eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › Czyn niedozwolony, a czyn szkodliwy
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 18

  • 11. Data: 2011-05-05 08:05:06
    Temat: Re: Czyn niedozwolony, a czyn szkodliwy
    Od: SQLwiel <n...@c...pl>

    szerszen pisze:

    >> Wczoraj premier sugerował, że "zasłanianie twarzy na stadionie powinno
    >> być przestępstwem". Masz przykład jak działa ten system. Receptą na
    >> nieudolność policji (w identyfikacji) ma być prewencyjne założenie
    >> kajdanków każdemu. A moim zdaniem metodą na stadionowych bandytów
    >> powinni być snajperzy, może niekoniecznie z amunicją zabijającą.
    >
    > chcesz im pozwolić, zasłaniać twarze, ale jednocześnie wybijać im oczy i
    > płacić milionowe odszkodowania?
    >
    Dlaczego mam komuś zabraniać zasłaniać twarz?
    Dupę można zasłaniać, to dlaczego nie twarz?
    A może wolałbyś każdemu wszczepić cipa i poustawiać bramki i gps-y co 100m?

    A co do odszkodowań - karabin snajpera ma mieć wbudowany w lunetę
    rejestrator video i po problemie. Ten ułamek % błędów i pomyłek -
    zapłaci państwo. Zwróci się w zmniejszeniu skali problemu stadionowego
    bandytyzmu.


    --

    Dziękuję.
    Pozdrawiam.
    SQL-wiel.


  • 12. Data: 2011-05-05 08:08:49
    Temat: Re: Czyn niedozwolony, a czyn szkodliwy
    Od: spp <s...@o...pl>

    W dniu 2011-05-05 10:05, SQLwiel pisze:

    > A co do odszkodowań - karabin snajpera ma mieć wbudowany w lunetę
    > rejestrator video i po problemie. Ten ułamek % błędów i pomyłek -
    > zapłaci państwo. Zwróci się w zmniejszeniu skali problemu stadionowego
    > bandytyzmu.

    A tak poza tym wszyscy w domu zdrowi?

    --
    spp


  • 13. Data: 2011-05-05 09:38:05
    Temat: Re: Czyn niedozwolony, a czyn szkodliwy
    Od: "szerszen" <s...@t...pl>



    Użytkownik "SQLwiel" <n...@c...pl> napisał w wiadomości grup
    dyskusyjnych:iptlop$1j3$...@n...onet.pl...

    > Dlaczego mam komuś zabraniać zasłaniać twarz?

    z racji powodów dla których ją zasłania

    > A co do odszkodowań - karabin snajpera ma mieć wbudowany w lunetę
    > rejestrator video i po problemie.

    po jakim problemie?

    > Ten ułamek % błędów i pomyłek -
    > zapłaci państwo. Zwróci się w zmniejszeniu skali problemu stadionowego
    > bandytyzmu.

    powiedz to mojemu znajomemu fotografowi, który stracił oko podczas zadymy w
    warszawie w ujazdowskich, dość głośno było o tym swojego czasu

    a poza tym dlaczego ja mam za to płacić?
    niech płaci klub sportowy który na tym zarabia kasę, dlatego też nie
    rozumiem, dlaczego to ja musze płacić za obstawę meczy


  • 14. Data: 2011-05-05 10:23:55
    Temat: Re: Czyn niedozwolony, a czyn szkodliwy
    Od: "SDD" <s...@t...pl>


    Użytkownik "Maruda" <m...@n...com> napisał w wiadomości
    news:iptbp3$ur6$2@news.onet.pl...

    > Z chwilą, gdy chłopaczek staje się mężczyzną, rośnie gwałtownie
    > prawdopodobieństwo, ze kogoś zgwałci. Kastrować!

    Gdyby to sluzylo tylko do gwalcenia to czemu nie.
    Ale to sluzy rowniez do innych celow - wiec przyklad nieadekwatny.

    Pozdrawiam
    SDD



  • 15. Data: 2011-05-05 12:36:42
    Temat: Re: Czyn niedozwolony, a czyn szkodliwy
    Od: ".B:artek." <m...@n...ma.i.nie.bylo.pl>

    W dniu 05-05-2011 07:26, Maruda pisze:
    > Jeszcze raz wyrażam wobec Ciebie wdzięczność za rzeczową wymianę opinii.
    > Miły relaks od tutejszych pyskówek.

    Staram się nie przykrywać braku wiedzy nic nie wnoszącymi wypowiedziami.

    > Korzystanie ze wszelkich "zdobyczy" cywilizacji wiąże sie z
    > zagrożeniami. Elektryka i gaz w mieszkaniu często zabija, z murowanych
    > budynków czasem spadają cegły. Żyjąc wśród ludzi, w cywilizacji, godzimy
    > się na pewne zagrożenia. Później (piszę o tym niżej) za cenę poczucia
    > bezpieczeństwa godzimy się na odbieranie nam wolności.

    OK, w pewien sposób tak.

    > Funkcja "zniechęcająca" będzie spełniona, jeśli karanie za faktyczne
    > skutki będzie surowe i w 100% skuteczne.

    Niemożliwe. Zarówno faktycznie - trzeba by postawić co 100 metrów patrol
    Policji albo jakiś system komputerowy, ale i prawnie - same zasady
    odpowiedzialności karnej wyłączają zainteresowanie prokuratury i sądu
    wówczas, gdy "szkodliwa społeczność jest niewielka", chociaż czyn de
    facto stanowi czyn zabroniony. Akurat do jazdy po pijaku pewnie to się
    nie będzie kleiło, ale w odniesieniu do innych przestępstw pokazuje
    pewną niekonsekwencję w ich ściganiu, tj. skoncentrowanie się na
    ściganiu czynów poważniejszych, celowo przymykając oko na czyny mniej
    ważne w imię stwierdzenia, że organy nie są w stanie ścigać absolutnie
    100% wszystkich popełnionych czynów, bo nie mają tyle środków, czasu itd.


    > (Przywrócić publiczne
    > egzekucje!)

    To się kłóci z inną zasadą prawa karnego - humanitaryzmem. Jak już
    trzeba wymierzyć karę, to robi się to z poszanowaniem godności ludzkiej
    i w sposób jak najmniej widowiskowy.

    > Wczoraj premier sugerował, że "zasłanianie twarzy na stadionie powinno
    > być przestępstwem". Masz przykład jak działa ten system. Receptą na
    > nieudolność policji (w identyfikacji) ma być prewencyjne założenie
    > kajdanków każdemu. A moim zdaniem metodą na stadionowych bandytów
    > powinni być snajperzy, może niekoniecznie z amunicją zabijającą.

    I przyszłaby na stadion rodzina z dzieckiem, żeby dzieci pytały się co
    to są ci groźni panowie z bronią? Jak czuliby się ludzie, kibice, gdyby
    ktoś mierzył w nich cały czas z broni? Zobacz - a propos stadionów - to
    też idzie w kierunku, który wskazujesz. W Anglii, częściej również i u
    nas wobec istniejącej skali chuligaństwa likwiduje się płoty i klatki na
    stadionach, chociaż na logikę powinno się robić odwrotnie. Angażuje się
    przy tym inne środki osiągania tego samego celu - bezpieczeństwa -
    poprzez monitoring, zakazy stadionowe, prewencję itd.

    > Wg tego toku rozumowania należałoby prewencyjnie kastrować (albo i
    > zamykać do pudła) wszystkich mężczyzn, bo wśród nich zdarzają się
    > gwałciciele. Rodzina ofiary też może mieć do państwa pretensje, że
    > gwałtowi nie zapobiegło.

    Chyba zbyt daleki przykład. Pasowałby, gdyby zakazywano posiadania
    samochodu, bo jego kierowca może być pijany i spowodować wypadek. Ciut
    zbyt demagogicznie.

    > Dodam jeszcze, że karać za spowodowanie wypadku należy w oderwaniu od
    > tego, czy sprawca był trzeźwy, czy np. wzburzony. Nie chcę tu roztrząsać
    > znaczenia okoliczności łagodzących (masz przewagę teorii).
    > Człowiek świadomy ma wiedzieć, czy może siąść za kierownicę w obecnym
    > swoim stanie, a człowiek wolny ma za skutki swoich działań odpowiadać.

    Nie do końca rozumiem. Szansą na uniknięcie odpowiedzialności karnej
    jest popełnienie czynu w stanie wyłączającym świadome podejmowanie
    decyzji, np. choroba psychiczna. Wzburzenie taką okolicznością nie jest,
    akurat przy jeździe po pijaku.

    >> ewentualnie szkodzi. Można też podnosić, że kilkaset lat temu karano za
    >> kary,
    > za co? (rozumiem, że to błąd "redaktorski", ale nie mogę zgadnąć o czym
    > piszesz)

    Chodziło o czary.

    > Demagogizujesz :) Mogę chcieć przewieźć samolotem parę kg saletry
    > amonowej. Obsługa mówi "w czasie lotu nie będzie to panu potrzebne,
    > prawda? Więc schowamy do sejfu, a pan za to zapłaci. No chyba, że woli
    > pan to wysłać pocztą". Da się? Obywatel ma wybór.

    Tak by było idealnie, jakby każdy mógł posiadać broń czy inne substancje
    szkodliwe, a jednocześnie byłyby sposoby by uniknąć ich wykorzystania ze
    szkodą dla ogółu. Niestety tak nie jest. Broń jest narzędziem masowego
    rażenia, które może wyrządzić krzywdę. Ogień również, noże także, ale
    się nie zakazuje ich noszenia czy nie rejestruje posiadania. Pewnie z
    powodu takiego, że nóż pełni wiele innych, pożytecznych funkcji w kuchni
    czy w gospodarstwie domowym. Broń natomiast służy wyłącznie do zabijania
    - ludzi albo zwierząt.

    > Oto (wybacz, nic personalnie do Ciebie) reprezentujesz właśnie myślenie
    > osób, dla których obecny system niewolniczy staje się akceptowalną
    > normą. Rozumiem prawidłowość, że (zwłaszcza z wiekiem) godzimy się coraz
    > chętniej, aby zrezygnować z kawałka wolności na rzecz bezpieczeństwa
    > (właśnie przykład z terroryzmem jest tu na miejscu). Jednak na tej
    > pożywce rośnie chwast państwowej i urzędniczej aroganckiej samowoli.
    > Urzędnik, niczym rozrastające się paskudztwo opanuje każdy kawałek
    > przestrzeni, z której go się nie wypali, nie wyrwie z korzeniami, nie
    > wytnie maczetą.

    Daleki jestem od myślenia właściwego dla wielu przedstawicieli władzy w
    Polsce (ale nie tylko), zgodnie z którym jak chcemy ogarnąć jakąś sferę
    rzeczywistości, to powołajmy do tego urząd.

    > Muszę użyć argumentu "ad personam". Jesteś, jak rozumiem, absolwentem
    > prawa. Dla Ciebie ten system, któremu ja się sprzeciwiam i chcę go
    > tępić, jest wybraną profesją, sposobem na życie, źródłem utrzymania i
    > zakładam, że czymś, co chciałeś i chcesz robić. Nie sposób oczekiwać od
    > Ciebie obiektywnej opinii na jego temat. Będziesz tego systemu z całym
    > przekonaniem bronił.

    Nie do końca. Posiadam o tym systemie wiedzę, ale to nie znaczy, że go
    akceptuję i nie dostrzegam wad. Jednocześnie wydaje mi się, że tworzenie
    _kompletnie_innego_ systemu prawa i sprawiedliwości niż to, co mamy w
    cywilizowanych państwach jest na tę chwilę najgorszym wyborem. Zauważ,
    że to co mamy, czyli nacisk na zapewnienie przez państwo bezpieczeństwa
    kosztem wolności jednostek jest odpowiedzią na wielosetletnie
    zapotrzebowanie społeczne. Odwrotem od tego byłoby rozwiązanie Policji
    czy innych służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i powrót do zajazdów
    szlacheckich czy prawa pięści. To, co obecnie mamy w wielu wymiarach
    jest rozwiązaniem odwiecznych problemów - nie boję się tego słowa -
    ludzkości. Kiedyś nie było np. straży pożarnej, a jak się paliło to bez
    pomocy sąsiadów w parę minut traciłeś dorobek całego życia, bo
    ubezpieczeń od ognia też nie było. Podobnie z ratownictwem medycznym,
    ubezpieczeniami społecznymi itd. Jak w fabryce w XIX w. maszyna ucinała
    pracownikowi ręce, to człowiek wylatywał z pracy i stawał się żebrakiem,
    bo renty nie było, a pracodawca ubezpieczenia nie wypłacał. Nie
    twierdzę, że obecne rozwiązania systemu ubezpieczeń społecznych czy
    służby zdrowia czy sądownictwa są świetne, ale dzięki nim nie mamy
    sporej części problemów, z jakimi byśmy się borykali na co dzień.

    I wracając do Twego zarzutu. Naszą rozmowę można by przyrównać do
    dialogu współczesnego lekarza (ja) z osobą X (Ty) i sytuacji, w której u
    pacjenta zdiagnozowano jakąś chorobę. Lekarz proponuje stół operacyjny i
    miesięczną rekonwalescencję, po której na 90% pacjent będzie zdrowy.
    Proponuje to, bo tak został nauczony i taki jest teraz ogólnoludzki
    standard. Tymczasem jego rozmówca proponuje okłady z gazy nasączonej
    sikiem kota, zmieszanymi z kulkami z pajęczyny i picie wywaru z
    pokrzywy. Mówi przy tym, że w czasie operacji pacjent może umrzeć, jak
    przeżyje to może zostać zarażony żółtaczką, a nawet jak nie to cały
    zabieg może (10% szans) nie poprawić jego stanu. OK - nie ma rozwiązań
    idealnych, są pewne ryzyka i potencjalne skutki uboczne, ale jeżeli
    zważymy potencjalne korzyści i zagrożenia, to chyba współczesna medycyna
    ma przewagę nad znachorstwem z XVII wieku.

    > Znów musiałbym zapytać jak studenta prawa, czy
    > uczyli Was, że prawnik nie ma oceniać prawa, a ma się nim jedynie
    > posługiwać, takim, jakie ono jest? To też jest wynik manipulacji, jakiej
    > dokonują na społeczeństwie "władze". Sugeruje się, że prawo jest dla
    > prawnika czymś obiektywnym, jak dla fizyka prawa materii, a dla
    > inżyniera właściwości materiałów. Tymczasem to bujd.

    Powiem tak. Rozmowa o wadach i zaletach prawa jest fajna i pouczająca,
    często się ją prowadzi, ale z reguły na poziomie wyższym niż studia.
    Dlaczego? Bo na studiach nie ma na to czasu. Studenci chcą wiedzieć jak
    jest, jak coś zrobić żeby osiągnąć taki, a nie inny efekt i w ten sposób
    poradzić sobie w zawodzie. Filozofowanie na temat tego jak jest, a jak
    być powinno, to miejsce na inny kierunek studiów. Poza tym samym
    filozofowaniem na chleb nie zarobisz.

    > Demokracja "z definicji" jest zła. System, w którym "jedna głowa = jeden
    > głos" musi dawać przewagę motłochowi. Społeczeństwo dzieli się na
    > motłoch i elity. Kogo jest więcej? Kto więc "rządzi"?

    Zgadzam się. Ale z drugiej strony popatrz na historię. Czy "elity"
    szlacheckie to naprawdę wyżyny społeczne? Szlachtą był byle prostak,
    którego przodek albo on sam w taki czy inny sposób dorobił się majątku -
    albo wskutek wojen albo dupolizania królowi. Za taką szlachtę i "elitę"
    to ja dziękuję.

    > (Tak, jestem sympatykiem JK-M :) )

    Poglądy JKM są dość atrakcyjne, ale z drugiej strony niespójne. Tzn. nie
    wyobrażam sobie sprawnie funkcjonującego państwa, w którym by wdrożono
    wszystkie jego postulaty. Nagle okazałoby się, że wychodzą "bugi"
    społeczne, bo ktoś - w imię wolności - nie przewidział skutków pewnych
    regulacji. Na przykład nieskrępowany dostęp do broni, narkotyków czy
    brak (albo 90% zmniejszenie) obciążeń podatkowych. Gdyby społeczeństwo
    składało się wyłącznie z ludzi pokroju JKM i jego sympatyków, to może
    jakoś by to funkcjonowało - zakładam, że każda taka jednostka jest w
    miarę samodzielna, zaradna, rozsądna itd. Państwo jedynie ją ogranicza.
    Ale są w społeczeństwie jeszcze osoby, które bez państwa by sobie nie
    poradziły. W Sparcie zrzucano je ze skały. Od 200 lat mniej więcej
    przesiąknięci jesteśmy ideami humanizmu i egalitaryzmu, które wywierają
    niebanalny wpływ na funkcjonowanie współczesnych państw i kształt prawa.

    --
    .B:artek.


  • 16. Data: 2011-05-05 14:16:06
    Temat: Re: Czyn (cząstkowo)
    Od: Maruda <m...@n...com>

    W dniu 2011-05-05 14:36, .B:artek. pisze:

    > Nie do końca. Posiadam o tym systemie wiedzę, ale to nie znaczy, że go
    > akceptuję i nie dostrzegam wad. Jednocześnie wydaje mi się, że tworzenie
    > _kompletnie_innego_ systemu prawa i sprawiedliwości niż to, co mamy w
    > cywilizowanych państwach jest na tę chwilę najgorszym wyborem. Zauważ,
    > że to co mamy, czyli nacisk na zapewnienie przez państwo bezpieczeństwa
    > kosztem wolności jednostek jest odpowiedzią na wielosetletnie
    > zapotrzebowanie społeczne. Odwrotem od tego byłoby rozwiązanie Policji
    > czy innych służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i powrót do zajazdów
    > szlacheckich czy prawa pięści. To, co obecnie mamy w wielu wymiarach
    > jest rozwiązaniem odwiecznych problemów - nie boję się tego słowa -
    > ludzkości. Kiedyś nie było np. straży pożarnej, a jak się paliło to bez
    > pomocy sąsiadów w parę minut traciłeś dorobek całego życia, bo
    > ubezpieczeń od ognia też nie było. Podobnie z ratownictwem medycznym,
    > ubezpieczeniami społecznymi itd. Jak w fabryce w XIX w. maszyna ucinała
    > pracownikowi ręce, to człowiek wylatywał z pracy i stawał się żebrakiem,
    > bo renty nie było, a pracodawca ubezpieczenia nie wypłacał. Nie
    > twierdzę, że obecne rozwiązania systemu ubezpieczeń społecznych czy
    > służby zdrowia czy sądownictwa są świetne, ale dzięki nim nie mamy
    > sporej części problemów, z jakimi byśmy się borykali na co dzień.

    Polemizuję tutaj z Twoimi poglądami na pożytek przyglądających się temu
    wątkowi bywalców tej grupy. Cenię wysoce Twoją staranność wypowiedzi,
    dobór przykładów i argumentów. Jednak czuję też presję forsowania
    poglądów, do których doszedłem na przestrzeni 50-paru lat życia (to nie
    jest argument mający mi przydać "racji"! ;) ), które tu będę prezentował.

    Fajnie, że użyłeś przykładu straży pożarnej. W 18-19 w to była straż
    fundowana przez dziedzica, albo ze zrzutki. Ludzie WIEDZIELI, że za to
    płacą, więc dbali sami o ochronę p-poż. Teraz, w dobie powszechnych
    ubezpieczeń, każdemu to lotto. Nie czuje różnicy, więc po cóż miałby się
    kłopotać? Skutek - wiadomy.

    A więc - czy takie społeczeństwo, w którym "wszyscy" pod przymusem (!)
    zrzucają się na godziwą (!) rentę dla kalek jest silniejsze, czy słabsze
    od takiego, w którym kaleka musi liczyć na hojność dobrych ludzi, którzy
    mają dużo, bo państwo im nie zrabowało?
    Czy nie byłoby lepiej, gdyby kaleka musiał zastanowić się w jakich
    sferach może wykazać swoją przydatność, użyteczność i produktywność, niż
    jedynie domagać się *godziwej renty* ? (Której godziwość oczywiście
    systematycznie jest podwyższana, bo dlaczegóż-by kaleka miał być
    pozbawiony dostępu do wakacji w Tunezji (ja jeszcze nie byłem w
    "ciepłych krajach"))


    >
    > I wracając do Twego zarzutu. Naszą rozmowę można by przyrównać do
    > dialogu współczesnego lekarza (ja) z osobą X (Ty) i sytuacji, w której u
    > pacjenta zdiagnozowano jakąś chorobę. Lekarz proponuje stół operacyjny i
    > miesięczną rekonwalescencję, po której na 90% pacjent będzie zdrowy.
    > Proponuje to, bo tak został nauczony i taki jest teraz ogólnoludzki
    > standard. Tymczasem jego rozmówca proponuje okłady z gazy nasączonej
    > sikiem kota, zmieszanymi z kulkami z pajęczyny i picie wywaru z
    > pokrzywy. Mówi przy tym, że w czasie operacji pacjent może umrzeć, jak
    > przeżyje to może zostać zarażony żółtaczką, a nawet jak nie to cały
    > zabieg może (10% szans) nie poprawić jego stanu. OK - nie ma rozwiązań
    > idealnych, są pewne ryzyka i potencjalne skutki uboczne, ale jeżeli
    > zważymy potencjalne korzyści i zagrożenia, to chyba współczesna medycyna
    > ma przewagę nad znachorstwem z XVII wieku.

    A mówiłem, że nie unikniemy demagogii? ;)
    (obaj!)
    Nie deprecjonuj poglądów konserwatywnych przez przyrównanie ich do
    ciemnoty. Kwestie rodzinne i społeczne niewiele zmieniły się od paru
    tysięcy lat (z wyłączeniem elementów zależnych od systemów
    społeczno-politycznych) i ciągle dobrze funkcjonują. Dzieci muszą czasem
    dostać w d.ę, młodzi muszą wziąć starych na garnuszek, nauczać powinien
    dom, człowiek ma odpowiadać za swoje czyny itp.

    Jaśnie oświecony i postępowy system prawny jest dobry, ale przede
    wszystkim dla prawników, resocjalizatorów, psychologów i całej reszty
    tej gromady pasożytów, którzy z tego systemu żyją, zamiast wziąć łopaty
    i kopać rowy (byłoby więcej pożytku).

    > Zgadzam się. Ale z drugiej strony popatrz na historię. Czy "elity"
    > szlacheckie to naprawdę wyżyny społeczne? Szlachtą był byle prostak,

    To też była demokracja, tylko "szlachecka". Wyobraź sobie, że w tym
    baroku dopuściłbyś do głosu pospólstwo. Co by się działo... ?

    > poradziły. W Sparcie zrzucano je ze skały. Od 200 lat mniej więcej
    > przesiąknięci jesteśmy ideami humanizmu i egalitaryzmu, które wywierają
    > niebanalny wpływ na funkcjonowanie współczesnych państw i kształt prawa.

    A to dobrze, czy źle?
    Znów - nie traktujmy tych zjawisk społecznych jako obiektywne, jak prawa
    fizyczne, czy własności materii. Fundujemy sobie to sami na własne życzenie.

    Proponuję zakończenie tej dyskusji, o ile nie czujesz imperatywnej
    presji riposty. Miło było. Nie zmieniłem mojego zdania, Ty, jak sądzę,
    również. Ale zasialiśmy trochę fermentu ;) I o to chodzi!



    --

    Dziękuję. Pozdrawiam. Ten Maruda.


  • 17. Data: 2011-05-06 20:06:38
    Temat: Re: Czyn niedozwolony, a czyn szkodliwy
    Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl>

    On Wed, 4 May 2011, SDD wrote:

    > Użytkownik "Maruda" <m...@n...com> napisał w wiadomości
    > news:ips561$c7c$1@news.onet.pl...
    >
    >> konsekwencji) jazdy po pijoku? Żadna! A jeśli już wypadek spowoduje, to
    >> karać z całą surowością i skazywać. Inni się zastanowią.
    >
    > Jednak jest szkoda - w sensie probabilistycznym - zwieksza sie
    > prawdopdobienstwo czyjejs smeirci w wypadku.

    Hm...
    Stanowczo sprzeciwiam się jakoby.
    I nie, to NIE JEST żart.
    Niestety (dla prawa, "chłopskiego rozumu" oraz propagandy).

    *MIMO*, że "rozumowo" rzecz biorąc istnieje pewna grupa "faktycznych
    pijaków", którzy stanowią realnie duże zagrożenie na drodze, to
    klasyfikacja *istniejącego* prawa ich w żaden sposób nie wyróżnia,
    a mówiąc po polsku: 0,051% (0,51 promila) jest zaliczane do tej samej
    grupy co 0,3% (3 promile) czy nawet 0,5% :>

    Skutek?
    Otóż *czyn karalny* pt "jazda po pijaku" w statystyce wyróżnia
    się... MNIEJSZYM prawdopodobienstwem spowodowania wypadku.

    Zaznaczam: *MIMO*:
    1. istnienia "rozumowo oczekiwanej" grupy pijaków-kozaków oraz
    grupy "głęboko zalanych"
    2. istnienia *DUŻEJ* tzw "ciemnej liczby" pijaków, którzy przejechali
    nie powodując wypadku i nie zostając nakryci przy kontroli

    Oba czynniki niewątpliwie *istotnie* psują statystykę "bezpiecznej
    jazdy pijaka", którego można zaliczyć do "pijaków kontrolowanych",
    czyli gdzieś w przedziale 0,5 do 1 promila, panującego nad tym
    co robi.

    I MIMO tego - ŁĄCZNIE, cała grupa "prawnych pijaków" powoduje
    MNIEJ wypadków, niż kierowcy trzeźwi. Statystycznie per
    członek grupy (proporcjonalnie do wykrytych "prawnie pijanych"
    i nie pijanych uczestników wypadków).

    > Tak, jakbys do duzego magazynka, ktorym grasz w "rosyjska ruletke" wlozyl
    > dodatkowa kule.
    > Nie musi Cie ona zabic, ale prawdopodobienstwo rosnie

    Nieprawda o tyle, że działa mechanizm "kompensacji ryzyka".
    Częściej odstąpi od naciskania spustu :>, a przekładając na
    polski - w wersji z ostatnią kolizją pociągu IC z ciężarówką
    "bo przecież jeszcze zdążę".
    Tak samo, jak kierowca z ABSem poduszkami i co tam jeszcze ma
    pod ręką "bo mój samochód jest niezniszczalny" jedzie ryzykowniej,
    tak samo "pijacy kontrolowani" starają się jechać bezpieczniej.
    I w odróżnieniu od trzeźwych, którzy *deklarują* to samo, STATYSTYCZNIE
    im to wychodzi... lepiej.

    Strach się bać, ale tak wychodzi; czarno na białym, do wglądu
    w archiwach .rowery i chyba .samochody (plus linki stamstąd do
    statystyk KWP Policji).

    A jak do tego doliczymy tych pijaków na rowerach, co to przystanki
    pełne ludzi kasują i tak dalej, to w ogóle robi się tragikomicznie.
    I uprzedzam, że argument "ale kierowca bombowca na widok takiego
    wjeżdża w przystanek" prowadzi do odesłania wyżej (statystyki)
    z wynikami o podobnej skali. Rzeczywiste zagrożenie: wymuszenie
    pierwszeństwa.

    Maruda ma rację - prawo w tym zakresie prowadzi do POZORNYCH
    działań!
    A skoro prowadzi do takich absurdów jak wyżej, to owo prawo
    jest *złe*.

    To samo dotyczy innych "usprawnień" :(

    pzdr, Gotfryd


  • 18. Data: 2011-05-06 22:07:04
    Temat: Re: Czyn niedozwolony, a czyn szkodliwy
    Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl>

    On Thu, 5 May 2011, t wrote:

    > Użytkownik "SDD" <s...@t...pl> napisał
    >>
    >> Jednak jest szkoda - w sensie probabilistycznym - zwieksza sie
    >> prawdopdobienstwo czyjejs smeirci w wypadku.
    [...]
    >
    > Czy gdzieś można znaleść wiarygodne dane na temat wypadków spowodowanych
    > przez tzw. pijanych kierowców?

    Przez "tzw" oczywiście są i o tym piszę w innym poście.
    Wnioski są porażające - mimo, że pijani (bez "tzw") niewątpliwie
    *stanowią* faktyczne zagrożenie, łącznie z "tzw pijanymi" wychodzi
    *mniej* (statystycznie) wypadków, niż wypadków z udziałem wyłącznie
    trzeźwych uczestników. Liczone per udziałowca rzecz jasna :)
    Z p. widzenia prawa takim samym przestępcą jest kierowca z 0,5%
    promila jak i 5 promili.
    To co najwyżej służy zaciemnienieniu statystyk.

    > Czy stwierdzenie zawartości alkoholu w wydychanym powietrzu uczestnika
    > kolizji nie jest końcem szukania winnego i rzeczywistych przyczyn wypadku?

    Nie, o ile wiem zawsze określa się winę - i nie jest nią "był
    pijany". To że był pijany stanowi osobne przestępstwo.
    Natomiast statystyki określają uczestnictwo pijanego w wypadku,
    i to po obu stronach.

    BTW:
    O ile pamiętam, pierwszy po wprowadzeniu penalizacji (karania
    jako samoistnego przestępstwa) jazdy po pijaku kierowca
    "biorący udział w wypadku" załapał się w ten sposób, że
    został skasowany przez skręcający pojazd.
    Sam "pijak" stał na czerwonym świetle :P

    > Czy powodują oni więcej wypadków niż np. zakochani kierowcy?

    ...ty się pytaj np. o śpiących, rozglądających się dookoła itede.
    Z niektórymi kryteriami się walczy (rozmowa przez telefon),
    z innymi niekoniecznie.

    Pamiętacie np. podniecenie, kiedy ktoś rzucił podejrzeniem,
    że prof. Geremek (zginął w wypadku) był pijany?

    Pytam, dlaczego TAKIEGO SAMEGO podniecenia nie powoduje fakt,
    że - zdaniem prokuratury - zasnął za kierownicą?

    pzdr, Gotfryd

strony : 1 . [ 2 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1