W dniu 22.09.2023 o 19:47, Monika Głowacka pisze:
> Jestem sobie w dużym mieście, jakaś Łódź, Wrocław, Warszawa, Kraków,
> ładna pogoda, bardzo dużo osób spędzających czas przy głównej ulicy, na
> rynku czy innym miejscu, spacerują, siedzą na ławce itp.
> Praktycznie każdy coś tam fotografuje telefonem, aparatem, kamerą.
>
> Szukam czegoś na youtube, znajduję przypadkiem film, gdzie oprócz
> ogólnych krajobrazów jest zbliżenie na mnie i tatuaż który mam na szyi.
>
> Pierwsze pytanie:
> Czy warto podejmować jakieś kroki?
> Prawo gwarantuje nam ochronę wizerunku, ale idąc po terenie publicznym
> zawsze narażamy się na to, że będziemy sfotografowani.
> Na Youtube jest przycisk "problem prawny" z prywatnością.
> Nie ma opublikowanego kontaktu do autora kanału.

Tak OT trochę. Nie uważacie, że to jest jakaś paranoja? Idzie sobie
człowiek po ulicy, ktoś wali fotkę, potem udostępnia w necie. Żeby
podnieść dramaturgię niech na publikacji boldem w czerwonym kolorze da
nasze imię i nazwisko. To co, moi znajomi nie wiedzą jak się nazywam i
jak wyglądam? A nieznajomi - bądźmy szczerzy - obchodzi ich moja fota i
jak się nazywam? Bo to coś około 99% przypadków. Pozostały 1% to
sytuacje kompromitujące dla obfotografowanego. Ale prawo stworzone dla
ochrony tego 1% działa też dla tych 99% ochrony nie potrzebujących. No
ale skoro prawo daje możliwość ochrony przed chuj wie czym to trzeba
korzystać, potrzebne niepotrzebne ochrona się należy z mocy prawa.

PD