eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › korzystanie z wewnętrznego parkingu
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 115

  • 101. Data: 2010-08-30 10:04:33
    Temat: Re: korzystanie z wewnętrznego parkingu
    Od: "Massai" <t...@w...pl>

    pmlb wrote:

    > > > Trudno, ale czy w zwiazku z tym mozna komus wybic szybe? Jesli mi
    > > > samochod zaparkuje na chodniku w przejsciu to moge go zdemolowac,
    > > > bo zagrodzil mi droge? A poza tym co na to zarzadca terenu? Nic,
    > > > to co on jeszcze robi na swoim stanowisku?
    > >
    > > Wywiesił tablicę "parkowanie na podjazdach zabronione". I tyle może.
    > > Wg Ciebie jak rozumiem powinien ktoś stać i pilnować, żeby nie
    > > parkowali na tych podjazdach do garazy, bo skoro nie pilnują, to
    > > znaczy że można?
    >
    > No to dalej do zarzadcy skoro to nie przynosi efektu to raz jeszcze
    > napisze: co on jeszcze tam robi? Niech postawi tam parkinkowego i
    > koniec. Albo sam niech tam siedzi z ze swoim biurem.

    Jasssne. To co, posterunkowy na każdej ulicy, bo skoro nie pilnują to
    można:
    1. zaparkować na skrzyżowaniu. Jak przyjda i zwrócą uwagę, to łaskawie
    przestawisz auto.
    2. wyrwać emerytce torebkę, jak cię za rękę złapią to łaskawie oddasz.
    itd.

    >
    > > >
    > >>> Wcale się nie zdziwię jak taki gość który się dwudziesty raz w
    > >>> miesiącu spóźnił do pracy przez takiego gnojka, za dwudziestym
    > >>> pierwszym razem czekając na taksówkę rzuci cegłą w przednią szybę
    > >>> samochodu blokującego. Każdy ma jakiś poziom wnerwienia powyżej
    > >>> którego przestaje panować nad sobą.
    > > >
    > > > Bo sie do pracy spoznil i nie zapanowal nad soba? A co to jest
    > > > praca, ze w imie niespoznienia sie mozna komus niszczyc mienie?
    > >
    > > Powtarzam jak komu dobremu - NIE "można niszczyć", tylko "trzeba się
    > > liczyć z tym że ktoś nie wytrzyma, postąpi niezgodnie z prawem i
    > > zniszczy".
    > >
    > > A co do pracy... Każda?
    > > Jak po raz 20 się spóźniasz, i pracodawca mówi "jeszcze raz i
    > > wylatujesz", to co ma do rzeczy rodzaj pracy?
    >
    > To mowisz szefowi, ze sie spozniles bo samochod byl zastawiony przez
    > jakiegos malo rozgarnietego osobnika, jak szef cie mimo to zjedzie to
    > sam sie zastanow - co ty tam jeszcze robisz? Jestes popychadlem?

    Jeśli mówisz po raz dwudziesty szefowi - spóźniłem się bo pociąg miał
    opóźnienie, to szef powie - to kurde wychodź na wczesniejszy, co mnie
    to obchodzi że pkp się opóźnia? W umowie masz wpisane - "masz być na
    8.00", a nie "8.00, o ile się uda".

    Znam problem z obydwu stron, jestem zarówno pracownikiem najemnym "w
    jednej pracy", i pracodawcą (w drugiej).

    Jeśli RAZ się spóźnisz z tego powodu, nikt specjalnych pretensji mieć
    nie powienien (choć to twoja broszka jak dotrzesz do pracy, masz być
    punktualnie). Ale jeśli staje się to notoryczne, to imho takiego
    pracownika pracodawca powienien zwyczajnie wywalić z roboty -
    najwyraźniej pracę i ustalenia ma w dupie.

    >
    > > Ja raz miałem taką sytuację: 3 w nocy, telefon żebym pilnie
    > > przyjechał bo jacyś szybcy i wściekli mieli bliskie spotkanie 3
    > > stopnia z drzewem. Wychodzę a tu auto zastawione - jakiś kamaz na
    > > osiedlowej uliczce zaparkował.
    > > Wezwałem przewozówkę i mnie zawieźli. Ale - gdyby tej przewozówki
    > > nie było wolnej, to bym czekał na taksówkę 25 minut (tyle mi
    > > powiedzieli na dyspozytorni). Ktoś by z tego powodu mógł umrzeć.
    >
    > Glupi przykllad, bo rownie dobrze, mogles nie odpalic samochodu lub
    > moglo wystapic dziesiatki przeszkod obiektywnych i bys nie pojechal.
    > Zycie ludzkie nie mozesz uzalezniac od dostepu do samlochodu czy nie.

    Tym niemniej czasem kretyńskie zachowanie ma rózne konsekwencje. I
    trzeba się z tym liczyć. Brak wyobraźni nie jest żadnym
    usprawiedliwieniem.

    >
    > > > Czy praca
    > > > DLA KOGOS na godziny jest az takim zaszczytem i czyms wyjatkowym?
    > > > Ja nie przypominam sobie bym kiedykolwiek mial jaki kolwiek wyrzut
    > > > sumienia, ze spoznilem sie do pracy...
    > >
    > > Nie ma się czym chwalić. Ktoś ci powierza zadania, zobowiązujesz
    > > się do pracy w godzinach od - do, spóźniasz się i żadnych wyrzutów
    > > sumienia? Niepięknie.
    >
    > JAle to praca, ba praca na godziny DLA KOGOS potrafisz to zrzoumiec?

    I CO Z TEGO???
    Właśnie dlatego że to praca DLA KOGOŚ, trzeba się wstydzić. Spóźniając
    się pokazujesz właśnie brak szacunku dla tego kogoś.

    Taki przykład: mam poradnię od 15.00. Przyszedłeś umówiony na godzinę
    15.00 i czekasz pod gabinetem. I czekasz, czekasz. A mnie nie ma,
    spóźniam się z jakichs powodów.

    Dowiadujesz się od pielęgniarki że to norma, że prawie zawsze się
    spóźniam o te pół godziny - godzinę.

    I jak się poczujesz? powiesz "w porzo gość, szanuje samego siebie" czy
    "co za pętak, nie szanuje mnie i mojego czasu"?

    > Ty oddajesz swooje zycie w tych godzinach komus. I jeszcze sumienie
    > ma cie gryzc ze sie spoznisz bo nie chcesz np. wypadku spowodowac? No
    > pogratulowac... braku szacunku do siebie samego.

    Jeśli musisz tak pędzić, żeby ryzykowac wypadek - to wyjedź wcześniej.

    >
    > > > nigdy nie gnalem na zlamanie
    > > > karku po ulicach bo sie spoznie... czy stracilem panowanie nad
    > > > soba... Pomysl tylko, idziesz komus robic dobrze, bo to ty dajesz
    > > > pracodawcy chleb a nie odwrotnie:)))
    > >
    > > Komunistyczne pieprzenie.
    >
    > Serio? A dlaczego, przecie jak twoj pracodawca ciebie nie zatrudni to
    > sam bedzie to musial zrobic, a wowczas innych rzeczy nie zrobi i
    > zarobi znacznie mniej, ty przynosisz mu dochody czlowieku! To ty
    > jestes dla niego chleodawca:)))

    O taaaak, bo nie może zatrudnić nikogo na Twoje miejsce. Nigdzie nie ma
    chętnych.

    Widzisz, mam taki zawód że teoretycznie MÓGŁBYM zachowywać się jak
    jakaś pieprzona primadonna. Mieliby poważny problem żeby kogoś znaleźć
    na moje miejsce - takich jak ja jest w kraju circa dwustu i liczba
    ciągle spada.
    Musieliby znosić moje ew. fochy, moją np. niepunktualność.

    Ale - jak się zobowiązuję podpisując umowę, że będę o tej i tej, to
    moim psim obowiązkiem jest dotrzymywać zobowiązań.

    Naucz się tego, to i pracodawcy będą cię szanować.


    > > A nie pętakiem, któremu zwisa i powiewa, "czy się stoi czy się leży"
    >
    > Widzisz, jest roznica miedzy byciem petakiem a szanowaniem siebie.
    > Zacznij sie szanowac, a zobaczysz jak towj szef zacznie ciebie
    > szanowac!

    Nie. Zacznij szanować szefa, dotrzymuj obietnic - to i on będzie
    szanował ciebie.

    Nie jest żadnym dowodem szacunku dla samego siebie postępowanie typu "a
    co mi tam, spóźnię się po raz enty, gówno mnie to obchodzi".
    To dowodzi tak naprawdę BRAKU szacunku dla samego siebie. To
    pokazywanie innym że jest się pętakiem, który nie szanuje innych - i
    zazwyczaj przy jakichkolwiek redukcjach jest pierwszym do odstrzału. Bo
    po co komu taki niesolidny człowiek?

    --
    Pozdro
    Massai


  • 102. Data: 2010-08-30 12:13:44
    Temat: Re: korzystanie z wewnętrznego parkingu
    Od: "pmlb" <b...@d...pl>

    >> > Wywiesił tablicę "parkowanie na podjazdach zabronione". I tyle może.
    >> > Wg Ciebie jak rozumiem powinien ktoś stać i pilnować, żeby nie
    >> > parkowali na tych podjazdach do garazy, bo skoro nie pilnują, to
    >> > znaczy że można?
    >>
    >> No to dalej do zarzadcy skoro to nie przynosi efektu to raz jeszcze
    >> napisze: co on jeszcze tam robi? Niech postawi tam parkinkowego i
    >> koniec. Albo sam niech tam siedzi z ze swoim biurem.
    >
    > Jasssne. To co, posterunkowy na każdej ulicy, bo skoro nie pilnują to
    > można:
    > 1. zaparkować na skrzyżowaniu. Jak przyjda i zwrócą uwagę, to łaskawie
    > przestawisz auto.

    Zaparkujesz na srodku skrzyzowania to gwarantuje ci, ze wgodzine samochodu
    juz tam nie bedzie :))

    > 2. wyrwać emerytce torebkę, jak cię za rękę złapią to łaskawie oddasz.
    > itd.

    A co ty tak o tych kradzezach, masz cos z tym wspolnego?
    Masz jakies doswiadczenia, ze tak ciegle ukrasc to czy tamto?
    Zaczynam podejrzewac, ze masz w tym temacie jakies praktyki, skoro to
    przytaczasz a przypominam ci rozmawiamy o wolnym nieoplaconym miejscu
    parkingowym.

    >
    >> > A co do pracy... Każda?
    >> > Jak po raz 20 się spóźniasz, i pracodawca mówi "jeszcze raz i
    >> > wylatujesz", to co ma do rzeczy rodzaj pracy?
    >>
    >> To mowisz szefowi, ze sie spozniles bo samochod byl zastawiony przez
    >> jakiegos malo rozgarnietego osobnika, jak szef cie mimo to zjedzie to
    >> sam sie zastanow - co ty tam jeszcze robisz? Jestes popychadlem?
    >
    > Jeśli mówisz po raz dwudziesty szefowi - spóźniłem się bo pociąg miał
    > opóźnienie, to szef powie - to kurde wychodź na wczesniejszy, co mnie
    > to obchodzi że pkp się opóźnia? W umowie masz wpisane - "masz być na
    > 8.00", a nie "8.00, o ile się uda".

    Nie masz byc, a placa ci od 8 do ktores tam, kapujesz?
    Masz byc na swoim pogrzebie:) i tyle w temacie "masz byc".
    Rozumiesz roznice? Co to znaczy masz byc o 8 i koniec, a jak sie z pospiechu
    zabijesz to szef bedzie utrzymac twoja rodzine?


    > Znam problem z obydwu stron, jestem zarówno pracownikiem najemnym "w
    > jednej pracy", i pracodawcą (w drugiej).

    Nie znasz, albo masz jeszcze bardzo male pojecie o zyciu.
    Z tego co piszesz, to jedynie wnioskuje, ze jestes popychadlem i i na byle
    skoniecie palcami biegasz jak zajaczek duracel;)

    > Jeśli RAZ się spóźnisz z tego powodu, nikt specjalnych pretensji mieć
    > nie powienien (choć to twoja broszka jak dotrzesz do pracy, masz być
    > punktualnie). Ale jeśli staje się to notoryczne, to imho takiego
    > pracownika pracodawca powienien zwyczajnie wywalić z roboty -
    > najwyraźniej pracę i ustalenia ma w dupie.

    Wiec niech wywali, w czym problem? Takie jego prawo, twoje prawo jest do
    zycia! I nikt nie ma prawa narazac twojego zycia bo masz byc na 8 i koniec.
    Pamietaj, ze to ty sam bedziesz odpowiadac jesli z pospiechu cos sie stanie!
    Pomysl o tym zanim bedziesz gnal na zlamanie karku by sie nie spoznic, czy
    czasem konsekwencje biegania nie beda wyzsze od konsekwencji spoznienia sie.
    Jak cie ktos za to wywali z pracy, ze niechiales sie zabic, to ja bym juz
    tam dawno nie pracowal, skoro nie szanuja twojego zdrowia i zycia - czy ty
    wogule myslisz?
    Juz ci pisalem, zycie masz jedno! Pracy jest mnostwo, ale jak bedziesz
    sparalizowany to pozostanie ci zasilek... pomysl o tym. I pamietaj, ze szef
    nawet karkti ci nie przysle. Mysl zanim bedzie za pozno.

    >>
    >> > Ja raz miałem taką sytuację: 3 w nocy, telefon żebym pilnie
    >> > przyjechał bo jacyś szybcy i wściekli mieli bliskie spotkanie 3
    >> > stopnia z drzewem. Wychodzę a tu auto zastawione - jakiś kamaz na
    >> > osiedlowej uliczce zaparkował.
    >> > Wezwałem przewozówkę i mnie zawieźli. Ale - gdyby tej przewozówki
    >> > nie było wolnej, to bym czekał na taksówkę 25 minut (tyle mi
    >> > powiedzieli na dyspozytorni). Ktoś by z tego powodu mógł umrzeć.
    >>
    >> Glupi przykllad, bo rownie dobrze, mogles nie odpalic samochodu lub
    >> moglo wystapic dziesiatki przeszkod obiektywnych i bys nie pojechal.
    >> Zycie ludzkie nie mozesz uzalezniac od dostepu do samlochodu czy nie.
    >
    > Tym niemniej czasem kretyńskie zachowanie ma rózne konsekwencje. I
    > trzeba się z tym liczyć. Brak wyobraźni nie jest żadnym
    > usprawiedliwieniem.

    Jak wspomnialem, glupi przyklad. Wg. tego przykladu mozna by kazdego
    posadzic o nieumyslne spowodowanie smierci - bo nie moglem na czas dojechac.

    >> > > Czy praca
    >> > > DLA KOGOS na godziny jest az takim zaszczytem i czyms wyjatkowym?
    >> > > Ja nie przypominam sobie bym kiedykolwiek mial jaki kolwiek wyrzut
    >> > > sumienia, ze spoznilem sie do pracy...
    >> >
    >> > Nie ma się czym chwalić. Ktoś ci powierza zadania, zobowiązujesz
    >> > się do pracy w godzinach od - do, spóźniasz się i żadnych wyrzutów
    >> > sumienia? Niepięknie.
    >>
    >> JAle to praca, ba praca na godziny DLA KOGOS potrafisz to zrzoumiec?
    >
    > I CO Z TEGO???
    > Właśnie dlatego że to praca DLA KOGOŚ, trzeba się wstydzić. Spóźniając
    > się pokazujesz właśnie brak szacunku dla tego kogoś.

    Pokazujesz brak szacunku dla siebie.
    Nie idziesz do pracy na spotkanie towarzyskie gdzie pasuje byc punktualnym,
    aleby oddac czesc swojego zycia komus kto na tym zarabia, wiec szanuj swoje
    zycie a nie widzimisie szefa.

    >
    > Taki przykład: mam poradnię od 15.00. Przyszedłeś umówiony na godzinę
    > 15.00 i czekasz pod gabinetem. I czekasz, czekasz. A mnie nie ma,
    > spóźniam się z jakichs powodów.
    >
    > Dowiadujesz się od pielęgniarki że to norma, że prawie zawsze się
    > spóźniam o te pół godziny - godzinę.
    >
    > I jak się poczujesz? powiesz "w porzo gość, szanuje samego siebie" czy
    > "co za pętak, nie szanuje mnie i mojego czasu"?

    Ale kompletnie to inna sytuacja, ty sie chcesz spotkac ze mna o tej porze,
    nie spotykamy sie codziennie, to o ktorej godzinie sie umawiasz z innymi
    mnie nie interesuje, a ze sie spoznisz bo. np. zaspales, zapiles, korki lub
    inna sprawa, to ja zrouzmie. A to, ze w recepcji powiedza, ze to norma to
    jak napisalem gowno mnie to obchodzi z kim sie jeszcze umawiasz.

    >> Ty oddajesz swooje zycie w tych godzinach komus. I jeszcze sumienie
    >> ma cie gryzc ze sie spoznisz bo nie chcesz np. wypadku spowodowac? No
    >> pogratulowac... braku szacunku do siebie samego.
    >
    > Jeśli musisz tak pędzić, żeby ryzykowac wypadek - to wyjedź wcześniej.

    Wiec wyjdz wczesniej, sprawdz kto ci zastawil samochod, lub idz na autobus -
    to ty masz problem ze spoznieniem bo ktos zastawil ci pojazd, nie ja:)))
    Ja ci tylko napisalem, ze dla mnie to smieszne iz ktos traci kontrole nad
    soba bo sie spozni do pracy:)

    >>
    >> > > nigdy nie gnalem na zlamanie
    >> > > karku po ulicach bo sie spoznie... czy stracilem panowanie nad
    >> > > soba... Pomysl tylko, idziesz komus robic dobrze, bo to ty dajesz
    >> > > pracodawcy chleb a nie odwrotnie:)))
    >> >
    >> > Komunistyczne pieprzenie.
    >>
    >> Serio? A dlaczego, przecie jak twoj pracodawca ciebie nie zatrudni to
    >> sam bedzie to musial zrobic, a wowczas innych rzeczy nie zrobi i
    >> zarobi znacznie mniej, ty przynosisz mu dochody czlowieku! To ty
    >> jestes dla niego chleodawca:)))
    >
    > O taaaak, bo nie może zatrudnić nikogo na Twoje miejsce. Nigdzie nie ma
    > chętnych.

    Wiec tym bardziej powinien cie szanowac.

    > Widzisz, mam taki zawód że teoretycznie MÓGŁBYM zachowywać się jak
    > jakaś pieprzona primadonna. Mieliby poważny problem żeby kogoś znaleźć
    > na moje miejsce - takich jak ja jest w kraju circa dwustu i liczba
    > ciągle spada.
    > Musieliby znosić moje ew. fochy, moją np. niepunktualność.
    >
    > Ale - jak się zobowiązuję podpisując umowę, że będę o tej i tej, to
    > moim psim obowiązkiem jest dotrzymywać zobowiązań.
    >
    > Naucz się tego, to i pracodawcy będą cię szanować.

    Mnie przede wszystkim szanuja pieniadze:) Bo i ja umiem sie szanowac:))
    Pracodawcy? Ja sam nim jestem:))))
    Pamietaj, ze pracodawca to tez czlowiek:) A nie ktos z Gory Olimp.
    Mnie pracodawcy prawie zawsze szanowali, poza malym epizodem w Polsce jak
    mialem jakies 20 lat... woczas bylem ja ty. Uszy po sobie i dawaj.
    Wowczas mnie faktycznie nie szanowali tylko uzywali.

    >
    >> > A nie pętakiem, któremu zwisa i powiewa, "czy się stoi czy się leży"
    >>
    >> Widzisz, jest roznica miedzy byciem petakiem a szanowaniem siebie.
    >> Zacznij sie szanowac, a zobaczysz jak towj szef zacznie ciebie
    >> szanowac!
    >
    > Nie. Zacznij szanować szefa, dotrzymuj obietnic - to i on będzie
    > szanował ciebie.

    Na razie to niech szef dotrzymuje obietnic i bedzie ok. Potem ja sie
    najwyzej zastanowie. Pamietaj, ze to szef ma dzieki tobie kase a nie
    odwrotnie.
    Ty jestes mu potrzebny nie on tobie! Troche sie to na glowe przewrocilo, ale
    na tym polega kapitalizm, by pracownik byl zerem:)
    Kiedys o tym myslalem i wiesz co, placa powinna byc placona nie za czas
    spedzony w pracy (dlatego widzisz, ze spoznienie nie ma znaczenia) ale za 24
    godzny na dobe przez 7 dni tygodnia! Serio! Tak powinno byc i tak by bylo
    uczciwie! Dlaczego?
    Pomysl sam czy naprawde pracy poswiecasz tylko 8 godzin dziennie? Zastanow
    sie ile czasu poza 8 godzinami potrzebujesz do pracy? A ja ci udowodnie, ze
    24!

    > Nie jest żadnym dowodem szacunku dla samego siebie postępowanie typu "a
    > co mi tam, spóźnię się po raz enty, gówno mnie to obchodzi".

    Zaraz, to nie tak! Nie spoznienie z premedytacja, ze nie chce ci sie i juz.
    Ale jak ktos zastawi coi samochod, czy sa korki na drodze to co, masz leciec
    na zlamanie karku?
    Ty to od razu albo w lewo albo w prawo. Juz pisalem, ze po drodze od bialego
    do czarnego jest miliony odcieni szarosci - zacznij to dostrzegac.

    > To dowodzi tak naprawdę BRAKU szacunku dla samego siebie. To
    > pokazywanie innym że jest się pętakiem, który nie szanuje innych - i
    > zazwyczaj przy jakichkolwiek redukcjach jest pierwszym do odstrzału. Bo
    > po co komu taki niesolidny człowiek?

    ehhh, jeszcze raz. Jesli w zamiarze masz zamiar olewac innych to jest to
    inna sprwa niz np. spoznienie z powodu korkow lub zastawionego pojazdu -
    naprawde zacznij MYSLEC!



  • 103. Data: 2010-08-30 13:29:11
    Temat: Re: korzystanie z wewnętrznego parkingu
    Od: "Massai" <t...@w...pl>

    pmlb wrote:


    > >
    > >>> A co do pracy... Każda?
    > >>> Jak po raz 20 się spóźniasz, i pracodawca mówi "jeszcze raz i
    > >>> wylatujesz", to co ma do rzeczy rodzaj pracy?
    > > >
    > > > To mowisz szefowi, ze sie spozniles bo samochod byl zastawiony
    > > > przez jakiegos malo rozgarnietego osobnika, jak szef cie mimo to
    > > > zjedzie to sam sie zastanow - co ty tam jeszcze robisz? Jestes
    > > > popychadlem?
    > >
    > > Jeśli mówisz po raz dwudziesty szefowi - spóźniłem się bo pociąg
    > > miał opóźnienie, to szef powie - to kurde wychodź na wczesniejszy,
    > > co mnie to obchodzi że pkp się opóźnia? W umowie masz wpisane -
    > > "masz być na 8.00", a nie "8.00, o ile się uda".
    >
    > Nie masz byc, a placa ci od 8 do ktores tam, kapujesz?
    > Masz byc na swoim pogrzebie:) i tyle w temacie "masz byc".

    Właśnie że tak: "masz być". Jeśli pracodawca w umowie określa czas
    pracy "od-do" to nie możesz sobie samowolnie tych godzin zmieniać.
    Jeśli masz w umowie, co jest wcale częste - masz być 8h, i zacząć
    między 8 a 9, to prociem bardzo - przychodź jak ci pasuje. Między 8 a 9.

    > Rozumiesz roznice? Co to znaczy masz byc o 8 i koniec, a jak sie z
    > pospiechu zabijesz to szef bedzie utrzymac twoja rodzine?

    Ooo, ktoś tu wypisuje o odcieniach szarości.

    >
    >
    > > Znam problem z obydwu stron, jestem zarówno pracownikiem najemnym "w
    > > jednej pracy", i pracodawcą (w drugiej).
    >
    > Nie znasz, albo masz jeszcze bardzo male pojecie o zyciu.

    Wiesz, nie chce mi się nawet tego komentować.
    Najwyraźniej mam pojęcie znacznie większe niż ty kiedykolwiek będziesz
    miał.

    > Z tego co piszesz, to jedynie wnioskuje, ze jestes popychadlem i i na
    > byle skoniecie palcami biegasz jak zajaczek duracel;)

    Tiaaa. Piszesz jak ostatni szczeniak - to jest to twoje "doświadczenie
    życiowe"?


    >
    > >>> > Czy praca
    > >>> > DLA KOGOS na godziny jest az takim zaszczytem i czyms
    > wyjatkowym? >>> > Ja nie przypominam sobie bym kiedykolwiek mial
    > jaki kolwiek wyrzut >>> > sumienia, ze spoznilem sie do pracy...
    > > > >
    > >>> Nie ma się czym chwalić. Ktoś ci powierza zadania, zobowiązujesz
    > >>> się do pracy w godzinach od - do, spóźniasz się i żadnych wyrzutów
    > >>> sumienia? Niepięknie.
    > > >
    > > > JAle to praca, ba praca na godziny DLA KOGOS potrafisz to
    > > > zrzoumiec?
    > >
    > > I CO Z TEGO???
    > > Właśnie dlatego że to praca DLA KOGOŚ, trzeba się wstydzić.
    > > Spóźniając się pokazujesz właśnie brak szacunku dla tego kogoś.
    >
    > Pokazujesz brak szacunku dla siebie.
    > Nie idziesz do pracy na spotkanie towarzyskie gdzie pasuje byc
    > punktualnym, aleby oddac czesc swojego zycia komus kto na tym
    > zarabia, wiec szanuj swoje zycie a nie widzimisie szefa.

    Wiesz, mnie wróżyłbym ci jakiejkolwiek kariery w miejscu gdzie ludzie
    się traktują poważnie.

    A tak btw. - podpisałem umowę o pracę że zaczynasz od 8.00. To
    widzimisię szefa? To po co podpisywałeś?

    >
    > >
    > > Taki przykład: mam poradnię od 15.00. Przyszedłeś umówiony na
    > > godzinę 15.00 i czekasz pod gabinetem. I czekasz, czekasz. A mnie
    > > nie ma, spóźniam się z jakichs powodów.
    > >
    > > Dowiadujesz się od pielęgniarki że to norma, że prawie zawsze się
    > > spóźniam o te pół godziny - godzinę.
    > >
    > > I jak się poczujesz? powiesz "w porzo gość, szanuje samego siebie"
    > > czy "co za pętak, nie szanuje mnie i mojego czasu"?
    >
    > Ale kompletnie to inna sytuacja,

    Dokładnie taka sama.

    Idę do pracy i spóźniam. Bo, wg twojej filozofii - praca nie zając, nie
    ucieknie, to nie spotkanie towarzyskie gdzie wypada być punktualnym.

    A to że sobie pacjent poczeka na wizytę, to "szanuję się".

    >
    > > > Ty oddajesz swooje zycie w tych godzinach komus. I jeszcze
    > > > sumienie ma cie gryzc ze sie spoznisz bo nie chcesz np. wypadku
    > > > spowodowac? No pogratulowac... braku szacunku do siebie samego.
    > >
    > > Jeśli musisz tak pędzić, żeby ryzykowac wypadek - to wyjedź
    > > wcześniej.
    >
    > Wiec wyjdz wczesniej, sprawdz kto ci zastawil samochod, lub idz na
    > autobus - to ty masz problem ze spoznieniem bo ktos zastawil ci
    > pojazd, nie ja:))) Ja ci tylko napisalem, ze dla mnie to smieszne iz
    > ktos traci kontrole nad soba bo sie spozni do pracy:)

    Jak musi po raz kolejny wstawać pół godziny wcześniej żeby wywołać
    palanta co sobie tak zaparkował, względnie - łapać autobus, imho można
    stracić nerwy.

    >
    > > >
    > >>> > nigdy nie gnalem na zlamanie
    > >>> > karku po ulicach bo sie spoznie... czy stracilem panowanie nad
    > >>> > soba... Pomysl tylko, idziesz komus robic dobrze, bo to ty
    > dajesz >>> > pracodawcy chleb a nie odwrotnie:)))
    > > > >
    > >>> Komunistyczne pieprzenie.
    > > >
    > > > Serio? A dlaczego, przecie jak twoj pracodawca ciebie nie
    > > > zatrudni to sam bedzie to musial zrobic, a wowczas innych rzeczy
    > > > nie zrobi i zarobi znacznie mniej, ty przynosisz mu dochody
    > > > czlowieku! To ty jestes dla niego chleodawca:)))
    > >
    > > O taaaak, bo nie może zatrudnić nikogo na Twoje miejsce. Nigdzie
    > > nie ma chętnych.
    >
    > Wiec tym bardziej powinien cie szanowac.

    Ty to ironii byś nie zauważył jakby wyskoczyła zza krzaka i cię kopnęła
    w dupę.
    Napiszę wprost - na twoje miejsce czeka 10 chętnych.

    >
    > > Widzisz, mam taki zawód że teoretycznie MÓGŁBYM zachowywać się jak
    > > jakaś pieprzona primadonna. Mieliby poważny problem żeby kogoś
    > > znaleźć na moje miejsce - takich jak ja jest w kraju circa dwustu i
    > > liczba ciągle spada.
    > > Musieliby znosić moje ew. fochy, moją np. niepunktualność.
    > >
    > > Ale - jak się zobowiązuję podpisując umowę, że będę o tej i tej, to
    > > moim psim obowiązkiem jest dotrzymywać zobowiązań.
    > >
    > > Naucz się tego, to i pracodawcy będą cię szanować.
    >
    > Mnie przede wszystkim szanuja pieniadze:)

    Jak kogoś mogą szanować pieniądze???

    > Bo i ja umiem sie
    > szanowac:)) Pracodawcy? Ja sam nim jestem:)))) Pamietaj, ze
    > pracodawca to tez czlowiek:) A nie ktos z Gory Olimp.

    Uch, prawdy objawione mi będzie dzieciak sprzedawał.
    Słuchaj, od 6 lat zatrudniam ludzi, i wiem najwyraźniej więcej na ten
    temat.

    > >
    > >>> A nie pętakiem, któremu zwisa i powiewa, "czy się stoi czy się
    > leży"
    > > >
    > > > Widzisz, jest roznica miedzy byciem petakiem a szanowaniem siebie.
    > > > Zacznij sie szanowac, a zobaczysz jak towj szef zacznie ciebie
    > > > szanowac!
    > >
    > > Nie. Zacznij szanować szefa, dotrzymuj obietnic - to i on będzie
    > > szanował ciebie.
    >
    > Na razie to niech szef dotrzymuje obietnic i bedzie ok. Potem ja sie
    > najwyzej zastanowie.

    To jak to jest, masz szefa czy jesteś pracodawcą?

    >
    > > To dowodzi tak naprawdę BRAKU szacunku dla samego siebie. To
    > > pokazywanie innym że jest się pętakiem, który nie szanuje innych - i
    > > zazwyczaj przy jakichkolwiek redukcjach jest pierwszym do
    > > odstrzału. Bo po co komu taki niesolidny człowiek?
    >
    > ehhh, jeszcze raz. Jesli w zamiarze masz zamiar olewac innych to jest
    > to inna sprwa niz np. spoznienie z powodu korkow lub zastawionego
    > pojazdu - naprawde zacznij MYSLEC!

    Widzisz, moja żona miała takiego kolegę w pracy. Spóźniał się
    notorycznie, nie z własnej winy w sumie - dojeżdżał pociągiem i ten
    pociąg zazwyczaj był spóźniony.

    Niby nie spóźniał się CELOWO, ale - było to nagminne, 3-4 razy w
    tygodniu. Gdy pociąg był punktualnie - on sie nie spóźniał
    Po miesiącu szef mu po prostu powiedział - albo zaczniesz przychodzić
    punktualnie, albo się pożegnamy.
    Facet marudził że wcześniejszy pociąg jest godzinę wcześniej, więc mu
    nie bardzo pasuje.
    Ale - taka praca, wszyscy zaczynają razem i nie ma przebacz.

    A zresztą, co ja się będę męczył - życie cię nauczy. Tia, tylko wtedy
    to wszyscy inni będa winni, bo się "uwzięli".

    --
    Pozdro
    Massai


  • 104. Data: 2010-08-30 17:36:03
    Temat: Re: korzystanie z wewnętrznego parkingu
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:i5fhjq$ukm$1@news.onet.pl Massai <t...@w...pl> pisze:

    >> to ty dajesz pracodawcy chleb a nie odwrotnie:)))
    > Komunistyczne pieprzenie.
    Eee, tam, gadanie wyświechtanymi, nic nie znaczacymi sloganami.
    Zauważ, że de facto semantycznie tak właśnie jest.
    Pracownik wypracowuje swoje uposażenie i jeszcze robi na pracodawcę.
    Nie da się tego ukryć.

    --
    Jotte


  • 105. Data: 2010-08-30 19:04:07
    Temat: Re: korzystanie z wewnętrznego parkingu
    Od: "Massai" <t...@w...pl>

    Jotte wrote:

    > W wiadomości news:i5fhjq$ukm$1@news.onet.pl Massai <t...@w...pl>
    > pisze:
    >
    > > > to ty dajesz pracodawcy chleb a nie odwrotnie:)))
    > > Komunistyczne pieprzenie.
    > Eee, tam, gadanie wyświechtanymi, nic nie znaczacymi sloganami.
    > Zauważ, że de facto semantycznie tak właśnie jest.
    > Pracownik wypracowuje swoje uposażenie i jeszcze robi na pracodawcę.
    > Nie da się tego ukryć.

    Czyżby?

    Ileż to widzisz spółek pracowniczych które same z siebie się zawiązały?
    Ludzie się zrzucili i kupili sobie linie produkcyjne, wyłonili z siebie
    dział marketingu, sprzedaży, poszukali odbiorców itp?

    Ja takowej ani jednej nie znam.

    Zawsze u podstaw firmy jest jakiś założyciel. Bez tego pracodawcy, czy
    to jednego człowieka czy grupy ludzi, którzy stworzyli miejsca pracy -
    pracownicy mogliby sobie co najwyżej składać długopisy w domu. Pod
    warunkiem że ktoś by im półprodukty dostarczył, i zapewnił zbyt...

    W każdej firmie jest, albo będzie w przyszłości, ten "wyzyskiwacz" bez
    którego by sie nie zaczęło.
    A skoro bez niego do niczego by nie doszło - to kto tu daje chleb?

    Pracownik jako jednostka de facto dla pracodawcy, z punktu widzenia
    przyszłości firmy, nie ma wielkiego znaczenia. Nie ten to będzie inny.

    Takie teksty, o takiej nadrzędnej roli pracownika, to takie właśnie
    komunistyczne gadanie, i to wcale nie jest wyświechtany frazes. To z
    tego ustroju pochodzi przeświadczenie że ludzie sami z siebie będą
    pracowali na potrzeby zakładu pracy, że ta praca szeregowego pracownika
    jest ważniejsza.
    Jak to działało, to łatwo sprawdzić.

    --
    Pozdro
    Massai


  • 106. Data: 2010-08-30 19:19:02
    Temat: Re: korzystanie z wewnętrznego parkingu
    Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl>

    On Mon, 30 Aug 2010, Jotte wrote:

    > Zauważ, że de facto semantycznie tak właśnie jest.
    > Pracownik wypracowuje swoje uposażenie i jeszcze robi na pracodawcę.

    Semantycznie, to daje (sprzedaje) pracę wcale nie ten kto płaci,
    tylko ten kto bierze wypłatę, więc poprzednie sformułowanie
    wcale nie jest takie błędne, błąd leży pośrodku :| (w określeniu
    "praco*dawca*")

    > Nie da się tego ukryć.

    Ano.

    pzdr, Gotfryd


  • 107. Data: 2010-08-30 19:24:57
    Temat: Re: korzystanie z wewnętrznego parkingu
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:i5gvb7$sfg$1@news.onet.pl Massai <t...@w...pl> pisze:


    >>>> to ty dajesz pracodawcy chleb a nie odwrotnie:)))
    >>> Komunistyczne pieprzenie.
    >> Eee, tam, gadanie wyświechtanymi, nic nie znaczacymi sloganami.
    >> Zauważ, że de facto semantycznie tak właśnie jest.
    >> Pracownik wypracowuje swoje uposażenie i jeszcze robi na pracodawcę.
    >> Nie da się tego ukryć.
    > Czyżby?
    Czyżby.

    > Zawsze u podstaw firmy jest jakiś założyciel.
    Niezwykłe odkrycie.

    > Bez tego pracodawcy, czy
    > to jednego człowieka czy grupy ludzi, którzy stworzyli miejsca pracy-
    > pracownicy mogliby sobie co najwyżej składać długopisy w domu. Pod
    > warunkiem że ktoś by im półprodukty dostarczył, i zapewnił zbyt...
    > W każdej firmie jest, albo będzie w przyszłości, ten "wyzyskiwacz" bez
    > którego by sie nie zaczęło.
    > A skoro bez niego do niczego by nie doszło - to kto tu daje chleb?
    Pracownicy.
    Co by było, gdyby nikt nie chciał u takiego pracować?
    Co on by wówczas zrobił z tymi "stworzonymi" stanowiskami pracy?
    A banki przybyły po zaciągnięte kredyty?

    > Pracownik jako jednostka de facto dla pracodawcy, z punktu widzenia
    > przyszłości firmy, nie ma wielkiego znaczenia. Nie ten to będzie inny.
    Na to właśnie pozwala patologia zwana bezrobociem.
    Tylko tak jest w czasie recesji bądź kryzysu i to nie w każdej branży w
    jednakowym stopniu.
    Jak kupa budowlańców wyparowała z Polski kilka lat temu do Anglii, Irlandii
    i gdzie tam jeszcze, to jak się firmy budowlane prosiły o pracowników byle
    nie zawalić kontraktów i nie zbankrutować? Jak poszły ceny ich pracy w górę?
    A w Niemczech jak zaczęło brakować informatyków?

    > Takie teksty, o takiej nadrzędnej roli pracownika, to takie właśnie
    > komunistyczne gadanie, i to wcale nie jest wyświechtany frazes.
    Jest.
    Ja się nie zajmuję teoriami o nadrzędnej roli pracownika, które sobie roisz.
    Pracownik standardowo prawie zawsze jest stroną słabszą. Właśnie dlatego, że
    tracąc zatrudnienie traci podstawy bytu, natomiast pracodawca tracąc
    pracownika poniesie zwykle mniejsze relatywnie straty.
    Ale to nie zmienia faktu, że chleb dla pracodawcy wypracowują pracownicy.

    --
    Jotte


  • 108. Data: 2010-08-30 19:58:20
    Temat: Re: korzystanie z wewnętrznego parkingu
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:Pine.WNT.4.64.1008302117070.2948@quad Gotfryd Smolik
    news <s...@s...com.pl> pisze:

    >> Zauważ, że de facto semantycznie tak właśnie jest.
    >> Pracownik wypracowuje swoje uposażenie i jeszcze robi na pracodawcę.
    > Semantycznie, to daje (sprzedaje) pracę wcale nie ten kto płaci,
    > tylko ten kto bierze wypłatę
    Właśnie to opisałem.
    No i "daje" i "sprzedaje" to jednak całkiem różne znaczenia (semantyka).

    --
    Jotte


  • 109. Data: 2010-08-31 06:12:21
    Temat: Re: korzystanie z wewnętrznego parkingu
    Od: "Massai" <t...@w...pl>

    Jotte wrote:

    > W wiadomości news:i5gvb7$sfg$1@news.onet.pl Massai <t...@w...pl>
    > pisze:
    >
    > > Pracownik jako jednostka de facto dla pracodawcy, z punktu widzenia
    > > przyszłości firmy, nie ma wielkiego znaczenia. Nie ten to będzie
    > > inny.
    > Na to właśnie pozwala patologia zwana bezrobociem.

    Patologia?
    W każdym społeczeństwie jest grupa ludzi którzy uważają się za zbyt
    mądrych, zbyt wykształconych lub zbyt ważnych żeby pracować na "tak
    podłym stanowisku".
    Jest też grupa ludzi którzy uważają się za zbyt głupich żeby pracować.
    Niezależnie od recesji, kryzysu itp.

    Ty mówisz - patologia.
    Popatrz z punktu widzenia pracodawcy, który jak słusznie Gotfryd
    zauważył, de facto KUPUJE pracę. Tak jak kupuje lokal, sprzęt, tak
    kupuje pracę.
    I teraz: bezrobocie to dla pracodawcy sytuacja taka jaką Ty masz w
    sklepie gdy idziesz kupić telewizor - stoi na półkach x modeli, i każdy
    się zachwala "weź mnie, weź mnie, jestem najlepszy". Nazwiesz
    patologią, to że masz wybór?

    A nie-patologią sytuację ze sklepu w PRLu, gdzie miałeś do wyboru ocet
    i ocet?

    Patologią jest nadmierne bezrobocie. Patologią jest też nadmierny
    socjał, gdy potencjalny pracownik mówi "po co mam tyrać, skoro opieka
    społeczna mi za wszystko zapłaci?".

    Zwykłe bezrobocie, świadomość że jeśli będę miał wszystko w dupie -
    można mnie zastąpić działa motywująco.

    --
    Pozdro
    Massai


  • 110. Data: 2010-08-31 16:10:24
    Temat: Re: korzystanie z wewnętrznego parkingu
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:i5i6g5$5rq$1@news.onet.pl Massai <t...@w...pl> pisze:

    >>> Pracownik jako jednostka de facto dla pracodawcy, z punktu widzenia
    >>> przyszłości firmy, nie ma wielkiego znaczenia. Nie ten to będzie
    >>> inny.
    >> Na to właśnie pozwala patologia zwana bezrobociem.
    > Patologia?
    > W każdym społeczeństwie jest grupa ludzi którzy uważają się za zbyt
    > mądrych, zbyt wykształconych lub zbyt ważnych żeby pracować na "tak
    > podłym stanowisku".
    Że się uważają to ich sprawa, ważne jak jest naprawdę.
    Jeżeli państwo wywala kupę kasy na wykształcenie np. astronoma, a potem on
    nie ma pracy i wyjeżdża kłaść glazurę w Birmingham, to takie państwo jest
    głupie.
    Są z kolei i tacy, co im w ogóle praca uwłacza...
    Ale ja nie o takich. Zjawisko bezrobocia jest patologią w obszarze osób
    _chcących_ pracować, a nie mają gdzie, nie z własnej winy.

    > Jest też grupa ludzi którzy uważają się za zbyt głupich żeby pracować.
    Chętnie bym do nich dołączył... :)))

    > Ty mówisz - patologia.
    > Popatrz z punktu widzenia pracodawcy, który jak słusznie Gotfryd
    > zauważył, de facto KUPUJE pracę. Tak jak kupuje lokal, sprzęt, tak
    > kupuje pracę.
    Ja się z tym stanowiskiem poniekąd zgadzam. I postuluję zaprzestanie
    używania mylącego terminu "pracodawca", sugerującego kogoś dającego innym
    pracę.
    Nowe słowo: praconabywaca.

    > I teraz: bezrobocie to dla pracodawcy sytuacja taka jaką Ty masz w
    > sklepie gdy idziesz kupić telewizor - stoi na półkach x modeli, i każdy
    > się zachwala "weź mnie, weź mnie, jestem najlepszy".
    Aż tak jeszcze nigdy się nie nawaliłem, żeby widzieć zachwalające się
    telewizory. ;)

    > Nazwiesz patologią, to że masz wybór?
    Błąd tego rozumowania tkwi w użyciu chybionego porównania, całkowicie
    pomijającego element ludzki tam, gdzie go pominąć nie można.

    > A nie-patologią sytuację ze sklepu w PRLu, gdzie miałeś do wyboru ocet
    > i ocet?
    Co to ma do rzeczy?

    > Patologią jest nadmierne bezrobocie.
    Kiedy bezrobocie jest nadmierne?

    > Patologią jest też nadmierny
    > socjał, gdy potencjalny pracownik mówi "po co mam tyrać, skoro opieka
    > społeczna mi za wszystko zapłaci?".
    U nas tak nie ma.
    Gdzieś w Europie jest?
    Socjal nie zapłaci za wszystko. A bezrobotni, społecznie wykluczeni,
    bezdomni walczą o życie niemal na prawach dżungli. Gdy wynoszę do śmieci
    puszki od piwa po weekendzie, to jeszcze dobrze nie odejdę, a już słyszę jak
    je zbieracz wygrzebuje i depcze.

    > Zwykłe bezrobocie,
    Co to jest "zwykłe bezrobocie"?

    --
    Jotte

strony : 1 ... 10 . [ 11 ] . 12


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1