eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoKananary › Re: Kananary (a komunikacja)
  • Data: 2010-01-28 10:45:31
    Temat: Re: Kananary (a komunikacja)
    Od: mvoicem <m...@g...com> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    (28.01.2010 11:15), Gotfryd Smolik news wrote:
    [...]
    > Na głowie postawiony jest już sam kierunek: za starych dobrych
    > czasów, i nie piszę o socjaliźmie (który w PRL, a przynajmniej
    > w województwie śląskim akurat TEGO nie zepsuł), lecz czysto
    > kapitalistycznym przełomie XIX i XX wieku, wsiadający wchodził
    > TYŁEM i wpadał w objęcia konduktora. "Za ile bilecik?" ;)
    > A wysiadający wysiadał PRZODEM, dzięki czemu wypadki "przytrzaśnięcia"
    > drzwiami wysiadających lub ruszenia podczas wysiadania pasażerów
    > (w tym niepełnosprawnych i zagapionych), którzy musieli przedefilować
    > pod bokiem kierowcy, były nieprawdopodobnie rzadkie (jakby się
    > zdarzyło, to by pewnie w gazetach pisali).
    > To była PRZEMYŚLANA koncepcja (przemyślana pewnie za czasów
    > pojazdów ciągniętych przez konie), bo opis tych przemyśleń
    > czytałem w jakimś przedruku starych czasopism.
    >
    > Podsumowując:
    > Przy rezygnacji z konduktorów IMVHO pozostaje jedno: skuteczna
    > kontrola. Albo zniechęcanie podróżnych, niech sobie samochód
    > kupią i głowy nie zawracają.
    > Możemy wrócić do podstaw prawnych ewentualnej kontroli ;)


    Jest jeszcze trzecie rozwiązanie - poleganie na uczciwości pasażerów.
    Wbrew pozorom to może czasem działać (w końcu te automaty gazetowe na
    przystankach na zachodzie jakoś działają)

    W Lublinie (stan sprzed kilku lat) prywatne autobusy zazwyczaj otwierały
    pełen komplet drzwi - kierowca obserwował pasażerów w lusterku i
    ewentualnie upominał co bardziej ociągających się z zapłatą. W godzinach
    szczytu albo był "konduktor" albo po prostu ludzie sami podawali ile się
    nalezy w kierunku kierowcy. Z moich ówczesnych obserwacji wynika że
    chyba bardziej mu się opłacało zaufać pasażerom niż zatrudnić "konduktora".

    p. m.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1