Dnia Sun, 6 Jun 2004 13:32:27 +0200, Robert Tomasik
<r...@g...pl> napisał:

> Użytkownik "Falkenstein" <P...@i...pl> napisał w
> wiadomości news:opr852zedw73akwt@localhost...
>> Rozwiązanie: Po pierwsze nie kupiła, a skoro nie jest włacicielką może
>> uzyskać tylko służebność osobistą.
>
> Ja się zastanawiam, kto tworzył ten kazus. Jeśli działka nie ma dojazdu,
> to żaden geodeta jej nie wydzieli. A jak jej nie wydzieli, to nie
> wyobrażam sobie dokonanie jej zakupu. Choćby z tego powodu, że nie ma jak
> określić tego w umowie. No przecież nie napiszą, że "zakupuje pas terenu
> pomiędzy stodołą MARCINKOWEJ, kurniki JELONKA, a pastwiskiem należącym do
> JEZIORAŃSKIEGO. Potrzebny jest numer działki.

A zebyś wiedział, że takie rzeczy się dzieją... A nawet jeszcze lepsze.
Umowy w stylu "Sprzedaje zagon od trzech buczków do kapliczki, co go
dostałam po ojcu" nadal sie zdarzają. Ale nie tylko wśród "prostego ludu".
Np pewien syndyk w pewnym miescie przy parcelowaniu pewnego upadłego
zakładu tak podzielił teren na działki, że magazyn sprzedał jednemu
kupcowi, a rampę ładunkową i plac manewrowy przy niej drugiemu. I teraz
ten co ma magazyn nic nie może do niego schować bo drzwi są od strony
rampy, a nawet jakby je wybił z drugiej strony to nic wyżej Żuka tam nie
dojedzie bo droga dojazdowa od tej strony przecina podziemne kanały
instalacji i ma za małą nośność. A właścicel placu i rampy zrobił tam
parking bo kupił biurowiec i potrzebował miejsc parkingowych żeby go
wynająć. Wesoło, na nie?


--
Falkenstein
Oderint dum Metuant