Witam.
Chodzi o oplaty za koncesje na sprzedaz alkoholu.
W Urzedzie Miejskim w Myslowicach jest tak:
Jak koncesja sie skonczy lub podmiot ma jakas przerwe w koncesji (rezygnacja
i po jakims czasie wystepuje o nowa) urzad nalicza oplate za koncesje jak za
nowa (bo nowe podanie, znaczki itd). Czyli stawka podstawowa. I jest OK.
W UM w Katowicach urzedniczka upiera sie, ze oplata za taka koncesje jest
nie jak za nowa tylko jest to oplata taka sama jak oplata roczna za dana
koncesje, gdyz to jest ten sam podmiot i ten sam punkt sprzedazy itd. W
takim wypadku podmiot musi wykazac sie obrotem brutto jaki mial w roku
ubieglym i w zaleznosci od wysokosci tego obrotu jest obliczana kwota do
zaplaty w/g kursu euro na dzien wydania koncesji.
W praktyce jest to tak wykombinowane, ze progi obrotu sa smiesznie male i
nawet maly sklepik wchodzi w najwyzszy pulap. A sa to kwoty nie male, bo
oplata 'podstawowa' to ok 2.500zl a ta wieksza to 15.000zl !!!

Pomijam fakt, ze te oplaty to zamierzone i celowe niszczenie malych
podmiotow na korzysc hipermarketow.
Pomijam fakt, ze ta ustawa to celowe ograniczanie rynkow zbytu dla (jeszcze)
polskich polmosow, zeby je zniszczyc a potem sprzedac za grosze (u nas to
normalka).
Pomijam fakt, ze ta ustawa wcale nie pomaga zwalczac alkoholizmu a wrecz go
poteguje, gdyz w miejscach gdzie nie mozna kupic alkoholu wyroslo jak za
komuny mnostwo melin, ktore sprzedaja "alkohol" za pol ceny.
Pomijam fakt, ze gory szmalu z tych oplat ktore zostaja w gminie idzie nie
na to na co nie ma isc....
ALE CO ZROBIC, kiedy urzednik dziala na niekorzysc podmiotu lamiac przy tym
prawo i tlumaczy sie, ze tak robi bo radca prawny urzedu mu tak kazal???
Gdzie z tym 'isc' ? Co mozna zrobic?


Za wszelkie wskazowki szanownych znawcow prawa bede wdzieczny. Sprawa
dotyczy mojego dobrego znajomego, a dla niego jest to "byc albo nie byc".


--
Pozdrawiam
Magbet

do góry