eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › Oszust w prawniczej todze
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 6

  • 1. Data: 2019-12-19 18:03:23
    Temat: Oszust w prawniczej todze
    Od: u2 <u...@o...pl>

    https://twitter.com/Policja_KSP/status/1207674616665
    255936

    https://prenumeruj.forumakademickie.pl/fa/2013/11/os
    zust-w-prawniczej-todze/

    Wygląda na to, że Mariusz Korniłowicz vel Noah Rosenkranz w najbliższych
    latach będzie miał sporo czasu na pogłębianie swojej wiedzy z zakresu
    judaistyki, jak również możliwości ewentualnego wykorzystania swej
    znajomości kodeksu karnego dla kolegów-współwięźniów.

    Oszust w prawniczej todze
    Marek Wroński

    Ponad dwa lata temu, w maju i czerwcu 2011 r., w trzech artykułach
    (,,Polityka" nr 20 - Profesor doktor kserowany oraz ,,Polityka" nr 24 - Dr
    kameleon, jak również FA 6/2011 - Fałszywy profesor) opisałem
    działalność dydaktyczną ,,dr. hab. nauk prawnych" Noaha Rosenkranza vel
    ,,dr. hab." Mariusza Korniłowicza, ,,profesora" pięciu uczelni. W
    rzeczywistości jest on tylko magistrem prawa z dyplomem, który uzyskał w
    1991 r. na Uniwersytecie Warszawskim jako Mariusz Korniłowicz. W końcu
    2009 r., wykorzystując swoje pochodzenie, zmienił w Izraelu nazwisko na
    Noah Rosenkranz. Po powrocie do Polski sfałszował zarówno dyplom
    doktorski, jak i habilitacyjny. Doktorat z prawa międzynarodowego
    rzekomo uzyskał w 1996 r. na Freie Universität Berlin, zaś habilitację w
    Van Leer Institute w Jerozolimie. Kserokopie tych dyplomów zostały
    przetłumaczone z niemieckiego na polski przez tłumacza przysięgłego i
    były główną podstawą zatrudnienia go w czterech uczelniach.

    Swoje potrzeby kadrowe w dziedzinie nauk prawnych miały: Wyższa Szkoła
    Businessu, Administracji i Technik Komputerowych w Warszawie, Wydział
    Prawa i Administracji Uczelni im. Ryszarda Łazarskiego w Warszawie,
    Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Nauk Społecznych w Otwocku oraz
    Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny w Siedlcach. To one w roku
    akademickim 2010/2011 zatrudniły naukowca z Izraela (polskiego
    pochodzenia) na stanowisku profesora uczelnianego. Oczywiście każda na
    pierwszym etacie!

    Piątą uczelnią (ale pierwszą, która dała się oszukać) była Wyższa Szkoła
    Zarządzania i Prawa im. Heleny Chodkowskiej w Warszawie. Już rok
    wcześniej (od połowy 2009 r.) zatrudniła bez wymaganych prawem
    dokumentów ,,dr. hab." Mariusza Korniłowicza - na podstawie rekomendacji
    ówczesnego dyrektora Instytutu Prawa, który dał się oczarować jego
    opowieściami. Korniłowicz twierdził, że jest prawnikiem po Uniwersytecie
    Warszawskim (co akurat było prawdą), że ma doktorat i habilitację
    uzyskaną na zagranicznych uczelniach. Został zatrudniony jako profesor
    uczelniany, natomiast stosowne dokumenty były, jak twierdził, ,,w
    tłumaczeniu i nostryfikacji" i zobowiązał się je dostarczyć później.
    Nigdy do tego nie doszło, więc w końcu uczelnia rozwiązała z nim umowę.
    Przedtem jednak, jeszcze jako jej profesor, Korniłowicz zdążył wyjechać
    na kilka miesięcy ,,na staż" do Izraela, skąd wrócił już jako Noah
    Rosenkranz. Pod tym nowym nazwiskiem zatrudnił się najpierw w Otwocku, a
    później równolegle w Łazarskim i w uczelni prof. Koźluka.

    Pasmo pedagogicznych sukcesów prof. Rosenkranza, który według studentów
    wykładał ciekawie i ze swadą, zostało przerwane w marcu 2011 r. przez
    Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny w Siedlcach. Tamtejszy kierownik
    Działu Kadr, Mariusz Duda, mimo posiadania kopii pisma z Ministerstwa
    Nauki i Szkolnictwa Wyższego (nb. sfałszowanego!), które było adresowane
    do zainteresowanego i zawierało informację, że jego zagraniczne stopnie
    doktora i doktora habilitowanego ,,mogą być uznane za równorzędne" z
    polskimi, wystąpił zaraz po zatrudnieniu nowego ,,profesora", na jesieni
    2010 r., do Departamentu Uznawalności Wykształcenia MNiSW o
    potwierdzenie prawdziwości dyplomów. Dopiero wtedy wyszło na jaw, że
    ,,dyplomy" to nieudolnie i partacko podrobione świstki papieru.
    Oczywiście ,,oburzony" prof. Rosenkranz zapowiedział, że jedzie do
    Izraela, aby przywieźć oryginalne dokumenty, ale od tego czasu już nie
    pojawił się na uczelniach, które dyscyplinarnie rozwiązały z nim
    stosunek pracy.

    Kto jest kim

    Mariusz Korniłowicz odbył aplikację sądową w latach 1992-1994 w okręgu
    ówczesnego Sądu Wojewódzkiego w Suwałkach i po zdaniu egzaminu
    sędziowskiego został mianowany asesorem w Sądzie Rejonowym w Piszu. Po
    dwóch latach przeniesiono go do Augustowa, gdzie 17 października 1996
    został powołany przez Prezydenta Rzeczypospolitej na stanowisko
    sędziego. Jak mi opowiadano, był inteligentnym i dość obowiązkowym
    sędzią. Od 1 lipca 1997 ponownie skierowano go do Sądu Rejonowego w
    Piszu, gdzie orzekał do połowy czerwca 2002 r., kiedy to został wydalony
    ze służby sędziowskiej. Przyczyną było wielokrotne fałszowanie delegacji
    służbowych, które sędzia Korniłowicz pobierał m.in. w celu wyjazdu na
    studia podyplomowe prawa europejskiego na Uniwersytecie Łódzkim w roku
    akademickim 1998/1999, jak również w roku 2000 na różnorodne szkolenia w
    Warszawie czy w Białymstoku. Drobiazgową kontrolę tych rozliczeń
    delegacyjnych spowodował fakt odkrycia innego oszustwa. Sędzia
    przedstawił w maju 2000 r. fakturę VAT na zakup lodówki za sumę 1680 zł
    do swojego służbowego mieszkania i pieniądze zwrócono mu z kasy sądu.
    Jednak kiedy w grudniu 2000 r. - przed końcem roku kalendarzowego - w
    mieszkaniu zjawił się pracownik działu administracyjnego, aby wpisać
    nową lodówkę ,,na stan inwentaryzacji", to zorientował się, że jest ona
    stara i zniszczona, bowiem wyprodukowano ją w kwietniu 1993 r. Wybuchł
    skandal, który Korniłowicz próbował zatuszować zwracając pobraną sumę do
    kasy sądu. Okazało się, że mocno wyeksploatowaną lodówkę ,,kupił" od
    siostry w Poznaniu, zaś ten sprzęt pochodził z mienia przesiedleńczego
    jej męża.

    Ówczesny prezes Sądu Rejonowego, Mariola Lachowicz, zarządziła wtedy
    kontrolę wszystkich rozliczonych już delegacji służbowych, bowiem do
    kilku miała zastrzeżenia. Drobiazgowe sprawdzenie dat i wpisanych celów
    podróży wykazało, że sędzia Korniłowicz jeździł na nieistniejące
    szkolenia, dopisywał dni i wyłudzał poświadczenia pobytu. Razem
    sfałszował 20 delegacji na łączną sumę 7603 zł. Sprawa została
    skierowana zarówno do rzecznika dyscyplinarnego, jak i do prokuratora
    okręgowego w Łomży. Wyrokiem Wyższego Sądu Dyscyplinarnego w Warszawie z
    18 czerwca 2002 r. uznano, że powyższe czyny uchybiają godności urzędu
    sędziowskiego tak rażąco, że Mariusza Korniłowicza należy usunąć z urzędu.

    Miesiąc później prokurator Jadwiga Zawadzka wniosła akt oskarżenia do
    sądu, zarzucając Korniłowiczowi liczne wyłudzenia na podstawie
    sfałszowanych lub przerabianych delegacji służbowych i doprowadzenie
    Sądu Rejonowego w Piszu do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w
    postaci zakupu starej lodówki za cenę nowej. Wyrok zapadł po 7 latach w
    Sądzie Rejonowym w Ostrołęce. Radca prawny Mariusz Korniłowicz (o
    kulisach tej transformacji dalej) został skazany na 1,5 roku więzienia w
    zawieszeniu na trzy lata oraz na 4800 zł grzywny i na pokrycie kosztów
    sądowych w kwocie 1384 zł. Radca zresztą nie kwapił się z uiszczeniem
    należności i był ścigany przez komornika, jak również groziło mu
    ,,odsiedzenie" niezapłaconej w terminie kary.

    Radca prawny

    Trzeba tutaj dodać, że po dyscyplinarnym usunięciu z zawodu sędziego (co
    przekreśla możliwość wykonywania zawodu adwokata czy też radcy prawnego,
    bo wymagana jest nieskazitelność charakteru) Mariusz Korniłowicz złożył
    podanie o przyjęcie do Olsztyńskiej Izby Radców Prawnych. Wśród
    dostarczonych dokumentów było datowane na 18 czerwca 2002 r. pismo
    stwierdzające, że ze stanu sędziowskiego odszedł po prawie 6 latach
    pracy, jak również bardzo pozytywna opinia oceniająca jego wiedzę,
    kwalifikacje i zalety charakteru. Oba dokumenty rzekomo podpisała
    ówczesna prezes Sądu Rejonowego w Piszu, Mariola Lachowicz. Izba
    przyjęła byłego sędziego w swe szeregi, a ten po kilku miesiącach
    przeniósł się do stolicy, gdzie przyjęto go do tamtejszej Izby Radców
    Prawnych. W Warszawie - już po roku radcowania - zbudował piękny i
    obszerny (6 pokoi, 4 łazienki - całość 500 m2) dom w Piasecznie, na
    działce o powierzchni 2000 m2, gdzie spokojnie zamieszkał z żoną Renatą
    i dwojgiem dzieci.

    Ciekawostką jest, że w roku akademickim 2004/2005 Korniłowicz zapisał
    się na studia doktoranckie w Instytucie Ekonomii PAN w Warszawie, które
    zresztą szybko porzucił.

    Trudno dzisiaj dociec, jak przebiegała praktyka radcowska mgr. Mariusza
    Korniłowicza, ale w pewnym momencie przestał się rozliczać z niektórymi
    klientami, od których z góry brał pieniądze tytułem honorariów, nie
    podejmując jednak kroków prawnych w zleconych sprawach. Kilku z nich
    złożyło oficjalne skargi. Z tego powodu w listopadzie 2009 r. został
    ukarany przez Okręgowy Sąd Dyscyplinarny grzywną w wysokości 14 000 zł,
    oraz w listopadzie 2011 r. grzywną w wysokości 7500 zł. Z kolei w lutym
    2011 r. otrzymał naganę z ostrzeżeniem. Żadnej z tych grzywien, jak
    również kosztów postępowania w wysokości 8000 zł, radca Korniłowicz nie
    zapłacił, zaś warszawska Izba Radców Prawnych nie podjęła zdecydowanych
    kroków prawnych, aby je wyegzekwować. Energicznie natomiast blokowała
    autorowi tego artykułu dziennikarski dostęp do informacji publicznej.
    Dopiero w rok po artykułach prasowych i szczególnie po wydaniu listu
    gończego za Mariuszem Korniłowiczem, w sierpniu 2012 r., usunięto go z
    zawodu radcy prawnego.

    Postępowanie prokuratorskie

    Pierwsze doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożyła w
    marcu 2011 r. prof. Barbara Kudrycka, po tym jak ministerstwo dostało
    potwierdzenie, że oba dyplomy to falsyfikaty. W ciągu następnych
    miesięcy zawiadomienie o przestępstwie złożyły trzy szkoły wyższe, które
    zatrudniały Noaha Rosenkranza i wypłaciły mu łącznie ok. 120 tys. zł.
    Dwie dalsze uczelnie stwierdziły, że nie były stratne, bowiem ,,profesor"
    miał ważny dyplom magistra prawa i prowadził u nich tylko zajęcia
    ćwiczeniowe, na co posiadał kwalifikacje. Przy czym Wyższa Szkoła
    Businessu, Administracji i Technik Komputerowych w Warszawie pominęła
    dyskretnie, że Noah Rosenkranz na jej stronie internetowej figurował
    jako prof. dr hab. i kierownik Katedry Prawa Konstytucyjnego. Z listu
    prorektora ds. ogólnych szkoły, mgr. Tadeusza Morawskiego, wynikało, że
    pensja ,,profesora" wynosiła 1368 zł miesięcznie, a w ciągu 12 miesięcy
    zarobki zamknęły się sumą ok. 16 500 złotych. Podobnie argumentowała
    Wyższa Szkoła Zarządzania i Prawa im. Heleny Chodkowskiej w Warszawie,
    twierdząc, że ,,profesor" Korniłowicz nie egzaminował studentów, a jako
    magister prowadził tylko ćwiczenia, co było zgodne z prawem.

    Postępowanie prokuratorskie początkowo szło dość opornie. Aspirant
    Łukasz Macioch z Komendy Policji przy ul. Wilczej 21 w Warszawie, który
    prowadził dochodzenie, opowiedział, że niełatwo było mu dotrzeć do
    wszystkich dokumentów, szczególnie, że uczelnie były ,,zawstydzone"
    sposobem, w jaki dały się oszukać. Dyplom doktora z Berlina był zwykłym
    wydrukiem komputerowym kartki papieru, bez pieczęci i tego pięknego
    liternictwa, z jakiego są znane wszystkie tego rodzaju dyplomy. Inne
    pisma - w tym dyplom habilitacyjny z Izraela - były w języku niemieckim,
    czego tam się nie praktykuje. Podejrzany wzywany na przesłuchania nie
    stawiał się ani nie dawał żadnego znaku życia, co sugerowało, że być
    może naprawdę wyjechał do Izraela, jak zapowiadał.

    Przełomem była wizyta policji 21 grudnia 2011 r. o 6 rano w jego domu w
    Piasecznie, gdzie po oszuście zostały ,,ciepłe ślady" w postaci
    rozrzuconej pościeli i stojący na podwórku samochód Range Rover,
    leasingowany w jednej z firm, której radca Korniłowicz doradzał. Podczas
    rewizji stwierdzono, że rozwiedziona małżonka wcześniej kłamała, iż nie
    widziała byłego męża od dwóch lat. W domu znaleziono wiele niedawnej
    korespondencji adresowanej do niego, książki do nauki hebrajskiego, a w
    samochodzie jego prawo jazdy i legitymację radcowską. Słowem - wyraźne
    znaki, że były małżonek jest tam domownikiem. Uciekinier po kilku dniach
    zadzwonił do prowadzącego dochodzenie aspiranta Maciocha, prosząc, aby
    policja pozwoliła mu spędzić święta z dziećmi i rodziną, deklarując, iż
    8 stycznia zgłosi się na przesłuchanie. Jednak nigdy więcej się nie
    pojawił, więc w maju 2012 r. energicznie nadzorujący dochodzenie
    prokurator Michał Mistygacz wystąpił o list gończy, z natychmiastowym
    nakazem aresztowania na dwa tygodnie, do czego sąd się przychylił.

    Ślad zaginął

    Przez ponad rok prawie nic się nie działo i nie było śladów po
    poszukiwanym oszuście. Kiedy bezskutecznie starałem się dowiedzieć, jak
    to się stało, że usuniętego z zawodu sędziego przyjęto do zawodu radcy
    prawnego wbrew prawu i przepisom, w końcu zainteresowano się dokumentami
    z 2002 r. Podpisy ówczesnego prezesa Sądu Rejonowego w Piszu i same
    dokumenty zostały sfałszowane, a Prokuratura Rejonowa w Szczytnie
    podjęła dochodzenie w tej sprawie. Z kolei Prokuratura Rejonowa w
    Olsztynie prowadzi postępowanie wyjaśniające w sprawie wyłudzenia przez
    radcę Korniłowicza prawie 45 tys. od jednego z klientów.

    Z końcem roku 2012 zatarł się wyrok z 2009 r. z Sądu Rejonowego w
    Ostrołęce, mimo że podczas 3-letniego okresu próby (czyli zawieszenia)
    Mariusz Korniłowicz wszedł na nową drogę przestępstw, fałszując kolejne
    dokumenty jako ,,profesor" Noah Rosenkranz. W świetle prawa dzisiaj to
    człowiek niekarany!

    Pilny student

    W połowie października br. wśród studentów pierwszego roku studiów
    dziennych kierunku judaistyka na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie
    rozeszła się informacja, że ich ok. 50-letni kolega, Mariusz
    Korniłowicz, który zwracał uwagę wszystkich ciemnym, chasydzkim
    surdutem, typową dla starozakonnych brodą, jarmułką i talitem, to słynny
    ,,profesor" Rosenkranz. Wyszło to przypadkiem, bowiem ,,świeży" student
    zapisał się do studenckiego koła naukowego, przesyłając email z adresem
    Rosenkranza! Wieść ta doszła do dyrekcji Instytutu, która sprawdziła, że
    student Korniłowicz został przyjęty zgodnie z prawem, na podstawie
    świadectwa maturalnego z drugiej połowy lat 80.

    W rozmowach z wykładowcami Korniłowicz opowiadał, że jest rabinem ,,w
    stanie spoczynku", prawie 30 lat spędził w Niemczech i obecnie wrócił do
    polskich korzeni. Z kolei kolegom-studentom opowiadał różne łzawe
    historyjki, m.in. taką, że przyjechał do Krakowa, bowiem czeka na swoją
    dawną miłość z lat młodości, którą po latach przypadkowo spotkał.
    Ukochana jest mężatką, ale jej mąż od dłuższego czasu jest w
    nieodwracalnej śpiączce i trzeba się nim opiekować. Jeśli odejdzie w
    zaświaty, to pobiorą się, a on w międzyczasie napawa się atmosferą
    młodości, jaka panuje na salach i korytarzach Uniwersytetu Jagiellońskiego.

    Nowy student judaistyki, podobno wynajmujący mieszkanie w Nowej Hucie,
    na zajęcia uczęszczał dość pilnie, aczkolwiek głos w dyskusjach zabierał
    rzadko. Miał erudycyjną wiedzę na temat judaizmu, ale nie była to wiedza
    rabiniczna. Znajomość hebrajskiego była powierzchowna. Po polsku mówił
    bez śladu akcentu osoby mieszkającej całe lata za granicą. Widziano go
    też na korytarzach Wydziału Prawa.

    W miarę jak wieść o ,,profesorze" Rosenkranzu się roznosiła, studenci
    byli oburzeni, że władze Instytutu Judaistyki nie reagują i w końcu
    udali się ze skargą do dziekana Wydziału Historycznego, któremu podlega
    kierunek.

    Informacja o dziwnym studencie dotarła w końcu do Prokuratury
    Warszawa-Śródmieście. Siłami krakowskiej policji Korniłowicz został
    aresztowany 17 października 2013 na zajęciach w Instytucie Judaistyki
    UJ. Po prawie dwóch tygodniach został przetransportowany do Warszawy.
    Prokurator Mistygacz przedstawił mu zarzuty, a Sąd Rejonowy
    Warszawa-Śródmieście nakazał trzymiesięczne tymczasowe aresztowanie. W
    tym czasie do warszawskiej prokuratury ,,spłyną" akta prokuratorskich
    postępowań ze Szczytna i Olsztyna i będzie się toczyło śledztwo we
    wszystkich trzech sprawach. Przypuszczam, że tylko za sam ,,numer
    profesorski" prokurator zażąda kilku lat więzienia. Wygląda na to, że
    Mariusz Korniłowicz vel Noah Rosenkranz w najbliższych latach będzie
    miał sporo czasu na pogłębianie swojej wiedzy z zakresu judaistyki, jak
    również możliwości ewentualnego wykorzystania swej znajomości kodeksu
    karnego wobec kolegów-współwięźniów.

    Kiedy oglądałem jego upublicznione przez rzecznika prasowego policji
    zdjęcia z przewiezienia podejrzanego do Warszawy, uderzył mnie fakt, że
    przez te ostatnie półtora roku twarz Noaha Rosenkranza postarzała się o
    20-25 lat. Ten 46-letni mężczyzna dziś wygląda jak 70-latek.

    O tym, co dalej się stanie z ,,Dyzmą nauki polskiej", będziemy informować.
    M...@g...com

    Dyplom doktora z Berlina był zwykłym wydrukiem komputerowym kartki
    papieru, bez pieczęci i tego pięknego liternictwa, z jakiego są znane
    wszystkie tego rodzaju dyplomy.
    FA 11/2013

    ,,Forum Akademickie" jest finansowane w ramach umowy 933/P-DUN/2017 ze
    środków Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego na działalność
    upowszechniającą naukę.


  • 2. Data: 2019-12-19 18:50:06
    Temat: Re: Oszust w prawniczej todze
    Od: RadoslawF <u...@d...invalid>

    W dniu 2019-12-19 o 18:03, u2 pisze:

    Pozwolę sobie przypominać ze jesteś tym palantem od niechcianej
    prasówki i kretynem który nie potrafi się zastosować do swojej rady
    czyli do ustawienia filtra na oponenta. :-)


    Pozdrawiam


  • 3. Data: 2019-12-19 19:12:07
    Temat: Re: Oszust w prawniczej todze
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl>

    W dniu 19.12.2019 o 18:03, u2 pisze:
    > Ponad dwa lata temu, w maju i czerwcu 2011 r., w trzech artykułach (...)

    Czyli podlinkowałeś na grupę artykuł z połowy 2013 roku?


    --
    Robert Tomasik


  • 4. Data: 2019-12-19 20:58:27
    Temat: Re: Oszust w prawniczej todze
    Od: u2 <u...@o...pl>

    W dniu 19.12.2019 o 19:12, Robert Tomasik pisze:
    > W dniu 19.12.2019 o 18:03, u2 pisze:
    >> Ponad dwa lata temu, w maju i czerwcu 2011 r., w trzech artykułach (...)
    >
    > Czyli podlinkowałeś na grupę artykuł z połowy 2013 roku?
    >
    >


    https://twitter.com/Policja_KSP/status/1207674616665
    255936

    https://prenumeruj.forumakademickie.pl/fa/2013/11/os
    zust-w-prawniczej-todze/


  • 5. Data: 2019-12-20 21:48:26
    Temat: Re: Oszust w prawniczej todze
    Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>

    Użytkownik "u2" napisał w wiadomości grup
    dyskusyjnych:5dfbad5b$0$541$6...@n...neostrada.
    pl...
    >https://twitter.com/Policja_KSP/status/120767461666
    5255936
    >https://prenumeruj.forumakademickie.pl/fa/2013/11/o
    szust-w-prawniczej-todze/

    [..]

    Niezly zyciorys, gotowy scenariusz na film :-)

    Ale ... w sumie to chyba dobrze swiadczy o "nadzwyczajnej kascie", ze
    sie go predko pozbyla.
    I to za glupia lodowke :-)

    A moze po prostu nie pasowal do kasty i to byl prawdziwy powod, bo
    niszczyc kolege za te glupie 1700 zl ?
    Inni wiecej kradna/biora :-)

    J.


  • 6. Data: 2019-12-20 23:06:26
    Temat: Re: Oszust w prawniczej todze
    Od: u2 <u...@o...pl>

    W dniu 20.12.2019 o 21:48, J.F. pisze:
    > Ale ... w sumie to chyba dobrze swiadczy o "nadzwyczajnej kascie", ze
    > sie go predko pozbyla.
    > I to za glupia lodowke


    na lodach wpadł, ale wcale nie tak szybko, artykuł z 2013, lodówka z
    2000, a do dzisiaj jest poszukiwany:)

strony : [ 1 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1