eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › Czy w razie czego będę musiał płacić?
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 3

  • 1. Data: 2012-01-19 17:28:04
    Temat: Czy w razie czego będę musiał płacić?
    Od: Piotrek <p...@p...onet.pl>

    Gdzieś na przełomie listopada i grudnia zeszłego roku zacząłem brać
    udział w szkoleniu firmy Allianz, które miało kończyć się egzaminem z
    zakresu wiedzy o ubezpieczeniach i przepisach prawnych, dającym
    uprawnienia agenta ubezpieczeniowego. Na wstępie uprzedzono, że będą
    chcieli od uczestników po 220 zł (ponoć miał to być koszt "egzaminu",
    o którym zaraz napiszę). Szkolenie trwało 2 tygodnie bez weekendów, po
    ok. 3 godziny dziennie, odbywało się w oddziale Allianz zlokalizowanym
    w pewnym mieście powiatowym. Po pierwszych 2 dniach z grupy 15-
    osobowej zostały 4 osoby, a na spotkaniach bardziej "czarowano" niż
    przedstawiano konkrety.

    Mniej więcej 1,5 tygodnia od rozpoczęcia kursu zorganizowano 3-
    częściowy "egzamin", który polegał na tym, że jedna z pań prelegentek
    przyniosła nam 3 arkusze zawierające łącznie ok. 100 pytań, karty
    odpowiedzi i klucz odpowiedzi, a samo jego "zdawanie" polegało na tym,
    że czytaliśmy sobie na głos (przy niej) kolejne pytania i w oparciu o
    dostarczony klucz udzielaliśmy na nie odpowiedzi. Dostaliśmy jedynie
    polecenie, żeby dla zachowania pozorów zrobić ze 2-3 błędy w każdej z
    3 części "egzaminu". Dodam tylko, że samo szkolenie w żaden sposób nie
    przygotowywało nas merytorycznie do tego "egzaminu" (przekazana na nim
    wiedza pozwoliłaby odpowiedzieć samodzielnie może na 1/10 pytań), co
    tłumaczy sposób jego "zdawania". Krótko mówiąc, egzamin był picem na
    wodę. Oczywiście wszyscy go zdaliśmy (4 osoby) i zostaliśmy
    poinformowani, że dadzą nam jakieś potwierdzenie tego faktu (bez
    precyzowania co to będzie: legitymacja, dyplom, zaświadczenie czy coś
    jeszcze innego).
    Ostatni kontakt z nimi miałem 16 grudnia - pani, przy której
    "zdawaliśmy" egzamin zakomunikowała, że pod koniec roku będą zawaleni
    robotą i powiedzą co dalej po Nowym Roku.

    Ponieważ od tego czasu minął okrągły miesiąc, z ciekawości zadzwoniłem
    do jednej ze współuczestniczek szkolenia z pytaniem czy się do niej
    odezwali. Okazało się, że nie - to ona kontaktując się z nimi w
    jakiejś pobocznej sprawie przypadkiem dowiedziała się, że kiedyś tam
    będzie jeszcze jakieś szkolenie i jak chce, może przyjechać. Krótko
    mówiąc - olali nas totalnie, a ponoć kreowali nas na swoich
    współpracowników. Może uznali, że 4 naganiaczy-akwizytorów nie
    przyniesie im wystarczających zysków i lepiej sobie dać z nimi spokój.
    Inna sprawa, że pomysł pakowania się w to od początku wydawał mi się
    średnio trafiony, więc może dobrze się stało-w tej chwili i tak mam
    inne zajęcie.

    Przejdźmy do sedna: czy jeśli sobie o mnie przypomną, będę musiał im
    płacić te 220 zł za "egzamin"? Jak na razie niczego się nie dopominali
    (w ogóle się z nami nie kontaktowali), o opłacie wspomnieli tylko raz,
    jeszcze przed całym szkoleniem. Dyrektor oddziału ma moje dane osobowe
    (imię, nazwisko, adres, pesel), bo wpisywałem je na arkuszu
    egzaminacyjnym. Poza tym nie podpisywałem absolutnie niczego, w
    szczególności jakiejkolwiek umowy czy dokumentu, którego treść
    obligowałaby mnie do wnoszenia jakiejkolwiek opłaty.

    Nie chodzi tu o to, że jestem oszustem, który chce ich wykiwać. To oni
    nas oszukali - gdyby od razu przyznali uczciwie jak będzie wyglądać
    "egzamin" i dalsza współpraca, podziękowałbym im na dzień dobry.
    Krótko mówiąc, nie potrafię znaleźć powodu, dla którego miałbym im
    płacić - nie podpisywałem żadnej umowy, po "egzaminie" nie otrzymałem
    żadnego potwierdzenia jego zdania, kontakt się urwał - po prostu się
    na nas wypięli. Jak to wygląda od strony prawnej? Mają podstawy, żeby
    wyegzekwować ode mnie tę kwotę, która nie jest może zawrotna, ale jak
    za 3 kartki (w moim odczuciu "egzamin" był wart nie więcej niż papier,
    na którym została wydrukowana jego treść) - chyba jednak nieco
    wygórowana?


  • 2. Data: 2012-01-19 20:14:23
    Temat: Re: Czy w razie czego będę musiał płacić?
    Od: "p 47" <k...@w...pl>


    Użytkownik "Piotrek" <p...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
    news:77648760-81a2-49d3-9cd1-9afa19c3d211@o12g2000vb
    d.googlegroups.com...
    Gdzieś na przełomie listopada i grudnia zeszłego roku zacząłem brać
    udział w szkoleniu firmy Allianz, które miało kończyć się egzaminem z
    zakresu wiedzy o ubezpieczeniach i przepisach prawnych, dającym
    uprawnienia agenta ubezpieczeniowego.

    (..)

    Tak czy inaczej zawarłes z nimi jakąś umowę (ustnie).
    Jaka jest jej treść nie zgaduję.
    Być może to oni ja złamali, bo np. obiecywali, ze ciebie po szkoleniu
    zatrudnią na stanowisku dyrektora.
    Jesli możesz udowodnić, że tak własnie było, to wygrasz znaczne
    odszkodowanie, tak samo, jak i oni,- jesli udowodnią, ze przy przedstawionym
    przebiegu szkolenia i egzaminu zgodziłes się im płacić to są wygrani...
    ;-)


  • 3. Data: 2012-01-19 20:20:34
    Temat: Re: Czy w razie czego będę musiał płacić?
    Od: Bydlę <p...@g...com>

    On 2012-01-19 17:28:04 +0000, Piotrek <p...@p...onet.pl> said:

    > Gdzieś na przełomie listopada i grudnia zeszłego roku zacząłem br
    > ać
    > udział w szkoleniu firmy Allianz, które miało kończyć się egzam
    > inem(...) Na wstępie uprzedzono, że będ
    > ą
    > chcieli od uczestników po 220 zł (ponoć miał to być koszt "egzami
    > nu",
    > o którym zaraz napiszę).

    (ciach wynurzenia bez związku)

    > Przejdźmy do sedna: czy jeśli sobie o mnie przypomną, będę musia
    > ł im
    > płacić te 220 zł za "egzamin"?

    Jeśli się tak z nimi umówiłeś, to tak.


    --
    Bydlę

strony : [ 1 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1