Witam wszystkich i proszę o wskazanie drogi wyjścia z patu.
Sytuacja jest następująca.

W zeszłym tygodniu wyjachałem na dwa dni w delegację. Zostawiłem
samochód na parkingu przed budynkiem, tuż przy ogrodzeniu placu budowy.
Budowany jest tam kolejny 8 piętrowy budynek, w związku z czym pracują
tam dźwigi - przenoszą cegłę i zaprawę na poziom aktualnie budowanej
kondygnacji. W dzień po powrocie jadąc autem zobaczyłem zabrudzenia na
szybie. Początkowo myślałem, że są ta jakieś zabrudzenia organiczne,
więc próbowałem usunąć je wycieraczkami. Efekt - porysane szyby. Okazało
się, że szyba, maska i dach zachlapane są zaprawą betonową. Nie bardzo
daje się to usunąć. Lakiernik twierdzi, że auto kwalifikuje się do
malowania.

W związku z zaistniałą sytuacją:
1. Udałem się do kierownika budowy, który mnie spławił słowami: "A mnie
kiedyś wybili szybę i co..."
2. Zadzwoniłem do firmy, rozmawiałem z zastępcą prezesa. Rzucili okiem
na auto. Początkowo rozmawialiśmy jak ludzie. Gdy poprosiłem, by
przyznali się na piśmie do winy - odmówili.
3. Rozmawiałem z likwidatorem w zakładzie ubezpieczeniowym. Stwierdził,
że podstawą do wypłaty kasy (na auto nie ma wykupionego AC), może być
jedynie przyznanie się do winy lub papiery z policji wskazującego firmę
budowlaną jako sprawcę.
4. Udałem się na policję. Ppzyjęli zgłoszenie, ale nie bardzo chcą się
tym zająć. Usłyszałem, że skargę oczywiście zarejestrowali, ale to nie
było działanie złośliwe i sugerują zakładać sprawę cywilną.

Do dziś tyle. Czy dostaną jakieś rady, co robić dalej, by firma
zapłaciła za powstałą szkodę?

Pozdrawiam
MariB