Moi Drodzy.
Od dawna zaprząta mnie problem sporządzenia umowy dotyczącej sprzedaży
pomysłu na:
- nową własność istniejącego produktu
- nowy produkt
- nowe przedsięwzięcie rynkowe

Opiszę Wam problem:
Pozwolę sobie zacząć od dość starego przykładu. W czasach chronicznych
problemów z zakupem paliwa, rozwiązanych poprzez "kartkowanie" sprzedaży,
benzyna była tak deficytowa, że zaczynała spełniać funkcje pieniądza
(trzecia waluta po dolarach i wódce). Wszyscy pożyczali sobie po kilka
litrów paliwa, z "twardym" obowiązkiem oddania w terminem kilkudniowym. .
Biegałem wtedy z irytacją po sklepach motoryzacyjnych usiłując kupić lejek
do kanistra z malutkim wiatraczkiem, analogicznym do dystrybutorów na
stacjach, odmierzającym z dokładnością do 0,5 litra. Pomysłem na ten lejek
próbowałem zainteresować wytwórców, ale ciągle był problem umowy.

istotą problemu jest sytuacja Pomysłodawca nie może zdradzić pomysłu, bo
wtedy nikt nie musi już płacić, Wytwórca (kupujący nowy pomysł) nie zapłaci,
do póki nie wie, o co chodzi.

Jak Wy to widzicie?