eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoNieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia › Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!newsfeed.pionier.net.pl!news.dialog.net.
    pl!not-for-mail
    From: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
    Newsgroups: pl.soc.prawo
    Subject: Re: Nieobecnosc nieusprawiedliwiona ucznia
    Date: Thu, 10 Apr 2008 21:27:47 +0200
    Organization: Dialog Net
    Lines: 242
    Message-ID: <ftlpn9$eqk$1@news.dialog.net.pl>
    References: <fsh65n$j1d$1@nemesis.news.neostrada.pl>
    <fsh91g$g85$1@atlantis.news.neostrada.pl>
    <fsj6df$p18$1@nemesis.news.neostrada.pl> <fsj76v$hm1$5@inews.gazeta.pl>
    <3...@s...googlegroups.com>
    <fslv5e$ak$2@news.dialog.net.pl> <fsmjoe$aqt$2@inews.gazeta.pl>
    <fso6nk$9c8$1@news.dialog.net.pl> <fste8t$6ia$6@inews.gazeta.pl>
    <fsthl3$iao$1@news.dialog.net.pl> <fsu5ga$mhf$3@inews.gazeta.pl>
    <fsubfk$4j9$1@news.dialog.net.pl> <fsugof$mhf$7@inews.gazeta.pl>
    <fsuigk$8t4$1@news.dialog.net.pl> <fsuqe4$1pg$1@inews.gazeta.pl>
    <ft0nt5$i0o$1@news.dialog.net.pl> <ft20rp$h2e$1@mx1.internetia.pl>
    <ft3drk$573$1@news.dialog.net.pl> <ftcnbr$2mu$1@mx1.internetia.pl>
    <fte7mt$rsv$3@news.dialog.net.pl> <ftfjcs$p9i$1@mx1.internetia.pl>
    <ftfsbh$pr6$1@news.dialog.net.pl> <fti02b$itt$1@mx1.internetia.pl>
    <ftjfa6$3tb$1@news.dialog.net.pl> <ftknbe$s4s$1@mx1.internetia.pl>
    NNTP-Posting-Host: dynamic-62-87-242-235.ssp.dialog.net.pl
    Mime-Version: 1.0
    Content-Type: text/plain; format=flowed; charset="iso-8859-2"; reply-type=original
    Content-Transfer-Encoding: 8bit
    X-Trace: news.dialog.net.pl 1207855657 15188 62.87.242.235 (10 Apr 2008 19:27:37 GMT)
    X-Complaints-To: a...@d...net.pl
    NNTP-Posting-Date: Thu, 10 Apr 2008 19:27:37 +0000 (UTC)
    X-Priority: 3
    X-MSMail-Priority: Normal
    X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2900.3138
    X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2900.3198
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.prawo:527741
    [ ukryj nagłówki ]

    W wiadomości news:ftknbe$s4s$1@mx1.internetia.pl LM <l...@g...pl>
    pisze:

    >>> Wówczas honorowane jest zwolnienie od KAŻDEGO lekarza, nie tylko od
    >>> specjalisty. To chyba oczywiste.
    >> Każdego??? Skąd, to zwykła bzdura. Niby dlaczego? - oczywiście pytam o
    >> podstawę prawną.
    >> Zacznij trochę myśleć co piszesz, bo uczniowie i rodzice zaczną
    >> przedstawiać zwolnienia nawet od lekarza weterynarii i żądać honorowania.
    > Mówiąc "lekarza", miałem na myśli lekarza medycyny - to chyba oczywiste.
    > Tak jak jest dla mnie oczywiste, że potrafisz odróżnić jego kompetencje
    > od lekarza weterynerii.
    > Więc jaki sens miało pisać to co wyżej? Bo ładnie brzmiało? ;-)
    Po prostu nauczka odpowiedzialności za słowa i przemyślenia tego, co się
    chce powiedzieć. ;)
    W prawie takie "oczywistości" kończą się przed trybunałami.

    >> Nie wyobrażam sobie rozsądnego nauczyciela podważającego _medyczne_
    >> podstawy stwierdzenia przez lekarza niezdolności ucznia do czegośtam
    >> (nawet jeśli nauczyciel przy okazji sam lekarz).
    > No i tutaj jesteśmy w domu. O to właśnie mi chodziło.
    Nie twierdziłem nic przeczącego temu. Czemu jesteś w domu dopiero teraz?

    >>> To nie są fobie - to jest postrzeganie różnicy...
    >> Wg mnie to fobia. Nie zajmuję się polityką i nie widzę potrzeby
    >> mieszania jej do działalności dydaktyczno-wychowawczej.
    > Ależ ona sama się miesza - polityka wpływa na prawo i obyczaje, a prawo i
    > obyczaje na taką działalność. I nie lekceważył bym obyczajów, bo dla
    > wychowania mają one ogromne znaczenie.
    Jeśli rzeczywiście się miesza, to jedną z ról nauczyciela (czy raczej:
    pedagoga) jest rola bufora chroniącego ucznia (raczej: wychowanka) przed tym
    wpływem.
    Niestety bufor jest po to, żeby najgorsze brał na siebie.

    >>> Tylko niektórzy nie zauważają, że zmieniają się czasy, realia, prawa i
    >>> obowiązki...
    >> Na pewno jesteś święcie przekonany, że ty to wszystko zauważyłeś.
    >> Wiedz jednak, że to zdanie nie musi być przez wszystkich podzielane.
    >> Właściwie, to przez nikogo nie musi...
    > No - jeśi zmieniają się prawa i obowiązki, to nie jestem taki pewien. Bo
    > w sferze obyczajowej - zapewne nie musi, choć nie wyobrażam sobie, jak
    > mógłby pracować skutecznie nauczyciel będący w konflikcie ze
    > wszystkimi, czy choćby ze znaczną liczbą rodziców.
    Zależy, kto ma rację, kto konflikt rozpoczął i kto go eskaluje.

    >>> Ja spłodziłem dziecko,
    >> No, w każdym razie takie masz przekonanie... ;)
    > Mam pewność :-)
    Ooo, wielu już tak myślało... ;)

    >>> ja wychowuję dziecko,
    >> W każdym razie usiłujesz, mam nadzieję...
    > Wychowuję - co do tego czy skutecznie, to nie mnie ostatecznie oceniać.
    > Życie zweryfikuje...
    Zatem nie czas na wnioski.

    >>>> A cóż to za argument? Trafisz w końcu na jakiegoś w miarę sensownego
    >>>> belfra, co ci nosa przytrze i tyle.
    >>> Bardzo bym się zdziwił, a on jeszcze bardziej.
    >> Szkoda, że nie ma szansy abyś trafił na mnie. Faktycznie byś się
    >> zdziwił, gwarantowane.
    > Nie sądzę. Jak zauważyłem - opornie bo opornie, ale jednak przyjmujesz
    > logiczne argumenty, chcesz rozmawiać i dążysz do kompromisów. To by
    > wystarczyło żebyśmy się dogadali ;-)
    Tylko pod warunkiem, że weźmiesz ze mnie przykład, zaczniesz przyjmować
    logiczne argumenty (choćby i opornie) i nie oprzesz się o ścianę z betonu.

    > I przez symetrię - analogiczne możliwości ma nauczyciel, który może
    > wstrzymać (wstrzymać <> odrzucić) usprawiedliwienie i wdrożyć procedury
    > wyjaśniające. Nie odmawiam mu tego prawa. Odmawiam mu jedynie prawa
    > odrzucenia usprawiedliwienia na podstawie własnego widzimisię BEZ
    > wdrożenia tych procedur. To wszystko.
    Tu sie nie zgodzę. Jeżeli mi rodzic czy dorosły uczeń przynosi świstek (czy
    wręcz gębą gada), na którym nagryzmolił, że nieobecność zaszła z powodu
    rozstroju żołądka to może go sobie wsadzić...
    Taki incydent nie jest wyizolowany z ogólnego przebiegu "kariery" ucznia u
    danego nauczyciela (a u innych może zasięgnąć opinii) i ten kontekst należy
    także uwzględnić.
    Nie mam najmniejszego zamiaru czynic czegokolwiek dla sprawdzenia, czy uczeń
    faktycznie miał sraczkę, to już by była paranoja. Niech on się skarży gdzie
    chce i dowodzi, że się posrał. Ja nie usprawiedliwię i nikt mi tego nie może
    nakazać.

    > Wiesz - z tym akurat bywa różnie, baaaardzo różnie. Jak to w życiu - są
    > nauczyciele genialni, są średni i są debilni. Zgodnie z krzywą Gaussa -
    > najwięcej jest średnich.
    Co to jest średni nauczyciel?

    >> Dla _normalnego_ nauczyciela dobro i przyszłość ucznia są
    >> najważniejsze w takich sytuacjach. Nawet za te obraźliwe pieniądze.
    > Niestety - AŻ tak normalnych nauczycieli to jest BARDZO niewielu. :-(
    > Ale zdarzają się - to fakt.
    W tym względzie mam o belfrach trochę lepsze mniemanie. Rzadko, bardzo
    rzadko zdarzało mi się widzieć belfra czyniącego w zamierzony sposób coś na
    szkodę ucznia.

    > Mówię o podważaniu autorytetu, nie - tolerowaniu patologii. To chyba
    > oczywiste, choć granice są płynne.
    A ja mówię, że musi być CO podważać.

    >> Nauczyciel ma do wychowywania fachowe przygotowanie, co jest warunkiem
    >> sine qua non aby w ogóle był nauczycielem. A ty co masz?
    > Akurat ja osobiście mam przygotowanie takie samo, bo kończyłem m.in.
    > studia nauczycielskie.
    Bywa, i to nierzadko, że nauczyciele właśnie najgorzej radzą sobie z
    wychowaniem własnych dzieci.

    > Mówimy tu o wiedzy, nie poglądach - np.
    > forsuje ewidentnie złe rozwiązanie problemu matematycznego, albo
    > przekazuje wiedzę dawno nieaktualną, bo się nie douczył.
    A co będzie jak się w swej krytyce ewidentnie pomylisz?

    >> Zdaje się, że protestowałeś przeciwko (po prawdzie przez ciebie samego
    >> wyimaginowanemu) prawu do kwestionowania przez nauczyciela orzeczenia
    >> lekarskiego.
    > Ale tutaj zupełnie nie o tym mówiliśmy - czym innym są kwalifikacje
    > merytoryczne nauczyciela, a czym innym jego prawo do podważania
    > autorytetu rodziców.
    Ciut wyżej twierdzisz, że krytykujesz (mam na myśli rodzica jako instancję,
    bez personalizacji) gdy nauczyciel uczy ewidentnych bzdur i to jest OK.
    Dlaczegóż to nauczyciel nie miałby móc podważyć ewidentnych bzdur
    przekazywanych uczniowi przez jego rodziców czy inne osoby? Być może
    autorytet ten wskutek tego ucierpi, ale trudno - autorytet bez wiedzy to
    fałszywy autorytet, niechaj więc polegnie.

    >>> Nota bene - rozsądny rodzic takoż (poza absolutnie skrajnymi
    >>> przypadkami) nie podważa autorytetu nauczyciela i takie sprawy
    >>> załatwia dyskretnie.
    >> Pytanie - co to jest autorytet? Licencja na nieomylność?
    > Nie. To np. powaga, szacunek, prestiż.
    To są cechy niewiele IMO warte bez wiedzy i umiejętności.
    Brak ich szybko tę niewielką wartość obnaża.
    Inna sprawa, że z nimi samymi belfer także niewiele zdziała.

    > Jak powiedziałeś wielokrotnie, przepisy prawa aż tak precyzyjnie
    > wszystkiego nie regulują.
    Jak sam wielokrotnie twierdziłeś, jeśli nie ma przepisu to nie ma prawa. ;)

    > Pozostaje w wielu przypadkach interpretacja,
    > przy czym można domniemywać, że interpretacja głoszona np. przez MEN
    > jest bardziej wiarygodna, niż interpretacja głoszona przez szarego
    > nauczyciela, choć formalnie nie stanowi źródła prawa. Zgodzisz się ze
    > mną?
    Nie do końca. Szary nauczyciel może mieć całkiem nieszarego prawnika.
    Różnice w interepretacji rozstrzygnie sąd.
    Poza tym uważam, że polski wymiar sprawiedliwości i jego przedstawiciele są
    mniej więcej tyle samo warci co polskie prawo (tworzone zresztą przy
    współudziale tychże). W dowody na prawdziwość tej tezy wdeptuję dość często.

    > Jeśli tak - to podawałem w jednym z wcześniejszych mejli sygnatury
    > konkretnych pism MEN-u, którzy zalecali honorowanie usprawiedliwień
    > wystawionych przez pełnoletnich uczniów - co jest logiczne bo mają oni
    > zdolność do czynności prawnych.
    Zalecenia nie są źródłem prawa.

    > Akurat stwiedzenie "tak bo tak" nie jest może najszczęśliwsze, ale co
    > powiesz na usprawiedliwienie typu "nie byłem z powodu ważnych spraw
    > osobistych, których nie mogę ujawnić" ? Nie masz prawa domagać się ich
    > ujawnienia i nie masz podstaw kwestionować braku zasadności.
    Mam prawo, ba - obowiązek - ocenić wiarygodność. Jak już pisałem, to się nie
    dzieje w próżni. Jeśli jest to jedna czy druga nieobecność, a uczeń sprawia
    wrażenie solidnego i uczciwego - mogę mu dać wiarę. Jeśli jednak po czasie
    okaże się, że on nauczony moją łatwowiernością robi to 10 raz, a w dodatku
    nie nadrabia zaległości spowodowanych tymi "ważnymi sprawami osobistymi,
    któych nie może ujawnić" to ja z siebie idioty robił nie będę. Co więcej -
    jeśli to uczynię, to inni zachęceni przykładem mogą zacząć robić to samo
    rozwalając proces dydaktyczny, a gdy się przeciwstawię - zarzucą
    niesprawiedliwość.
    Nic z tego. Ja będę decydował (i decyduję).

    >> Obowiązkiem nauczyciela jest dokonywanie oceny stanu wiedzy i postępów
    >> ucznia. Oczywiście można na wiele sposobów. Ale jest kwestia
    >> klasyfikacji. Zgodnie z rozporządzeniem uczeń może nie zostać
    >> sklasyfikowany jeśli jego nieobecności przekroczyły 50% czasu
    >> przeznaczonego na zajęcia z danego przedmiotu.
    > I tu sprawa jest jsna. Zauważ - że nie ma tutaj rozróżnienia na
    > nieobecności usprawiedliwione i nieusprawiedliwione - co sugeruje że
    > ważna jest nieobecność, a nie jej przyczyna.
    Rozróżnienie własnie jest, doczytaj. Jeśli nieobecności są usprawiedliwione
    to egzamin klasyfikacyjny uczniowi przysługuje z automatu. Jeśli
    nieusprawiedliwione - musi o niego wnioskować do rady pedagogicznej, która
    nie musi się przychylić do prośby.
    I o to właśnie chodzi.

    >> (To także może budzić wątpliwości, bo czy przyjście na lekcję 10 min.
    >> przed jej końcem to spóźnienie czy nieobecność? Prawo nie określa.).
    >> Przyczyna jest jasna - z powodu tylu nieobecności nauczyciel może uznać
    >> (tak, tak - po prostu uznać), iż nie podstaw do dokonania oceny. Jednak
    >> jeśli są to nieobecności usprawiedliwione, to egzamin klasyfikacyjny
    >> należy się uczniowi jak psu zupa, zaś jeśli nie - to musi o niego prosić.
    > To fakt, ale to tylko świadczy o tym, że faktycznie ma znaczenie
    > rozróżnianie tych nieobecności, natomiast nadal nic nie mówi o tym, w
    > jakim trybie się je usprawiedliwia.
    Bo to powinien robić statut, ew. regulamin oceniania czy podobny akt. Jednak
    jeśli go nie ma albo tego nie określa, to na prostą logikę o statusie ucznia
    z taką liczbą nieobecności decyduje nauczyciel.

    >> W większości przypadków to on również jest egzaminatorem. Oczywistym
    >> jest więc (przynajmniej dla mnie), że to on decyduje o
    >> usprawiedliwieniu nieobecności. prawo to, nie uwalnia go rzecz jasna
    >> od odpowiedzialności za błąd w tej materii, o czym już rozmawialiśmy.
    > OK - tego nie kwestionuję. Zdaje się że mimo wszystko mówimy niemal o tym
    > samym, różnimy się rozłożeniem akcentów.
    Istotnie, być może dochodzi do zbliżenia stanowisk i złagodzenia
    kontrowersji.

    >> Jeśli się dobrze wczytasz w to rozporządzenie to zauważysz tam jeszcze
    >> jeden, kolosalny absurd związany z klasyfikacją 50% nieobecności na
    >> usprawiedliwione i nieusprawiedliwione.
    >> Sprawdź się - znajdź go i daj znać, jeśli ci się uda albo będzie ci się
    >> tak zdawało.
    > Powiedzmy że nie znalazłem. Oświecisz mnie?
    A co wtedy, gdy nieobecności jest >50%, ale nieusprawiedliwionych np. tylko
    30% a reszta usprawiedliwione? Nauczyciel nie klasyfikuje z braku podstaw
    (np. ocen ze sprawdzianów).
    Należy się egzamin klasyfikacyjny czy trzeba wnioskować do RPed.?

    >> Szkole tzw. państwowej (budżetowej) w ogóle bezpośrednio nie płacisz, bo
    >> bulisz haracz w postaci podatku,
    > Tak to już jest w socjalizmie :-(
    A skąd. Znowu ta fobia?

    >> No wiesz, jakbyś rozmawiał niegrzecznie to mógłbyś po prostu wylecieć za
    >> drzwi. Nie ma obowiązku tolerowania impertynencji i chamstwa.
    > Póki nie naruszają one prawa - właściwie (niestety) jest. Szkoła to
    > instytucja publiczna. Mam prawo być niegrzeczny (rzadko bywam - to
    > kwestia kultury), nie mam prawa naruszać prawa (w tym czyichś dóbr
    > osobistych - choćby nauczyciela, czy dyrektora).
    A ja bym się nie wahał. Rodzic impertynencki - jedno ostrzeżenie, nie
    poskutkuje - won za drzwi.
    Chamski - won za drzwi od razu. I niech sobie robi co chce, mnie to zwisa.
    Zresztą burak ujawni się prędzej czy później, nawet w tym wątku masz dowodny
    przykład, gdy niejaki witek nie mając ani rozumu ani argumentów (co
    się zresztą ze sobą wiąże) nie opanował się, wylazła z niego szmata i zaczął
    mi usiłować ojca postponować (takie coś jak on nie może tego dokonać, ale
    próbował).
    O, proszę:
    news:ftg881$aj2$2@inews.gazeta.pl

    --
    Jotte

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1