eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › polamany palec w szkole
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 66

  • 51. Data: 2004-05-01 20:43:25
    Temat: Re: polamany palec w szkole
    Od: "Artur Orlowski" <l...@t...the.signature.pl>

    Tristan Alder wrote:
    > A jeśli matka pracuje w jednym z obozów pracy okupanta, gdzie nie
    > może się udać nawet do kibla bez utraty pracy? Wtedy jej niechęć do
    > podawania telefonu pracodawcy może się okazać zrozumiała.

    Szkoła nie dzwoni do rodzica by sobie pogadać o pogodzie. A jeśli
    strach przed pracodawcą jest większy od poważnych problemów dziecka, to
    jest coś nie tak.


    --
    ArturO (małpa) edu (kropka) com (dot) pl


  • 52. Data: 2004-05-02 08:28:26
    Temat: Re: polamany palec w szkole
    Od: Tristan Alder <s...@p...onet.pl>

    W odpowiedzi na pismo z dnia sob 1. maja 2004 22:43 opublikowane na
    pl.soc.prawo podpisane Artur Orlowski:

    > Tristan Alder wrote:
    >> A jeśli matka pracuje w jednym z obozów pracy okupanta, gdzie nie
    >> może się udać nawet do kibla bez utraty pracy? Wtedy jej niechęć do
    >> podawania telefonu pracodawcy może się okazać zrozumiała.
    >
    > Szkoła nie dzwoni do rodzica by sobie pogadać o pogodzie.

    No, ale żeby np. zawiadomić i zwichniętej nodze. A bez tego zawiadomienia
    dziecko przeżyje, matka też. Bez utraconej pracy może już niekoniecznie.


    > A jeśli
    > strach przed pracodawcą jest większy od poważnych problemów dziecka, to
    > jest coś nie tak.

    Jest. Jest bardzo nie tak, wbrew słodkim wypowiedziom kolejnych polityków.


    --
    Jego Zupełna Bladoszarość Tristan Alder
    (ZTJ: Przemysław Adam Śmiejek)


  • 53. Data: 2004-05-02 14:05:26
    Temat: Re: polamany palec w szkole
    Od: poilkj <u...@d...invalid>

    Tristan Alder wrote:
    > W odpowiedzi na pismo z dnia sob 1. maja 2004 22:43 opublikowane na
    > pl.soc.prawo podpisane Artur Orlowski:
    >
    >
    >>Tristan Alder wrote:
    >>
    >>>A jeśli matka pracuje w jednym z obozów pracy okupanta, gdzie nie
    >>>może się udać nawet do kibla bez utraty pracy? Wtedy jej niechęć do
    >>>podawania telefonu pracodawcy może się okazać zrozumiała.
    >>
    >> Szkoła nie dzwoni do rodzica by sobie pogadać o pogodzie.
    >
    >
    > No, ale żeby np. zawiadomić i zwichniętej nodze. A bez tego zawiadomienia
    > dziecko przeżyje, matka też. Bez utraconej pracy może już niekoniecznie.
    >

    To nie musil byc koniecznie do pracy.
    To mial byc telefon do kogos, kto przejmie opieke na dzieckiem.
    Zwykle jest to telefon do pracy, ale rownie dobrze moglby to byc telefon
    do kogos z rodziny, babci, dziadka itp itd.
    Szkola jak sie cos dzieje ma obowiazek zawiadomic opiekuna lub osobe
    przez nia wskazana.


  • 54. Data: 2004-05-02 14:13:18
    Temat: Re: polamany palec w szkole
    Od: poilkj <u...@d...invalid>

    krys wrote:

    > Renata Gołębiowska wrote:
    >
    >
    >
    >>Zdaje się, że mówimy o konkretnym przypadku. Złamany został palec i
    >>chory _mógł_ udać się do lekarza, co zresztą uczynił.
    >
    >
    > Problem w tym, że ten chory był pod opieką szkoły, i szkoła nie dopełniła
    > obowiązków. Nie mieli prawa puścić go samego do lekarza, bo w czasie lekcji
    > odpowiadają za niego. A gdyby tak wpadł pod tramwaj idąc do przychodni, jak
    > by się tłumaczyli? Skąd się wziął na ulicy, skoro był w szkole? IMHO
    > powinni przynajmniej powiadomić rodziców, a z młodszym oddelegować do
    > lekarza pracownika szkoły.
    > BTW - u nas nie ma pielęgniarki w szkole w ogole - karetka jest wzywana do
    > każdego poważniejszego upadku ( co jakoś nie okazuje się bezzasadne, skoro
    > dziecko po przewróceniu się pozostaje w szpitalu...)

    Tu sie zgadza.
    Dyrektorka podjęła decyzję o puszczeniu go do domu na własne ryzyko.
    Teoria jest taka, ze szkola odpowiada za dziecko do czasu ukonczenia
    przez niego planowych lekcji w danym dniu. Do obowiazkow rodzicow nalezy
    odebranie dziecka. Jezeli oni pozwalaja dziecku samemu wrocic do domu to
    sprawa rodzicow.
    Jezeli dziecko chce / musi wyjsc ze szkoly wczesniej to samo z niej nie
    wyjdzie. Ktos musi po niego przyjsc.
    W przypadku bólów brzucha itp / itd. Dzowni sie do rodzicow, ktorzy
    maja po to dziecko przyjsc. Dziecko czeka na przyjscie rodzica w szkole.
    Jezeli rodzic nie moze przyjsc zabrac dziecka, a stan jest powazny to
    wzywa sie pogotowie.
    Zaden pracownik szkoly nie jest upowazniony do chodzenia z dzieckiem po
    lekarzach. Od tego sa rodzice.




  • 55. Data: 2004-05-02 17:29:27
    Temat: Re: polamany palec w szkole
    Od: "Artur Orlowski" <l...@t...the.signature.pl>

    poilkj wrote:
    > szkoly wczesniej to samo z niej nie wyjdzie. Ktos musi po niego
    > przyjsc. W przypadku bólów brzucha itp / itd. Dzowni sie do
    > rodzicow, ktorzy maja po to dziecko przyjsc. Dziecko czeka na
    > przyjscie rodzica w szkole. Jezeli rodzic nie moze przyjsc zabrac
    > dziecka, a stan jest powazny to wzywa sie pogotowie. Zaden pracownik
    > szkoly nie jest upowazniony do chodzenia z dzieckiem po lekarzach. Od
    > tego sa rodzice.

    OK. Czyli we wspomnianym przypadku - złamany palec jedynym wyjściem
    jest poczekanie n godzin na rodziców bez udzielania pomocy dziecku.
    Przecież brak zagrożnia życia lub zdrowia - karetki nie powinno się
    wzywać, a do lekarza nikt nie ma prawa go zaprowadzić...


    --
    ArturO (małpa) edu (kropka) com (dot) pl


  • 56. Data: 2004-05-02 17:50:44
    Temat: Re: polamany palec w szkole
    Od: poilkj <u...@d...invalid>

    Artur Orlowski wrote:

    > poilkj wrote:
    >
    >>szkoly wczesniej to samo z niej nie wyjdzie. Ktos musi po niego
    >>przyjsc. W przypadku bólów brzucha itp / itd. Dzowni sie do
    >>rodzicow, ktorzy maja po to dziecko przyjsc. Dziecko czeka na
    >>przyjscie rodzica w szkole. Jezeli rodzic nie moze przyjsc zabrac
    >>dziecka, a stan jest powazny to wzywa sie pogotowie. Zaden pracownik
    >>szkoly nie jest upowazniony do chodzenia z dzieckiem po lekarzach. Od
    >>tego sa rodzice.
    >
    >
    > OK. Czyli we wspomnianym przypadku - złamany palec jedynym wyjściem
    > jest poczekanie n godzin na rodziców bez udzielania pomocy dziecku.
    > Przecież brak zagrożnia życia lub zdrowia - karetki nie powinno się
    > wzywać, a do lekarza nikt nie ma prawa go zaprowadzić...
    >
    Do rodziców należy opieka dzieckiem jeżeli coś się dzieje.
    W przypadkach ewidentnych wzywa się karetkę w innych rodziców.

    Po pierwsze gdyby to było ewidentne złamanie to wzywa się kartkę.
    Tak w tym przypadku nie było.





  • 57. Data: 2004-05-02 18:25:19
    Temat: Re: polamany palec w szkole
    Od: "Artur Orlowski" <l...@t...the.signature.pl>

    poilkj wrote:
    > Po pierwsze gdyby to było ewidentne złamanie to wzywa się kartkę.

    Jesteś pewien? Bo to chyba nieuzasadnione wezwanie karetki. I nie
    chodzi mi tu o prawne konsekwencje, a o możliwości pozbawienia pomocy
    bardziej potrzebującej osobie.

    --
    ArturO (małpa) edu (kropka) com (dot) pl


  • 58. Data: 2004-05-02 22:32:48
    Temat: Re: polamany palec w szkole
    Od: "Roman G." <r...@g...pl>

    poilkj <u...@d...invalid> napisał(a):

    > krys wrote:
    >
    > > Problem w tym, że ten chory był pod opieką szkoły, i szkoła nie dopełniła
    > > obowiązków. Nie mieli prawa puścić go samego do lekarza, bo w czasie
    > > lekcji odpowiadają za niego. A gdyby tak wpadł pod tramwaj idąc do
    > > przychodni, jak by się tłumaczyli? Skąd się wziął na ulicy, skoro był w
    > > szkole? IMHO powinni przynajmniej powiadomić rodziców, a z młodszym
    > > oddelegować do lekarza pracownika szkoły.
    >
    > Tu sie zgadza.

    Nie wszystko się zgadza.

    1.Mieli prawo puścić go samego do lekarza, mimo że odpowiadają za niego.
    Byłoby to przecież właściwe sprawowanie opieki nad 16-letnim chłopcem
    (wnioskuję z art. 354 par. 1 kc. i art. 106 kw.)
    Można go podczas gry terenowej puścić samego do nieznanego mu lasu, dać mu
    do łapki mapę, która widzi pierwszy raz na oczy, i wymagać dotarcia do mety
    oraz zmieszczenia się w limicie czasu. Kiedy idzie do dobrze znanej sobie
    przychodni, w dobrze sobie znanym mieści, jakie grozi mu niebezpieczeństwo,
    z którym nie potrafiłby sobie poradzić? Czy warunki, w jakich przebywa, są
    niebezpieczne dla zdrowia człowieka?

    2. Gdyby wpadł pod tramwaj, byłby to nieszczęśliwy wypadek. Nie musieliby
    wcale się tłumaczyć, bo nadzór sprawowali prawidłowo.

    3. Skąd się wziął na ulicy, skoro był w szkole? Ma dwie nogi, potrzebował
    iśc do lekarza, więc wyszedł normalnie przez drzwi.

    4. Zgadzam się z tym, że rodzice powinni być zawiadomieni, a zmłodszym
    uczniem powinien do lekarza iść pracownik szkoły.

    ROZPORZĄDZENIE MINISTRA EDUKACJI NARODOWEJ I SPORTU
    z dnia 31 grudnia 2002 r.
    w sprawie bezpieczeństwa i higieny w publicznych i niepublicznych szkołach i
    placówkach (Dz. U. z 2003 r. Nr 6, poz. 69)

    § 40. Pracownik szkoły lub placówki, który powziął wiadomość o wypadku,
    niezwłocznie zapewnia poszkodowanemu opiekę, w szczególności sprowadzając
    fachową pomoc medyczną, a w miarę możliwości udzielając poszkodowanemu
    pierwszej pomocy.

    § 41. 1. O każdym wypadku zawiadamia się niezwłocznie:
    1) rodziców (opiekunów) poszkodowanego;
    <...>

    > Teoria jest taka, ze szkola odpowiada za dziecko do czasu ukonczenia
    > przez niego planowych lekcji w danym dniu. Do obowiazkow rodzicow nalezy
    > odebranie dziecka.

    Dlatego ewentualnie mógłbym się zgodzić, żeby chłopak został po wizycie u
    lekarza zobowiązany do powrotu do szkoły.
    Nawiasem mówiąc, jaka to teoria o tym mówi?

    > Jezeli dziecko chce / musi wyjsc ze szkoly wczesniej to samo z niej nie
    > wyjdzie. Ktos musi po niego przyjsc.

    W przypadku dzieci, których rodzice nie prowadzają do szkoły, mocno bym tu
    dyskutował.

    > W przypadku bólów brzucha itp / itd. Dzowni sie do rodzicow, ktorzy
    > maja po to dziecko przyjsc.

    Ja bym w tym czasie przede wszystkim podał na przykład krople żołądkowe.

    > Dziecko czeka na przyjscie rodzica w szkole.

    I męczy się? To jest opieka?

    > Jezeli rodzic nie moze przyjsc zabrac dziecka, a stan jest powazny to
    > wzywa sie pogotowie.

    Pogotowie to się wzywa natychmiast, jeżeli jest taka konieczność.

    > Zaden pracownik szkoly nie jest upowazniony do chodzenia z dzieckiem po
    > lekarzach. Od tego sa rodzice.

    Nauczyciel ma sprawować opiekę w zastępstwie rodziców. Musi więc robić
    wszystko, aby tę opiekę maksymalnie skutecznie sprawować. W razie czego musi
    zaprowadzić dziecko do lekarza, a nawet w uzasadnionych koniecznością
    przypadkach podać leki.

    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 59. Data: 2004-05-02 23:49:00
    Temat: Re: polamany palec w szkole
    Od: poilkj <u...@d...invalid>

    Roman G. wrote:

    >
    > Nie wszystko się zgadza.
    >
    > 1.Mieli prawo puścić go samego do lekarza, mimo że odpowiadają za niego.
    > Byłoby to przecież właściwe sprawowanie opieki nad 16-letnim chłopcem
    > (wnioskuję z art. 354 par. 1 kc. i art. 106 kw.)

    Może w przypadku 16-latków to przesada, ale w przepisach oni są
    traktowani tak samo jako pierwszoklasiści.
    Szkola nie ma prawa wypuścić ucznia ze szkoły do domu samego przed
    zakończenie lekcji.
    W momencie zakończenia lekcji opieką na dzieckiem przejmują rodzice.
    Jeżeli nie ma ich w szkole w tym momencie, to znaczy, że rodzice
    pozwalają mu samodzielnie wrócić. Opieką w drodze ze szkoły do domu
    sprawują rodzice.



    > Można go podczas gry terenowej puścić samego do nieznanego mu lasu, dać mu
    > do łapki mapę, która widzi pierwszy raz na oczy, i wymagać dotarcia do mety
    > oraz zmieszczenia się w limicie czasu.
    To jest lekcja organizowana przez wf-istę.
    Nie możesz powiedzieć, że został puszczony sam bez nadzoru.
    Zresztą współczuję wfiście, któremu się dziecko zgubi w trakcie takiej
    wyprawy. Obedrą go ze skóry.



    > Kiedy idzie do dobrze znanej sobie
    > przychodni, w dobrze sobie znanym mieści, jakie grozi mu niebezpieczeństwo,
    > z którym nie potrafiłby sobie poradzić? Czy warunki, w jakich przebywa, są
    > niebezpieczne dla zdrowia człowieka?
    > 2. Gdyby wpadł pod tramwaj, byłby to nieszczęśliwy wypadek. Nie musieliby
    > wcale się tłumaczyć, bo nadzór sprawowali prawidłowo.
    Żartujesz chyba.
    Gdyby dzieciakowi się coś stało na ulicy w drodze do przychodni (np.
    napadli go dobrzy ludzie) a on do tej przychodni idzie bo dyrektorka mu
    pozwoliła. To już możesz robić dyrektorce paczki do pierdla.

    >
    > 3. Skąd się wziął na ulicy, skoro był w szkole? Ma dwie nogi, potrzebował
    > iśc do lekarza, więc wyszedł normalnie przez drzwi.
    To jest opuszczenie terenu szkoły bez zgody dyrekcji i nie jest tym
    samym co pójście za zgodą dyrekcji.

    >
    > 4. Zgadzam się z tym, że rodzice powinni być zawiadomieni, a zmłodszym
    > uczniem powinien do lekarza iść pracownik szkoły.
    Żaden pracownik szkoły nie ma prawa podejmować decyzji za rodziców.
    A tym bardziej podejmować decyzji do jakiego lekarza i gdzie ma iść.
    Rodzice są od tego. To oni podejmują decyzję, że zaraz po niego przyjadą.
    Jeżeli nie mogą go odebrać a sytuacja jest taka, że dzieciak nie może
    czekać, to wzywa się karetkę.
    Tak nawiasem mówiąc, co nie jest śmieszne, już nie raz zdarzyło mi się
    wzywać karetkę do pijanego ucznia.
    Rodzice zostali powiadomieni, mieli po niego przyjechać i chłopak nagle
    zleciał z krzesła.
    Rodzice przyjechali i dowiedzieli się, że dzieciak w szpitalu.



    >
    > § 40. Pracownik szkoły lub placówki, który powziął wiadomość o wypadku,
    > niezwłocznie zapewnia poszkodowanemu opiekę, w szczególności sprowadzając
    > fachową pomoc medyczną, a w miarę możliwości udzielając poszkodowanemu
    > pierwszej pomocy.

    Pierwsza pomoc medyczna w szkole lub wezwanie karetki.
    Na pewno nie jest to punkt mówiący o tym, że pracownik szkoły idzie z
    dzieciakiem do lekarza.




    >
    >>Teoria jest taka, ze szkola odpowiada za dziecko do czasu ukonczenia
    >>przez niego planowych lekcji w danym dniu. Do obowiazkow rodzicow nalezy
    >>odebranie dziecka.
    >
    >
    > Dlatego ewentualnie mógłbym się zgodzić, żeby chłopak został po wizycie u
    > lekarza zobowiązany do powrotu do szkoły.
    > Nawiasem mówiąc, jaka to teoria o tym mówi?
    Teoria mówi, że on nigdzie nie pójdzie, więc nie ma mowy o powrocie.


    >
    >
    >>Jezeli dziecko chce / musi wyjsc ze szkoly wczesniej to samo z niej nie
    >>wyjdzie. Ktos musi po niego przyjsc.

    >
    > W przypadku dzieci, których rodzice nie prowadzają do szkoły, mocno bym tu
    > dyskutował.

    To jest dezycja rodziców, nie szkoły.
    Jeżeli dzieciak ma powiedziane, że nie wolno mu wychodzić ze szkoły
    zanim oni nie przyjdą, to jest od tego biblioteka lub świetlica gdzie
    może na nich poczekać.
    Jeżeli wyjdzie sam, to nie wykonał polecenia rodziców.
    Szkoła nie będzie zatrzymywać ucznia jeżeli skończył lekcje. On wie czy
    wolno mu iść do domu, czy ma czekać.
    Jeżeli coś się stanie w drodze, to pociągnięci do odpowiedzialności
    zostaną rodzice.


    >
    >
    >>W przypadku bólów brzucha itp / itd. Dzowni sie do rodzicow, ktorzy
    >>maja po to dziecko przyjsc.
    >
    >
    > Ja bym w tym czasie przede wszystkim podał na przykład krople żołądkowe.

    To chyba oczywiste. O pierwszej pomocy medycznej napisałem wcześniej.
    >
    >
    >>Dziecko czeka na przyjscie rodzica w szkole.
    >
    >
    > I męczy się? To jest opieka?
    >
    A jak będzie szło do przychodni to się będzie mniej męczyło?


    >
    >>Jezeli rodzic nie moze przyjsc zabrac dziecka, a stan jest powazny to
    >>wzywa sie pogotowie.
    >
    > Pogotowie to się wzywa natychmiast, jeżeli jest taka konieczność.
    Jeżeli jest taka konieczność to się wzywa od razu.
    Na pewno nikt nie będzie czekał na rodziców w przyadku ewidentnych
    złamań, utraty przytomności, dużego krwotoku itp itd.
    Najpierw wzywa się karetkę, a potem dzowni do rodziców z inoframcją, że
    dziecko zostało zabrane do szpitala.

    Jak dzieciak skarży się na ból brzucha, to albo samo dzowni do rodziców,
    albo dzowni się przy nim.
    Zwykle w tym momencie dyrektor sugeruje rodzicom zabranie dziecka do domu.
    Jeżeli nagle okazuje się, że to nie jest ból brzucha,a dziecko zaczyna
    odlatywać, to się wzywa pogotowie.



    >
    >
    >>Zaden pracownik szkoly nie jest upowazniony do chodzenia z dzieckiem po
    >>lekarzach. Od tego sa rodzice.
    >
    >
    > Nauczyciel ma sprawować opiekę w zastępstwie rodziców. Musi więc robić
    > wszystko, aby tę opiekę maksymalnie skutecznie sprawować. W razie czego musi
    > zaprowadzić dziecko do lekarza, a nawet w uzasadnionych koniecznością
    > przypadkach podać leki.
    >
    Nie i jeszcze raz nie.
    Ja się nie odważę poza pierwszą pomocą lekarską i lekami które powinny
    by ć w apteczce i wezwaniem lekarza podać żadnych leków.
    Skąd wiesz jakie leki to dziecko bierze i jak może być interakcja z
    lekami podanymi przez ciebie.
    Nie jesteś lekarzem, żeby decydować jakie leki i w jakiej dawce możesz
    mu podać.

    A do jakiej przychodi byś z tym dzieckiem poszedł jeśli mieszka dalej od
    szkoły? A jakbyś go zarejestrował i kto to ma zrobić? Nauczyciel?
    Na jakiej podstawie?
    A wyobraź sobie wypadek somochodowy w drodze do przychodni prwytnym
    samochodem nauczciela.


    Wyobraź sobie, że twój dzieciak wraca do domu i nagle dowiadujesz się,
    że on się źle czuł wieć nauczyciel zaprowadził go do jakiegoś lekarza
    w jakiejś przychodni kupił mu jakieś lekarstwa i kazał mu je zjeść, po
    czym wrócili do szkoły bo mu przeszło.
    W życiu.
    Jak moje dziecko się źle czuje, to:
    1) albo się dowiaduję , że stam jest tak fatalny, że jest w szpitalu
    2) albo się dowiaduję, że jest w szkole i w tym momencie to ja podejmuję
    decyzję do jakiego lekarza chcę z nim iść i kto go ma do tego lekarza
    zaprowadzić.

    i nic więcej.








  • 60. Data: 2004-05-03 08:32:20
    Temat: Re: polamany palec w szkole
    Od: Drwal <w...@s...com>

    poilkj 3 maja 2004, 01:49:00, szrajbnął:
    > Roman G. wrote:
    >> 1.Mieli prawo puścić go samego do lekarza, mimo że odpowiadają za niego.
    >> Byłoby to przecież właściwe sprawowanie opieki nad 16-letnim chłopcem
    >> (wnioskuję z art. 354 par. 1 kc. i art. 106 kw.)
    > Może w przypadku 16-latków to przesada, ale w przepisach oni są
    > traktowani tak samo jako pierwszoklasiści.

    Hm... a moglbys powiedziec jak wyglada w tym przypadku kwestia
    niepelnoletniego licealisty? Tak samo jak 7 letniego pierwszaka?

    --
    Drwal GG:2006587 [ROT13!]q...@b...cy
    zdjecie.moje.prv.pl /\ drwal.ws.prv.pl
    D850MHZ,256MBSDRRAM \/ GF2MX64MB,WinXP
    [-DivineDragons-] VLO w Pń Pozdrawiam!

strony : 1 ... 5 . [ 6 ] . 7


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1