eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawowtargniecie do mieszkania i naruszenie nietykalnosci › wtargniecie do mieszkania i naruszenie nietykalnosci
  • Data: 2003-06-01 19:28:00
    Temat: wtargniecie do mieszkania i naruszenie nietykalnosci
    Od: "Andrzej Lawa" <a...@l...com> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Witam!

    Może w skrócie opiszę całą sytuację:

    Któregoś dnia przyjechała nagle do mnie matka mojego taty (osoba parę dni
    wcześniej wypuszczona z Tworek). Ponieważ nie podobało jej się mieszkanie
    pod Warszawą z moimi rodzicami, postanowiła na siłę przenieść się do
    Warszawy - najpierw chciała na siłę wprowadzić się do moje siostry (i m.in.
    dlatego wylądowała w zakładzie psychiatrycznym) potem - po wyjściu -
    usiłowała wejść do mnie.

    Przez uchylone drzwi usiłowałem z nią negocjować - spokojnie i bez krzyków,
    choć niezbyt cicho (jest przygłucha). W tym momencie z góry zeszła sąsiadka,
    która do tej pory udawała zrozumienie sytuacji i współczuła osoby
    niepoczytalnej w rodzinie, a teraz nagle zaczęła mi grozić eksmisją i
    zamknięciem w Tworkach za 'znęcanie się nad staruszką'.

    Zażądałem, żeby się nie mieszała, bo najwyraźniej nic nie rozumie i
    zagroziłem jej pozwem (szczerze mówią nawet nie wiem o co mógłbym ją
    oskarżyć za wtrącanie się w sprawy rodzinne i celowe zaognianie sytuacji,
    ale...).

    W tym momencie zlazł jej mąż i zaczął coś mamrotać o bezsensowności dyskusji
    i sensowności 'przywalenia gnojkowi'. Po czym zaczął wpychać mi się na siłę
    do mieszkania. Ponieważ był agresywny i miał 'mord w oczach' chciałem lekko
    odepchnąć, żeby móc zamknąć drzwi (dłonią, delikatnie, na wysokości mostka)
    i wezwać policję. Niestety, rzucił się swym cielskiem na drzwi i 'na dzień
    dobry' walnął mnie nasadą dłoni w żuchwę (kurcze - jakiś chyba fachowy cios,
    bo śladów było mało, a potem przez prawie tydzień miałem problemy z
    gryzieniem). Wlazł mi do mieszkania i kontynuował atak - ja się tylko
    osłaniałem ręką (niestety - jakoś nie potrafię uderzyć - nawet, jak się
    okazuje, w samoobronie). 'Podałem tyły'. Ale miałem gaśnicę (tą proszkową,
    więc nie bardziej szkodliwe to było od posypania piaskiem) - więc chwyciłem
    i psiknąłem im dwa czy trzy razy nad głowami rycząc WON. Strategia działania
    na postrach okazała się skuteczna, wycofali się, zamknąłem drzwi i wezwałem
    policję.

    Policja, nie wiadomo dlaczego, poszła najpierw do tego bandziora, po czym
    okazało się, że to ponoć ja jego napadłem (tia - siłą woli zmusiłem go do
    wtargnięcia do mojego mieszkania, po czym zaatakowałem jego rękę żuchwą...).

    Po rozmowie ze mną chyba przestali tak uważać, ale czułem pewien ich
    niesmak - choć chyba do całej sprawy (i się nie dziwię) a nie do mnie.

    Potem pojechałem na komisariat złożyć zeznanie/zawiadomienie o popełnieniu
    przestępstwa (podałem wszystkie okoliczności j.w.). Byłem też na chirurgii
    szczękowej - bo miałem problemy z gryzieniem i szerokim otwieraniem szczęki.
    Złamań nie było, ale nadwerężenie w okolicy stawów stwierdzili. Zrobiłem
    obdukcję (80PLN 'w plecy' - grrr...) - w obdukcji było to, co wpisali na
    chirurgii szczękowej, plus opuchlizna na żuchwie oraz siniak i zadrapanie na
    prawym przedramieniu (tym, którym się osłaniałem).

    Aha - dodatkowa komplikacja polega na tym, że 'droga' babcia (która dzisiaj
    twierdzi, że żadnego zajścia sobie nie przypomina) jest u mnie zameldowana.
    Rodzice zresztą też. Przyczyna jest tylko jedna - dom, w którym mieszkają,
    ma na wykończeniu strych i formalnie nie był jeszcze 'odebrany'. Plus sama
    wyprowadziła się na własne _żądanie_ i bez żadnego przymusu oddała klucze (w
    połowie ostatniego grudnia).

    Wiem, że to trochę dziwne, że emeryt (dość wczesny, ale...) pobił 28-latka,
    ale takie są smutne fakty (choleryk czasami jestem, ale nigdy w życiu nikogo
    nie pobiłem - nawet w dzieciństwie; mam jakąś blokadę psychiczną przez
    uszkadzaniem innych). Nie wiem, kim był dawniej, ale kiedyś kogoś straszył,
    że jest policjantem (???) i chodzą plotki, że to były UBek (to by wyjaśniało
    namiętność do wchodzenia do cudzych mieszkań i bicie w twarz ;). Co ciekawe
    jest po zawale (tutaj nasuwa mi się kwestia 'otępienia miażdżycowego' -
    objawy się poniekąd zgadzają). Aha - ponoć kiedyś uwięził harcerzy w
    harcówce 'bo hałasowali'.

    Ufff... No to na razie tyle... Macie jakieś rady, sugestie itepe?

    PS: gdy składałem zawiadomienie na komisariacie, jakiś dyżurujący tam buc
    (zeznanie przyjęła jakaś młoda, sympatyczna policjantka) usiłował mnie
    straszyć, że nie wpuszczenie osoby zameldowanej podpada pod Art 191 KK - ale
    to jest jakaś bzdura, bo tam jest o 'przemocy' oraz 'groźbie bezprawnej'.
    Jakiś kumpel tego bandyty czy co? Może chciał mnie zastraszyć i zmusić do
    wycofania zeznań? Plus bredził coś, że do nie jest moje mieszkanie
    (spółdzielcze lokatorskie, ja jestem głównym lokatorem, mieszkanie dawniej
    było moich _rodziców_ - 'droga' babcia mieszkała zupełnie gdzie indziej).

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1