eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 180

  • 131. Data: 2008-04-07 15:47:27
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: witek <w...@g...pl.invalid>

    Szerr wrote:
    > Dnia Mon, 7 Apr 2008 17:09:00 +0200, LM napisał(a)
    > w:<news:ftddij$ie1$1@mx1.internetia.pl>:
    >
    > Quae potui, feci, faciant meliora potentes.
    >

    co mogłem, zrobiłem, niechaj lepiej zrobią ci, którzy mogą

    i znowu nie ma temat.


  • 132. Data: 2008-04-07 18:09:13
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: Szerr <n...@p...pl>

    Dnia Mon, 07 Apr 2008 10:45:49 -0500, witek napisał(a)
    w:<news:ftdfje$fmj$1@inews.gazeta.pl>:

    > przepisujesz ksiązki bez totalnego zrozumienia co tam jest napisane.

    :-D

    --
    Quid leges sine moribus?


  • 133. Data: 2008-04-07 22:29:42
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:ftddij$ie1$1@mx1.internetia.pl LM <l...@g...pl>
    pisze:

    >>> Patrz wyżej. Dywagacje typu "ginekolog wystawił zwolnienie chłopakowi
    >> Ja nic o ginekologu nie pisałem.
    > Taki był punkt wyjścia tego fragmentu dyskusji - że nauczyciel może
    > odrzucić zwolnienie lekarskie, nawet jeśli wie że ono jest autentyczne,
    > jeśli mu się nie podoba, bo np. chłopakowi wystawił je ginekolog.

    Konfabulujesz.
    Nic tam nie ma, że wie o autentyczności. Po prostu dziwne może wydawać się
    nauczycielowi, że chłopakowi wystawia zaświadczenie (nie zwolnienie)
    ginekolog i na tej podstawie je kwestionuje.

    --
    Jotte


  • 134. Data: 2008-04-07 22:35:56
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:ftcnbr$2mu$1@mx1.internetia.pl LM <l...@g...pl>
    pisze:

    >> natomiast po prostu podejrzewa, że zaświadczenie jest zwyczajnie lewe i
    >> odmawia usprawiedliwienia. A teraz niech sobie uczeń czy rodzic
    >> interweniują. Osobiście bym tego nie robił, bo po diabła komu szarpanina
    >> za gówniane
    >> pieniądze, ale mozliwość jest.
    > Tylko mylisz dwie rzeczy - zaświadczenie "lewe" to zaświadczenie
    > podrobione. Jeśli podejrzewa coś takiego, to oczywiście może odmówić
    > usprawiedliwienia, ale jednocześnie ma obowiązek pociągnąć temat dalej,
    > bo mamy do czynienia z przestępstwem fałszerstwa.
    A skąd, mamy tylko do czynienia z podejrzeniem.
    Ale dostrzegam cień zbliżenia stanowisk. Naturalnie, że kwestionowanie nie
    budzącego wątpliwości zaświadczenia lekarskiego jest bez sensu.

    > Jeśli natomiast nie kwestionuje jego prawdziwości, to ma obowiązek go
    > honorować - tak jak honorują go zakłady pracy, a nawet sądy.
    Je honorować - JE.
    Temu nie sposób - oczywiście -zaprzeczyć.

    >>> Zwróć uwagę, że w znacznie
    >>> poważniejszych przypadkach, jak np zwolnienie L-4 bez problemu będzie
    >>> honorowany dokument wystawiony facetowi przez ginekologa.
    >> Gołosłowie.
    > A to niby dlaczego? Sam dostarczałem takie zwolnienie, bo miałem grypę, a
    > był to w przychodni jedyny lekarz, do jakiego mogłem się dostać. I nikt
    > okiem nie mrugnął.
    To niczego nie dowodzi, może się nikomu nie chciało (mnie by się pewnie nie
    chciało - za te pieniądze?).
    Podam ci jednak przykład. Otóż w procesie rekrutacji szkoła wymaga sobie
    zaświadczeń od konkretnych specjalistów. I nikogo nie obchodzi czy oni byli
    dostępni czy nie. Ma być od takiego i basta inaczej braki w dokumentacji i
    cześć.
    Inaczej ma się sprawa z uzasadnieniem prośby o usprawiedliwienie
    przedstawianej (niekiedy po prostu tylko słownie) przez rodzica, prawnego
    opiekuna czy samego pełnoletniego ucznia. To już kwestia ocenna, a ocenia
    nauczyciel. Trzymając się wspomnianego przez ciebie gruntu "sądowego" - daje
    wiarę lub nie. Wiąże się to jego obowiązkami wymienionymi we wzmiankowanych
    przeze mnie aktach prawnych jest to całkowicie zrozumiałe (choć może nie dla
    wszystkich).

    > Gołosłowie to jest to, o czym ty piszesz, bo ja podałem w dalszej części
    > mejla KONKRETNE PODSTAWY PRAWNE
    Dobra, możesz powtórzyć? Bo ja tych konkretów nie widzę, serio. Nieadekwatne
    artykuły z UOSO masz na myśli czy co innego?

    --
    Jotte


  • 135. Data: 2008-04-07 22:37:17
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:ftcnli$j8a$1@mx1.internetia.pl LM <l...@g...pl>
    pisze:

    > Ja wyjaśniłem na grupie. Przeczytaj mojego mejla z dnia 2008-04-03 z
    > godz. 10:42 - będziesz miał wszystko ;-)
    Dałbyś sygnaturę, co?

    --
    Jotte


  • 136. Data: 2008-04-07 22:54:40
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: Jotte <n...@m...pl>

    W wiadomości news:ftd940$eo0$1@inews.gazeta.pl witek
    <w...@g...pl.invalid> pisze:

    > Daruj sobie, z nim sie nie da dyskutować. To stare betonowe ciało
    > nauczycielskie.
    > Zawsze będzie przeciw.
    Oj lamo, wyleniała lamo, jakiś ty kiepski...

    --
    Jotte


  • 137. Data: 2008-04-08 01:12:00
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: witek <w...@g...pl.invalid>

    Jotte wrote:
    > W wiadomości news:ftddij$ie1$1@mx1.internetia.pl LM <l...@g...pl>
    > pisze:
    >
    >>>> Patrz wyżej. Dywagacje typu "ginekolog wystawił zwolnienie chłopakowi
    >>> Ja nic o ginekologu nie pisałem.
    >> Taki był punkt wyjścia tego fragmentu dyskusji - że nauczyciel może
    >> odrzucić zwolnienie lekarskie, nawet jeśli wie że ono jest autentyczne,
    >> jeśli mu się nie podoba, bo np. chłopakowi wystawił je ginekolog.
    >
    > Konfabulujesz.
    > Nic tam nie ma, że wie o autentyczności. Po prostu dziwne może wydawać
    > się nauczycielowi, że chłopakowi wystawia zaświadczenie (nie zwolnienie)
    > ginekolog i na tej podstawie je kwestionuje.
    >
    O kogo obchodzi, że nauczyciel jest głupi.


  • 138. Data: 2008-04-08 10:37:23
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: "LM" <l...@g...pl>

    Użytkownik "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> napisał w wiadomości
    news:fte7mt$rsv$2@news.dialog.net.pl...
    >W wiadomości news:ftddij$ie1$1@mx1.internetia.pl LM <l...@g...pl>
    > pisze:
    >
    >>>> Patrz wyżej. Dywagacje typu "ginekolog wystawił zwolnienie chłopakowi
    >>> Ja nic o ginekologu nie pisałem.
    >> Taki był punkt wyjścia tego fragmentu dyskusji - że nauczyciel może
    >> odrzucić zwolnienie lekarskie, nawet jeśli wie że ono jest autentyczne,
    >> jeśli mu się nie podoba, bo np. chłopakowi wystawił je ginekolog.
    >
    > Konfabulujesz.
    > Nic tam nie ma, że wie o autentyczności. Po prostu dziwne może wydawać się
    > nauczycielowi, że chłopakowi wystawia zaświadczenie (nie zwolnienie)
    > ginekolog i na tej podstawie je kwestionuje.
    >
    > --
    > Jotte

    Ty przeczytaj to raz jeszcze: naczycielowi WYDAJE SIĘ ŻE COŚ JEST DZIWNE i
    na tej podstawie kwestionuje formalnie poprawny dokument.

    Nawet nie będę tego komentował

    LM




  • 139. Data: 2008-04-08 11:00:39
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: "LM" <l...@g...pl>

    Użytkownik "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> napisał w wiadomości
    news:fte7mt$rsv$3@news.dialog.net.pl...
    >W wiadomości news:ftcnbr$2mu$1@mx1.internetia.pl LM <l...@g...pl>
    > pisze:
    >
    >>> natomiast po prostu podejrzewa, że zaświadczenie jest zwyczajnie lewe i
    >>> odmawia usprawiedliwienia. A teraz niech sobie uczeń czy rodzic
    >>> interweniują. Osobiście bym tego nie robił, bo po diabła komu szarpanina
    >>> za gówniane
    >>> pieniądze, ale mozliwość jest.
    >> Tylko mylisz dwie rzeczy - zaświadczenie "lewe" to zaświadczenie
    >> podrobione. Jeśli podejrzewa coś takiego, to oczywiście może odmówić
    >> usprawiedliwienia, ale jednocześnie ma obowiązek pociągnąć temat dalej,
    >> bo mamy do czynienia z przestępstwem fałszerstwa.
    > A skąd, mamy tylko do czynienia z podejrzeniem.
    > Ale dostrzegam cień zbliżenia stanowisk. Naturalnie, że kwestionowanie nie
    > budzącego wątpliwości zaświadczenia lekarskiego jest bez sensu.

    No właśnie. A jeśli budzi ono wątpliwości, to może te wątpliwości wyjaśnić -
    np. kontaktując się z lekarzem czy rodzicami.
    Reasumując - ma dwie możliwości:
    - uznać zaświadczenie i co za tym idzie zaznaczyć że nieobecność jest
    usprawiedliwiona
    - uznać że zaświadczenie jest wąptliwe, a co za tym idzie wyjaśnić
    wątpliwości


    >> Jeśli natomiast nie kwestionuje jego prawdziwości, to ma obowiązek go
    >> honorować - tak jak honorują go zakłady pracy, a nawet sądy.
    > Je honorować - JE.
    > Temu nie sposób - oczywiście -zaprzeczyć.

    A honorować w tym kontekście jest tożsame z uznaniem nieobecności za
    usprawiedliwioną, co powinno zostać w stosowny sposób odnotowane.

    >
    >>>> Zwróć uwagę, że w znacznie
    >>>> poważniejszych przypadkach, jak np zwolnienie L-4 bez problemu będzie
    >>>> honorowany dokument wystawiony facetowi przez ginekologa.
    >>> Gołosłowie.
    >> A to niby dlaczego? Sam dostarczałem takie zwolnienie, bo miałem grypę, a
    >> był to w przychodni jedyny lekarz, do jakiego mogłem się dostać. I nikt
    >> okiem nie mrugnął.
    > To niczego nie dowodzi, może się nikomu nie chciało (mnie by się pewnie
    > nie chciało - za te pieniądze?).
    > Podam ci jednak przykład. Otóż w procesie rekrutacji szkoła wymaga sobie
    > zaświadczeń od konkretnych specjalistów. I nikogo nie obchodzi czy oni
    > byli dostępni czy nie. Ma być od takiego i basta inaczej braki w
    > dokumentacji i cześć.

    To nie jest adekwatny przykład.
    Tam w wymaganiach jest jawnie sformułowany tego typu wymóg - czy prawny, czy
    bezprawny to temat na osobną dyskusję - ale jest jawny i konkretny.

    Gdyby np. w statucie szkoły było to podobnie sformułowane (że określone
    przypadki zwolnienia wymagają zaświadczenia określonych specjalistów), to
    wtedy nauczyciel miałby podstawę żeby się tego trzymać. Inna sprawa, czy ta
    podstawa byłaby zgodna z prawem (moim zdaniem nie). Ale wtedy trzeba by
    obalać statut szkoły, a dopiero potem decyzje wydane na jego podstawie.

    > Inaczej ma się sprawa z uzasadnieniem prośby o usprawiedliwienie
    > przedstawianej (niekiedy po prostu tylko słownie) przez rodzica, prawnego
    > opiekuna czy samego pełnoletniego ucznia. To już kwestia ocenna, a ocenia
    > nauczyciel. Trzymając się wspomnianego przez ciebie gruntu "sądowego" -
    > daje wiarę lub nie. Wiąże się to jego obowiązkami wymienionymi we
    > wzmiankowanych przeze mnie aktach prawnych jest to całkowicie zrozumiałe
    > (choć może nie dla wszystkich).

    I znowu - nie dotarła do Ciebie jedna rzecz. Że już nie żyjemy w komuniźmie
    i to rodzice odpowiadają za dzieci, a nie państwo i jego organy.
    Ja nigdy nie proszę nauczyciela o usprawiedliwienie nieobecności dziecka. Ja
    JĄ USPRAWIEDLIWIAM i jedyne o co proszę, to o odnotowanie tego faktu w
    stosownej dokumentacji szkolnej.
    Nawet jeśli (czasem) mówię, że proszę o usprawiedliwienie nieobecności - to
    jest to właśnie ten skrót myślowy - tak naprawdę proszę o odnotowanie MOJEGO
    usprawiedliwienia.

    Nauczyciel uznaniowo traktując jakiekolwiek uzasadnienia tego typu uzurpuje
    sobie prawo do oceny postępowania rodziców i na tej podstawie podejmowania
    jakichś działań.
    Wbij sobie raz do głowy, że NAUCZYCIEL NIE MA TAKIEGO PRAWA. Jego g...no
    obchodzi dlaczego ja podjąłem decyzję o tym, że dziecko nie pójdzie do
    szkoły, bo to jest moje dziecko i ja mam prawo do takiej decyzji. Nie muszę
    podawać uzasadnienia dla mojej decyzji - co jest chyba oczywiste - bo mogą
    to być powody, których nie chcę podawać do wiadomości osób trzecich, w tym
    nauczyciela.
    Z punktu widzenia dziecka i obowiązku szkolnego JA za ten obowiązek
    odpowiadam, ja za tę nieobecność odpowiadam, a zatem JA ją usprawiedliwiam
    (lub nie) co nauczyciel odnotowuje w stosownej ewidencji.

    Nauczyciel może jedynie uznać że nie realizuję właściwie swoich obowiązków
    jako rodzic - i na tej podstawie podejmować stosowne działania. Ale to nie
    ma nic wspólnego z ewidencją usprawiedliwień. Jeśli dziecko będzie przez 90%
    roku szkolnego nieobecne, a ja te nieobecności usprawiedliwię, to w
    ewidencji wszystkie jego niebecności powinny być zapisane jako
    usprawiedliwione. Co nie zmienia faktu, że nauczyciel powinien zgłosić (w
    odpowienim trybie - tego rozwijał tu nie będę), że jego zdaniem nie jest z
    winy rodziców realizowany obowiązek szkolny. To wszystko.

    >> Gołosłowie to jest to, o czym ty piszesz, bo ja podałem w dalszej części
    >> mejla KONKRETNE PODSTAWY PRAWNE
    > Dobra, możesz powtórzyć? Bo ja tych konkretów nie widzę, serio.
    > Nieadekwatne artykuły z UOSO masz na myśli czy co innego?

    Nie będę pisał dwa razy, masz archiwum możesz przejrzeć

    LM



  • 140. Data: 2008-04-08 12:13:12
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: Szerr <n...@p...pl>

    Dnia Tue, 8 Apr 2008 13:00:39 +0200, LM napisał(a)
    w:<news:ftfjcs$p9i$1@mx1.internetia.pl>:

    > I znowu - nie dotarła do Ciebie jedna rzecz. Że już nie żyjemy w komuniźmie
    > i to rodzice odpowiadają za dzieci, a nie państwo i jego organy.

    Do ciebie nie dotarła rzecz znacznie ważniejsza: że państwo demokratyczne
    też zmusza do pewnych rzeczy swoich obywateli oraz ich kontroluje.
    Przeczytaj art. 18 i art. 19 ust. 1 pkt 1 ustawy oświatowej.

    A teraz z komentarza Pilicha:

    ">>Regularnym uczęszczaniem na zajęcia szkolne<< jest takie uczestnictwo w
    nich dziecka, aby brało udział we wszystkich zajęciach przewidzianych w
    planie zajęć dla danej szkoły i danego oddziału.

    "Dyrektorzy szkół część obowiązków nałożonych na rodziców >>kontrolują<<, a
    przy części z nich >>współdziałają<< z rodzicami. Te bardzo dalekie od
    precyzji sformułowania należy rozumieć jako rozgraniczenie przez
    ustawodawcę sfery obowiązków nadających się do egzekucji administracyjnej
    od tych, gdzie dyrektor lub gmina mogą rodzicom jedynie pomóc i obowiązek z
    samej swej istoty nie nadaje się do egzekucji."

    Dalej Pilich dzieli działania dyrektora szkoły na władcze (dotyczące
    obowiązków rodziców wymienionych w art. 18 pkt 1, 2 i 5) oraz niewładcze
    (art. 18 pkt 3 i 4. Sam widzisz, że w kwestii regularnego posyłania dziecka
    do szkoły dyrektor uprawniony jest do kontroli władczej.
    Oczywistym jest, iż nieobecność usprawiedliwiona ucznia nie może być
    traktowana jako niespełnianie obowiązku i nie może być podstawą działań
    władczych dyrektora szkoły. Z nieobecnością nieusprawiedliwioną jest
    dokładnie odwrotnie.

    Tak więc dyrektor szkoły (w praktyce jego pracownik) w ramach kontroli
    posyłania dziecka do szkoły decyduje, co można uznać za usprawiedliwioną
    przyczynę absencji, a co niestety nie, choćby i rodzice uważali inaczej.

    > Ja nigdy nie proszę nauczyciela o usprawiedliwienie nieobecności dziecka. Ja
    > JĄ USPRAWIEDLIWIAM

    Śmiechu warte. Nie możesz się sam uwolnić od opartej na ustawie oceny
    organu, czy twoje postępowanie jest prawidłowym wykonywaniem ustawowego
    obowiązku, czy też nie.

    > Nauczyciel uznaniowo traktując jakiekolwiek uzasadnienia tego typu uzurpuje
    > sobie prawo do oceny postępowania rodziców i na tej podstawie podejmowania
    > jakichś działań.
    > Wbij sobie raz do głowy, że NAUCZYCIEL NIE MA TAKIEGO PRAWA.

    Ma.
    Art. 19 ust. 1 pkt. 1 ustawy oświatowej.

    > Jego g...no obchodzi dlaczego ja podjąłem decyzję o tym, że dziecko nie
    > pójdzie do szkoły, bo to jest moje dziecko i ja mam prawo do takiej decyzji.
    > Nie muszę podawać uzasadnienia dla mojej decyzji - co jest chyba oczywiste -
    > bo mogą to być powody, których nie chcę podawać do wiadomości osób trzecich,
    > w tym nauczyciela.

    Na przykład chcesz pewnego dnia zakisić dzieci w niebieskich beczkach,
    wcześniej zastraszając dyrektora szkoły i wmawiając mu, że nie ma żadnego
    prawa wnikać, z jakiej przyczyny twoje dziecko nie pojawia się na lekcjach.
    Tobie się myli demokratyczne państwo prawa z Królestwem Anarchii i Swawoli.

    Pilich wyraża się jasno: "W ramach obowiązków o charakterze *niewładczym*
    dyrektor szkoły lub gmina mają obowiązek zawiadomić w razie potrzeby
    właściwy ze względu na miejsce zamieszkania dziecka sąd rodzinny o tym, że
    małoletni podlegający obowiązkowi szkolnemu lub nauki nie ma zapewnionych
    odpowiednich warunków nauki."

    A contrario: w przypadku działań władczych zawiadomienie sądu nie jest
    jedynym uprawnieniem dyrektora.

    > Z punktu widzenia dziecka i obowiązku szkolnego JA za ten obowiązek
    > odpowiadam

    A dyrektor cię ex lege kontroluje.

    > Nauczyciel może jedynie uznać że nie realizuję właściwie swoich obowiązków
    > jako rodzic - i na tej podstawie podejmować stosowne działania. Ale to nie
    > ma nic wspólnego z ewidencją usprawiedliwień. Jeśli dziecko będzie przez 90%
    > roku szkolnego nieobecne, a ja te nieobecności usprawiedliwię, to w
    > ewidencji wszystkie jego niebecności powinny być zapisane jako
    > usprawiedliwione. Co nie zmienia faktu, że nauczyciel powinien zgłosić (w
    > odpowienim trybie - tego rozwijał tu nie będę), że jego zdaniem nie jest z
    > winy rodziców realizowany obowiązek szkolny. To wszystko.

    Nieobecności usprawiedliwione ucznia to nie jest nierealizowanie obowiązku
    szkolnego z winy rodziców. Nieobecności nieusprawiedliwione - jest wina
    rodziców. I na tym zasadza się uprawnienie szkoły do oceny powodów
    nieobecności i dokonywania usprawiedliwień.

    --
    Quid leges sine moribus?

strony : 1 ... 13 . [ 14 ] . 15 ... 18


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1