Od paru dni jestem bezrobotnym i podlegam z racji posiadania 1,5 ha
ziemi ubezpieczeniu w KRUSie. Zamiast dostać kuroniówkę to muszę bulić.
Wiem to jest "sprawiedliwość społeczna" :-) Ale nie o tym.
Jak zacząłem zgłębiać temat i dowiedziałem się że muszę tyle przedstawić
dokumentów to złapałem się za głowę. Muszę udowadniać że przez wszystkie
lata posiadania ziemi byłem ubezpieczony w ZUS (i moja małżonka też).
Jak to w życiu są z tym problemy bo np. nierzetelny pracodawca oprócz
wypłat olewał też dokumentację (świadectwo pracy). RMUA to świstek
papieru a nie dokument. Muszę załatwiać zaświadczenia z ZUS, urzędów
gmin, pracodawcy żóny. Z tym się wiążą wyjazdy bo miejsce zamieszkania,
zameldowania i położenie tych "włości" to zupełnie inne bajki :-)
Urząd pracy może mi te składki przez rok finansować ale to drugie tyle
biurokracji i kolejne miasto do odwiedzania co kwartał bo mamy taki
wspaniały teraz podział administracyjny kraju. Załamka.

Dowiedziałem się że mam 14 dni na zgłoszenie do KRUS z dokumentami.
Do tej pory wydawało mi się że jest jakaś komunikacja między
instytucjami państwowymi a tu wychodzi na to że dopóki delikwent nie
zgłosi się do ubezpieczenia to ma święty spokój i nikt tego nie
sprawdza. Może się mylę ale po co w takim razie potrzebne takie
dochodzenie do trzech pokoleń wstecz ;-)
Chciałbym te składki zapłacić po prostu i być OK :-)

Zastanawiam się czy nie zająć się porządnie szukaniem pracy (albo
przynajmniej jakiegoś ćwierć etatu zamiast marnować czas i pieniądze na
biurokrację. Odpukać nie jest u mnie z tym tak źle tylko tak nagle
wyszło a dni lecą.
Wiem, że jestem bez ubezpieczenia ale co po za tym mi grozi jeśli kilka
tygodni będę ich olewał? Odsetki?
W sumie będę miał RMUA za 10.2012 r.
Ziemię i tak w niedługim okresie sprzedam bo to się nie opłaca w żaden
sposób.

z