eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoObrona konieczna - zagajenie. › Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
  • Data: 2017-10-10 16:57:50
    Temat: Re: Obrona konieczna - granice. Ex zagajenie
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    W dniu 10-10-17 o 10:11, Olin pisze:

    Ten materiałjest mocno tendencyjny i obliczony na wzbudzanie sensacji.

    > "Jackiewicz ma kartę z przeszłości, która nigdy porządnie nie została
    > wyjaśniona - pisał. - Jeśli taka pozostanie, będzie ciągnąć się za nim do
    > końca życia". Wątpliwości Sawki budziło to, że prokuratura uznała działanie
    > posła za obronę konieczną, a przecież Jackiewicz - dowodzi dziennikarz -
    > nie odpierał ataku ani na siebie, ani na swoją rodzinę. W pewnym sensie z
    > premedytacją i po czasie ruszył na poszukiwanie winowajcy, odnalazł go i
    > ukarał.

    Jackiewicz twierdzi, że tamten sie zamachną i poczuł się zagrożony - tu
    już obrona konieczna wchodzi w grę. Nikt nie wskazuje dowodów, by było
    inaczej - podobno nikt tego nie widział. Zatem niejasności trzeba
    tłumaczyć na korzyść potencjalnego oskarżonego.
    >
    > Sawka wytknął prokuraturze, że odtwarzając przebieg wypadków na przystanku
    > przy Świeradowskiej, oparła się de facto na jednym źródle, czyli relacji
    > posła Jackiewicza (nikt ze świadków nie widział bezpośrednio kontaktu
    > Jackiewicza z Marchelem). - To niezawisły sąd, a nie prokurator, powinien
    > zbadać, co się naprawdę tam wydarzyło - tłumaczył mi, wskazując
    > nieścisłości w zeznaniach posła.

    I tu też mija się z logiką. Nikt inny tego podobno nie widział, to na
    czym prokuratura miała się opierać? Na zeznaniach osób, które nic nei
    widziły? Po co mieli zawracać głowę sądowi, skoro nie było dowodów
    świadczących przeciwko oskarżonemu.
    >
    > Jerzy Sawka zauważył sprzeczność między zeznaniami Jackiewicza, który
    > twierdzi, że tylko odepchnął napastnika, a opinią biegłego patomorfologa
    > Jerzego Kaweckiego, który twierdził, że Marchel został uderzony pięścią lub
    > nasadą dłoni. Zdaniem Kaweckiego za taką interpretacją przemawiają
    > podbiegnięcia krwawe w miękkich tkankach i powierzchniowe stłuczenia lewego
    > policzka. Z charakteru tych obrażeń doktor Kawecki wysnuł, że poseł uderzył
    > Marchela ze średnią siłą.

    Gra słów. Czy odepchnięcie uderzeniem w policzek jest nieprawdopodobne
    albo czy waląc napastnika w policzek "ze średnią siłą" możemy mówić o
    celowym zabójstwie?
    >
    > Gdy cztery lata temu przeczytałem prokuratorskie akta sprawy Marchela, też
    > miałem wątpliwości. Nie wiadomo na przykład, dlaczego poseł Jackiewicz,
    > dowiedziawszy się o napaści na żonę i dziecko, nie zawiadomił policji.
    > Zamiast tego ruszył sam na poszukiwanie.

    Z podlinkowanego wcześniej materiału wynika, ze on nikogo nie szukał,
    tylko żona przypadkowo napastnika w przejeżdżającym autobusie zobaczyła.
    >
    > "To był odruch - tłumaczył. - Mógł przecież skrzywdzić kogoś innego".

    Mógł - zaite. Tylko przedmiotem postępowania nie było to,czy włąśiwą
    osobę spoliczkował. Dla konstrukcji obrony koniecznej nie ma to nic do
    rzeczy.
    >
    > To dlaczego, gdy poszukiwania zakończyły się fiaskiem, poszedł z rodziną na
    > zakupy do pobliskiego sklepu? Czy uznał, że napastnik nie jest już groźny?

    Jakie znaczenie ma to, co on uznał? Może zdroworozsądkowo uznał, że choć
    napastnik jest groźny, to wobec braku realnych szans na jego
    odnalezienie nic zrobić nie może. Miał stać na chodniku i pięścią
    wymachiwać. Dla mnie jego zachowanie jest całkiem racjonalne.
    Zawiadomienie mógł spokojnie złożyć następnego dnia.Sytuacja się
    zmieniła, gdy żona rozpoznała napastnika.
    >
    > Tłumaczył też, że chciał odwieźć roztrzęsioną żonę do domu, a dopiero potem
    > złożyć doniesienie. Ale jak miał opisać napastnika, skoro go nigdy nie
    > widział?

    Bardzo celna uwaga. Zapewne i tak trzeba by było przesłuchać żonę albo
    poszukać, czy gdzieś w tym rejonie nie ma monitoringu. Tylko, co to
    wnosi do sprawy obrony koniecznej?
    >
    > Nie wiadomo, dlaczego nie udzielił pomocy umierającemu Marchelowi i nie
    > wezwał karetki. Mógł nie wiedzieć, że jego stan był krytyczny? Początkowo
    > twierdził, że nie dotykał leżącego mężczyzny. Świadkowie jednak zeznali, że
    > przeciągnął ciało na trawnik i badał mu puls. Musiał wyczuć, że jest
    > całkowicie bezwładne. Dlaczego nic nie zrobił?

    No i nieudzielenie pomocy byłoby tu jakąś koncepcją.
    >
    > Miał też świadomość, że zadany cios musiał być groźny, bowiem po wejściu do
    > samochodu powiedział żonie, że faceta zmiksował. - To znaczy, że go tak
    > uderzył, że pojechał do szpitala - tak to wytłumaczył śledczym pięcioletni
    > Natan.

    Skoro pojechał dos zpitala karetką, to jednak ta musiała przyjechać.
    >
    > Doktor pogotowia Adrian Mrozek, który badał nieprzytomnego Marchela jeszcze
    > na przystanku autobusowym, stwierdził, że ma on wybite przednie zęby.
    > Świadczyć o tym miały zakrwawione dziąsła i usta pełne krwi, którą musiał
    > odsysać podczas badania. (Biegły Kawecki wykluczył taką możliwość. Jego
    > zdaniem Marchel stracił uzębienie wcześniej z powodu próchnicy, ale nie
    > wyjaśnił, skąd wzięła się zatem krew w jego ustach).

    No i mamy dwa sprzeczne dowody. Krew pewnie była od tego, że gość
    pokaleczył sobie wnętrze ust o resztki zębów. No ale ustalilimy, że
    dostał uderzenie w policzek, więć co w tym odkrywczego?
    >
    > Jackiewicz zeznał, że stanął w obronie rodziny i zagrodził drogę
    > Marchelowi, który ruszył w kierunku jego żony i syna siedzących w
    > samochodzie. Nawet jeśli przyjmiemy, że kompletnie pijany Marchel (miał
    > wówczas 2,9 promila alkoholu we krwi) skojarzył, że mężczyzna w długim
    > czarnym płaszczu, którego prawdopodobnie zobaczył pierwszy raz w życiu, ma
    > coś wspólnego z zaczepianym przez niego co najmniej godzinę wcześniej
    > dzieckiem, to czy mógł wiedzieć, gdzie to dziecko się schroniło? Czy mógł
    > rozpoznać pasażerów siedzących w nieoświetlonym samochodzie, gdy na
    > zewnątrz panował mrok?

    Wiele w tym mądrości, tylko skąd o tym miał wiedzieć Jackiewicz, czy
    napastnik widzi jego żonę, czy nie? Bo sugestia, ze to mało
    prawdopodobne jest słuszna.
    >
    > I czy naprawdę zamroczony alkoholem Marchel chciał zaatakować Jackiewicza?

    Może chciał rękami pomachać, a może uciec.Tylko jak to mamy stwierdzić.
    No i jak - gdybyśmy nawet jakoś dowiedli, ze chciał tylko uciec dowieść,
    ze Jackiewicz o tym wiedział, co on zamierza.

    > Poseł zeznał, że wyprzedził atak na siebie. Twierdził, że zaatakował, gdy
    > zauważył zaciśniętą pięść napastnika i odchylającą się do tyłu rękę. A może
    > nietrzeźwy tylko się wtedy zatoczył?

    Może. Teoretycznie, to możemy nawet złożyć, że chciał kata pokazać
    posłowi. Tylko co to ma wspólnego z obroną konieczną
    >
    > Jeszcze jedna wątpliwość. Nie ma pewności, czy osoba, która zaatakowała
    > Jackiewiczów w zatłoczonym autobusie, to ten sam mężczyzna, który złapał
    > Natana po wyjściu. Chłopiec o napastniku z autobusu mówi "chłopak", choć
    > jednocześnie innych mężczyzn nazywa panami.
    >
    Pewnie. Ale co to ma współnego z ewentualną obroną konieczną?

    Resumując artykuł obliczony jest na wzbudzenie sensacji. Ani ze zdrowym
    rozsądkiem, ani prawem nie manic wpólnego.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1