eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › Prawo do głosowania (OT?)
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 69

  • 21. Data: 2007-11-01 12:02:39
    Temat: Re: Prawo do głosowania (OT?)
    Od: "Alek" <alek67@PRECZ_ZE_SPAMEM.poczta.onet.pl>

    Użytkownik "Any User" <u...@a...pl> napisał
    >
    > Otóż nie jestem już pewien, gdzie to przeczytałem, a nie chce mi się już
    > szukać, ale padła m.in. sugestia, aby możliwość oddania głosu była po
    > prostu jednorazowo płatna w wysokości 100 zł.
    >
    > Bardzo mi się taka sugestia podoba - z tym tylko, że ustawiłbym tą
    > "poprzeczkę" gdzieś na 2-3 tysiące zł. Taka "cena" głosu powinna być
    > skuteczną przeszkodą dla roszczeniowców, którzy nic z siebie
    > społeczeństwu nie dają, oraz ludzi niezaradnych (nawet nie ze swojej
    > winy), którzy tylko ciągną innych w dół, a jednocześnie nie powinna być
    > jakąś doskwierającą kwotą dla normalnej części społeczeństwa.

    Pomysł wart uwagi, ale ustalenie tej kwoty byłoby kluczowe.
    Zbyt niska kwota nie spełniłaby zadania. W pewnej miejscowości radnym
    został bandzior, który za każdy głos płacił 10 zł + kieliszek wódki.
    Dycha przed głosowaniem, kielich po. Wygarniał z melin rozmaitych
    żuli, dowoził do lokali i mówił jak głosować.
    Z drugiej strony zbyt wysoka kwota byłaby zaporowa, skutkiem byłaby
    frekwencja rzędu kilku procent a wtedy trudno by mówić o demokracji.


  • 22. Data: 2007-11-01 12:16:10
    Temat: Re: Prawo do głosowania (OT?)
    Od: Any User <u...@a...pl>

    >> Otóż nie jestem już pewien, gdzie to przeczytałem, a nie chce mi się już
    >> szukać, ale padła m.in. sugestia, aby możliwość oddania głosu była po
    >> prostu jednorazowo płatna w wysokości 100 zł.
    >>
    >> Bardzo mi się taka sugestia podoba - z tym tylko, że ustawiłbym tą
    >> "poprzeczkę" gdzieś na 2-3 tysiące zł. Taka "cena" głosu powinna być
    >> skuteczną przeszkodą dla roszczeniowców, którzy nic z siebie
    >> społeczeństwu nie dają, oraz ludzi niezaradnych (nawet nie ze swojej
    >> winy), którzy tylko ciągną innych w dół, a jednocześnie nie powinna być
    >> jakąś doskwierającą kwotą dla normalnej części społeczeństwa.
    >
    > Pomysł wart uwagi, ale ustalenie tej kwoty byłoby kluczowe.
    > Zbyt niska kwota nie spełniłaby zadania. W pewnej miejscowości radnym
    > został bandzior, który za każdy głos płacił 10 zł + kieliszek wódki.
    > Dycha przed głosowaniem, kielich po. Wygarniał z melin rozmaitych
    > żuli, dowoził do lokali i mówił jak głosować.
    > Z drugiej strony zbyt wysoka kwota byłaby zaporowa, skutkiem byłaby
    > frekwencja rzędu kilku procent a wtedy trudno by mówić o demokracji.

    No dobrze, ale powracamy do zasadniczego pytania: czy taki zwykły
    człowieczek, pracujący na etacie jako pracownik niewykwalifikowany,
    względnie nisko wykwalifikowany, powinien mieć prawo głosu?

    Zauważ, że tacy ludzie mają w większości nastawienie antybiznesowe -
    pracodawca to dla nich wróg. Nie widzą tylko, że to dzięki temu
    pracodawcy mają z czego żyć, i to dzięki takim właśnie pracodawcom kraj
    się jako tako rozwija.

    Patrząc bardziej ogólnie, prawo głosu powinni mieć tylko ci, którzy
    zainteresowani są rozwojem kraju, a nie tylko przetrwaniem własnym i
    swojej rodziny, względnie dążeniem tylko do własnego bogactwa, nie dając
    nic innym.


    Jeszcze mi w międzyczasie od poprzedniego posta przemknęła taka myśl: a
    co by było, gdyby nie tyle wprowadzić barierę finansową dla pojedynczego
    głosu (którą zawsze by można było ominąć, kwestia tylko trudności), ale
    po prostu wycenić pojedynczy głos i nie limitować ich liczby dla jednego
    obywatela. W ten sposób można by osiągnąć coś na zasadzie akcjonariatu -
    płacę i oddaję 100 głosów, płacę i oddaję 500.000 głosów itd. Pomysł też
    wydaje mi się warty rozważenia - wówczas państwo naprawdę kształtowaliby
    ci, którzy są rzeczywiście zainteresowani jego rozwojem.


    --
    Czy każdy powinien mieć prawo głosu w wyborach?
    http://pracownik.blogspot.com


  • 23. Data: 2007-11-01 13:16:15
    Temat: Re: Prawo do głosowania (OT?)
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:fg9218$gpe$1@nemesis.news.tpi.pl Johnson
    <j...@n...pl> pisze:

    >> Aleś wymyślił. Chybaś oślepł. Mało to przykładów wokół?
    > Jakoś nike widzę.
    To już nie moja wina.
    Przy okazji zwracam uwagę, że osoba inteligentna, nawet wybitnie
    inteligentna, ale nie odczuwająca potrzeby gromadzenia przedmiotów i dowodów
    "zamożności" (jeśli takich też w swoim świecie nie widzisz, to odsyłam do
    historii) byłaby pozbawiona prawa głosu będąc jednocześnie zdecydowanie
    mądrzejszą od wielu prawo to posiadających.
    Eskalując pradoks ad absurdum - taka osoba chcąc uzyskać prawo głosu
    musiałaby zająć się "robieniem majątku" wcale go nie pragnąc.

    A w ogóle co to jest bogactwo?

    --
    Jotte



  • 24. Data: 2007-11-01 13:28:34
    Temat: Re: Prawo do głosowania (OT?)
    Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl>

    On Thu, 1 Nov 2007, Alek wrote:

    >> Bo jak inaczej wyobrażasz sobie określenie tego "dokładania się",
    >> skoro największym składnikiem wpływów do budżetu AFAIK jest VAT?
    >
    > Miałem na myśli PIT.

    To było dość oczywiste, ale chciałem wskazać że zawiera pewną pułapkę,
    bo to nie PIT stanowi główną pozycję w "dokładaniu się".

    > VAT płacą wszyscy którzy cokolwiek kupują, ale jeśli ktoś nie ma
    > własnego dochodu to znaczy że wydaje cudze (np. dziecko wydaje
    > pieniądze zarobione przez swoich rodziców). Uwzględniając również
    > twoje uwagi - VAT nie może być tym kluczem.

    Rozumiem, że PIT miałby działać jako swoisty "podzielnik", całkiem
    jak owe wynalazki od ciepła stosowane w spółdzielniach, na zasadzie
    "lepiej tak niż wcale". Z drugiej stronie nie znaczy to również
    "dobrze" :)

    pzdr, Gotfryd


  • 25. Data: 2007-11-01 13:40:23
    Temat: Re: Prawo do głosowania (OT?)
    Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl>

    On Thu, 1 Nov 2007, Any User wrote:

    > Jeszcze mi w międzyczasie od poprzedniego posta przemknęła taka myśl: a co by
    > było, gdyby nie tyle wprowadzić barierę finansową dla pojedynczego głosu
    > (którą zawsze by można było ominąć, kwestia tylko trudności), ale po prostu
    > wycenić pojedynczy głos i nie limitować ich liczby dla jednego obywatela. W
    > ten sposób można by osiągnąć coś na zasadzie akcjonariatu - płacę i oddaję
    > 100 głosów, płacę i oddaję 500.000 głosów itd. Pomysł też wydaje mi się warty
    > rozważenia - wówczas państwo naprawdę kształtowaliby ci, którzy są
    > rzeczywiście zainteresowani jego rozwojem.

    Uawgi są dwie:
    - popatrz na posty m.in. Alka. Takie "kwoty na rozwój" już są płacone,
    nazywane bywają podatkami. Trzeba by tylko umocować prawnie zasadę
    podwyższania sobie podatków przez chętnych ;) (oprócz liczenia
    głosów wartością wpłat)
    - akcjonariat powiadasz... a słyszałeś kiedy takie hasło, jak na
    przykład "wrogie przejęcie"? I to nieważne, czy przez zewnętrznych
    akcjonariuszy, czy przez dotychczasowych lecz mających ich zdaniem
    za mało do gadania.
    Takie przejęcie kończy się czasami CELOWĄ likwidacją, czasem wcieleniem
    (poprzez rozwiązanie oddzielnej struktury prawnej) majątku "wprost" do
    przejmującego.
    Ba, historia zna takie przypadki! Nazywa się to odpowiednio "przewrót"
    albo "rozbiór", zależnie czy akcjonariusze są z wewnątrz czy zewnątrz :)
    Problemem jest, że chyba nikt nie ćwiczył sprawdzalności takiego
    wariantu metodami innymi niż militarne.

    pzdr, Gotfryd


  • 26. Data: 2007-11-01 14:09:17
    Temat: Re: Prawo do głosowania (OT?)
    Od: Olgierd <n...@o...com>

    Dnia Thu, 01 Nov 2007 12:45:51 +0100, Any User napisał(a):

    > Bardzo mi się taka sugestia podoba - z tym tylko, że ustawiłbym tą
    > "poprzeczkę" gdzieś na 2-3 tysiące zł. Taka "cena" głosu powinna być
    > skuteczną przeszkodą dla roszczeniowców, którzy nic z siebie
    > społeczeństwu nie dają, oraz ludzi niezaradnych (nawet nie ze swojej
    > winy), którzy tylko ciągną innych w dół, a jednocześnie nie powinna być
    > jakąś doskwierającą kwotą dla normalnej części społeczeństwa.

    Kompletny bezsens, skrajnie komunistyczny pomysł zgodny z zasadą "kto nie
    pracuje ten nie je", tyle, że przerobiony na neototalitarny paradygmat
    "kto się nie opodatkował, temu wara od naszych spraw".
    Taki bilet na wybory to wyłącznie dodatkowy - horrendalnie wysoki -
    podatek. Chcesz ludzi namówić do dobrowolnego zapłacenia podatku w
    wysokości ok. średniej krajowej, żeby mogli np. zagłosować na tych,
    którzy podatki obniżą?

    Rozwiązaniem problemów jest wprowadzenie cenzusu w biernym prawie
    wyborczym. Zakaz kandydowania przestępców, bankrutów to podstawa. Pewnie
    jeszcze parę wyznaczników by się znalazło.

    Ogólnie: makabrycznie totalitarny pomysł, tyle, że ubrany w nowoczesną
    szubę etatysty.

    --
    pozdrawiam serdecznie, Olgierd
    http://olgierd.wordpress.com/ ||| http://olgierd.bblog.pl/


  • 27. Data: 2007-11-01 14:13:33
    Temat: Re: Prawo do głosowania (OT?)
    Od: Olgierd <n...@o...com>

    Dnia Thu, 01 Nov 2007 13:16:10 +0100, Any User napisał(a):

    > No dobrze, ale powracamy do zasadniczego pytania: czy taki zwykły
    > człowieczek, pracujący na etacie jako pracownik niewykwalifikowany,
    > względnie nisko wykwalifikowany, powinien mieć prawo głosu?

    Powinien.

    > Zauważ, że tacy ludzie mają w większości nastawienie antybiznesowe -
    > pracodawca to dla nich wróg. Nie widzą tylko, że to dzięki temu
    > pracodawcy mają z czego żyć, i to dzięki takim właśnie pracodawcom kraj
    > się jako tako rozwija.

    Ale wybory to nie jest wybór pracodawcy czy czegoś tam jeszcze. To także
    kwestie polityki zagranicznej, obronności itd.
    Nie zmieni tego nawet wprowadzenie armii zawodowej w miejsce proskrypcji.

    > Patrząc bardziej ogólnie, prawo głosu powinni mieć tylko ci, którzy
    > zainteresowani są rozwojem kraju, a nie tylko przetrwaniem własnym i
    > swojej rodziny, względnie dążeniem tylko do własnego bogactwa, nie dając
    > nic innym.

    A to już było. Hint: 1947-89.

    > Jeszcze mi w międzyczasie od poprzedniego posta przemknęła taka myśl: a
    > co by było, gdyby nie tyle wprowadzić barierę finansową dla pojedynczego
    > głosu (którą zawsze by można było ominąć, kwestia tylko trudności), ale
    > po prostu wycenić pojedynczy głos i nie limitować ich liczby dla jednego
    > obywatela. W ten sposób można by osiągnąć coś na zasadzie akcjonariatu -
    > płacę i oddaję 100 głosów, płacę i oddaję 500.000 głosów itd. Pomysł też
    > wydaje mi się warty rozważenia - wówczas państwo naprawdę kształtowaliby
    > ci, którzy są rzeczywiście zainteresowani jego rozwojem.

    Tak, w pierwszym rzędzie pseudobiznesmeni siedzący na smyczy polityków,
    którzy daliby im zarobić, żeby oni kupili te swoje głosy i zagłosowali na
    tych polityków, którzy dają im zarobić, żeby biznesmeni mogli na nich
    zagłosować...
    Czyli: Miller->Sekuła->Gawronik->Gosiewski->Stokłosa->Tusk-
    >Misztal-
    >Krauze->da capo al fine.

    --
    pozdrawiam serdecznie, Olgierd
    http://olgierd.wordpress.com/ ||| http://olgierd.bblog.pl/


  • 28. Data: 2007-11-01 14:28:44
    Temat: Re: Prawo do głosowania (OT?)
    Od: Olgierd <n...@o...com>

    Dnia Thu, 01 Nov 2007 14:40:23 +0100, Gotfryd Smolik news napisał(a):

    > Ba, historia zna takie przypadki! Nazywa się to odpowiednio
    > "przewrót" albo "rozbiór", zależnie czy akcjonariusze są z wewnątrz
    > czy zewnątrz
    > Problemem jest, że chyba nikt nie ćwiczył sprawdzalności takiego
    > wariantu metodami innymi niż militarne.

    Ale już przekupstwo całego rządu jak najbardziej tak. Przypomnijmy sobie
    casus generała Noriegi, który przeszedł spod kurateli CIA do nowych panów
    "od koki" (bo lepiej płacili) czy parę innych upadłych rządów tu i tam.
    Tam doszło do kompletnej prywatyzacji państwa, w sensie zbycia jego
    aktywów politycznych na rzecz grup przestępczych. Czasem nawet fasada
    wyborów nie jest do tego potrzebna.

    --
    pozdrawiam serdecznie, Olgierd
    http://olgierd.wordpress.com/ ||| http://olgierd.bblog.pl/


  • 29. Data: 2007-11-01 15:00:31
    Temat: Re: Prawo do głosowania (OT?)
    Od: "Alek" <alek67@PRECZ_ZE_SPAMEM.poczta.onet.pl>

    Użytkownik "Olgierd" <n...@o...com> napisał
    >
    > Kompletny bezsens, skrajnie komunistyczny pomysł zgodny z zasadą
    > "kto nie pracuje ten nie je"

    Olgierd, co ty wiesz o komunizmie... ;)
    W komunizmie miało być tak: od każdego według jego możliwości,
    każdemu według jego potrzeb.
    A to co napisałeś to biblijna zasada, tyle że z drobnym lecz
    istotnym przekłamaniem, bo tam jest "kto _nie chce_ pracować".


  • 30. Data: 2007-11-01 18:47:34
    Temat: Re: Prawo do głosowania (OT?)
    Od: p...@g...pl (Piotr Dembiński)

    Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl> writes:

    [...]

    >> Majątkowych? Może. Za to kluczem mógłby być fakt płacenia podatków.
    >> Na takiej zasadzie, że kto nie dokłada się do budżetu niech nie
    >> decyduje o jego wydawaniu.
    >
    > Koncept wygląda bardzo ładnie, ma jedną zasadniczą wadę: zmuszałby
    > do wprowadzenia totalnej inwigilacji.

    Środki techniczne już są.

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4 ... 7


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1