eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoPrzeszukiwanie rzeczy osobistych w szkołach. › Re: Przeszukiwanie rzeczy osobistych w szkołach.
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
    From: "Roman G." <r...@g...pl>
    Newsgroups: pl.soc.prawo
    Subject: Re: Przeszukiwanie rzeczy osobistych w szkołach.
    Date: Fri, 31 Dec 2004 22:08:36 +0000 (UTC)
    Organization: "Portal Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl"
    Lines: 159
    Message-ID: <cr4il4$t45$1@inews.gazeta.pl>
    References: <cq9dnd$bpr$1@atlantis.news.tpi.pl> <cqa60f$nmb$7@nemesis.news.tpi.pl>
    <cqa6vk$k4d$1@inews.gazeta.pl> <cqanb1$rg8$1@inews.gazeta.pl>
    <cqchku$88b$14@atlantis.news.tpi.pl> <cqcjto$bq$1@inews.gazeta.pl>
    <Pine.WNT.4.61.0412241126210.924@athlon>
    NNTP-Posting-Host: io250.internetdsl.tpnet.pl
    Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2
    Content-Transfer-Encoding: 8bit
    X-Trace: inews.gazeta.pl 1104530916 29829 172.20.26.241 (31 Dec 2004 22:08:36 GMT)
    X-Complaints-To: u...@a...pl
    NNTP-Posting-Date: Fri, 31 Dec 2004 22:08:36 +0000 (UTC)
    X-User: roman.gawron
    X-Forwarded-For: 172.20.6.61
    X-Remote-IP: io250.internetdsl.tpnet.pl
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.prawo:266663
    [ ukryj nagłówki ]

    Z opóźnieniem spowodowanym świątecznym zabieganiem wracam do tej
    interesującej dyskusji.

    Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl> napisał(a):

    > IMHO przyjmujesz zły punkt widzenia: oceniasz stanowisko Roberta
    > z p. widzenia SPRAWY.

    Nie zgadzam się z zarzutem. Ja tu oceniam jego bardzo często skrajne
    interpretacje prawa w _niektórych_ kwestiach. Ale nie ciągnę tego wątku
    dyskusji, bo utoniemy w morzu dygresji.

    > Więc NIEZALEŻNIE co myślimy o tym "co byłoby dobre" chcemy widzieć
    > PRZEPIS ! - przepis który uchyla *zapisaną w prawie* zasadę.
    > Inaczej... inaczej owa zasada obowiązuje i tyle :|
    > "Szeroko rozumiane wychowanie" nie jest (prawnie !) podstawą do
    > łamania *literalnie zapisanych praw* - stety lub niestety, bez względu
    > na *nasze* stanowiska.

    I tu jest, jak sądzę, sedno różnic między nami (i nie tylko nami) odnośnie
    prawnej kwalifikacji opisanego przez autora wątku postępowania nauczyciela.

    Prawo rodzinne - od niego musimy zacząć - w regulacjach dotyczących sposobów
    sprawowania pieczy nad dzieckiem i wychowywania go jest bardzo enigmatyczne,
    z konieczności nie wchodzi w szczegóły, poprzestając na wyznaczeniu ramowych
    obowiązków, ogólnych kryteriów oceny prawidłowości tejże pieczy, bo taka jest
    natura, istota tych procesów. Procesów wymykających się szczegółowym
    uregulowaniom prawnym, procesów zbyt skomplikowanych, aby można je było ująć
    w ścisłe ramy procedur prawnych. Rodzice czy też prawni opiekunowie muszą w
    każdej sytuacji wziąć pod uwagę tyle różnych czynników, że żadna procedura
    nie jest w stanie nawet przewidzieć tego bogactwa możliwości. Pozornie w tej
    samej sytuacji wobec jednego dziecka trzeba postąpić tak i tak, wobec innego &#8211;
    dokładnie odwrotnie. W jednej rodzinie panować będą takie zasady, w innej
    rodzinie inne. Póki tylko rodzice mieszczą się w ramach wyznaczonych
    przez &#8222;dobro dziecka&#8221; i &#8222;interes społeczny&#8221;, póki nie
    udowodni im się
    przekroczenia tych wyznaczonych przez prawo granic, póki swą pieczę sprawują
    postępując w sposób wyraźnie niezakazany, będą mogli ograniczać nawet dziecko
    w korzystaniu przez nie z jego praw, jeżeli będzie to mieć uzasadnienie
    wychowawcze, będzie wynikać z troski o prawidłowe wykonywanie pieczy nad
    osobą dziecka, co nazwać wtedy można działaniem kontratypowym, działaniem w
    ramach uprawnień i obowiązków ustawowych (piecza, opieka, wychowanie &#8211; zakres
    znaczeniowy tych użytych w ustawie pojęć określa wynikające z nich obowiązki
    dorosłego wobec dzieci, nad którymi sprawuje opiekę).

    Podobnie rozpatruje się to w stosunku do wszystkich osób działających &#8222;in
    loco parentis&#8221; (babcie, ciocie, sąsiadki, opiekunki do dziecka), w tym także
    w odniesieniu do osób wykonywających tzw. zakładową pieczę wychowawczą
    (sanatoria, szpitale, internaty, domy dziecka, placówki wypoczynku, np. obozy
    harcerskie, szkoły i przedszkola).
    Babciom, ciociom itd. prawo również daje tylko ogólne wytyczne, jak mają
    wykonywać swoje obowiązki wobec cudzego dziecka (art. 354 § 1 i art. 355 § 1
    kc).
    O tych ogólnych zasadach nakreślonych w prawie cywilnym, o zasadzie
    działania &#8222;in loco parentis&#8221; nie wolno zapominać również w odniesieniu do

    zakładowej pieczy wychowawczej, w szczególności w odniesieniu do szkoły i
    nauczyciela, bo o tym tu dyskutujemy. Podstawowym zadaniem osoby opiekującej
    się cudzym dzieckiem jest zastąpić mu w tym czasie rodziców, opieka nad
    cudzym dzieckiem co do zasady powinna być wzorowana na opiece występującej
    normalnie w rodzinach, rodzice delegują na tę osobę wszystkie wynikające z
    władzy rodzicielskiej uprawnienia potrzebne do skutecznego sprawowania
    bieżącej pieczy nad ich dzieckiem. Osoba taka zachowuje jednak daleko
    posuniętą autonomię decyzyjną wobec rodziców, ma prawo kierować się własnym
    oglądem sytuacji i własnym rozumieniem pojęcia &#8222;dobro dziecka&#8221;. Póki jej
    postępowanie, jej metody są normalnie przyjętym sposobem postępowania w
    relacjach opiekun - podopieczny/podopieczni, nie ma mowy o naruszaniu prawa,
    a nakładanie na dziecko ewentualnych ograniczeń w korzystaniu przez nie z
    jego konstytucyjnych praw i wolności, w sytuacjach uzasadnionych wychowawczo
    właśnie, będzie niczym innym jak wykonywaniem swoich obowiązków nałożonych
    prawem, działaniem kontratypowym.

    Wychowanie to wychowanie, opieka to opieka, natura tych procesów zawsze jest
    złożona, zawsze wymyka się ścisłym proceduralnym regulacjom, dlatego
    konstrukcja prawa oświatowego jest w tych kwestiach bardzo podobna do prawa
    rodzinnego. Nauczyciel otrzymuje trzy tak naprawdę przepisy, dość ramowe
    (art. 4. Ustawy o systemie oświaty, art. 6. Karty nauczyciela i art. 12. ust.
    2. tejże), w których ustawodawca określa podstawowe funkcje szkoły i
    podstawowe obowiązki nauczyciela (dydaktyka, wychowanie i opieka) oraz
    formułuje ogólne kryteria, ramy właśnie, w których nauczyciel może się
    poruszać.
    Dlatego nie sposób się zgodzić z traktowaniem wychowania jako kategorii
    pozaprawnej, w szczególności z tezą: "Szeroko rozumiane wychowanie" nie jest
    (prawnie !) podstawą do łamania *literalnie zapisanych praw*
    Pomijając kwestie terminologiczne (ja bym nie nazwał tego łamaniem praw, a
    ograniczeniem w zakresie korzystania z niego), to &#8222;szeroko rozumiane
    wychowanie&#8221; właśnie (+dydaktyka i względy opieki) są w szkole prawną podstawą
    wszystkiego, całych relacji (w tym prawnych) między pracownikami szkoły a
    uczniami. Zostało to stwierdzone mocą ustawy.

    Jeżeli zatem rodzice w ramach wypełniania ich podstawowych obowiązków wobec
    dziecka co do zasady mają prawo naruszać jego prywatność, nawet bez jego
    zgody (kontrola alkoholowa, papierosowa, czy choćby błahy z pozoru problem,
    kiedy brat &#8222;ukradnie&#8221; siostrze cukierka, a rodzice zajrzą do buzi, czy
    słusznie się wypiera), jeżeli takie postępowanie uważane jest za właściwe i
    prawnie dopuszczalne w odniesieniu do zastępujących rodziców babć, cioć i
    sąsiadek, to per analogiam jest to również prawidłowe i niebezprawne
    sprawowanie opieki nad dzieckiem w odniesieniu do zakładowej pieczy
    wychowawczej (nie tylko szkoły, ale też internaty, placówki wypoczynku,
    placówki lecznicze, domy dziecka itd.).
    Przypomnieć trzeba, że w prawie oświatowym ani żadnym innym nie ma wyraźnego
    zakazu (to zmieniałoby sytuację) takiego akurat sprawowania opieki (w
    przeciwieństwie do bicia dziecka, który to zakaz wynika z Kodeksu karnego), a
    jest to, jak pisałem, postępowanie powszechne i normalne w relacjach opiekun &#8211;
    dziecko (piszę oczywiście o niezaburzonych i prawidłowych relacjach, o
    troskliwych dorosłych, korzystających _mądrze_ z nadanych im przez prawo
    uprawnień wobec dziecka).

    Wołasz o przepis. Podałem. Przede wszystkim art. 4. u.s.o. oraz art. 12. ust.
    2. Karty nauczyciela.
    Pierwszy słowami &#8222;nauczyciel w swoich działaniach dydaktycznych,
    wychowawczych i opiekuńczych&#8221; definiuje podstawowe obowiązki nauczyciela i
    wprowadza wynikające z tych obowiązków uprawnienia nazywane w teorii
    prawa &#8222;władztwem pedagogicznym&#8221; (jest to uprawnienie - nazywane także
    &#8222;władzą
    wychowawczą&#8221; - analogiczne do &#8222;władzy rodzicielskiej&#8221;, mają je
    zresztą nie
    tylko nauczyciele, lecz i wszystkie inne osoby działające &#8222;w miejsce
    rodziców&#8221;).
    Drugi podkreśla autonomię decyzyjną nauczyciela, wprowadza także do systemu
    prawa oświatowego pedagogikę jako jedno ze źródeł tego prawa i kluczowe
    kryterium jego interpretacji.

    Oczywiście są nauczyciele i &#8222;nauczyciele&#8221;, jak są rodzice i
    &#8222;rodzice&#8221;, babcie
    i &#8222;babcie&#8221;, opiekunki i &#8222;opiekunki&#8221;. Pierwsi godni są
    pochwały, drudzy -
    napiętnowania.
    Ja jednak pragnę dyskutować o zasadach prawnych, bez emocji i bez negatywnego
    stereotypu nauczyciela przed oczyma.

    A zasadą prawną jest (przynajmniej dla mnie tak wynika z mojego toku
    rozumowania), że nauczyciel ma prawo, działając w ramach uprawnień i
    obowiązków służbowych, naruszyć prywatność podopiecznego w sytuacjach, jak
    pisze prof. Smyczyński, &#8222;uzasadnionych koniecznością&#8221;. Kiedy trzeba, ma
    to
    zrobić, ma przy tym &#8211; jak zawsze - być dobrym nauczycielem, działać w dobrej
    wierze i cały czas mieć na względzie wymienione w przepisie &#8222;dobro
    uczniów&#8221;.
    W opisywanej przez autora wątku sytuacji uważam, że nauczyciel zareagował
    prawidłowo, wykonywał swoje obowiązki zgodnie z interesem społecznym oraz
    interesem _grupy_ dzieci, która została powierzona jego opiece.

    Osoby, które kwestionują mój powyższy wywód i nadal będą się domagać
    wskazania, gdzie jasno i wyraźnie jest napisane, że nauczyciel ma prawo do
    takich działań, bo że wynika to z ustawowych uprawnień do wychowania i opieki
    to rzekomo nieprawda, poproszę najpierw o wskazanie, gdzie jest wyraźnie
    napisane, że nauczycielka przedszkola ma prawo lub nawet obowiązek podetrzeć
    dziecku pupę w razie potrzeby, naruszając w ten sposób jego prywatność.

    Teza, iż wyłącznie policjanci i inne służby, którym odpowiednie ustawy nadają
    wprost uprawnienia do przeszukania, posiadają to prawo, jest jednocześnie i
    prawdziwa, i fałszywa.
    Prawdziwa w sensie proceduralnym: tak, tylko &#8222;służby&#8221; mają prawo do
    przeszukania &#8211; w rozumieniu procesowym.
    Fałszywa w sensie potocznym: w odniesieniu do dziecka prawo to mają rodzice
    (a k.r.o. w żaden sposób wprost przecież tego nie artykułuje) oraz
    _każda_inna_osoba_ działająca in loco parentis (dla uniknięcia nieporozumień
    terminologicznych proponuję nie nazywać tego przeszukaniem, ale wychowawczą
    kontrolą).

    Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim grupowiczom! :-)

    RG

    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1