eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoWypadek w szkole. Zadośćuczynienie. › Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
  • Data: 2010-12-02 11:38:12
    Temat: Re: Wypadek w szkole. Zadośćuczynienie.
    Od: "Mordzia" <m...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]


    Użytkownik "Jacek /Jaco/ Jakubowski" <j...@p...fm> napisał

    >> No ale kto ma mnie pociągnąć do odpowiedzialności prawnej czy
    >> majątkowej? Ja sam?
    >> Weź się zastanów, o czym Ty teraz piszesz.

    > Czy na prawdę trzeba Ci wszystko tłumaczyć jak dziecku? Nie potrafisz
    > domyśleć się intencji dyskutanta?

    Twoich intencji nie, bo piszesz bez ładu i składu przeskakując z jednego
    przykładu na kolejny.

    > Dobrze, pytania pomocnicze:

    A może po prostu zamiast zadawać kolejne pytania pomocnicze najpierw
    odpowiedz na moje.


    >
    >> Nie znam się na
    >> wyrokach, ale jeśli wydaje Ci się, że zawsze jedynie bezpośredni
    >> sprawca wypadku ponosi odpowiedzialność karną za wypadek to albo jaja
    >> sobie robisz albo nie wiem co (może nie będę komentował).
    >> Masz, poczytaj sobie:
    >> http://www.kurier-ilawski.pl/czytaj/Smierc-Bartka-na
    uczycielka-dostala-wyrok/2488
    >>
    >> Wypadek spowodował kierowca, ale zarzut nieumyślnego spowodowania
    >> śmierci postawiono opiekunce.
    >
    > I bardzo dobrze, bo w tym konkretnym przypadku opiekunka pozostawiła
    > dzieci
    > bez opieki w _niebezpiecznym_ miejscu.

    Pozostawiła pod opieką innej nauczycielki, więc nie bez opieki. To raz. A
    dwa - chłopca przejechał samochód kierowany przez jeszcze inną osoba, niż
    owa nauczycielka. Ale jednak oskarżono nauczycielkę.
    Chciałem Ci tylko udowodnić, że nic nie jest czarno-białe, a Twoje mnożenie
    głupich pytań typu "a jeśli babcia złamie zęba 12-latkowi to jest
    odpowiedzialna; a jesli sąsiad niechcący kopnie 4-latka, to już nie jest
    odpowiedzialny" jest po prostu bez sensu i do niczego nie prowadzi.

    >> Jeśli sam rozwalisz samochód, to zgrzytasz zębami i co najwyżej
    >> naprawiasz za własną kasę albo wcale, jeśli nie chcesz/nie stać Cię.
    >> Jeśli Tobie ktoś walnie w tyłek, to płaci odszkodowanie ze swojego OC.
    >> Jeśli Twój samochód zniszczy osoba, której ten samochód pożyczyłeś -
    >> tak samo - płaci Ci jakieś odszkodowanie.
    >> Coś jeszcze mam Ci wytłumaczyć?

    > Nadal nie rozumiesz,

    Nie, to Ty nie rozumiesz, co usiłuje Ci wyjasnić kilka osób.

    > napisze Ci wprost: od szkoły wymagasz absolutnego
    > bezpieczeństwa i stałego nadzoru, jednocześnie w tym samym dniu
    > wypuszczasz na kilka godzin swoje dzieci na osiedlowe podwórko i
    > kompletnie nie wiesz
    > co się z nimi dzieje.

    Bo to są MOJE dzieci i to JA wówczas ponosze za nie odpowiedzialność.
    Czy naprawdę nie jesteś w stanie pojąć tak prostej sprawy?

    > No nie mogę, łepek potknie się na schodach i zabije, i co wtedy, co twoje
    > "towarzyszenie" pomoże? Pójdziesz siedzieć?

    Owszem, być może pójdę.
    Za mało danych, by Ci odpowiedziec jednoznacznie.

    Poza tym jak się ta sytuacja ma do historii omawianej w tym wątku?
    Nijak, więc po jakiego grzyba podajesz takie nieadekwatne przykłady?

    >> I tak dalej - wystarczy ruszyć mózgiem, a nie mówić, że się nie da.
    >>
    >>> Jak będziesz zawodowo przygotowany do pilotowania wycieczki do Grecji i
    >>> w
    >>> samolocie/autobusie jedna pani drugiej pani wsadzi palec w oko (przez
    >>> przypadek), to też będziesz za to odpowiedzialny materialnie?

    >> A od kiedy to_pilot_wycieczki jest zobowiązany do nadzoru
    >> nad_dorosłymi_ i jak sądzę_poczytalnymi_osobami?
    >
    > Od zawsze?

    Pilot? Zobowiązany do nadzoru dorosłych ludzi w autokarze?

    > Gdy zaprowadzi je w niebezpieczne niedozwolone miejsce i zdarzy
    > się wypadek, to kto będzie odpowiedzialny?

    A jak Ciebie znajomy zaprowadzi w niebezpieczne, niedozwolone miejsce to
    będzie za Ciebie odpowiedzialny?
    Weź już przestań, bo nie wiem, czy się śmiać czy płakać.

    > Wycieczkowicze, którzy nie rozumieją greckiego napisu "Nie wchodzić bo
    > grozi śmierć"?

    I co to ma wspólnego z wsadzeniem palca do oka w autokarze?
    Kolejny przykład na to, jak mieszasz wszystko w jednym worku i każesz sobie
    z tego wyciągać sensowne wnioski.
    Podsumowując - ja panu już raczej podziekuję. Obawiam się, że szybciej
    nabawię się
    rozstroju nerwowego, niż uda mi się z Tobą dogadać.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1