eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › Lekarka miała prawo odmówić?
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 84

  • 1. Data: 2008-12-08 08:12:22
    Temat: Lekarka miała prawo odmówić?
    Od: Roland <r...@p...fm>

    Witam,

    Z czystej ciekawości pytam (może ktoś znający się na rzeczy odpowie.
    Na forum GW znajduję takie zapiski:
    http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=904&w=88250
    227&a=88251100
    (odnoszą się one do art. http://wyborcza.pl/1,76842,6036248,Lekarka_w_kajdank
    ach__Za_niewinnosc.html).

    Czy więc lekarka miała prawo odmówić badań, czy też nie?

    Roland


  • 2. Data: 2008-12-08 11:07:10
    Temat: Re: Lekarka miała prawo odmówić?
    Od: przypadek <p...@g...pl>

    On Dec 8, 9:12 am, Roland <r...@p...fm> wrote:
    > Witam,
    >
    > Z czystej ciekawości pytam (może ktoś znający się na rzeczy odpowie.
    > Na forum GW znajduję takie zapiski:http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=904
    &w=88250227&a=88251100
    > (odnoszą się one do art.http://wyborcza.pl/1,76842,6036248,Lekarka_w_kaj
    dankach__Za_niewinnos...).
    >
    > Czy więc lekarka miała prawo odmówić badań, czy też nie?
    >
    > Roland

    Ja zgadzam się z wnioskami artykułu:
    http://www.kms.cm-uj.krakow.pl/ArchMedSadKrym/2003/2
    _2003/167-172.htm
    czyli że kierowców - nie ma prawa odmówić.

    Jednak - co nie wynika z artukułu gazeta.pl, ale wynika stąd:
    http://www.piotrkow-trybunalski.policja.gov.pl/index
    .php?option=com_content&task=view&id=565&Itemid=50

    funkcjonariusze chcieli wykonać badanie, aby pomóc potencjalnie
    zarażonemu koledze. To jest powiedziałbym skandaliczne - nie można
    zmusić kogoś, albo na siłę przebadać, żeby stwierdzić czy ktoś inny
    nie został zarażony (być może sąd może w jakichś warunkach coś takiego
    zasądzić - ale tu trzeba by ustawę o chorobach zakaźnych).

    Więc ciekaw jestem dalszego rozwoju.


  • 3. Data: 2008-12-08 20:18:14
    Temat: Re: Lekarka miała prawo odmówić?
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Użytkownik "Roland" <r...@p...fm> napisał w wiadomości
    news:85232042-87d2-442e-a647-c15416a54e85@j11g2000yq
    g.googlegroups.com...

    > Czy więc lekarka miała prawo odmówić badań, czy też nie?

    Znamy relację tylko lekarki i w tym może tkwić problem. Przywołane przez
    lekarkę, a za nią przez dziennikarza, przepisy dotyczą leczenia i nie
    pozostają w żadnym związku z czynnościami dowodowymi w postępowaniu karnym.
    Wszak chyba nawet lekarka nie sądziła, że pobranie krwi do badań uzdrowi
    czy chociażby poprawi stan zdrowia zatrzymanego. Zresztą nie proszono ją o
    jego leczenie, tylko o pobranie krwi. Ów fakt wynika nawet z artykułu,
    tylko nie wprost. Tak trochę poniżej napisu "W kapciach na dołku" jest
    wzmianka, że po tym, jak policjant telefonicznie wyjaśnił lekarce, że to
    była czynność dowodowa, a nie leczenie, ta ostatecznie zgodziła się krew
    pobrać, tylko policjanci nie przyjechali. czemu? I tu może się ukrywać
    odpowiedź na resztę niejasności.

    Pobranie krwi od sprawcy rządzi się przepisami kodeksu postępowania karnego
    (art. 74 i 308 kpk) i nie jest rzeczą lekarki badanie, czy organ procesowy
    zlecający jej tę czynność posiada delegację ustawową do wykonania
    czynności, czy nie. Ustawa mówi, że gość jest zobowiązany do poddania się
    badaniu, więc rzeczą Policji jest zastosować środki przymusu bezpośredniego
    w celu umożliwienia pobrania krwi, a rzeczą lekarki jej pobranie. Skoro
    uważała, że czynność była bezprawna, to miała moralny obowiązek powiadomić
    nazajutrz prokuraturę o tym fakcie - ale nie zwalniało jej to z obowiązku
    wykonania rzeczonej czynności.

    Zasłanianie się przez lekarkę i szpital ustawą o świadczeniach zdrowotnych
    jest bez sensu. To już lepiej było przyjąć linię obrony, że pacjent był
    pobudzony i pobranie krwi od szarpiącego się furiata (w końcu gryzł
    policjantów wcześniej) groziło załóżmy rozerwanie żyły. Tu przynajmniej
    lekarka nie naraziłaby się na zarzut utrudniania postępowania w sposób tak
    oczywisty.

    Teraz co do zasadności zatrzymania. Znowu znamy relację tylko jednej ze
    stron. Nie wiemy, jakie były podstawy zatrzymania lekarki, a przecież ta
    czynność jest kontrolowana dość ściśle przez przełożonych oraz
    obligatoryjnie prokuratora (o każdym zatrzymaniu osoby się go powiadamia).
    Coś nie bardzo chce mi się wierzyć, by tę decyzję podjęto pochopnie.
    Zwłaszcza, że jak wynika z artykułu nie zatrzymano jej "na gorąco" w
    trakcie tego jej uporu, choć wówczas już przecież były podstawy ku temu.

    Zastanawiające jest dla mnie, czego policjanci się dowiedzieli tej nocy, że
    nie pojechali już do szpitala z tym pacjentem. Czy czasem nie wyszły na jaw
    jakieś okoliczności, które spowodowały podejrzenie, że lekarka działała nie
    z niewiedzy i głupoty, a celowo. W tej sytuacji jej zatrzymanie mogło być
    uzasadnione w ogóle nie podniesionymi w artykule okolicznościami, których
    istnienia można się jedynie domyślać z analizy postępowania policjantów.

    Skoro ją zatrzymano, to użycie kajdanek było jak najbardziej uzasadnione.
    Jeśli jej nie pozwolono się przebrać, to jak znam życie, lekarka zaczęła
    filozofować i nie chciała iść z policjantami, a ci po prostu zastosowali
    przepis rozporządzenia i ją wyprowadzili. Normalnie raczej nikt by się nie
    wygłupiał i pozwolono by się lekarce ubrać i wyjść normalnie do samochodu.

    W mojej ocenie artykuł jest mocno stronniczy i nieprofesjonalnie napisany,
    a dziennikarz, który wysłuchał tylko jednej strony nawet nie zastanowił
    się, że już w jej wypowiedziach są aż nazbyt widoczne niekonsekwencje
    dyskredytujące podniesione przez lekarkę i szpital argumenty. Najfajniejszy
    jest dla mnie koniec. Dziennikarz niedwuznacznie sugeruje czytelnikowi, że
    zatrzymanie było nieuzasadnione. Posługuje się w tym celu socjotechniką, na
    którą jak widzę wiele osób się dało "złapać".

    Pisze, że po przesłuchaniu lekarkę odebrał dyrektor szpitala, jakby miało
    to coś do rzeczy lub co najmniej ją siłą odbił. Co by zmieniło, jakby
    odjechała sama albo odebrał ją ksiądz? Co do rzeczy miało to, w jaki sposób
    opuściła komendę?

    No i cytuje Piotra Kłodecznego z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, który
    się ZASTANAWIA nad zasadnością zatrzymania. Co więcej podejrzewam, że nawet
    tę wypowiedź zmanipulowano, bo nie podejrzewam, by tak znakomita persona od
    lat zajmująca się zagadnieniem nie wiedziała, że zatrzymać można nie tylko
    gdy zachodzi obawa ucieczki czy ukrywania się, ale również na mocy art. 244
    kpk, gdy zachodzi obawa zatarcia śladów przestępstwa. W tym konkretnym
    wypadku załóżmy uzgodnienia przez świadków i podejrzaną linii obrony.

    Idę o zakład, że czas od zatrzymania do przedstawienia zarzutów (kilka
    godzin) spożytkowano na przesłuchanie w charakterze świadków osób będących
    na izbie przyjęć szpitala w trakcie zajścia, a celem zatrzymania było to,
    by osoby te nie poinformowały podejrzanej o kierunku pytań oraz swoich
    odpowiedziach, a nawet nie uzgadniały z nią ich treści. Stąd po
    przesłuchaniu świadków ustały przesłanki do zatrzymania i lekarkę
    zwolniono.

    I to już cała tajemnica :-) Nie twierdzę, że działania policjantów były
    słuszne, bo po prostu nie wiemy, jakimi przesłankami się kierowali.
    Twierdzę natomiast kategorycznie, że dziennikarz, który napisał artykuł nie
    zadał sobie nawet trudu, by się zastanowić chwilę nad zagadnieniem.
    Przepisał w zasadzie to, co mu powiedziała podejrzana i porozmawiał -
    pewnie przez telefon i przez chwilę - z przedstawicielem HFPC, który
    oczywiście nad sprawą zawsze się może ZASTANOWIĆ, choć nic konstruktywnego
    w tym wypadku nie wynika.


  • 4. Data: 2008-12-08 22:31:45
    Temat: Re: Lekarka miała prawo odmówić?
    Od: "zenek" <z...@z...zz>


    ----- Original Message -----
    From: "Robert Tomasik" < >
    > Znamy relację tylko lekarki i w tym może tkwić problem. Przywołane przez
    > lekarkę, a za nią przez dziennikarza, przepisy dotyczą leczenia i nie
    > pozostają w żadnym związku z czynnościami dowodowymi w postępowaniu
    > karnym. Wszak chyba nawet lekarka nie sądziła, że pobranie krwi do badań
    > uzdrowi czy chociażby poprawi stan zdrowia zatrzymanego. Zresztą nie
    > proszono ją o jego leczenie, tylko o pobranie krwi. Ów fakt wynika nawet z
    > artykułu, tylko nie wprost. Tak trochę poniżej napisu "W kapciach na
    > dołku" jest wzmianka, że po tym, jak policjant telefonicznie wyjaśnił
    > lekarce, że to była czynność dowodowa, a nie leczenie, ta ostatecznie
    > zgodziła się krew pobrać, tylko policjanci nie przyjechali. czemu?


    > Pobranie krwi od sprawcy rządzi się przepisami kodeksu postępowania
    > karnego (art. 74 i 308 kpk) i nie jest rzeczą lekarki badanie, czy organ
    > procesowy zlecający jej tę czynność posiada delegację ustawową do
    > wykonania czynności, czy nie. Ustawa mówi, że gość jest zobowiązany do
    > poddania się badaniu, więc rzeczą Policji jest zastosować środki przymusu
    > bezpośredniego w celu umożliwienia pobrania krwi, a rzeczą lekarki jej
    > pobranie. Skoro uważała, że czynność była bezprawna, to miała moralny
    > obowiązek powiadomić nazajutrz prokuraturę o tym fakcie - ale nie
    > zwalniało jej to z obowiązku wykonania rzeczonej czynności.
    >

    > Zastanawiające jest dla mnie, czego policjanci się dowiedzieli tej nocy,
    > że nie pojechali już do szpitala z tym pacjentem. Czy czasem nie wyszły na
    > jaw jakieś okoliczności, które spowodowały podejrzenie, że lekarka
    > działała nie z niewiedzy i głupoty, a celowo. W tej sytuacji jej
    > zatrzymanie mogło być uzasadnione w ogóle nie podniesionymi w artykule
    > okolicznościami, których istnienia można się jedynie domyślać z analizy
    > postępowania policjantów.

    Nie przyjechali w nocy pewnie dlatego, że pobrano krew w innym ZOZie.

    Mnie zastanawia, dlaczego policjanci nie znali przepisów KPK, aby o nich od
    razu lekarce powiedzieć. Dopiero przy rozmowie telefonicznej podali podstawę
    prawną, z czym lekarka się zgodziła. Gdyby zrobili to od razu, nie byłoby
    problemu.


    Ciekawe jak by na to patrzeć, gdyby lekarka nie miała specjalizacji II st -
    w świetle § 7 rozp. Min. Spraw.z dnia 23 lutego 2005r. w sprawie poddawania
    badaniom lub wykonywania czynności z udziałem oskarżonego oraz osoby
    podejrzanej.

    Wygląda to tak, że chłopaki chcieli pokazać, że są górą. I pokazali- brak
    wiedzy o podstawowych przepisach, na podstawie których pracują.

    Zgadzam się, że brak stanowiska drugiej strony utrudnia ustalenie prawdy.

    Pozdrawiam
    zenek












  • 5. Data: 2008-12-08 22:34:17
    Temat: Re: Lekarka miała prawo odmówić?
    Od: " sok marchwiowy" <s...@g...pl>

    Robert Tomasik <r...@g...pl> napisał(a):

    > Użytkownik "Roland" <r...@p...fm> napisał w wiadomości
    > news:85232042-87d2-442e-a647-c15416a54e85@j11g2000yq
    g.googlegroups.com...
    >
    > > Czy więc lekarka miała prawo odmówić badań, czy też nie?
    >
    >
    > Pobranie krwi od sprawcy rządzi się przepisami kodeksu postępowania karnego
    > (art. 74 i 308 kpk) i nie jest rzeczą lekarki badanie, czy organ procesowy
    > zlecający jej tę czynność posiada delegację ustawową do wykonania
    > czynności, czy nie. Ustawa mówi, że gość jest zobowiązany do poddania się
    > badaniu, więc rzeczą Policji jest zastosować środki przymusu bezpośredniego
    > w celu umożliwienia pobrania krwi, a rzeczą lekarki jej pobranie. Skoro
    > uważała, że czynność była bezprawna, to miała moralny obowiązek powiadomić
    > nazajutrz prokuraturę o tym fakcie - ale nie zwalniało jej to z obowiązku
    > wykonania rzeczonej czynności.
    >
    Zapominasz o kilku innych faktach. Lekarka składała przysięgę że nie wykona
    niczego co może narazić pacjenta. Pobranie krwi łączy się z bezpośrednią
    ingerencją, a taka zawsze powoduje ryzyko że coś się nie uda. Mogla odmówić ze
    względu na złożoną wcześniej przysięgę. Zwłaszcza że zabieg nie byłby
    przeprowadzany w sytuacji zagrożenia życia tego co mu krew miała pobrać.
    Jeśli policjanci mięli by dokument ograniczający konstytucyjne prawa tego
    człowieka obowiązujące w Polsce to mogla by pobrać ale też by mogla odmówić -
    patrz wyżej. Dokument ten musiałby być prawomocny i nikt by nie mógł zmusić
    lekarki do pobrania krwi przed konsultacją z prawnikiem współpracującym ze
    szpitalem. Po konsultacji też nikt by jej nie mógł zmusić. Chyba że dysponował
    by dokumentem ograniczającym jej prawa obywatelskie i zwalniającym ją z
    przysięgi. Wtedy też by mogla nie pobrać bo od pobierania krwi są pielęgniarki
    a nie lekarze. Na gębę nie musiała nic robić. I dobrze że nie zrobiła.
    Środki przymusu bezpośredniego nie służą do ubezwłasnowolnienia. Samo
    zastosowanie takich środków nie powoduje że człowiek musi zgodzić się na
    pobranie krwi. Nawet jak to zostało bezmyślnie wpisane w jakąś ustawę.
    Konstytucja jest wyżej w hierarchii niż ustawy.
    Lekarka postąpiła właściwie. Poinformowała podrapanego w jaki sposób może
    zrobić sobie badanie. W tym miejscu gdzie się znajduje wynik będzie po 3
    dniach. W innym po kilku godzinach. O ile pamiętam dostał również podrapany na
    wszelki wypadek leki zapobiegające zakażeniu.
    Lekarka zrobiła co mogła. A że przy okazji pan władza został sprowadzony do
    przypisanej mu roli stróża prawa, to dobrze.
    A jeśli nawet istnieje durny zapis zmuszający do poddania się badaniu krwi i
    ktoś nie wyrazi zgody to nie można go zflekować tzn zastosować specyficzne
    środki przymusu bezpośredniego i zrobić badanie wbrew woli. A postawić kolejny
    zarzut czy jak to się tam nazywa.





    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 6. Data: 2008-12-08 22:45:10
    Temat: Re: Lekarka miała prawo odmówić?
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Użytkownik "zenek" <z...@z...zz> napisał w wiadomości
    news:ghk7e6$kvg$1@atlantis.news.neostrada.pl...

    > Nie przyjechali w nocy pewnie dlatego, że pobrano krew w innym ZOZie.

    Najprawdopodobniej.
    >
    > Mnie zastanawia, dlaczego policjanci nie znali przepisów KPK, aby o nich
    > od
    > razu lekarce powiedzieć. Dopiero przy rozmowie telefonicznej podali
    > podstawę
    > prawną, z czym lekarka się zgodziła. Gdyby zrobili to od razu, nie
    > byłoby
    > problemu.

    Po pierwsze podstawa prawna znajduje się na postanowieniu o powołaniu
    biegłego, które doręcza się lekarce przed pobraniem krwi. Jeden odpis
    zostaje u niej, bo stanowi podstawę do późniejszego wypisania rachunku za
    usługę. Nie spodziewam się, by tu było nieporozumienie, chyba że nie umiała
    czytać. Wiedza policjantów eskortujących zatrzymanego większego znaczenia
    tu zatem nie miała. Poza tym nieznajomość prawa szkodzi.

    Zresztą w całym kraju wykonuje się dziennie pewnie z kilka tysięcy pobrań
    krwi, więc nagłe stwierdzenie przez lekarkę, iż jest to sprzeczne z prawem
    powinno ją samą zastanowić. Wszak to nie jest jakaś nietypowa czynność, że
    można się zastanawiać nad tym, czy wolno. W skali dużej jednostki szczebla
    powiatowego dziennie robi się 2-3 pobrania krwi - choćby kierowcom.
    Wszystko na tej samej podstawie.
    >
    > Ciekawe jak by na to patrzeć, gdyby lekarka nie miała specjalizacji II
    > st - w świetle § 7 rozp. Min. Spraw.z dnia 23 lutego 2005r. w sprawie
    > poddawania badaniom lub wykonywania czynności z udziałem oskarżonego oraz
    > osoby podejrzanej.

    Nijak. Nie jest biegłym sądowym. Ten przepis ich dotyczy. Ona ma wykonać
    czynność techniczną. Badać tę krew będzie biegły ze stosowną specjalizacją.
    >
    > Wygląda to tak, że chłopaki chcieli pokazać, że są górą. I pokazali-
    > brak wiedzy o podstawowych przepisach, na podstawie których pracują.

    Boję się, że nie. Nikt by nie poszedł na zatrzymanie osoby.
    >
    > Zgadzam się, że brak stanowiska drugiej strony utrudnia ustalenie prawdy.

    Zdecydowanie.


  • 7. Data: 2008-12-08 22:53:11
    Temat: Re: Lekarka miała prawo odmówić?
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Użytkownik " sok marchwiowy" <s...@g...pl> napisał w
    wiadomości news:ghk7d8$em4$1@inews.gazeta.pl...

    > Zapominasz o kilku innych faktach. Lekarka składała przysięgę że nie
    > wykona
    > niczego co może narazić pacjenta. Pobranie krwi łączy się z bezpośrednią
    > ingerencją, a taka zawsze powoduje ryzyko że coś się nie uda. Mogła
    > odmówić ze
    > względu na złożoną wcześniej przysięgę.

    W myśl prawa odmówić nie miała prawa na tej podstawie, ale przynajmniej nie
    narażała by się w tak oczywisty sposób na zarzuty.

    > Zwłaszcza że zabieg nie byłby
    > przeprowadzany w sytuacji zagrożenia życia tego co mu krew miała pobrać.

    To nie żaden zabieg. To czynność procesowa.

    > Jeśli policjanci mięli by dokument ograniczający konstytucyjne prawa tego
    > człowieka obowiązujące w Polsce to Mogła by pobrać

    A cóż by to miał być za dokument?


    > ale też by Mogła odmówić -
    > patrz wyżej. Dokument ten musiałby być prawomocny i nikt by nie mógł
    > zmusić
    > lekarki do pobrania krwi przed konsultacją z prawnikiem współpracującym
    > ze
    > szpitalem.

    Zmuszać jej nikt nie zmuszał. pojechali do innego lekarza. Ale ona odpowie
    najpewniej przed sądem za utrudnianie postępowania. Jak znam życie, to
    prokurator zresztą umorzy to postępowanie stwierdzając, ze przecież
    policjanci dali sobie radę i ktoś inny pobrał tę krew. Ostatecznie zakończy
    się pewnie wielkich hukiem i postępowaniem dyscyplinarnym dla lekarki.

    > Po konsultacji też nikt by jej nie mógł zmusić.

    W jakim sensie Ty ją chcesz zmuszać? Mieli jej pistolet do głowy
    przystawić?

    > Chyba że dysponował
    > by dokumentem ograniczającym jej prawa obywatelskie i zwalniającym ją z
    > przysięgi.

    Pomijając już nieistnienie takiego dokumentu, to jak byś ja za jego pomocą
    do czegokolwiek zmusił?

    > Wtedy też by Mogła nie pobrać bo od pobierania krwi są pielęgniarki
    > a nie lekarze. Na gębę nie musiała nic robić.

    Tego się nie robi "na gębę", tylko na postanowienie o powołaniu biegłego.
    Są takie druki, które się szybko wypisuje.

    > I dobrze że nie zrobiła.
    > Środki przymusu bezpośredniego nie służą do ubezwłasnowolnienia. Samo
    > zastosowanie takich środków nie powoduje że człowiek musi zgodzić się na
    > pobranie krwi. Nawet jak to zostało bezmyślnie wpisane w jakąś ustawę.
    > Konstytucja jest wyżej w hierarchii niż ustawy.

    No i zapomniałeś o prawie moralnym wywodzącym się wprost z prawa
    naturalnego :-) Tylko czemu co chwilę się tę krew pobiera? Iluż przestępców
    jest wśród nas :-))))

    > Lekarka postąpiła właściwie. Poinformowała podrapanego w jaki sposób może
    > zrobić sobie badanie.

    Ależ policjanci nie byli podejrzanymi, więc trudno w tej sytuacji mówić o
    utrudnianiu śledztwa. Tu chodzi o odmowę pobrania krwi od zatrzymanego.

    > W tym miejscu gdzie się znajduje wynik będzie po 3
    > dniach. W innym po kilku godzinach. O ile pamiętam dostał również
    > podrapany na
    > wszelki wypadek leki zapobiegające zakażeniu.
    > Lekarka zrobiła co mogła. A że przy okazji pan władza został sprowadzony
    > do
    > przypisanej mu roli stróża prawa, to dobrze.
    > A jeśli nawet istnieje durny zapis zmuszający do poddania się badaniu
    > krwi i
    > ktoś nie wyrazi zgody to nie można go zflekować tzn zastosować
    > specyficzne
    > środki przymusu bezpośredniego i zrobić badanie wbrew woli. A postawić
    > kolejny
    > zarzut czy jak to się tam nazywa.


  • 8. Data: 2008-12-08 23:22:52
    Temat: Re: Lekarka miała prawo odmówić?
    Od: "zenek" <z...@z...zz>


    Użytkownik "Robert Tomasik" < > napisał w wiadomości news:ghk835 >>

    > Po pierwsze podstawa prawna znajduje się na postanowieniu o powołaniu
    > biegłego, które doręcza się lekarce przed pobraniem krwi. Jeden odpis
    > zostaje u niej, bo stanowi podstawę do późniejszego wypisania rachunku za
    > usługę. Nie spodziewam się, by tu było nieporozumienie, chyba że nie
    > umiała czytać. Wiedza policjantów eskortujących zatrzymanego większego
    > znaczenia tu zatem nie miała. Poza tym nieznajomość prawa szkodzi.

    Pewnie, że szkodzi, dlatego to właśnie policjanci będą obwieszani psami
    przez opinię publiczną.

    >> Ciekawe jak by na to patrzeć, gdyby lekarka nie miała specjalizacji II
    >> st - w świetle § 7 rozp. Min. Spraw.z dnia 23 lutego 2005r. w sprawie
    >> poddawania badaniom lub wykonywania czynności z udziałem oskarżonego oraz
    >> osoby podejrzanej.
    >
    > Nijak. Nie jest biegłym sądowym. Ten przepis ich dotyczy. Ona ma wykonać
    > czynność techniczną.

    Czynność techniczną będzie wykonywać pielęgniarka na zlecenie lekarza. A
    dlaczego uważasz, że rozporządzenie dotyczy tylko biegłego sądowego?
    Lekarka otrzyma postanowienie o powołaniu biegłego- jak pisałes.

    Pozdrawiam
    zenek




  • 9. Data: 2008-12-08 23:23:36
    Temat: Re: Lekarka miała prawo odmówić?
    Od: "Rafał \"SP\" Gil" <u...@m...pl>

    Robert Tomasik pisze:

    >> Zwłaszcza że zabieg nie byłby
    >> przeprowadzany w sytuacji zagrożenia życia tego co mu krew miała pobrać.
    > To nie żaden zabieg. To czynność procesowa.

    To skoro to nie *zabieg*, to po co prosili lekarza ??? Mogli tą
    część postępowania przeprowadzić sami.

    Prosta rzecz - *pacjent* odmawia, a więc istnieje ryzyko, że
    będzie się szarpał. Lekarz nie chce pacjenta skrzywdzić.

    Gdyby nastąpiło uszkodzenie pacjenta - kto by odpowiadał ?
    Prokurator/policjant zlecający "czynność" czy lekarka byłaby
    obsmartowywana przez pewnego poje*a z fundacji primum non
    madafaka nocere - doktora sandała ?

    --
    Rafał "SP" Gil - http://www.rafalgil.pl/
    Naprawa skuterów i motocykli MOTOPOWER http://www.motopower.pl/
    Części do skuterów Kaski z homologacją Części do motocykli
    http://www.allegro.pl/show_user_auctions.php?uid=535
    6008


  • 10. Data: 2008-12-08 23:27:39
    Temat: Re: Lekarka miała prawo odmówić?
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>

    Użytkownik ""Rafał \"SP\" Gil"" <u...@m...pl> napisał w wiadomości
    news:ghka9l$ln0$1@inews.gazeta.pl...

    > Prosta rzecz - *pacjent* odmawia, a więc istnieje ryzyko, że będzie się
    > szarpał. Lekarz nie chce pacjenta skrzywdzić.

    Juz pisałem wcześniej, ze to była jedyna linia obrony lekarki dająca sporą
    szansę na uniknięcie odpowiedzialności.
    >
    > Gdyby nastąpiło uszkodzenie pacjenta - kto by odpowiadał ?

    Pacjent. Ma siedzieć zasadniczo spokojnie.

    > Prokurator/policjant zlecający "czynność" czy lekarka byłaby
    > obsmarowywana przez pewnego poje*a z fundacji primum non madafaka
    > nocere - doktora sandała ?

    To, ze czasem kretyni zabierają głos nie powinno wpływać na nasze
    działania.

strony : [ 1 ] . 2 ... 9


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1