eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo:/ szok nieletnia mnie pozywa :/ › Re: :/ szok nieletnia mnie pozywa :/
  • Data: 2006-12-31 17:09:23
    Temat: Re: :/ szok nieletnia mnie pozywa :/
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Użytkownik "Kira" <c...@e...wytnij.pl> napisał w wiadomości
    news:en8b9j$pn$1@atlantis.news.tpi.pl...

    > Miałeś kiedyś okazję dyskutować z naszym rodzimym wymiarem
    > sprawiedliwości w tym temacie? Ale nie jako prawnik, tylko
    > próbując sukinkota wsadzić? Przyjemność żadna, przeżycie
    > raczej traumatyczne, a efekt mocno wątpliwy. Jak się chce
    > na skurwielu faktycznie zemścić, to się policję omija bardzo
    > szerokim łukiem a znajduje kilku silnych kolegów z solidnym
    > wyposażeniem zaczepno-obronnym.

    Wiesz, z racji płci - której nie ukrywam - szanse miałem niewielkie.
    >
    > Policja i prokuratura palcem nie ruszy, a jeszcze się przy
    > okazji dowiesz że w zasadzie to należało w kuchni przy garach
    > siedzieć, a nie tam o jakichś rozrywkach myśleć i jak babe się
    > zachciało wychodzić z domu to niech się nie dziwi. Pierdolenie
    > w bambus z tym zgłaszaniem. Nie opłaca się za cholerę.

    Tu juz różnie z tym bywa. Nie mogę wykluczyć, że na idiotę trafiłaś akurat. Ale
    często jest to skutek nie tyle złej woli policjanta co niezrozumienia pewnych
    aspektów zdarzenia przez samą zszokowaną ofiarę (załóżmy usparwiedliwonego
    stanem szoku, ale jednak niezrozumienia).

    Ofiara żąda natychmiastowego zabicia sprawcy, no w najgorszym razie pozbawienia
    go wolności i znaczącego okaleczenia w zakresie wykluczającym ponowne
    popełnienie podobnego przestępstwa. Policjant chciał by znać jakieś dowody
    pozwalające na ustalenie, co się faktycznie wydarzyło, no i zabijać ani
    okaleczać raczej zamiaru nikogo nie może.

    To są cokolwiek rozbieżne kierunki oczekiwań, które trudno ze sobą połączyć.
    Zwłaszcza, że ani jedna ani druga strona nie jest skora do ustępstw. Kobieta nie
    ma ochoty opowiadać o szczegółach. Dociekania o to, w jakiej pozycji się
    znajdowała i czemu ma pokrwawione spodnie akurat na nogawce, a nie pasku odbiera
    jako niezdrowe zainteresowanie policjanta, bo przecież nieważne w jakiej pozycji
    ją zgwałcono, no i nie o zniszczenie spodni tu chodzi, a o naruszenie jej jako
    kobiety. Portki się wypierze, bluzkę zeszyje. Co to glinę obchodzi, czy drapała
    napastnika po plecach, czy po d....

    Policjant dowody jakieś mieć musi, by cokolwiek zacząć robić. Znajomość
    szczegółów ma kapitalne znaczenie dla określenia kierunków poszukiwań tych
    szczegółów. No bo krew na spodniach może być ofiary, może być zakaleczonego
    sprawcy, albo zupełnie przypadkowej osoby, której wcześniej ofiara opatrywała
    ranę. Pozycja pozwala na ukierunkowanie poszukiwań śladów oraz ich weryfikację
    ze stanem faktycznym. Czasem kobieta po prostu szczegółów nie pamięta, bo
    zapamiętała tylko naklejkę na desce rozdzielczej samochodu oraz to, że bolało.
    Jedno i drugie, jako dowód zgwałcenia wyjątkowo mało się sprawdzają. Nie jest to
    pewnie wina ofiary, no ale faktu to nie zmienia, ze dowodów nie ma.

    Kobieta wychodzi z jednostki Policji w przekonaniu, że nie została zrozumiana i
    zlekceważono ją, a w dodatku policjanci się z niej nabijali. Nikt nie zabił
    sprawcy. Nawet jechać za nim nie chcieli i jeszcze głupie pytania zadawali w
    rodzaju ile razy uderzył ją w twarz i czy aby na pewno prawą ręką roztargał
    bluzkę. Może bluzkę potargała na sęku? Nie! No to może w potarganej przyszła na
    dyskotekę, bo teraz taka dziwna moda. No i co ich obchodzi, czy głośno
    krzyczała? Czemu z nim poszła do lasu? A co, nie wolno?

    Policjant po takim spotkaniu jest wkur... bo od "blondyny" nie dowiedział się
    nic konstruktywnego, poza tym, że ten Czesiek, co go godzinę wcześniej poznała
    (i nawet nie wie, czy ma na imię Czesiek) to ch..., skur... i morderca. Może by
    po Czesia pojechał, ale nikt nie wie gdzie aktualnie jest Czesiu. GPS-a mu nie
    wszczepili. Nawet jakby wiedział, to nie wiadomo co Czesiowi zarzucić. Czesiu,
    jakby go nawet zapytać, to oczywiście powie, że "blondyna" sama weszła do łóżka
    i jeszcze potargała sobie bluzkę, gdy z ochotą się sama rozbierała - tak jej się
    ręce częsty z tej ochoty pewnie. O podbitych oczach nic nie wie, ale może Felek,
    co o "blondynę" jest zazdrosny, jej popodbijał, jak się dowiedział, że go
    zdradziła. Krzyczała pewnie z rozkoszy. Jego krew na spodniach, to od golenia.
    A, nie przy goleniu jej nie było? Ale później sobie strupka odtargał i mu
    kapnęło. I to by było na tyle faktów.

    Do tego jeszcze masz czasem garstkę świadków, z których połowa stwierdza, że
    zgwałcona to puszczalska i pół wsi - z wyłączeniem pytanego, bo on by się z taką
    nigdy i pod żadnym pozorem nie zadawał! - już ją miało. Z każdym szła i sama do
    góry nogi podnosiła przy pierwszej okazji. Druga połowa twierdzi, że to
    bogobojna patriotka i nigdy by z żadnych chłopakiem przed ślubem do łóżka nie
    poszła. Zabić by się wolała. Samego zajścia nikt nie widział i nic na jego temat
    powiedzieć nie może.

    Dodaj do tego sam fakt, że okoliczności zdarzenia od strony obiektywnej nie są
    jednoznaczne. Bo o ile ofiara znała napastnika i sama z nim poszła, a potem w
    trakcie samego domniemanego zgwałcenia nie została pocięta żyletką czy nożem,
    ani nie ma śladów skrępowania jej w pozycji "na żabę", to koń z wozem dla tego,
    co rozświetli, co tak naprawdę się w tym zamkniętym pokoju hotelowym wydarzyło i
    kto tu ma rację.

    I nie miej pretensji do organów ścigania, bo nikt wróżką nie jest. Przypadków
    mniej lub bardziej fikcyjnych zgłoszeń zgwałcenia jest sporo. Powody tego bywają
    różne. Od szantażu, przez niechcianą ciążę do niezrozumienia samej istoty
    zgwałcenia, jako przełamania jakiegoś tam oporu ofiary. Dochodzą do tego naciski
    rodziny, która oczywiście córkę uważa za świętą bez mała i nawet im przez myśl
    nie przejdzie, że nastolatka po prostu miała ochotę iść z chłopakiem do łóżka,
    by zobaczyć, jak to jest i czy tak, jak na filmach to wygląda.

    Teraz masz ogrom złożoności całej sytuacji. Salomona tu mało, a co dopiero
    gliniarz pomóc może? I nie miej pretensji do organów ścigania, że tak to
    wygląda, jak wygląda.
    >
    > Prywatnie tu i teraz też jestem zdania, że należy ściągnąć
    > z takiego forsę i połamać mu gnaty. Gnaty jako wyrównanie,
    > a forsa akurat na psychologów powinna starczyć. Prokuraturę
    > natomiast omijać szerokim łukiem - no, chyba że ktoś ma duże
    > skłonności masochistyczne...

    Jest tylko jeden problem. Wiele wskazuje na to, że mamy do czynienia nie ze
    zgwałceniem, tylko z szantażem. Czy nadal podtrzymujesz swoje zdanie? Bo da mnie
    to jednak jest spora różnica.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1