eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoGwałt - czy można jeszcze coś zrobić › Re: Gwa3t - czy mo?na jeszcze co? zrobia
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!news2.icm.edu.pl!news.onet.pl!not-for-mail
    From: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
    Newsgroups: pl.soc.prawo
    Subject: Re: Gwa3t - czy mo?na jeszcze co? zrobia
    Date: Sat, 20 Mar 2004 13:45:50 +0100
    Organization: news.onet.pl
    Lines: 158
    Sender: r...@p...onet.pl@pc43.nowysacz.cvx.ppp.tpnet.pl
    Message-ID: <c3hm6q$bku$5@news.onet.pl>
    References: <c37t5v$sgr$1@news.onet.pl> <4...@g...pl>
    <5...@4...com>
    <c3a0pf$17n7$2@mamut.aster.pl> <c3a30l$t0l$1@atlantis.news.tpi.pl>
    <c3a9li$1gq9$2@mamut.aster.pl> <c3aan3$c53$1@inews.gazeta.pl>
    <p...@N...neostrada.pl>
    <c3ahgk$d2s$3@inews.gazeta.pl> <c3aphp$230c$3@mamut.aster.pl>
    <c3aqeg$ftb$1@atlantis.news.tpi.pl>
    <c...@4...com> <c3d6jc$14o$6@news.onet.pl>
    <c3drcv$eo4$1@atlantis.news.tpi.pl> <c3fvf6$a4a$6@news.onet.pl>
    <c3gbcn$n3p$1@nemesis.news.tpi.pl>
    NNTP-Posting-Host: pc43.nowysacz.cvx.ppp.tpnet.pl
    Mime-Version: 1.0
    Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
    Content-Transfer-Encoding: 8bit
    X-Trace: news.onet.pl 1079794714 11934 217.99.219.43 (20 Mar 2004 14:58:34 GMT)
    X-Complaints-To: a...@o...pl
    NNTP-Posting-Date: 20 Mar 2004 14:58:34 GMT
    X-Priority: 3
    X-MSMail-Priority: Normal
    X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2600.0000
    X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2600.0000
    User-Agent: Hamster/2.0.0.1
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.prawo:202002
    [ ukryj nagłówki ]

    [...]
    > Bo w końcu, wprowadzając może nieco frywolną nutę do tej smutnej
    tematyki,
    > oznaczałoby to, że jeśli na wiosnę, w plenerze natkniemy się na
    kochającą
    > się parę i panienka regularnie pokrzykuję "och, Zdzisiu, nie!" to czy
    mamy
    > obywatelski obowiązek złożyć doniesienie ( i nie czekać , jak Michnik) o
    > podejrzeniu popełnienia przestępstwa, a prokurator winien przeprowadzać
    > czynności sprawdzające.:)?
    [...]

    Źle mnie zrozumiałeś. Ja nie jestem za tym, by latać z takimi
    zawiadomieniami na policję, bo oczywiste dla mnie jest, że to, czy to jest
    gwałt, to może ocenić tylko sama zainteresowana i to nie zawsze. Ja
    przecież nawet napisałem wprost, że odradzam takie coś pytającemu.

    Mój tekst, do którego odnosisz swoją wypowiedź tyczył recepty, co powinna
    zrobić policja, jak już ktoś przyjdzie z takim zawiadomieniem, bo wyrzucić
    go nie można i zawiadomienie przyjąć trzeba. I właśnie chodzi mi o to, by
    nie wszczynać w tej sprawie postępowania tylko najpierw zapytać samej
    zainteresowanej, co ona na to.

    Natomiast w wypadku, gdy natkniesz się na taką parę w plenerze, to
    zupełnie inny problem z punktu widzenia świadka występuje. Albo po ocenie
    sytuacji uznasz, że jest to właśnie taki zwyczajowy opór i wówczas
    najlepiej taktownie wycofać się, by rzeczonej pary nie stresować, bo
    pewnie nie mają bardziej zacisznego miejsca na amory i tyle. Albo uznać,
    że to jednak przekracza ramy jakiegoś tam zwyczajowego oporu i dać po
    kłach napastnikowi ujmując go w miarę możliwości na gorącym uczynku, a
    później oddać w ręce wymiaru sprawiedliwości i tym rycerskich postępkiem
    uratować cnotę niewinnej.

    No i znowu mamy nieostrą granicę. Jak facet będzie walił kijem panienkę po
    głowie, albo dźgał nożem, to raczej można być pewnym, że to gwałt choćby
    już nic nie krzyczała (bo straciła przytomność na przykład). Z drugiej
    strony, jak panienka nie wiem co będzie krzyczała głaszcząc go przy tym po
    głowie, to można być raczej pewnym, że raczej gwałcona nie jest. Pozostaje
    cały szereg pośrednich stanów, gdzie można popełnić pomyłkę i na
    rozpoznanie których recepty podać nie umiem. Oczywiście zawsze można
    podejść i zapytać panienki, czy aby jej ktoś krzywdy nie robi, no ale
    niekoniecznie musi się to okazać szczęśliwym rozwiązaniem, bo jak to
    gwałt, to sprawca weźmie ją jako zakładnika i mamy problem, a jak się
    kochają tylko, to niepotrzebnie można im zepsuć miłą atmosferę.

    > Z twojego postu wynika, że tak, bo takie
    > domniemanie może powstać, a nie nam oceniać wszystkie okoliczności:). A
    też
    > wiele dziewczyn uważa, iż obowiązkiem tzw przyzwoitej panienki jest
    > stawianie pewnego, zwyczajowego opóru , który swiadczyc tma o ich cnocie
    i
    > jest to swoista norma i część obyczaju miłosnego. I zdecydowanie nie
    czują
    > się one zgwałcone, choć znów w sytuacji, gdyby zaczęłyby być rozpytywane
    > oficjalnie na tę okoliczność w np. małomiasteczkowym środowisku to kto
    wie,
    > może część z nich, w obronie swojej reputacji wolałoby przyjąć wersję
    > gwałtu.

    Otóż właśnie trafiłeś w sedno sprawy. I z tego powodu tak wiele spraw o
    gwałt pada przed sądem albo jeszcze na etapie postępowania
    przygotowawczego, a organizacje feministyczne robią z tego straszne larum.
    I w niektórych wypadkach może i jest to niesłuszna ocena, ale jak
    dziewczyna idzie z chłopakiem na imprezę, podczas imprezy wychodzi z nim
    do osobnego pomieszczenia i daje się rozebrać, to później próba ustalenia,
    czy to był gwałt, czy tylko zwyczajowy opór jest bardzo trudna. Z reguły
    bywają w takich chwilach sami, a dziewczyna jeśli nawet szczerze nie ma na
    to ochoty, to jeszcze mniejszą ochotę ma stracić chłopaka, więc nawet nie
    krzyczy.

    > Tak więc uważam, że w tej delikatnej materii nie należy robic nic na
    siłe i
    > decyzję o zgłoszeniu przestępstwa zostawić samej zainteresowanej, bo
    tylko
    > ona wie, czy jest naprawdę pokrzywdzoną, a więc z prawnego pktu
    widzenia,
    > czy popełniono przestępstwo.

    Od początku jestem tego samego zdania. Dziewczynie można zaproponować
    pomoc w formalnościach, ale na pewno nie wymuszać cokolwiek składaniem
    zawiadomień, bo wbrew pozorom coś co wygląda na gwałt niekoniecznie nim
    musi być. Wyjątek, to jak dziewczyna jest na przykład nieprzytomna.
    Wówczas lekarz udzielający pomocy raczej innego wyjścia jak powiadomić nie
    ma. Ale chodzi o skrócenie czasu reakcji, który niekiedy umożliwia ujęcie
    sprawców. I zawsze może się okazać, ze dziewczyna później nie będzie
    chciała złożyć zawiadomienia, albo że zdarzenie miało zupełnie inny
    przebieg i nie było gwałtem.

    Również z życia wzięte. Karetka przywiozła nieprzytomną dziewczynę. Obecny
    przy nieprzytomnej chłopak powiadomił, że naszedł znanego sobie chłopaka,
    jak gwałcił tę dziewczynę. Nawet próbował go zatrzymać, ale tamten zbiegł,
    a on zajął się ratowaniem ofiary. Przybyli na miejsce policjanci dali
    trochę po dupie. W imprezie brało udział więcej osób. Wszyscy byli na
    lekkim rauszu, więc do przesłuchania się nie nadawali, ale większość była
    kontaktowa. Policjanci zapytali pozostałych, czy ktoś widział zdarzenie.
    wszyscy zaprzeczyli zgodnie, bo zresztą miejsce znalezienia dziewczyny
    było od ogniska oddalone o jakieś 100 metrów i przesłonięte takim laskiem.
    Lekarz potwierdził, że dziewczyna miała stosunek tuż wcześniej, co zresztą
    sugerował brak niektórych części garderoby leżących nota bene nieopodal.

    No niby wszystko pasowało. Niefortunnego kochanka zatrzymano. W sumie
    wszystko przemawiało za wersją zgłaszającego poza wyjaśnieniami sprawcy,
    ale kto by mu wierzył. Otóż sam sprawca twierdził, że dziewczyna poszła z
    nim dobrowolnie. Gdy już byli po wszystkim i doprowadzali się do porządku
    nadbiegł zawiadamiający z zamiarem zemsty za zdradę. Brał on udział w tym
    samym ognisku zresztą. Doszło do szarpaniny, w wyniku której usiłująca ich
    rozdzielić dziewczyna popchnięta spadła na wznak z takiego dość wysokiego
    stopnia betonowego (kaskada na rzece). Spadła na tę część, gdzie wody już
    nie było i uderzyła tyłem głowy o ziemię. Wówczas napastnik oświadczył
    kochankowi, że on to załatwi, a tamten ma s..., co ten niezwłocznie
    uczynił. Jak załatwił, to wiemy.

    Sprawę załatwiło odzyskanie przytomności przez panienkę po kilku dniach,
    która co prawda faktycznie samego końca nie pamiętała (amnezja), ale
    zaprzeczyła kategorycznie, jakoby mogło dojść do jakiegoś zgwałcenia
    oświadczając, że poszła z chłopakiem dobrowolnie i świadomie. Opowiedziała
    również, że zawiadamiający już wcześniej nerwowo reagował na jej spotkania
    z innymi chłopakami. Po prostu on chciał, a ona już nie i tu był problem.
    Wówczas wrócono do pozostałych uczestników ogniska. Okazało się, ze choć
    samego zajścia nikt nie widział, to ich zeznania wbrew pozorom mogły być
    cenne. Pokrzywdzona przez cały wieczór bawiła się z rzekomym gwałcicielem,
    aż w pewnym momencie poszła z nim gdzieś na bo i raczej wyglądało na to,
    że robi to jak dobrowolnie. Po pewnym czasie brakiem pary zainteresował
    się zawiadamiający, który nie widział tego odejścia. Po uzyskaniu
    informacji o kierunku odejścia pobiegł tam.

    Pod naporem zeznań oraz jeszcze kilku innych ustaleń zawiadamiający
    przyznał się i opisał właśnie przebieg wypadków. I to jest właśnie samo
    życie. Teoretyczne kazusy ze studiów są bardzo pouczające, ale życie
    czasem wymyśla o wiele wiele lepsze zagadki.

    [...]
    > ta panienka z opowieści nieco bardziej bałaby się mamusi, albo miała
    jakiś
    > żal o coś do kolegów o cos i nieszczęście gotowe- gwałt pewny na 200%.
    > I niech ktos powie , ze to (i inne podobne rzeczy, szantaż, rozgrywki
    > ambicji , zemsta itp) nie mają miejsca.
    > I dlatego zimnym dreszczem przejeła mnie (miejmy nadzieję, że to jednak
    > konfabulacja) relacja jednego z kolegów, jakoby sędziego, który skazał
    > oskarżonego na 3,5 roku WYŁĄCZNIE, jak pisze, na podstawie zeznań
    > poszkodowanej. Chyba medium z niego i czytał w myślach, skoro nie miał
    > ŻADNYCH wątpliwości. A in dubio pro reo.

    Wiesz, tu wiele zależy od okoliczności. Jeśli dziewczynę znaleziono
    pokaleczoną w parku z wyraźnymi śladami, a badania DNA potwierdziły
    tożsamość sprawcy. Dodatkowo z ustaleń policyjnych wynika, że panienka nie
    miała zwyczaj rozdawać swoich wdzięków na lewo i prawo, to jestem w stanie
    uznać, że jednak miał by rację. Prawdopodobieństwo, że "normalna"
    dziewczyna postanowiła stracić dobrowolnie cnotę w ten sposób, że obcy jej
    partner pewnie brudny i pijany przy okazji dźgnie ją kilka razy nożem,
    potarga ciuchy i przeleci w błocie jest tak znikome, że pomijalne. I chyba
    się z tym zgodzisz.

    Nie zaryzykował bym wyroku skazującego opartego na zeznaniach dziewczyny,
    jeśli dobrowolnie poszła ona ze znanym sobie partnerem w miejsce
    odosobnione i brak jest jakiś ewidentnych śladów zgwałcenia. Ale to moje
    zdanie.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1