eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoKiedy rozwód?? › Re: Kiedy rozwód??
  • Data: 2002-03-25 18:13:47
    Temat: Re: Kiedy rozwód??
    Od: "grzechutek" <g...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Tutaj się z Tobą zgodzę.
    Byłam ślepa. Wzięłam ślub w wieku 21 lat...ale nie z powodu dziecka.. Nie
    byłam w ciązy. Kochał tego człowieka. Dziecko urodziło się 2,5 roku później.
    Najpierw było fajnie i takie rzeczy zdarzały się rzadako...i jakoś udawało
    mi się go przekonać...że tak nie wolno... były okresy spokoju...
    Drugie dziecko to wpadka...Miało być rok wcześniej. Wtedy kiedy było jeszcze
    spokojnie.
    Bałam się, że nie będzie mi pomagał i tak było. Ale usunąć nie usunęłam - bo
    nie potrafiłabym usunąć dziecka.

    Kiedy Grzesiu - ten młodszy miał 6 miesięcy. Pękła gumka. Prosiłam męża aby
    jechał do lekarza po Postinor...ale on sobie usiadł na fotelu i powiedział,
    że nigdzie nie pojedzie. Powiedziałam mu, że nie chcę 3 dziecka, bo on mi
    wcale nie pomaga i nie damy rady wychować dziecka ...nie chodziło mi o
    utrzymanie ale o poświęcony czas temu maluchowi i małemu Grzesiowi. On na to
    powiedział, że jak będę maiła 3 dziecko to będę siedziałą w domu i nie będę
    miała sił mu fikać i będę zmuszona być z nim...
    Nie wiem dlaczego już wtedy myślał o tym, że nie będziemy razem....

    Pojechałam sama po Postinor i...udało się...

    Nigdy mu nie wybaczę tych słów....

    Był moją pierwszą miłością, byłam zauroczona...bo kocham bardzo....i
    widocznie ślepo...
    Teraz to wiem..ale trudno odkryć prawdę o człowieku, który zmienia sie w
    momencie kiedy przychodzą pieniądze....
    Jego słowa...
    Dam Ci pieniądze ale nie dam Ci władzy... (chodzi o zarządznie firmą)...On
    ma kompleksy bo ja miałam te najlepsze pomysły...zreszta ostatnio przyszedł
    i prosił abym dla niego robiła jak pracownik, ale w domu, bo on nie chce
    mnie widzieć w firmie...
    Dałam sobie spokój....
    Tak to już jest....popełnia się błędy...bo się kocha i slepo sie wierzy.
    Moi rodzice nauczyli mnie, że trzeba być wiernym, trzeba dawać dużo uczucia
    i trzeba dawać z siebie wszystko.... Dałam wszystko...dostałam wile bólu...
    Nawet się nie spodziewałam, że ktoś kogo tak bardzo kocham tak potrafi
    krzywdzić mnie i dzieci...
    Kiedyś stanęłam obok siebie i to wszystko zobaczyłam... Nawet nie wiesz jak
    mnie ten widok przeraził.... Budziłam się z tego przez wiele miesięcy -
    lekarz musiał mi pomagać abym odeszła od tego strasznego związku...odeszła
    psychicznie...bo to mąż odszedł fizycznie od nas....
    Teraz jestem silniejsza, co nie znaczy, że nie potrzebuję pomocy. Zwróciłam
    sie do was jak do obcych mi ludzi. Nie chciałam opisywac swojego życia...bo
    po co...
    Wdałam sie w dyskusję, bo chyba ciągle leży mi to na sercu...
    Czasem to pomaga...ale mnie doprowadziliście do łezy...
    Nie dlatego, że poczułam się winna...ale dlatego, że nikt od wielu, wielu
    miesięcy nie daje mi konkretnej wskazówki co i jak zrobić. Zadaję pytania a
    ludzie zamiast mi na nie odpowiadać zaczynają się pytac o mój związek i
    oceniają go...
    Było źle, jest źle...i będzie nadal źle....
    Czy tak trudno odpowiedzieć na pytania bez wdawania się w ocenę związku. I
    tak nie poznacie prawdy, bo to moja ocena...a mąż ma inną...
    Jestem zmęczona...tym dzisiajeszym pisaniem...
    Znowu mało co sie dowiedziałam...
    Pójdę do swojego adwokata i znów mi powie, że moja sprawa jest do
    dupy...sorki...
    I jak tu wierzyć w sparwiedliwość......i kompetencje...
    :(((((((((((((



Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1