eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › Miłośnikom twardych stróżów prawa polecam :)
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 3

  • 1. Data: 2004-09-17 18:42:56
    Temat: Miłośnikom twardych stróżów prawa polecam :)
    Od: Ryszard Rączkowski <w...@p...pl>

    Jestem gotów z własnych pieniędzy dołożyć się do SUTEJ pensji tego gościa,
    jeśli miał by zostać Prezydentem Warszawy.
    Facio jest ucieleśnieniem mojego wymarzonego sposobu sprawowania i (co
    ważniejsze) egzekwowania władzy. Chętnie bym gościa poznał i zaprosił na
    obiad do restauracji. Jednak stara, dobra szkoła Regana czy Hoovera
    wykształciła porządnych stróżów prawa.
    :-))))

    ***********************

    Filipiński Brudny Harry

    Davao było kiedyś najniebezpieczniejszym miastem Filipin. Odkąd jednak
    burmistrzem został Rodrigo Duterte, to przestępcy drżą ze strachu.

    Ciemną nocą, kiedy wszyscy mieszkańcy Davao mocno śpią i na ulice wychodzą
    przestępcy, tajemniczy stróż sprawiedliwości wspina się na siodełko swojej
    Yamahy 600. Zaraz wyruszy na poszukiwanie przestępców, wykolejonych młodych
    ludzi i potencjalnych terrorystów. Ten pogromca złoczyńców, postać jakby
    wyjęta z komiksu, nazywa się Rodrigo Duterte.

    Następnego dnia, nienagannie ubrany, wkracza do siedziby miejscowego rządu
    i wchodzi do najwystawniejszego biura. - Nie użalam się nad bandytami. Są
    głupi i zasługują na śmierć. Oto co chciałbym im przekazać: nie
    popełniajcie przestępstw w moim mieście, bo zginiecie - grzmi Brudny Harry
    z Davao, narodowy bohater Filipin. W maju br. po raz piąty z rzędu wybrano
    go szefem lokalnej administracji.


    Czarni jeźdźcy

    Licząca 1,3 mln mieszkańców stolica południowej wyspy Filipin Mindanao
    stała się dzięki niemu postrachem bandytów. Tylko w 2003 r. co najmniej 109
    przestępców - w większości nastolatków - zastrzelono lub poderżnięto im
    gardło.

    Tajemniczych morderstw dopuścił się Szwadron Śmierci Davao. Członkowie tej
    paramilitarnej grupy ubierają się zawsze na czarno i - tak jak burmistrz i
    prawdopodobnie ich zleceniodawca - przemierzają ulice miasta na
    motocyklach. Jako sędziowie, obrońcy i kaci.

    Clarita Alia pochowała trzech synów. Wszyscy padli ofiarami wojny, jaką
    Duterte wydał przestępczości. 14-letni Bobby został zasztyletowany, kiedy
    wychodził z klubu karaoke. Kilka miesięcy wcześniej skończył odsiadywać
    wyrok więzienia, gdzie trafił za drobną kradzież. Jego brat Richard,
    18-latek, był następny. Po tym, jak policji nie udało się zabrać go bez
    nakazu aresztowania, przyszło paru mężczyzn i zamordowali go. Ostatni
    Christopher, lat 16, zginął zasztyletowany na ulicy. Wcześniej siedział w
    więzieniu za wąchanie kleju.

    Przewinienia chłopców były niewielkie. Chociaż ich matka przyznaje, że nie
    byli aniołami, to nie zasługiwali na gwałtowną śmierć bez wyroku. -
    Przyszli do mnie jacyś mężczyźni i powiedzieli, że albo przywołam synów do
    porządku, albo zginą. Później ich zabili - twierdzi Clarita.

    Burmistrz nigdy otwarcie nie potwierdził, że ma coś wspólnego z takim
    wymierzaniem sprawiedliwości. Ale też nigdy tego nie zdementował. Chętnie
    za to pokazuje się w telewizji, aby pogrozić rzekomym handlarzom narkotyków
    albo złodziejom recydywistom, których podziurawione kulami zwłoki są
    następnego dnia odnajdywane na pustkowiu albo wyławiane z rzeki.


    Dozgonna nauczka

    W grudniu 2002 r. Alexander Buenaventura został zamordowany przez dwóch
    ubranych na czarno mężczyzn, którzy oddali do niego serię strzałów, nie
    zsiadając z motocykli. Miał 19 lat. Wcześniej Duterte zwrócił się do niego
    w programie telewizyjnym, gdzie oskarżył go o bójki i kradzieże. "Dodong
    (tak brzmiał przydomek Buenaventury) - powiedział - przestrzegam cię:
    pewnego dnia cię spotkam". Buenaventura zginął tydzień później.

    Po skończonej pracy w ratuszu, zanim uda się patrolować ulice miasta,
    Duterte idzie na parę głębszych do swojego ulubionego baru. Na stoliku
    kładzie zawsze swój pistolet kaliber 38. Wokół niego zbiera się gromada
    chętnych posłuchać o wyczynach burmistrza. A ten lubi wspominać, jak w
    latach 70., 80. i 90. Davao określano mianem "stolicy morderstw" i że był
    to wtedy istny raj dla porywaczy, komunistycznych partyzantów, islamskich
    separatystów i grup przestępczych.

    W 1993 r., po tym jak sześć osób obrzucono granatami w Katedrze San Pedro,
    burmistrz zdecydował się położyć kres przemocy. W swoim stylu. Czterej
    zatrzymani i oskarżeni o dokonanie zamachu zniknęli z komisariatu i słuch o
    nich zaginął.

    - Miałbym ich zabić? - dziwi się Duterte. Zdaje sobie sprawę, że mimo
    immunitetu, z jakiego korzysta, musi dbać o zachowanie pozorów. - Nie, nie.
    Ja im tylko dałem nauczkę.


    Strzelaj, nie pytaj

    Wtedy to karierze Duterte doszło do prawdziwego przełomu. Początkowo zawsze
    stawał po stronie prawa. W 1972 roku ukończył studia adwokackie. Dzięki
    swemu nazwisku - jego ojciec pełnił funkcję gubernatora prowincji - został
    prokuratorem Davao. Zyskał opinię sprawiedliwego i bezstronnego sędziego.

    W 1987 r. po raz pierwszy wygrał wybory regionalne i niebawem pokazał
    mieszkańcom, na co go stać. Kiedy kilku porywaczy próbowało wymknąć się z
    miasta ze świeżo uzyskanym okupem, Duterte przyłączył się do policyjnego
    pościgu, wyprzedził go i w otoczeniu kilku uzbrojonych ludzi odegrał scenę
    jak z amerykańskiego kina akcji, za którym przepada. Ustawił się na moście
    stanowiącym jedyne wyjście z miasta i kiedy czterej podejrzani zbliżyli
    się, oddał do nich serię strzałów, trzech kładąc trupem.

    Tamten czyn podłożył fundament pod legendę tego szczególnego polityka.
    Ludzie piali na jego cześć, a inni burmistrzowie mogli mu tylko
    pozazdrościć. - Był stróżem sprawiedliwości takim, jakich widzi się tylko w
    filmach i po prostu go uwielbiano. Dziś raczej się go boją, niż
    odziwiają - mówi anonimowy mieszkaniec Davao, który nie chce zdradzić
    swojego nazwiska w obawie przez represjami.

    Strach zapanował nie tylko w najbiedniejszych dzielnicach stolicy Mindanao;
    daje o sobie znać również w środowisku policjantów. Kiedy nie patroluje
    ulic na motocyklu albo nie udaje taksówkarza, aby w ten sposób sprawdzać
    stan bezpieczeństwa w mieście, burmistrz pojawia się znienacka na
    komisariatach. Jeżeli zastanie tam śpiącego lub pijanego funkcjonariusza,
    winny dostaje za swoje. Wszystkim policjantom podniósł pensję powyżej
    średniej krajowej i dał im pozwolenie na użycie broni zawsze, gdy ktoś
    stawia opór. - Bez pytania - jak lubi podkreślać.

    Duterte, dziś 58-latek, z radością patrzy, jak kieszonkowców chłosta się
    ogonami krów. Sprawców zamieszek lubi przepędzać nago ulicami miasta.
    Chętnie wtrąca za kratki nieletnich - nawet 9-latków - skazanych za drobne
    przewinienia.

    - Taką samą politykę stosowano kiedyś na amerykańskim Dzikim Zachodzie. To
    oburzające, że nigdy nie zatrzymano sprawców morderstw i że burmistrz nie
    poniósł żadnych konsekwencji swoich czynów - mówi Shay Cullen, irlandzki
    ksiądz. Od lat protestuje on przeciwko metodom Duterte.

    Zdaniem członków organizacji ochrony praw człowieka najgorsze jest to, że
    postępowanie burmistrza traktuje się jako wzór w innych miastach Filipin. W
    Davao tylko małe ugrupowania, takie jak Tambayan - lokalna NGO założona w
    celu ochrony praw dzieci - są na tyle odważne, aby krytykować sytuację i
    mówić głośno o zamordowanych w Davao.

    Niemal wszystkie ofiary odpowiadają temu samemu rysopisowi: popełniły
    drobne przestępstwa, mają mniej niż 20 lat, są biedne i pochodzą z
    najgorszych dzielnic. - Miasto jest bezpieczniejsze, ale tylko dla
    bogaczy - zapewnia Bimbim Guasa z kierownictwa Tambayan. - Zamordowani to
    zazwyczaj nieletni, dzieci, którym nie dano w życiu żadnej szansy. Daleko
    im jeszcze do ważnych handlarzy narkotykami albo szefów organizacji
    przestępczych.

    Trzej bracia Alia pochodzili z rodziny zniszczonej biedą i alkoholem,
    jednej z bardzo wielu w tym kraju, gdzie 40 proc. mieszkańców egzystuje
    poniżej progu ubóstwa. Ojciec zamordowanych chłopców opuścił dom w 1996
    roku. - Starałam się wychować dzieci najlepiej, jak umiałam. Kupiłam nawet
    telewizor, żeby nie wychodziły na ulicę - opowiada kobieta. Czwartego syna
    wysłała z miasta, gdyż boi się, że i on zostanie zamordowany.


    Lista śmierci

    Szef policji Davao Leonardo Felonia oświadczył, że wyroki wykonywane bez
    sądu są "praktyczną formą wykorzenienia przestępczości". Obrońcy praw
    człowieka i krewni zamordowanych są przekonani, że Szwadron Śmierci składa
    się z byłych policjantów, wojskowych i najemników. Metody szefa
    administracji tego największego pod względem powierzchni miasta Filipin
    zwróciły uwagę ONZ, która poprosiła filipiński rząd o złożenie wyjaśnień.
    Jednak nawet przeciwnicy Duterte przyznają, że Davao jest teraz
    bezpieczniejsze, mimo że znajduje się w regionie wstrząsanym konfliktami, w
    miejscu starć z muzułmańskimi rebeliantami i komunistyczną partyzantką.

    Mieszkańcy stolicy Mindanao twierdzą, że czują się bezpieczni. Ustały
    uliczne walki między handlarzami narkotyków, wielu przestępców podjęło
    pracę lub naukę. Wszystko ze strachu przed znalezieniem się na tzw. liście
    burmistrza. Duterte przekonał się, że jego polityka cieszy się
    popularnością. Politycy i przedsiębiorcy otwarcie popierają działalność
    Szwadronu Śmierci. Nic w tym dziwnego, zważywszy, że to właśnie oni
    najczęściej padali kiedyś ofiarami porwań i napadów.

    Tylko bardzo nielicznym politykom nie podoba się, że obok przestępców w
    kampanii prowadzonej przez szeryfa z Davao karani są również jego osobiści
    wrogowie. We wrześniu ubiegłego roku cztery strzały z rewolweru oddano w
    kierunku Juana Pali, znanego komentatora radiowego, który wcześniej
    skrytykował burmistrza. Chociaż policja przyznaje, że Duterte znajdował się
    w gronie podejrzanych, sprawę zatuszowano, gdyż nikt nie zgodził się w niej
    zeznawać. Nic dziwnego, że w mieście, gdzie obowiązuje zasada milczenia,
    tylko jedno z 217 morderstw - tyle naliczyła ich Tambayan od 1998 r. -
    zostało przykładnie ukarane.

    Tuż przed śmiercią Juan Pala tak skomentował to, co dzieje się w mieście:
    "Jak można powiedzieć o Davao, że jest bezpieczne, jeśli zabija się tu
    nawet dzieci? Żyjemy w królestwie strachu


    C News Service of Spain, distr. by NYT Synd.



  • 2. Data: 2004-09-17 19:12:42
    Temat: Re: Miłośnikom twardych stróżów prawa polecam :)
    Od: Andrzej Lawa <a...@l...SPAM_PRECZ.com>

    Ryszard Rączkowski wrote:
    > Jestem gotów z własnych pieniędzy dołożyć się do SUTEJ pensji tego gościa,
    > jeśli miał by zostać Prezydentem Warszawy.

    Jeśli napisałeś to serio, to powinieneś się leczyć. W zakładzie zamkniętym.

    > Facio jest ucieleśnieniem mojego wymarzonego sposobu sprawowania i (co
    > ważniejsze) egzekwowania władzy. Chętnie bym gościa poznał i zaprosił na
    > obiad do restauracji.

    Ten 'gość' to skurwiel i bandyta. Taki sam 'obrońca prawa', jak Hitler
    czy Stalin. Mozna mieć tylko nadzieję, że dopadnie go kiedyś prawdziwa
    sprawiedliwość. Albo trafi kosa na kamień i sam dostanie w jakichś
    bandyckich porachunkach kulkę w łeb.

    > Jednak stara, dobra szkoła Regana czy Hoovera
    > wykształciła porządnych stróżów prawa.

    Regana? Tego byłego prezydenta-aktora od afer ze sprzedażą broni
    terrorystom?

    Hoovera? Tego szefa FBI od spódniczek, współpracy z mafią i 'czarnych
    teczek'?


  • 3. Data: 2004-09-18 10:53:08
    Temat: Re: Miłośnikom twardych stróżów prawa polecam :)
    Od: "BartekB" <b...@w...pl>

    Użytkownik "Ryszard Rączkowski" napisał
    > Jestem gotów z własnych pieniędzy dołożyć się do SUTEJ pensji tego
    gościa,
    > jeśli miał by zostać Prezydentem Warszawy.
    > Facio jest ucieleśnieniem mojego wymarzonego sposobu sprawowania i (co
    > ważniejsze) egzekwowania władzy.
    [..]
    > Clarita Alia pochowała trzech synów.
    > 14-letni Bobby [..]
    > Jego brat Richard, 18-latek [..]
    > Christopher, lat 16, zginął zasztyletowany na ulicy.
    > Wcześniej siedział w więzieniu za wąchanie kleju.

    Pilnuj sie, kazde przekroczenie predkosci mozesz przyplacic zyciem,
    kazdy przypadkiem upuszczony papierek na ulice... Nawet podejrzenie
    przestepstwa moze sciagnac na Ciebie smierc...
    Jeden bandyta u wladzy wykancza innych bandytow - jak sie skoncza
    bandyci to poleca niewinne glowy... Z takimi morderczymi sympatiami RR
    powinien byc pierwszy.
    pzdr.
    B.

    --
    Bartek 'BeBe' Bednarski

    "Jeżeli problem ma rozwiązanie, to nie ma co się martwić.
    Jeżeli jednak nie ma, to martwienie się niczego nie zmieni."


strony : [ 1 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1