Zostałem złapany na fotoradar - 53km/h na ograniczeniu do 30. Ograniczenie
było przy wykopie przez ulicę, radar stał 200 metrów dalej, za skrzyżowaniem
w kształcie litery T (mój pas ruchu to "daszek" litery). Zdjęcia wyszły po
pół roku, sprawa w sądzie bez mojego udziału, grzywna.
I pytania:
1. nie było odwołania zakazu - czy znak obowiązuje do pierwszego
skrzyżowania (tego T) czy do pierwszego typu + (wylot bocznej ulicy od
strony mojego pasa ruchu)?
2. czy mogę teraz dostawać zaświadczenia o niekaralności?

Bo trochę się obawiam, że ktoś jadący 160km/h przy ograniczeniu do 90 ma
możliwość zapłacenia mandatu i jest wolny, a ja za 23 km/h mogę nie mieć
szans na pracę w której konieczne jest takie zaświadczenie. A już polityka
policji jest dla mnie bez sensu: stawiać radar tam, gdzie się na 100% kogoś
złapie (bo ludzie wiedzą, że remont dawno się skończył, przejeżdżają przez
dziurę zsypaną gruzem i dodają gazu) i wyciągać foty po pół roku, kiedy już
nawet mandatu nie wolno dać...

pozdrówka
Arek