eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › Odp: Re: dojazd do dzialki
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 33

  • 31. Data: 2011-06-25 13:12:11
    Temat: Re: dojazd do dzialki
    Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl>

    On Fri, 24 Jun 2011, Alek wrote:

    > Użytkownik "Gotfryd Smolik news" <s...@s...com.pl> napisał
    >>
    >>> A więc to pan B musiałby iść po orzeczenie
    >>
    >> No właśnie nie.
    >>
    >> A w omawianym przypadku sprawa jest oczywista: przecież JAKOŚ
    >> do posesji B się dostawał.
    >
    > Ale skąd właściciel A ma to wiedzieć?

    Jeśli sugerujesz, iż choć nie ma bezpośredniego przepisu, to
    pośrednio z *możliwości* potencjalnych przyszłych problemów
    wynika konieczność sprawowania nadzoru nad swoją własnością,
    to doskonale Ci to wyszło.

    > "Nie śledzę pana B

    Ależ nie godzi się ;)
    Natomiast, jakby to ująć... o: "dobrze by było", żeby
    właściciel A od czasu do czasu rzucał okiem czy jak ktoś
    przechodzi przez jego własność, to sylwetka nie robi
    mu się znajoma.
    Bo oczywiście z kilkukrotnego przejścia się bez celu
    żadne zasiedzenie nie wyniknie.

    > Więc sprawa może będzie oczywista ale dopiero dla sądu.

    I żeby ograniczyć możliwość pozbawiania posiadania prawem
    kaduka, pozwolono użytkownikowi (w tym użytkownikowi prawa)
    na obronę. Fizyczną, nim dojdzie do sądu.

    >> 1. Wyobraź sobie że tę działkę wynająłeś.
    >> Nadal będziesz podtrzymywał swoje zdanie, czy JEDNAK je zmienisz?
    >
    > Jeśli wynająłem to taka była moja wola a przede wszystkim w ogóle wiem o tym
    > fakcie.
    >
    >> 2. Jak już je zmienisz, to ustal co oznaczają słowa "w złej wierze"
    >> użyte w prawie cywilnym.
    >
    > W tym kontekście oznaczają grandę.

    Ale o tym nie dyskutujemy.
    W żadnym razie!
    Dyskusja dotyczyła tego jak JEST.
    A nie tego: "dobrze by było gdyby".

    >> 3. Zajrzyj do podanego przepisu KC i ustal, czy (z tego przepisu)
    >> wynika jakaś różnica wobec najemcy w porównaniu do bezprawnego
    >> posiadacza.
    >> I jesteśmy w domu.
    >
    > A właściciel domu o tym wie? ;>

    Tylko o ile go nie opuscił, jak wyjechać na zmywak do Anglii
    to rzecz jasna może nie wiedzieć ;)

    pzdr, Gotfryd


  • 32. Data: 2011-06-25 15:10:53
    Temat: Re: dojazd do dzialki
    Od: Andrzej Lawa <a...@l...SPAM_PRECZ.com>

    W dniu 25.06.2011 15:02, Gotfryd Smolik news pisze:

    >>> i posiadane "bez tytułu prawnego" również.
    >>
    >> No i tu jest problem.
    >
    > Jest.
    > Ale tak stanowi prawo.

    No i co z tego? Jego i tak nie przekonasz, że czarne jest czarne ;->


  • 33. Data: 2011-06-25 17:40:49
    Temat: Re: dojazd do dzialki
    Od: "Alek" <alek67@PRECZ_ZE_SPAMEM.poczta.onet.pl>

    Użytkownik "Gotfryd Smolik news" <s...@s...com.pl> napisał
    >>>
    >>>> Bo inaczej to każdy mógłby sobie wparować np. na plac budowy
    >>>> i wygonić ekipę bo on tu niby regularnie kozę wypasa i jest
    >>>> posiadaczem działki.
    >>>
    >>> Ale mniej więcej tak to wygląda -
    >>
    >> Aha, czyli zanim zechcę korzystać ze swojej własności (ogrodzić,
    >> zabudować) to najpierw muszę pozwać wszystkich Ziemian o
    >> stwierdzenie nieistnienia użytkowania w stosunku do każdego z nich.
    >
    > Zara... ty sobie myślisz, że jak chcesz coś takiego zrobić, to
    > nie musisz wystąpić - zależnie od kalibru czynności - o zgodę
    > lub z powiadomieniem?
    > I nie wiesz że w postępowaniu administracyjnym właściciele działek
    > sąsiednich mogą zająć stanowisko w tej sprawie, w tym wnieść
    > zastrzeżenia?

    Oczywiście że wiem. Ale w tym rzecz, że powiadamiani są *właściciele*
    działek a nie użytkownicy (w tym ewentualny nieznany użytkownik
    działki na której ma być prowadzona inwestycja).

    > Jest spora szansa, że przez ten czas ewentualny użytkownik się
    > ujawni ;)

    Tak samo jak jest szansa wygrać w lotto. Ale w sprawie praw do
    nieruchomości i w sprawie inwestycji wolałbym pewność a nie wątłą
    szansę.

    >> No bo gdyby chodziło o użytkowanie za zgodą właściciela to on wie
    >> komu zezwolił i kogo wysiudać.
    >
    > Optymista.
    > Właściciel może chcieć wywalić legalnego najemcę, bo np.
    > najemca przestał mu się podobać.
    > Niemniej prawo jest jakie jest - liczy się posiadanie.

    Okej, okej. Niech sobie to posiadanie przez najemcę będzie chronione.
    Ale mi w tym przykładzie z kozą chodziło o przypadek gdy ktoś nabywa
    prawa posiadacza w sposób oderwany od woli a nawet i wiedzy
    właściciela.

    >> Ale skoro każdy przybłęda może nabyć jakichś praw nawet bez wiedzy
    >> właściciela to to jest absurd.
    >
    > Bez wiedzy właściciela tylko wtedy, jeśli ten właściciel
    > nie użytkuje i nie wie co tam się dzieje :>

    Właściciel nie ma obowiązku użytkowania. I nie powinno to stanowić
    zagrożenia dla jego własności.

    >> Przystępując do inwestycji nawet nie mam pojęcia że mogę naruszać
    >> czyjeś prawa
    >
    > Trzeba być ślepy i głuchy żeby nie wiedzieć, że właściciel
    > działki B przejeżdża przez A aby tam się dostać.
    > O *TAKIM* przypadku jest dyskysja, o żadnym innym.

    Od kilku postów już nie. Drążę temat w sposób bardziej ogólny.

    >> i nie wiem kogo ewentualnie pozywać.
    >
    > Nie teoretyzuj, dobrze?
    > Dyskusja na grupie zawiera się w ramach opisanego
    > przypadku i jak dotąd (przynajmniej w tej gałęzi) NIE
    > rozszerzyła się na objęcie w kilku stronach całego
    > prawa o własności nieruchomości :>

    Nie ma tak dobrze żeby zawsze cały wątek trzymał się ściśle tematu
    narzuconego pierwszym postem. Taki urok Usenetu :)
    Ja pozostaję przy temacie własności i użytkowania (a więc nie OT), ale
    w sposób bardziej ogólny niż casus wątkodawcy.

    >>> i posiadane "bez tytułu prawnego" również.
    >>
    >> No i tu jest problem.
    >
    > Jest.
    > Ale tak stanowi prawo.

    :/

    >> Ale po pierwsze właściciel wie że i komu wynajął a po drugie fakt
    >> korzystania jest łatwo stwierdzalny. W przypadku otwartego terenu
    >> już nie.
    >
    > Przyznaję, że kiedyś była dyskusja (nie wiem czy na grupie, czy
    > gdzieś
    > w prasie) nad sprawą w której ktoś twierdził że "dbał" bo kilka razy
    > do roku kosił trawę.
    > Po prawdzie chodziło AFAIR o zasiedzenie, więc inny stan, ale
    > zasada
    > ta sama. W jakimś stopniu masz więc rację co do "nieoczywistości".

    I to mnie męczy i dlatego drążę ten temat.

strony : 1 ... 3 . [ 4 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1