogi były krótkie, nierówne, wybijane
    > kocimi łbami, jeśli nie liczyć kawałków asfaltu, na których stały
    > zaparkowane samochody, obok których jechałem... Ale można na nich
    > jeździć z szybkością 50 km/h w majestacie prawa. :) Ja jechałem
    > 10 razy wolniej, aby nie zaczepić podwoziem ,,swego'' samochodu
    > o wystające kocie łby...

    Dzień po zderzeniu jechałem tymi drogami Panną Mercedes z szybkością
    większą niż 50 km/h, więc wiem o tym, że można się tam spokojnie ;)
    rozpędzać do tej szybkości -- Panna Mercedes do zrywnych nie należy;
    na pewno Tico jest od niej lepszy w te klocki. :)

    --
    .`'.-. ._. .-.
    .'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
    `-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
    o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....


  • 205. Data: 2009-06-05 15:10:05
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: "Stokrotka" <o...@a...pl>

    >> Dość często.
    >> "ze" i "że" - to bardzo częste słowa.

    > Ale to zazwyczaj nie powoduje problemow.
    Tekst jest wolniej pszyswajany.

    >...od lat wiele osob
    >pisze w internecie bez ogonkow i nie stwarza to problemow z
    >porozumiewaniem sie .
    Nie prawda, to nowo.moda zdaje się od czasu Windows Vista.
    Użytkwnicy jakoś nie potrafią konfigurować.
    Polsce jest szerokie pszyzwolenie na "nie umiem więc mi wolno".
    Nie umiem liczyć więc mogę kraść,
    [(za 15 min usługi- 1,5zł; za 30min- 2,5zł; za 1h - 4zł; a ile za 1 i 15
    min, teg nie ma w tabelce [cennika)? oczywiście 5,5zł.
    [Albo w sądzie w wyliczeniu należności za pracę: ...=3*60 = 125=...adwokat
    strony zapytany o [to odpowiada "Ja jestem humanistą, ja nie potrafię
    liczyć".
    nie umiem konfigurować , więc mogę kaleczyć język.

    I ktoś zaraz powie: ty też ! : Nie umiesz ortografi więc ci wolno.
    Nie całkiem, ja wiem , że inni też nie umieją, tylko twierdzą, że umieją
    i dlatego prawnie dążę do zmiany tego co bez sensu,
    a nie dlatego, że nie umiem.


    --
    (tekst w nowej ortografi: ó->u, ch->h, rz->ż lub sz, -ii -> -i)
    Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo,
    nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom. reforma.ortografi.w.interia.pl



  • 206. Data: 2009-06-05 15:32:46
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: BK <b...@g...com>

    On 5 Cze, 17:10, "Stokrotka" <o...@a...pl> wrote:

    > >...od lat wiele osob
    > >pisze w internecie bez ogonkow i nie stwarza to problemow z
    > >porozumiewaniem sie .
    >
    > Nie prawda, to nowo.moda zdaje się od czasu Windows Vista.
    > Użytkwnicy jakoś nie potrafią konfigurować.

    Jak zyje wiekszej bzdury nie czytalem. Pisanie "bezogonkowe" przez
    osoby korzystajace z komputerow/internetu jest rownie stare jak te dwa
    wynalazki. Konfliguracja Visty nie ma tu nic do rzeczy.


  • 207. Data: 2009-06-05 16:03:34
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: "Stokrotka" <o...@a...pl>

    > >...od lat wiele osob
    > >pisze w internecie bez ogonkow i nie stwarza to problemow z
    > >porozumiewaniem sie .
    >
    > Nie prawda, to nowo.moda zdaje się od czasu Windows Vista.
    > Użytkwnicy jakoś nie potrafią konfigurować.

    >Jak zyje wiekszej bzdury nie czytalem. Pisanie "bezogonkowe" przez
    >osoby korzystajace z komputerow/internetu jest rownie stare jak te dwa
    >wynalazki. Konfliguracja Visty nie ma tu nic do rzeczy.

    Bzdury, gdy studiowałam informatykę, (koniec lat 80 i pocz. 90),
    już wtedy takie pisanie było bardzo tępione , i słusznie.

    --
    (tekst w nowej ortografi: ó->u, ch->h, rz->ż lub sz, -ii -> -i)
    Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo,
    nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom. reforma.ortografi.w.interia.pl






  • 208. Data: 2009-06-06 16:02:01
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: e...@g...com

    On 5 Cze, 16:10, "Stokrotka" <o...@a...pl> wrote:
    > >> Dość często.
    > >> "ze" i "że" - to bardzo częste słowa.
    > > Ale to zazwyczaj nie powoduje problemow.
    >
    > Tekst jest wolniej pszyswajany.

    W praktyce nie jest ani troche, dla osob oswojonych z takim sposobem
    pisania. I nieco szybciej sie go pisze niz z ogonkami.

    > >...od lat wiele osob
    > >pisze w internecie bez ogonkow i nie stwarza to problemow z
    > >porozumiewaniem sie .
    >
    > Nie prawda, to nowo.moda zdaje się od czasu Windows Vista.

    ROTFL. W zamierzchlej przeszlosci nie bylo mozliwosci przeslania e-
    maila z ogonkami i stad sie to wzielo - kiedys nie bylo wyboru.
    Ponadto SMSy sa tansze bez ogonkow (polskie znaki diakrytyczne zajmuja
    tyle znakow co kilka innych liter), jak moglas uslyszes w podanym w
    tym watku filmie TVN.

    > nie umiem konfigurować , więc mogę kaleczyć język.

    A dlaczego Ty go kaleczysz (wg obecnie obowiazujacych standardow)
    zamieniajac litery tak jak w Twoim podpisie? Tobie wolno, a innym juz
    nie?

    Skoro idzie to tez na prawo, to aby bylo w temacie:
    Artykuł 31 Konstytucji RP mowi, że każdy jest obowiązany szanować
    wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego,
    czego prawo mu nie nakazuje.

    > I ktoś zaraz powie: ty też ! :  Nie umiesz ortografi więc ci wolno.

    Dopiero piszac bez ogonkow widac czy ktos naprawde zna ortografie, bo
    komputer w takim przypadku nie poprawi slow pisanych blednie (gdyz z
    jego punktu widzenia wiekszosc jest blednych), tak jak sie to dzieje u
    osob piszacych z ogonkami i stosujacych oprogramowanie majace polski
    slownik i automatyczne wskazujace blednie napisane wyrazy.

    > Nie całkiem, ja wiem , że inni też nie umieją, tylko twierdzą, że umieją

    Sa tacy co umieja, ale ktorym tez sie nie podoba, ze taki chaos (i
    tyle wyjatkow) panuje w jezyku.

    > i dlatego prawnie dążę do zmiany tego co bez sensu,

    Powodzenia. Powinnas miec w takim razie pseudonim Don Kichote... ;)


  • 209. Data: 2009-06-06 16:07:06
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: e...@g...com

    On 5 Cze, 17:03, "Stokrotka" <o...@a...pl> wrote:
    > > >...od lat wiele osob
    > > >pisze w internecie bez ogonkow i nie stwarza to problemow z
    > > >porozumiewaniem sie .
    >
    > > Nie prawda, to nowo.moda zdaje się od czasu Windows Vista.
    > > Użytkwnicy jakoś nie potrafią konfigurować.
    > >Jak zyje wiekszej bzdury nie czytalem. Pisanie "bezogonkowe" przez
    > >osoby korzystajace z komputerow/internetu jest rownie stare jak te dwa
    > >wynalazki. Konfliguracja Visty nie ma tu nic do rzeczy.
    >
    > Bzdury, gdy studiowałam informatykę, (koniec lat 80 i pocz. 90),
    >  już wtedy takie pisanie było bardzo tępione , i słusznie.

    Jak bys napisala e-mail z ogonkami na terminalu (rowniez emulowanym) w
    sieci PLEARN / BITNET w latach 80. czy nawet w internecie pod starymi
    unixami i systemowym mail czy nawet pine w tamtych czasach (w sposob w
    jaki byly udostepnione i skonfigurowane przez administratorow)? He?
    Jak Ty jestes informatyk i takie bzdury pleciesz, to nie chce wiedziec
    co jeszcze wiesz z informatyki.


  • 210. Data: 2009-06-06 21:06:08
    Temat: Re: Słowne dziwolągi w języku prawnym.
    Od: "Stokrotka" <o...@a...pl>

    > >Bzdury, gdy studiowałam informatykę, (koniec lat 80 i pocz. 90),
    >> już wtedy takie pisanie było bardzo tępione , i słusznie.

    >Jak bys napisala e-mail z ogonkami na terminalu (rowniez emulowanym) w
    >sieci PLEARN / BITNET w latach 80. czy nawet w internecie pod starymi
    >unixami i systemowym mail czy nawet pine w tamtych czasach (w sposob w
    >jaki byly udostepnione i skonfigurowane przez administratorow)? He?
    Nie pisałam, z dużymi sieciami zetknełam się dopiero na 5-tym roku, tj. w po
    90 roku.

    >Jak Ty jestes informatyk i takie bzdury pleciesz, to nie chce wiedziec
    >co jeszcze wiesz z informatyki.
    Nie umiesz konfigurować komputera więc piszesz obelgi?
    Typowy histeryk.
    --
    (tekst w nowej ortografi: ó->u, ch->h, rz->ż lub sz, -ii -> -i)
    Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo,
    nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom. reforma.ortografi.w.interia.pl




strony : 1 ... 10 ... 20 . [ 21 ] . 22


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1