Zaczęło się niewinnie. Ojciec uskarżał się na bóle w okolicach brzucha.
Czym prędzej udał się na USG.

USG wykazało, iż w woreczku żółciowym znajduje się kamień i lekarz
powiedział, że potrzebna jest operacja.

Kolega ojca powiedział, aby przed operacją udał się na badania
przeprowadzane za pomocą jakiegoś superkomputera, aby potwierdzić wyniki
USG.

Ojciec udał się więc na te badania. Superkomputer nie pokazał żadnych
kamieni, lecz pokazał kilkanaście innych rzekomych schorzeń. Firma od
razu chciała wcisnąć ojcu jakieś zioła za kilkaset złotych. Na szczęście
nie wziął.

Osoba obsługująca superkomputer miała olbrzymie pretensje, że pacjent
nie powiedział jej o tych kamieniach przed badaniem. To po co w takim
razie to badanie? Pewnie pani by wprowadziła ten kamień i superkomputer
by to pokazał :)

Badanie kosztowało 160 złotych.

Teraz będzie śmiesznie. Badanie wyglądało tak, że ojciec siadał na
jakimś starym fotelu a pani obsługująca jakieś pudło z monitorem
zakładała mu na głowę słuchawki. Od tych słuchawek biegł dwużyłowy
cienki przewód do superkomputera. Na monitorze było widać rzekomo
ruchome narządy pacjenta w kolorze, hehehe :). Mam niemal pewność, że
leciało to z jakiegoś magnetowidu, przecież to niemożliwe, aby przez
słuchawki mógł lecieć kolorowy obraz, ostry jak żyleta :)))

No ale może jestem zacofany i nic nie wiem o tego typu urządzeniach,
może już takie istnieją?

Poniżej podaję kompletne wydruki z tego niby superkomputera a także
komplet materiałów promocyjnych firmy. Zwracam uwagę, że poza nazwą
firma nie ma adresu! Wszystko odbywa się tak, jak w Amwayu - sprzedaż
sieciowa.

http://strony.wp.pl/wp/malank/


Co o tym sądzicie? Czy podchodzi to aby pod oszustwo? Ja sądzę, że ten
niby superkomputer to po prostu biznes, a prawdziwe pieniądze dostaje
się za te niby zioła - 120zł za 10ml w buteleczce...


Berberek