eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawonakaz sciagniecia anteny z elewacji › Chirurg uczy się na pacjentach? Re: OT (naród itd)
  • Data: 2013-04-26 13:37:06
    Temat: Chirurg uczy się na pacjentach? Re: OT (naród itd)
    Od: Maruda <m...@n...com> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    W dniu 2013-04-26 08:49, Liwiusz pisze:

    >> Czyli co, chirurg niech się uczy na żywych i zlikwidujmy zajęcia na
    >> trupach? Dentysta od razu niech boruje żywe zęby i nie uczy się na
    >> modelach i wyrwanych?
    >
    >
    > Są to jednak "trochę" inne stopnie trudności, nie uważasz?
    >
    > Ale generalnie - można sprowadzić do wspólnego mianownika - NIE MOŻNA
    > uczyć się na pacjentach i NIE MOŻNA uczyć się jeździć na publicznej
    > drodze (w tym drugim przypadku zakaz jest realizowany przez mandaty za
    > nieprzepisową jazdę).
    >
    > To, jak kto się będzie uczył, to jego prywatna sprawa.

    Liwiuszu - czy na pewno to Ty napisałeś, że "nie można się uczyć jeździć
    na publicznej drodze"? A te auta z "L" to niby co?

    Ale ja nie o tym.
    Chciałem poroztrząsać pewien aspekt moralny dotyczący chirurgów właśnie.
    Próbowałem kiedyś z koleżanką, lekarzem, ale to było jak groch o ścianę.
    Zero rozumienia.

    Zakładam, że (z grubsza) wiem jak się kształci chirurg. Jak już ma
    papier, to długo ogląda różne operacje, potem długo kroi pacjentów, a
    jego mistrz/profesor patrzy mu na ręce, czuwa i służy radą i podpowiedzią.
    Ale nadchodzi taki moment, że ten już niby wyszkolony chirurg staje SAM
    (no - z zespołem, ale on jest w tym zespole najważniejszy i
    odpowiedzialny) z nożem w ręce nad nieprzytomnym pacjentem i ma go pokroić.
    Niestety, błędy się zdarzają. Powiedzmy raz na 100 000.
    A więc ten podobno już nauczony chirurg ma 0.001% szans, że popełni błąd
    i zabije pacjenta. *ZABIJE*, a nie "nie uratuje". Zabije wskutek
    własnych BŁĘDNYCH działań. Zabije aktywnie.

    No i co? Jak sobie z tym radzi moralność młodych chirurgów?


    > Zależy mi tylko, aby tym kursem mogło być też jeżdżenie "sobie" po swoim
    > terenie.

    A, to oczywiste. Ja bym postulował dalej: Legalne ma być uczenie się pod
    okiem kogokolwiek, kto ma PJ i *bierze odpowiedzialność* za ucznia. Mogą
    być jakieś ograniczenia, np. do 70km/g, z wyłączeniem autostrad,
    samochodem do 50kW czy podobne.

    Tymczasem nasze kuriozalne prawo (jego "wymiar") dokonało niezłego
    fikołka. Parę lat temu skazano kursantkę, która jadąc L-ką z
    instruktorem (w ramach kursu) spowodowała wypadek.
    Należałoby zapytać: no to po co ten instruktor?

    Na koniec dla rozluźnienia przytoczę anegdotkę. Autentyk, mój własny.
    Wakacje na kempingu. We wsi (2km) zamówione mleko u chłopa. Wieczór,
    trzeba jechać po mleko. Jeździłem rowerem. Ale tego dnia mi się
    zapomniało i pozwoliłem sobie na parę piw z sąsiadami kempingowymi.
    Powiedziałem: nie jadę, bo jestem na bani i się po drodze wyp..ę. Ale
    żona brzęczy, że mleko się zmarnuje (czasy, gdy telefonów kom. nie
    było). No to wpadłem na pomysł: biorę auto, córka prowadzi (11-letnia),
    a ja siedzę obok (nie siądę na bani za kółko, bo mi prawko zabiorą).
    Pojechaliśmy, przywieźli, wszystko OK.
    Na drugi dzień w sklepiku na kempingu jakaś pani zagaduje moją córkę:
    - Dziewczynko, a ile ty masz lat?
    - 11
    - a czy ty wczoraj jechałaś sama samochodem?
    - Nie. Nie sama. Z tatusiem.
    :)




    --

    Dziękuję. Pozdrawiam. Ten Maruda.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1