eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoNieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia › Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
  • Data: 2008-04-08 13:35:44
    Temat: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    W wiadomości news:ftfjcs$p9i$1@mx1.internetia.pl LM <l...@g...pl>
    pisze:

    > - uznać że zaświadczenie jest wąptliwe, a co za tym idzie wyjaśnić
    > wątpliwości
    Nie musi osobiście. Może się tym zająć szkoła jako instytucja. Tak nawet
    lepiej.

    >>> Jeśli natomiast nie kwestionuje jego prawdziwości, to ma obowiązek go
    >>> honorować - tak jak honorują go zakłady pracy, a nawet sądy.
    >> Je honorować - JE.
    >> Temu nie sposób - oczywiście -zaprzeczyć.
    > A honorować w tym kontekście jest tożsame z uznaniem nieobecności za
    > usprawiedliwioną, co powinno zostać w stosowny sposób odnotowane.
    Owszem, to chyba oczywiste.

    >> Podam ci jednak przykład. Otóż w procesie rekrutacji szkoła wymaga sobie
    >> zaświadczeń od konkretnych specjalistów. I nikogo nie obchodzi czy oni
    >> byli dostępni czy nie. Ma być od takiego i basta inaczej braki w
    >> dokumentacji i cześć.
    > To nie jest adekwatny przykład.
    > Tam w wymaganiach jest jawnie sformułowany tego typu wymóg - czy prawny,
    > czy bezprawny to temat na osobną dyskusję - ale jest jawny i konkretny.
    > Gdyby np. w statucie szkoły było to podobnie sformułowane (że określone
    > przypadki zwolnienia wymagają zaświadczenia określonych specjalistów), to
    > wtedy nauczyciel miałby podstawę żeby się tego trzymać.
    Jakbyś uważnie czytał wątek, to zauważyłbyś, że już dawno napisałem o
    możliwościach statutowych (i nie tylko statutowych) regulacji tego typu
    spraw.
    Przykład adekwatny jest.
    A teraz wrómy do mojego pytania z wcześniejszej części dyskusji, które ci
    zadałem, a które ci widać umkło (forma zamierzona) mniej czy bardziej
    celowo - co wówczas, gdy statut takich regulacji nie zawiera?

    > Inna sprawa, czy
    > ta podstawa byłaby zgodna z prawem (moim zdaniem nie). Ale wtedy trzeba
    > by obalać statut szkoły, a dopiero potem decyzje wydane na jego
    > podstawie.
    To zależy od rodzaju regulacji statutowej. Przykładowo zaświadczenie o
    niezdolności do wykonywania ćwiczeń fizycznych i tym samym udziału w
    lekcjach wf spowodowane złamaniem czegośtam wystawione przez ortopedę
    niekoniecznie musi powodować zwolnienie z lekcji matematyki.

    >> Inaczej ma się sprawa z uzasadnieniem prośby o usprawiedliwienie
    >> przedstawianej (niekiedy po prostu tylko słownie) przez rodzica,
    >> prawnego opiekuna czy samego pełnoletniego ucznia. To już kwestia
    >> ocenna, a ocenia nauczyciel. Trzymając się wspomnianego przez ciebie
    >> gruntu "sądowego" - daje wiarę lub nie. Wiąże się to jego obowiązkami
    >> wymienionymi we wzmiankowanych przeze mnie aktach prawnych jest to
    >> całkowicie zrozumiałe (choć może nie dla wszystkich).
    > I znowu - nie dotarła do Ciebie jedna rzecz. Że już nie żyjemy w
    > komuniźmie i to rodzice odpowiadają za dzieci, a nie państwo i jego
    > organy.
    Aaaa, to tu jest pies pogrzebany, takie fobie działają...
    No to ja ci podpowiem, że nigdy nie żyliśmy w komuniźmie, należy odróżnić
    organ państwa od organu państwowego i w tym kontekście myśleć o szkole
    publicznej oraz, że nie zawężaliśmy obszaru dyskusji do szkół finansowanych
    z budżetu.
    Muszisz spróbować zdystansować się od tych uprzedzeń, jeśli ci się uda, to
    właściwe wnioski będziesz miał na wyciągnięcie ręki.

    > Ja nigdy nie proszę nauczyciela o usprawiedliwienie nieobecności
    > dziecka. Ja JĄ USPRAWIEDLIWIAM i jedyne o co proszę, to o odnotowanie
    > tego faktu w stosownej dokumentacji szkolnej.
    Ja, ja, ja. Bufonada.
    A cóż to za argument? Trafisz w końcu na jakiegoś w miarę sensownego belfra,
    co ci nosa przytrze i tyle.

    > Nawet jeśli (czasem) mówię, że proszę o usprawiedliwienie nieobecności -
    > to jest to właśnie ten skrót myślowy - tak naprawdę proszę o
    > odnotowanie MOJEGO usprawiedliwienia.
    Niespecjalnie sensowne ujęcie, ale niech tam.
    Twoja prośba nie musi być spełniona.

    > Nauczyciel uznaniowo traktując jakiekolwiek uzasadnienia tego typu
    > uzurpuje sobie prawo do oceny postępowania rodziców i na tej podstawie
    > podejmowania jakichś działań.
    Nie uzurpuje. On je ma. On nie tylko uczy, ale i wychowuje.

    > Wbij sobie raz do głowy, że NAUCZYCIEL NIE MA TAKIEGO PRAWA. Jego g...no
    > obchodzi dlaczego ja podjąłem decyzję o tym, że dziecko nie pójdzie do
    > szkoły, bo to jest moje dziecko i ja mam prawo do takiej decyzji. Nie
    > muszę podawać uzasadnienia dla mojej decyzji - co jest chyba oczywiste
    > - bo mogą to być powody, których nie chcę podawać do wiadomości osób
    > trzecich, w tym nauczyciela.
    > Z punktu widzenia dziecka i obowiązku szkolnego JA za ten obowiązek
    > odpowiadam, ja za tę nieobecność odpowiadam, a zatem JA ją
    > usprawiedliwiam (lub nie) co nauczyciel odnotowuje w stosownej ewidencji.
    > Nauczyciel może jedynie uznać że nie realizuję właściwie swoich
    > obowiązków jako rodzic - i na tej podstawie podejmować stosowne
    > działania. Ale to nie ma nic wspólnego z ewidencją usprawiedliwień.
    Oto przykład jak jednostronność myślenia i brak wiedzy prowadzą na manowce.
    W tym ujęciu uczeń pełnoletni sam odpowiadający za siebie, może podjąć próbę
    usprawiedliwienia nieobecności na zasadzie "nie byłem na zajęciach, bo
    podjąłem taką decyzję", a nauczyciel miałby takie coś odnotować jako
    nieobecność usprawiedliwioną.
    Pogrążasz się w absurdach.

    > Jeśli dziecko będzie przez 90% roku szkolnego nieobecne, a ja te
    > nieobecności usprawiedliwię, to w ewidencji wszystkie jego niebecności
    > powinny być zapisane jako usprawiedliwione. Co nie zmienia faktu, że
    > nauczyciel powinien zgłosić (w odpowienim trybie - tego rozwijał tu nie
    > będę), że jego zdaniem nie jest z winy rodziców realizowany obowiązek
    > szkolny. To wszystko.
    Nonsensy piszesz. Tobie się tak tylko wydaje. Ty sobie możesz podrygiwać ile
    chcesz. Ale nie ty decydujesz czy nauczyciel usprawiedliwi nieobecność
    ucznia na podstawie twojego bełkotu. Nauczyciel realizuje nie tylko program
    dydaktyczny ale i wychowawczy, w którym zawiera się kształtowanie
    odpowiedniego stosunku do zdobywania wiedzy, odpowiedzialności itp. itd. (a
    w ogóle to odsyłałem do rozporządzenia o ocenianiu - przeczytane?).
    Takiego rodzica jak ty, to trzeba po prostu krótko za twarz i przywołać do
    porządku, żeby nie przeszkadzał. Masz tylko tyle szczęścia (o ile swoje
    anonsowane tu działania realizujesz w praktyce, a nie w wyobraźni), że
    belfry zawzwyczaj tchórzliwe są, kładą uszyska po sobie i wycofują się
    rakiem.
    Życzę trafienia na takiego, co cię do pionu przywróci i naprostuje
    odpowiednio.

    >>> Gołosłowie to jest to, o czym ty piszesz, bo ja podałem w dalszej
    >>> części mejla KONKRETNE PODSTAWY PRAWNE
    >> Dobra, możesz powtórzyć? Bo ja tych konkretów nie widzę, serio.
    >> Nieadekwatne artykuły z UOSO masz na myśli czy co innego?
    > Nie będę pisał dwa razy, masz archiwum możesz przejrzeć
    Nie chce mi się, bo starałem się cię czytać uważnie, przynajmniej na tyle,
    na ile było warto.
    Dziwne tylko, że chce ci się jednak te swoje bzdury wypisywać tyle razy, a
    konkretów (jeśli w ogóle były) - jakoś nie.

    --
    Jotte

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1