eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawopolamany palec w szkole › Re: polamany palec w szkole
  • Data: 2004-05-02 23:49:00
    Temat: Re: polamany palec w szkole
    Od: poilkj <u...@d...invalid> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Roman G. wrote:

    >
    > Nie wszystko się zgadza.
    >
    > 1.Mieli prawo puścić go samego do lekarza, mimo że odpowiadają za niego.
    > Byłoby to przecież właściwe sprawowanie opieki nad 16-letnim chłopcem
    > (wnioskuję z art. 354 par. 1 kc. i art. 106 kw.)

    Może w przypadku 16-latków to przesada, ale w przepisach oni są
    traktowani tak samo jako pierwszoklasiści.
    Szkola nie ma prawa wypuścić ucznia ze szkoły do domu samego przed
    zakończenie lekcji.
    W momencie zakończenia lekcji opieką na dzieckiem przejmują rodzice.
    Jeżeli nie ma ich w szkole w tym momencie, to znaczy, że rodzice
    pozwalają mu samodzielnie wrócić. Opieką w drodze ze szkoły do domu
    sprawują rodzice.



    > Można go podczas gry terenowej puścić samego do nieznanego mu lasu, dać mu
    > do łapki mapę, która widzi pierwszy raz na oczy, i wymagać dotarcia do mety
    > oraz zmieszczenia się w limicie czasu.
    To jest lekcja organizowana przez wf-istę.
    Nie możesz powiedzieć, że został puszczony sam bez nadzoru.
    Zresztą współczuję wfiście, któremu się dziecko zgubi w trakcie takiej
    wyprawy. Obedrą go ze skóry.



    > Kiedy idzie do dobrze znanej sobie
    > przychodni, w dobrze sobie znanym mieści, jakie grozi mu niebezpieczeństwo,
    > z którym nie potrafiłby sobie poradzić? Czy warunki, w jakich przebywa, są
    > niebezpieczne dla zdrowia człowieka?
    > 2. Gdyby wpadł pod tramwaj, byłby to nieszczęśliwy wypadek. Nie musieliby
    > wcale się tłumaczyć, bo nadzór sprawowali prawidłowo.
    Żartujesz chyba.
    Gdyby dzieciakowi się coś stało na ulicy w drodze do przychodni (np.
    napadli go dobrzy ludzie) a on do tej przychodni idzie bo dyrektorka mu
    pozwoliła. To już możesz robić dyrektorce paczki do pierdla.

    >
    > 3. Skąd się wziął na ulicy, skoro był w szkole? Ma dwie nogi, potrzebował
    > iśc do lekarza, więc wyszedł normalnie przez drzwi.
    To jest opuszczenie terenu szkoły bez zgody dyrekcji i nie jest tym
    samym co pójście za zgodą dyrekcji.

    >
    > 4. Zgadzam się z tym, że rodzice powinni być zawiadomieni, a zmłodszym
    > uczniem powinien do lekarza iść pracownik szkoły.
    Żaden pracownik szkoły nie ma prawa podejmować decyzji za rodziców.
    A tym bardziej podejmować decyzji do jakiego lekarza i gdzie ma iść.
    Rodzice są od tego. To oni podejmują decyzję, że zaraz po niego przyjadą.
    Jeżeli nie mogą go odebrać a sytuacja jest taka, że dzieciak nie może
    czekać, to wzywa się karetkę.
    Tak nawiasem mówiąc, co nie jest śmieszne, już nie raz zdarzyło mi się
    wzywać karetkę do pijanego ucznia.
    Rodzice zostali powiadomieni, mieli po niego przyjechać i chłopak nagle
    zleciał z krzesła.
    Rodzice przyjechali i dowiedzieli się, że dzieciak w szpitalu.



    >
    > § 40. Pracownik szkoły lub placówki, który powziął wiadomość o wypadku,
    > niezwłocznie zapewnia poszkodowanemu opiekę, w szczególności sprowadzając
    > fachową pomoc medyczną, a w miarę możliwości udzielając poszkodowanemu
    > pierwszej pomocy.

    Pierwsza pomoc medyczna w szkole lub wezwanie karetki.
    Na pewno nie jest to punkt mówiący o tym, że pracownik szkoły idzie z
    dzieciakiem do lekarza.




    >
    >>Teoria jest taka, ze szkola odpowiada za dziecko do czasu ukonczenia
    >>przez niego planowych lekcji w danym dniu. Do obowiazkow rodzicow nalezy
    >>odebranie dziecka.
    >
    >
    > Dlatego ewentualnie mógłbym się zgodzić, żeby chłopak został po wizycie u
    > lekarza zobowiązany do powrotu do szkoły.
    > Nawiasem mówiąc, jaka to teoria o tym mówi?
    Teoria mówi, że on nigdzie nie pójdzie, więc nie ma mowy o powrocie.


    >
    >
    >>Jezeli dziecko chce / musi wyjsc ze szkoly wczesniej to samo z niej nie
    >>wyjdzie. Ktos musi po niego przyjsc.

    >
    > W przypadku dzieci, których rodzice nie prowadzają do szkoły, mocno bym tu
    > dyskutował.

    To jest dezycja rodziców, nie szkoły.
    Jeżeli dzieciak ma powiedziane, że nie wolno mu wychodzić ze szkoły
    zanim oni nie przyjdą, to jest od tego biblioteka lub świetlica gdzie
    może na nich poczekać.
    Jeżeli wyjdzie sam, to nie wykonał polecenia rodziców.
    Szkoła nie będzie zatrzymywać ucznia jeżeli skończył lekcje. On wie czy
    wolno mu iść do domu, czy ma czekać.
    Jeżeli coś się stanie w drodze, to pociągnięci do odpowiedzialności
    zostaną rodzice.


    >
    >
    >>W przypadku bólów brzucha itp / itd. Dzowni sie do rodzicow, ktorzy
    >>maja po to dziecko przyjsc.
    >
    >
    > Ja bym w tym czasie przede wszystkim podał na przykład krople żołądkowe.

    To chyba oczywiste. O pierwszej pomocy medycznej napisałem wcześniej.
    >
    >
    >>Dziecko czeka na przyjscie rodzica w szkole.
    >
    >
    > I męczy się? To jest opieka?
    >
    A jak będzie szło do przychodni to się będzie mniej męczyło?


    >
    >>Jezeli rodzic nie moze przyjsc zabrac dziecka, a stan jest powazny to
    >>wzywa sie pogotowie.
    >
    > Pogotowie to się wzywa natychmiast, jeżeli jest taka konieczność.
    Jeżeli jest taka konieczność to się wzywa od razu.
    Na pewno nikt nie będzie czekał na rodziców w przyadku ewidentnych
    złamań, utraty przytomności, dużego krwotoku itp itd.
    Najpierw wzywa się karetkę, a potem dzowni do rodziców z inoframcją, że
    dziecko zostało zabrane do szpitala.

    Jak dzieciak skarży się na ból brzucha, to albo samo dzowni do rodziców,
    albo dzowni się przy nim.
    Zwykle w tym momencie dyrektor sugeruje rodzicom zabranie dziecka do domu.
    Jeżeli nagle okazuje się, że to nie jest ból brzucha,a dziecko zaczyna
    odlatywać, to się wzywa pogotowie.



    >
    >
    >>Zaden pracownik szkoly nie jest upowazniony do chodzenia z dzieckiem po
    >>lekarzach. Od tego sa rodzice.
    >
    >
    > Nauczyciel ma sprawować opiekę w zastępstwie rodziców. Musi więc robić
    > wszystko, aby tę opiekę maksymalnie skutecznie sprawować. W razie czego musi
    > zaprowadzić dziecko do lekarza, a nawet w uzasadnionych koniecznością
    > przypadkach podać leki.
    >
    Nie i jeszcze raz nie.
    Ja się nie odważę poza pierwszą pomocą lekarską i lekami które powinny
    by ć w apteczce i wezwaniem lekarza podać żadnych leków.
    Skąd wiesz jakie leki to dziecko bierze i jak może być interakcja z
    lekami podanymi przez ciebie.
    Nie jesteś lekarzem, żeby decydować jakie leki i w jakiej dawce możesz
    mu podać.

    A do jakiej przychodi byś z tym dzieckiem poszedł jeśli mieszka dalej od
    szkoły? A jakbyś go zarejestrował i kto to ma zrobić? Nauczyciel?
    Na jakiej podstawie?
    A wyobraź sobie wypadek somochodowy w drodze do przychodni prwytnym
    samochodem nauczciela.


    Wyobraź sobie, że twój dzieciak wraca do domu i nagle dowiadujesz się,
    że on się źle czuł wieć nauczyciel zaprowadził go do jakiegoś lekarza
    w jakiejś przychodni kupił mu jakieś lekarstwa i kazał mu je zjeść, po
    czym wrócili do szkoły bo mu przeszło.
    W życiu.
    Jak moje dziecko się źle czuje, to:
    1) albo się dowiaduję , że stam jest tak fatalny, że jest w szpitalu
    2) albo się dowiaduję, że jest w szkole i w tym momencie to ja podejmuję
    decyzję do jakiego lekarza chcę z nim iść i kto go ma do tego lekarza
    zaprowadzić.

    i nic więcej.







Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1