eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › Obrona konieczna - zagajenie.
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 144

  • 31. Data: 2017-10-09 16:49:46
    Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl>

    W dniu 09-10-17 o 15:10, Olin pisze:
    > Dnia Mon, 9 Oct 2017 12:00:33 +0000 (UTC), Budzik napisał(a):
    >
    >>> Ofiar była bezdomna i co najmniej godzinę leżała na mrozie;
    >>> nikt nie udzielił jej pomocy.
    >>
    >> I to nie swiadczyło przeciwko obronie koniecznej?
    >
    > Mnie tam nie było, ale najwyraźniej prokurator uznał, że jak człowiek leży
    > godzinę nieprzytomny, a już na pewno na mrozie, to nie ma powodu do
    > niepokoju.
    >
    Opieram się na materiale podlinkowanym wyżej. Z tego materiału raczej
    wynika - fakt, że nie bezpośrednio, że DAwid JACKIEWICZ rozpoznawszy
    osobę będącą najprawdopodobniej napastnikiem zatrzymał autobus i
    poprosił o wezwanie Policji. Potem doszło do jakiejś utarczki słownej i
    odepchnięcia Zbigniewa Marchela "(...) Gdy ten człowiek się na mnie
    zamachnął, odruchowo go odepchnąłem, bo groziło mi niebezpieczeństwo.
    Nie zrobiłem tego, by go skrzywdzić, ale żeby się bronić. "

    Sądzę, że w tym autobusie było kilku świadków, a może jakaś kamera. To
    są rzeczy weryfikowalne i nie sądzę, by poseł ściemniał. No to
    zdecydowanie to jest inny kontekst, niż tu próbuje się opisywać, ze
    gonił i pobił. Możemy się jedynie domyślać, że utarczka była związana z
    próbą ucieczki pasażera - nie ważne, czy winnego, czy nie - mógł
    poczekać na Policję. Oczywiście również możemy złożyć, że doszło do
    pyskówki, ale nadal podepchnięcie, to nie samosąd. A faktycznie upadając
    nieszczęśliwie mógł się zabić o glebę.


  • 32. Data: 2017-10-09 17:04:29
    Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
    Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>

    Użytkownik "Robert Tomasik" napisał w wiadomości grup
    dyskusyjnych:59db8c8e$0$5154$6...@n...neostrada
    .pl...
    W dniu 09-10-17 o 15:10, Olin pisze:
    >> Mnie tam nie było, ale najwyraźniej prokurator uznał, że jak
    >> człowiek leży
    >> godzinę nieprzytomny, a już na pewno na mrozie, to nie ma powodu do
    >> niepokoju.
    >
    >Opieram się na materiale podlinkowanym wyżej. Z tego materiału raczej

    Material bardzo politycznie napisany :-)

    >wynika - fakt, że nie bezpośrednio, że DAwid JACKIEWICZ rozpoznawszy
    >osobę będącą najprawdopodobniej napastnikiem zatrzymał autobus i
    >poprosił o wezwanie Policji. Potem doszło do jakiejś utarczki słownej
    >i
    >odepchnięcia Zbigniewa Marchela "(...) Gdy ten człowiek się na mnie
    >zamachnął, odruchowo go odepchnąłem, bo groziło mi niebezpieczeństwo.
    >Nie zrobiłem tego, by go skrzywdzić, ale żeby się bronić. "

    >Sądzę, że w tym autobusie było kilku świadków, a może jakaś kamera.

    Rok 2006, wiec kamery chyba jeszcze nie.
    Swiadkowie sie rozjechali, a kierowca pewnie nic nie widzial.

    >To są rzeczy weryfikowalne i nie sądzę, by poseł ściemniał.

    A co mial mowic - jak uslyszalem ze mi zone zaczepial, to mu tak
    przyp* ze az sie nogami nakryl ?

    Podejrzany, nawet posel, zawsze jakies usprawiedliwienie wymysli.

    > No to
    >zdecydowanie to jest inny kontekst, niż tu próbuje się opisywać, ze
    >gonił i pobił. Możemy się jedynie domyślać, że utarczka była związana
    >z
    >próbą ucieczki pasażera - nie ważne, czy winnego, czy nie - mógł
    >poczekać na Policję. Oczywiście również możemy złożyć, że doszło do
    >pyskówki, ale nadal podepchnięcie, to nie samosąd.

    -Baco, zabiliscie czlowieka,
    -niprowda, ja go tylko tyrpnął
    -ale on nie wstał
    -ni mioł prowa.

    Sytuacja faktycznie dwuznaczna, nie zastrzelil, nie skatowal ...

    >A faktycznie upadając nieszczęśliwie mógł się zabić o glebę.

    Ale jakby tam zwykly czlowiek byl, to co by uslyszal - nieumyslne
    spowodowanie smierci ?
    No bo jednak nie wstal ...

    P.S. Teraz moze byc sprawa z tego wroclawskiego komisariatu ... sam
    umarl, taki wynik sekcji ...

    J.


  • 33. Data: 2017-10-09 20:13:30
    Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl>

    W dniu 09-10-17 o 17:04, J.F. pisze:
    >
    > P.S. Teraz moze byc sprawa z tego wroclawskiego komisariatu ... sam
    > umarl, taki wynik sekcji ...

    Ale tu się nikt nad merytoryką nie zastanawia.


  • 34. Data: 2017-10-10 10:01:55
    Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
    Od: Olin <k...@a...w.stopce>

    Dnia Mon, 9 Oct 2017 16:49:46 +0200, Robert Tomasik napisał(a):

    > A faktycznie upadając
    > nieszczęśliwie mógł się zabić o glebę.

    A potem leżał na mrozie przez co godzinę, co pana posła zupełnie nie
    poruszyło.

    --
    uzdrawiam
    Grzesiek

    adres: grzegorz.tracz[NA]ifj.edu.pl

    "Znam ja ich wszystkich, same łajdaki. Całe miasto takie: łajdak na łajdaku
    jedzie i łajdakiem pogania. Jeden tam tylko jest porządny człowiek:
    prokurator, ale i ten - prawdę mówiąc - świnia"
    Nikołaj Gogol

    https://www.flickr.com/photos/146081681@N02/albums


  • 35. Data: 2017-10-10 10:11:28
    Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
    Od: Olin <k...@a...w.stopce>

    Tu jest więcej szczegółów, ale za czytanie trzeba płacić:
    http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,20657118,cios
    -posla-dawida-jackiewicza.html
    dlatego wklejam większy fragment:

    Jednym z pierwszych dziennikarzy, który zwrócił uwagę na szereg
    nieścisłości w śledztwie, był Jerzy Sawka, redaktor naczelny wrocławskiego
    dodatku "Gazety Wyborczej". W trakcie kampanii wyborczej w 2010 roku, w
    której poseł PiS walczył o fotel prezydenta Wrocławia, napisał głośny tekst
    "Trup w szafie Jackiewicza".

    "Jackiewicz ma kartę z przeszłości, która nigdy porządnie nie została
    wyjaśniona - pisał. - Jeśli taka pozostanie, będzie ciągnąć się za nim do
    końca życia". Wątpliwości Sawki budziło to, że prokuratura uznała działanie
    posła za obronę konieczną, a przecież Jackiewicz - dowodzi dziennikarz -
    nie odpierał ataku ani na siebie, ani na swoją rodzinę. W pewnym sensie z
    premedytacją i po czasie ruszył na poszukiwanie winowajcy, odnalazł go i
    ukarał.

    Sawka wytknął prokuraturze, że odtwarzając przebieg wypadków na przystanku
    przy Świeradowskiej, oparła się de facto na jednym źródle, czyli relacji
    posła Jackiewicza (nikt ze świadków nie widział bezpośrednio kontaktu
    Jackiewicza z Marchelem). - To niezawisły sąd, a nie prokurator, powinien
    zbadać, co się naprawdę tam wydarzyło - tłumaczył mi, wskazując
    nieścisłości w zeznaniach posła.

    Jerzy Sawka zauważył sprzeczność między zeznaniami Jackiewicza, który
    twierdzi, że tylko odepchnął napastnika, a opinią biegłego patomorfologa
    Jerzego Kaweckiego, który twierdził, że Marchel został uderzony pięścią lub
    nasadą dłoni. Zdaniem Kaweckiego za taką interpretacją przemawiają
    podbiegnięcia krwawe w miękkich tkankach i powierzchniowe stłuczenia lewego
    policzka. Z charakteru tych obrażeń doktor Kawecki wysnuł, że poseł uderzył
    Marchela ze średnią siłą.

    Gdy cztery lata temu przeczytałem prokuratorskie akta sprawy Marchela, też
    miałem wątpliwości. Nie wiadomo na przykład, dlaczego poseł Jackiewicz,
    dowiedziawszy się o napaści na żonę i dziecko, nie zawiadomił policji.
    Zamiast tego ruszył sam na poszukiwanie.

    "To był odruch - tłumaczył. - Mógł przecież skrzywdzić kogoś innego".

    To dlaczego, gdy poszukiwania zakończyły się fiaskiem, poszedł z rodziną na
    zakupy do pobliskiego sklepu? Czy uznał, że napastnik nie jest już groźny?

    Tłumaczył też, że chciał odwieźć roztrzęsioną żonę do domu, a dopiero potem
    złożyć doniesienie. Ale jak miał opisać napastnika, skoro go nigdy nie
    widział?

    Nie wiadomo, dlaczego nie udzielił pomocy umierającemu Marchelowi i nie
    wezwał karetki. Mógł nie wiedzieć, że jego stan był krytyczny? Początkowo
    twierdził, że nie dotykał leżącego mężczyzny. Świadkowie jednak zeznali, że
    przeciągnął ciało na trawnik i badał mu puls. Musiał wyczuć, że jest
    całkowicie bezwładne. Dlaczego nic nie zrobił?

    Miał też świadomość, że zadany cios musiał być groźny, bowiem po wejściu do
    samochodu powiedział żonie, że faceta zmiksował. - To znaczy, że go tak
    uderzył, że pojechał do szpitala - tak to wytłumaczył śledczym pięcioletni
    Natan.

    Doktor pogotowia Adrian Mrozek, który badał nieprzytomnego Marchela jeszcze
    na przystanku autobusowym, stwierdził, że ma on wybite przednie zęby.
    Świadczyć o tym miały zakrwawione dziąsła i usta pełne krwi, którą musiał
    odsysać podczas badania. (Biegły Kawecki wykluczył taką możliwość. Jego
    zdaniem Marchel stracił uzębienie wcześniej z powodu próchnicy, ale nie
    wyjaśnił, skąd wzięła się zatem krew w jego ustach).

    Jackiewicz zeznał, że stanął w obronie rodziny i zagrodził drogę
    Marchelowi, który ruszył w kierunku jego żony i syna siedzących w
    samochodzie. Nawet jeśli przyjmiemy, że kompletnie pijany Marchel (miał
    wówczas 2,9 promila alkoholu we krwi) skojarzył, że mężczyzna w długim
    czarnym płaszczu, którego prawdopodobnie zobaczył pierwszy raz w życiu, ma
    coś wspólnego z zaczepianym przez niego co najmniej godzinę wcześniej
    dzieckiem, to czy mógł wiedzieć, gdzie to dziecko się schroniło? Czy mógł
    rozpoznać pasażerów siedzących w nieoświetlonym samochodzie, gdy na
    zewnątrz panował mrok?

    I czy naprawdę zamroczony alkoholem Marchel chciał zaatakować Jackiewicza?
    Poseł zeznał, że wyprzedził atak na siebie. Twierdził, że zaatakował, gdy
    zauważył zaciśniętą pięść napastnika i odchylającą się do tyłu rękę. A może
    nietrzeźwy tylko się wtedy zatoczył?

    Jeszcze jedna wątpliwość. Nie ma pewności, czy osoba, która zaatakowała
    Jackiewiczów w zatłoczonym autobusie, to ten sam mężczyzna, który złapał
    Natana po wyjściu. Chłopiec o napastniku z autobusu mówi "chłopak", choć
    jednocześnie innych mężczyzn nazywa panami.

    --
    uzdrawiam
    Grzesiek

    adres: grzegorz.tracz[NA]ifj.edu.pl

    "Wierzę, że tam w górze jest coś, co czuwa nad nami.
    Niestety, jest to rząd."
    Woody Allen

    https://www.flickr.com/photos/146081681@N02/albums


  • 36. Data: 2017-10-10 11:32:37
    Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
    Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>

    Użytkownik "Olin" napisał w wiadomości grup
    dyskusyjnych:az2lwmdkj4jb$.1j2puxzpjolrw$.dlg@40tude
    .net...
    >Tu jest więcej szczegółów, ale za czytanie trzeba płacić:
    >http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,20657118,cio
    s-posla-dawida-jackiewicza.html
    >dlatego wklejam większy fragment:
    >Jednym z pierwszych dziennikarzy, który zwrócił uwagę na szereg
    >nieścisłości w śledztwie, był Jerzy Sawka, redaktor naczelny
    >wrocławskiego
    >dodatku "Gazety Wyborczej". W trakcie kampanii wyborczej w 2010 roku,
    >w
    >której poseł PiS walczył o fotel prezydenta Wrocławia, napisał głośny
    >tekst
    >"Trup w szafie Jackiewicza".

    Tylko wiesz - wybory to taki czas, gdy sie trupy z szafy wyciaga :-)

    >Sawka wytknął prokuraturze, że odtwarzając przebieg wypadków na
    >przystanku
    >przy Świeradowskiej, oparła się de facto na jednym źródle, czyli
    >relacji
    >posła Jackiewicza (nikt ze świadków nie widział bezpośrednio kontaktu
    >Jackiewicza z Marchelem). - To niezawisły sąd, a nie prokurator,
    >powinien
    >zbadać, co się naprawdę tam wydarzyło - tłumaczył mi, wskazując
    >nieścisłości w zeznaniach posła.

    No i wracamy do poczatku - tak w ogolnym przypadku - prokurator ma
    ocenic dowody i stwierdzic ze nie ma podstaw do oskarzenia, czy ma
    oskarzac nawet bez podstaw, a sad niech niezawisle oceni.

    Przy czym prokurator teoretycznie tez jest niezawisly, a z sadami
    widac co PiS wyrabia ..

    Trzeba Jackiewiczowi przyznac, ze o ile sprawa zaczela sie za Ziobry,
    to umorzyli juz za rzadow PO.
    Niezawisly sad rozpatrywal tez zazalenie na umorzenie.

    Kruk krukowi oka nie wykole ? :-)

    >Gdy cztery lata temu przeczytałem prokuratorskie akta sprawy
    >Marchela, też
    >miałem wątpliwości. Nie wiadomo na przykład, dlaczego poseł
    >Jackiewicz,
    >dowiedziawszy się o napaści na żonę i dziecko, nie zawiadomił
    >policji.
    >Zamiast tego ruszył sam na poszukiwanie.

    Ale zobacz jak Newsweek grzecznie to opisal - dzwoni zona ze sklepu,
    ze sie jakis facet wczesniej przyczepil, trudno to nawet nazwac
    napascia.
    Dzwonisz po policje czy jedziesz po zone i dziecko ?

    A potem zona mowi - o, to ten facet w autobusie.

    J.


  • 37. Data: 2017-10-10 12:37:36
    Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
    Od: Olin <k...@a...w.stopce>

    Dnia Tue, 10 Oct 2017 11:32:37 +0200, J.F. napisał(a):

    > Ale zobacz jak Newsweek grzecznie to opisal - dzwoni zona ze sklepu,
    > ze sie jakis facet wczesniej przyczepil, trudno to nawet nazwac
    > napascia.
    > Dzwonisz po policje czy jedziesz po zone i dziecko ?
    >
    > A potem zona mowi - o, to ten facet w autobusie.

    Normalny człowiek meneli stara się ignorować. Jackiewicz wyruszył z biura
    poselskiego na poszukiwania, bo ktoś pogłaskał jego syna, a potem pociągnął
    za kurtkę, czego zresztą nie widzieli ani kierowca, ani pasażerowie. Zanim
    odepchnął ofiarę, zdążył jeszcze iść z żoną na zakupy, więc raczej miał
    czas ochłonąć i powiadomić organy. Świadkowie zeznali, że Jackiewicz
    przeciągnął ciało na trawnik i badał mu puls, choć wcześniej twierdził, że
    nie dotykał leżącego.

    Rozumiem, że wątpliwości rozstrzyga się na korzyść podejrzanego, ale ja tam
    wolałbym się nie znaleźć w pobliżu pana posła, bo jeszcze mnie wymiksuje z
    sobie tylko wiadomych powodów i nie będę mógł się udzielać w usenecie.

    --
    uzdrawiam
    Grzesiek

    adres: grzegorz.tracz[NA]ifj.edu.pl

    "Wierzę, że tam w górze jest coś, co czuwa nad nami.
    Niestety, jest to rząd."
    Woody Allen

    https://www.flickr.com/photos/146081681@N02/albums


  • 38. Data: 2017-10-10 14:40:02
    Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
    Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>

    Użytkownik "Olin" napisał w wiadomości grup
    dyskusyjnych:19hluat9o40gh.uj70mery1xwo$.dlg@40tude.
    net...
    Dnia Tue, 10 Oct 2017 11:32:37 +0200, J.F. napisał(a):
    >> Ale zobacz jak Newsweek grzecznie to opisal - dzwoni zona ze
    >> sklepu,
    >> ze sie jakis facet wczesniej przyczepil, trudno to nawet nazwac
    >> napascia.
    >> Dzwonisz po policje czy jedziesz po zone i dziecko ?
    >
    >> A potem zona mowi - o, to ten facet w autobusie.

    >Normalny człowiek meneli stara się ignorować. Jackiewicz wyruszył z
    >biura
    >poselskiego na poszukiwania,

    NW opisuje to inaczej.

    >bo ktoś pogłaskał jego syna, a potem pociągnął
    >za kurtkę, czego zresztą nie widzieli ani kierowca, ani pasażerowie.

    A widzieli potem jak uderzyl ofiare ?

    >Zanim
    >odepchnął ofiarę, zdążył jeszcze iść z żoną na zakupy, więc raczej
    >miał
    >czas ochłonąć i powiadomić organy.

    Mial czas, ale w zasadzie o czym? Ze ktos dziecko poglaskal w
    autobusie ?
    Ochlonal i nie zadzwonil.

    A potem zona mowi, ze to ten w autobusie, a autobus odjezdza.

    > Świadkowie zeznali, że Jackiewicz
    >przeciągnął ciało na trawnik i badał mu puls, choć wcześniej
    >twierdził, że
    >nie dotykał leżącego.

    W stanie silnego wzburzenia ma prawo nie pamietac tak nieistotnych
    szczegolow, co dowodzi, ze byl w stanie silnego wzburzenia :-)
    I dowodzi, ze mimo wzburzenia zachowal sie obywatelsko :-)

    >Rozumiem, że wątpliwości rozstrzyga się na korzyść podejrzanego, ale
    >ja tam
    >wolałbym się nie znaleźć w pobliżu pana posła, bo jeszcze mnie
    >wymiksuje z
    >sobie tylko wiadomych powodów i nie będę mógł się udzielać w
    >usenecie.

    Jasna sprawa, ale to nie glaszcz dzieci w autobusach :-)

    J.



  • 39. Data: 2017-10-10 16:57:50
    Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl>

    W dniu 10-10-17 o 10:11, Olin pisze:

    Ten materiałjest mocno tendencyjny i obliczony na wzbudzanie sensacji.

    > "Jackiewicz ma kartę z przeszłości, która nigdy porządnie nie została
    > wyjaśniona - pisał. - Jeśli taka pozostanie, będzie ciągnąć się za nim do
    > końca życia". Wątpliwości Sawki budziło to, że prokuratura uznała działanie
    > posła za obronę konieczną, a przecież Jackiewicz - dowodzi dziennikarz -
    > nie odpierał ataku ani na siebie, ani na swoją rodzinę. W pewnym sensie z
    > premedytacją i po czasie ruszył na poszukiwanie winowajcy, odnalazł go i
    > ukarał.

    Jackiewicz twierdzi, że tamten sie zamachną i poczuł się zagrożony - tu
    już obrona konieczna wchodzi w grę. Nikt nie wskazuje dowodów, by było
    inaczej - podobno nikt tego nie widział. Zatem niejasności trzeba
    tłumaczyć na korzyść potencjalnego oskarżonego.
    >
    > Sawka wytknął prokuraturze, że odtwarzając przebieg wypadków na przystanku
    > przy Świeradowskiej, oparła się de facto na jednym źródle, czyli relacji
    > posła Jackiewicza (nikt ze świadków nie widział bezpośrednio kontaktu
    > Jackiewicza z Marchelem). - To niezawisły sąd, a nie prokurator, powinien
    > zbadać, co się naprawdę tam wydarzyło - tłumaczył mi, wskazując
    > nieścisłości w zeznaniach posła.

    I tu też mija się z logiką. Nikt inny tego podobno nie widział, to na
    czym prokuratura miała się opierać? Na zeznaniach osób, które nic nei
    widziły? Po co mieli zawracać głowę sądowi, skoro nie było dowodów
    świadczących przeciwko oskarżonemu.
    >
    > Jerzy Sawka zauważył sprzeczność między zeznaniami Jackiewicza, który
    > twierdzi, że tylko odepchnął napastnika, a opinią biegłego patomorfologa
    > Jerzego Kaweckiego, który twierdził, że Marchel został uderzony pięścią lub
    > nasadą dłoni. Zdaniem Kaweckiego za taką interpretacją przemawiają
    > podbiegnięcia krwawe w miękkich tkankach i powierzchniowe stłuczenia lewego
    > policzka. Z charakteru tych obrażeń doktor Kawecki wysnuł, że poseł uderzył
    > Marchela ze średnią siłą.

    Gra słów. Czy odepchnięcie uderzeniem w policzek jest nieprawdopodobne
    albo czy waląc napastnika w policzek "ze średnią siłą" możemy mówić o
    celowym zabójstwie?
    >
    > Gdy cztery lata temu przeczytałem prokuratorskie akta sprawy Marchela, też
    > miałem wątpliwości. Nie wiadomo na przykład, dlaczego poseł Jackiewicz,
    > dowiedziawszy się o napaści na żonę i dziecko, nie zawiadomił policji.
    > Zamiast tego ruszył sam na poszukiwanie.

    Z podlinkowanego wcześniej materiału wynika, ze on nikogo nie szukał,
    tylko żona przypadkowo napastnika w przejeżdżającym autobusie zobaczyła.
    >
    > "To był odruch - tłumaczył. - Mógł przecież skrzywdzić kogoś innego".

    Mógł - zaite. Tylko przedmiotem postępowania nie było to,czy włąśiwą
    osobę spoliczkował. Dla konstrukcji obrony koniecznej nie ma to nic do
    rzeczy.
    >
    > To dlaczego, gdy poszukiwania zakończyły się fiaskiem, poszedł z rodziną na
    > zakupy do pobliskiego sklepu? Czy uznał, że napastnik nie jest już groźny?

    Jakie znaczenie ma to, co on uznał? Może zdroworozsądkowo uznał, że choć
    napastnik jest groźny, to wobec braku realnych szans na jego
    odnalezienie nic zrobić nie może. Miał stać na chodniku i pięścią
    wymachiwać. Dla mnie jego zachowanie jest całkiem racjonalne.
    Zawiadomienie mógł spokojnie złożyć następnego dnia.Sytuacja się
    zmieniła, gdy żona rozpoznała napastnika.
    >
    > Tłumaczył też, że chciał odwieźć roztrzęsioną żonę do domu, a dopiero potem
    > złożyć doniesienie. Ale jak miał opisać napastnika, skoro go nigdy nie
    > widział?

    Bardzo celna uwaga. Zapewne i tak trzeba by było przesłuchać żonę albo
    poszukać, czy gdzieś w tym rejonie nie ma monitoringu. Tylko, co to
    wnosi do sprawy obrony koniecznej?
    >
    > Nie wiadomo, dlaczego nie udzielił pomocy umierającemu Marchelowi i nie
    > wezwał karetki. Mógł nie wiedzieć, że jego stan był krytyczny? Początkowo
    > twierdził, że nie dotykał leżącego mężczyzny. Świadkowie jednak zeznali, że
    > przeciągnął ciało na trawnik i badał mu puls. Musiał wyczuć, że jest
    > całkowicie bezwładne. Dlaczego nic nie zrobił?

    No i nieudzielenie pomocy byłoby tu jakąś koncepcją.
    >
    > Miał też świadomość, że zadany cios musiał być groźny, bowiem po wejściu do
    > samochodu powiedział żonie, że faceta zmiksował. - To znaczy, że go tak
    > uderzył, że pojechał do szpitala - tak to wytłumaczył śledczym pięcioletni
    > Natan.

    Skoro pojechał dos zpitala karetką, to jednak ta musiała przyjechać.
    >
    > Doktor pogotowia Adrian Mrozek, który badał nieprzytomnego Marchela jeszcze
    > na przystanku autobusowym, stwierdził, że ma on wybite przednie zęby.
    > Świadczyć o tym miały zakrwawione dziąsła i usta pełne krwi, którą musiał
    > odsysać podczas badania. (Biegły Kawecki wykluczył taką możliwość. Jego
    > zdaniem Marchel stracił uzębienie wcześniej z powodu próchnicy, ale nie
    > wyjaśnił, skąd wzięła się zatem krew w jego ustach).

    No i mamy dwa sprzeczne dowody. Krew pewnie była od tego, że gość
    pokaleczył sobie wnętrze ust o resztki zębów. No ale ustalilimy, że
    dostał uderzenie w policzek, więć co w tym odkrywczego?
    >
    > Jackiewicz zeznał, że stanął w obronie rodziny i zagrodził drogę
    > Marchelowi, który ruszył w kierunku jego żony i syna siedzących w
    > samochodzie. Nawet jeśli przyjmiemy, że kompletnie pijany Marchel (miał
    > wówczas 2,9 promila alkoholu we krwi) skojarzył, że mężczyzna w długim
    > czarnym płaszczu, którego prawdopodobnie zobaczył pierwszy raz w życiu, ma
    > coś wspólnego z zaczepianym przez niego co najmniej godzinę wcześniej
    > dzieckiem, to czy mógł wiedzieć, gdzie to dziecko się schroniło? Czy mógł
    > rozpoznać pasażerów siedzących w nieoświetlonym samochodzie, gdy na
    > zewnątrz panował mrok?

    Wiele w tym mądrości, tylko skąd o tym miał wiedzieć Jackiewicz, czy
    napastnik widzi jego żonę, czy nie? Bo sugestia, ze to mało
    prawdopodobne jest słuszna.
    >
    > I czy naprawdę zamroczony alkoholem Marchel chciał zaatakować Jackiewicza?

    Może chciał rękami pomachać, a może uciec.Tylko jak to mamy stwierdzić.
    No i jak - gdybyśmy nawet jakoś dowiedli, ze chciał tylko uciec dowieść,
    ze Jackiewicz o tym wiedział, co on zamierza.

    > Poseł zeznał, że wyprzedził atak na siebie. Twierdził, że zaatakował, gdy
    > zauważył zaciśniętą pięść napastnika i odchylającą się do tyłu rękę. A może
    > nietrzeźwy tylko się wtedy zatoczył?

    Może. Teoretycznie, to możemy nawet złożyć, że chciał kata pokazać
    posłowi. Tylko co to ma wspólnego z obroną konieczną
    >
    > Jeszcze jedna wątpliwość. Nie ma pewności, czy osoba, która zaatakowała
    > Jackiewiczów w zatłoczonym autobusie, to ten sam mężczyzna, który złapał
    > Natana po wyjściu. Chłopiec o napastniku z autobusu mówi "chłopak", choć
    > jednocześnie innych mężczyzn nazywa panami.
    >
    Pewnie. Ale co to ma współnego z ewentualną obroną konieczną?

    Resumując artykuł obliczony jest na wzbudzenie sensacji. Ani ze zdrowym
    rozsądkiem, ani prawem nie manic wpólnego.


  • 40. Data: 2017-10-10 18:23:41
    Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
    Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>

    Użytkownik "Robert Tomasik" napisał w wiadomości grup
    dyskusyjnych:59dcdff2$0$649$6...@n...neostrada.
    pl...
    W dniu 10-10-17 o 10:11, Olin pisze:
    >Jackiewicz twierdzi, że tamten sie zamachną i poczuł się zagrożony -
    >tu
    >już obrona konieczna wchodzi w grę. Nikt nie wskazuje dowodów, by
    >było
    >inaczej - podobno nikt tego nie widział. Zatem niejasności trzeba
    >tłumaczyć na korzyść potencjalnego oskarżonego.

    Tylko Robercie - czy jak podejrzany nie bedzie poslem, to prokuratura
    bedzie rownie chetna w tlumaczeniu?

    Poza tym czy przed takim zamachnieciem nie nalezy sie odruchowo
    zaslonic, tylko walic w pysk ?

    No, w sumie - skutecznie sie obronil, wiec odruch dobry :-)

    >> Nie wiadomo, dlaczego nie udzielił pomocy umierającemu Marchelowi i
    >> nie
    >> wezwał karetki. Mógł nie wiedzieć, że jego stan był krytyczny?
    >> Początkowo
    >> twierdził, że nie dotykał leżącego mężczyzny. Świadkowie jednak
    >> zeznali, że
    >> przeciągnął ciało na trawnik i badał mu puls. Musiał wyczuć, że
    >> jest
    >> całkowicie bezwładne. Dlaczego nic nie zrobił?

    >No i nieudzielenie pomocy byłoby tu jakąś koncepcją.

    Jakos jednak karetka i policja sie znalazly na miejscu, wiec chyba nie
    mozna mowic o nieudzieleniu pomocy.

    A mogl sp* ... i tez nie byloby swiadkow :-)

    J.

strony : 1 ... 3 . [ 4 ] . 5 ... 10 ... 15


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1