W dniu 18.11.2023 o 12:31, Marcin Debowski pisze:
> Przepraszam, bo to jest tragedia, ale zaczyna się robić jednocześnie
> groteskowo:
> "Do zdarzenia doszło w środę w godzinach wieczornych na poligonie
> Krzekowo w Szczecinie - podczas ćwiczeń jeden z żołnierzy 12. Brygady
> Zmechanizowanej został śmiertelnie postrzelony w szyję.
> Świadkowie mieli dostrzec uciekającego człowieka. Najprawdopodobniej był
> to jeden z dwóch mężczyzn, którzy zostali później zatrzymani przez
> policję w związku ze śmiertelnym wypadkiem. Zatrzymani to myśliwi,
> którzy mieli polować w tym rejonie na dziki."

Najprawdopodobniej jeden z dwóch - i to wiele wyjaśnia. Nie wiadomo
który, a pewnie i nie wiadomo, czy w ogóle jeden z nich. Szukałem
informacji, czy to był strzał do nieprawidłowo zidentyfikowanego celu,
czy przypadkowa kula, ale nigdzie nic na ten temat nie ma. A to spora
różnica z punktu widzenia prawa.

Pocisk karabinowy (sztucer myśliwski konstrukcyjnie jest karabinem)
zachowuje energię zdolną do zabicia człowieka na wiele kilometrów. Różna
broń rożnie, ale to są dystanse bliskie 10 kilometrom. Oczywiście nikt z
takie dystansu nie jest w stanie trafić w cel, ale jeśli trafi
przypadkowo, to może zabić. Zasady są takie, że strzelając do zwierzęcia
masz mieć tzw. kulochwyt. Czyli zasadniczo po prostu wzniesienie albo
strzelać z ambony, drzewa bądź wzgórza tak, by pocisk nie trafiwszy,
albo przebiwszy się przez cel uderzył w ziemię.

Część myśliwych jednak ma swoje przemyślenia. Jak przykładowo Jeleń stoi
na wzniesieniu, to strzelają, bo przecież za nim jest niebo. Tyle, że
taki pocisk lobem przelatuje nad wzgórzem i sobie leci dalej. Może w coś
trafić. Prawdopodobieństwo jest niewielkie, bo na zwierzęta przeważnie
się w lasach poluje, a nie miastach. Ale raz na czas nawet mało
prawdopodobne zdarzenie się zdarza.

Możliwy jest również rykoszet. Pocisk potrafi zrykoszetować od krawędzi
tarczy papierowej (jak trafia się tzw. "koniczynkę", czyli przestrzelinę
obok przestrzeliny) o kąt 2°~3°. Problemem potrafi być łodyżka czy
listek blisko stanowiska - nie widzisz ich w celowniku optycznym. Może
być źdźbło na tyle daleko, że go nie widzisz nawet w otwartych
przyrządach, a wytrąci ze stateczności pocisk. No i wreszcie jest coś
takiego, jak "balistyka wewnętrzna" i pocisk przechodzący przez tuszę
zwierzęcia potrafi radykalnie zmienić kierunek. Myśliwy ma to wszystko
uwzględnić i oddając strzał być pewien, że nie postrzeli przypadkowej
osoby - ale to zawsze jest po prostu mniej lub bardziej prawdopodobne
zdarzenie.

Pytanie, czy gdzieś w innej części poligonu nie prowadzono strzelań
amunicja bojową. Bo może kłusownicy kłusownikami, a pocisk wymknął się
ze strzelnicy.

Po za tym, z tym aresztowaniem, to kodeks określa kogo i kiedy można
aresztować. W wypadku nieumyślnego przestępstwa popełnionego przez osobę
posiadającą legalnie broń (nie karana, znane miejsce zamieszkania), to
nie mam za bardzo pomysłu na przesłanki tymczasowego aresztowania. Po za
tym sam fakt, że mężczyźni uciekali nie stanowi dowodu, że oddali
strzał. Uciekali, bo kłusowali. Strzelić mogła inna osoba, która uciekła
skutecznie. Sądzę, że jeśli zachował się pocisk, to konieczna będzie
ekspertyza mechanoskopijna, a to w praktyce kilka miesięcy.
--
(~) Robert Tomasik