eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoPapierosy, balkon i kwestia polska › Re: Papierosy, balkon i kwestia polska
  • Data: 2008-10-23 14:04:49
    Temat: Re: Papierosy, balkon i kwestia polska
    Od: Liwiusz <l...@b...tego.poczta.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Jotte pisze:
    > W wiadomości news:gdpscs$kd2$1@news.onet.pl Liwiusz
    > <l...@b...tego.poczta.onet.pl> pisze:
    >
    >>>> W normalnej gospodarce są puby dla palących, jak i dla niepalących,
    >>>> tudzież są sale dla jednych i drugich i każdy konsument wybiera to,
    >>>> co mu odpowiada.
    >>> I to właśnie mniej więcej napisałem już dużo wcześniej. Właściciel
    >>> mordowni jeśli chce przyjmować palących musi im wydzielić odpowiednio
    >>> odizolowane pomieszczenie i niech tam kopcą.
    >> A czy właściciel mieszkania, jeśli chce przyjmować palących
    >> przyjaciół, musi im wydzielić osobne miejsce do palenia?
    > Świetny przykład, bardzo sie postarałeś...
    > Właściciel lokalu w którym serwowane jest piwo jest zobowiązany
    > udostępnić toaletę.
    > Co ciekawe przyjmując przyjaciół w domy i częstując ich piwem kibla
    > posiadać nie musisz.

    I co, wynikają jakieś problemy z faktu, że przyjaciele zapraszają się
    do domów bez kibli? Jak widać istnienie przepisu nie jest warunkiem
    koniecznym, aby określone warunki lokalu zostały spełnione.

    Zniesienie przepisu o obowiązkowych kiblach w pubach też niewiele by
    zmieniło. Mało kto lubi chodzić do pubu gdzie nie może się nawet wysikać.



    >> Tylko proszę nie mówić, że pub jest miejscem publicznym.
    > A niby czemu? Równie dobrze możesz zapytać ile jest 2+2 i zastrzec, żeby
    > nie mówić, że 4.

    To nie jest takie oczywiste. Pub jest miejscem publicznym tylko
    wtedy, jeśli właściciel zrobi go jako miejsce publiczne. Nikt nie broni
    otwarcia lokalu, gdzie zaprosi się tylko znajomoych, tudzież każdą
    osobę, której nie będzie przeszkadzać towarzystwo dymu tytoniowego.



    >> Nie musi być. Może to być lokal o nazwie "palarnia" przeznaczony tylko
    >> dla osób palących.
    > Nic z tego. Może się nazywać jak chce, ale bedzie uznany wg jego
    > rzeczywistej zgłoszonej działalności (jak np. umowa o pracę) i wg tego
    > podlegać odpowiednim przepisom.

    Zatem mówię: jeśli wprowadzi się ustawowy zakaz palenia w pubach, to
    natychmiast powstanie sieć "palarń" przeznaczonych do palenia tytoniu w
    nich. Oczywiście z odpowiednim wpisem PKD. Nawet z reklamami: "Palarnia
    u Zdzisia. U nas smacznie zjesz schaboszczaka".


    > Jeśli założysz szalet i rozszerzysz jego usługi o działalnośc
    > gastronomiczną to bedziesz podlegał przepisom o działalności zakładów
    > zywienia zbiorowego i tyle.
    >
    >> >Właśnie "rozprawiłeś" się ze znaczną częścią uprawnień Sanepidu. :D
    >> >Prawna ochrona przed brakiem higieny, brudem, nieświeżymi lub źle
    >> >przechowywanymi artykułami w barach, restauracjach, pubach itp. jest
    >> >zbędna. Przecież nie trzeba tam chodzić...
    >> >Fajna "logika".
    >> Wysokie odszkodowania za szkody lepiej chronią niż sanepid.
    > Kiepski unik.
    > Napisałeś, że zakazy są zrozumiałe tam, gdzie ludzie muszą chodzić i
    > nawet wymieniłeś, co ci tam przyszło do głowy.
    > A ja ci piszę, że zakazy (i nakazy) _są_ również tam, gdzie wcale nie ma
    > konieczności chodzenia.
    > Może twoje "muszą" jest niewłasciwie zdefiniowane?

    Oczywiście, że zakazy/nakazy są faktycznie tam, gdzie nie trzeba
    chodzić. Nie ma jednak racjonalnych podstaw do ich istnienia.

    >
    >> Po pierwsze głupią panią z sanepidu łatwo przekupić, po drugie sanepid
    >> ine będzie siedział cały czas nad przedsiębiorcą, idąc do baru zdajesz
    >> jednak się na wiedzę i doświadczenie kucharza, a nie na wiarę w
    >> kontrolującą moc sanepidu. W rodzinie u mnie ktoś prowadził przez
    >> kilkanaście lat bar i sanepid widział na kontroli kilka razy w tym
    >> czasie.
    > Widocznie nikogo nie podtruł.

    Nie. I to bez kontroli sanepidu.

    >
    >> Tak więc nie przeceniaj czegoś, co tak naprawdę nie działa.
    > Działa, działa, bez takiej sofistyki.
    >
    >> To, że na 99,99% nie zatrujesz się jedząc w nieznanym barze nie wynika
    >> z działalności sanepidu.
    > Tu by się jakieś dowody przydały.

    Albo kontrdowody. Nigdy w życiu jeszcze się nigdzie nie otrułem, a
    jadam na mieście dość często. I nie zawdzięczam tego sanepidowi.

    >
    >>> A jednak na terenie wielu osiedli, wspólnot, spółdzielni obowiązuje
    >>> np. zakaz rozpalania grilla na balkonie.
    >> Jednakże grill, lub ognisko jest trochę bardziej i niebezpieczne z
    >> punktu widzenia ppoż, i bardziej uciążliwe dla otoczenia, i dłużej
    >> trwające, niż zapalenie jednego papierosa.
    > Zapalenie jednego papierosa przez kilka osób co kilka minut jest z
    > punktu widzenia zdrowotnego bardziej niebezpieczne niż zapalenie grilla
    > na 1 kiełbaskę, może trwać porównywalnie lub dłużej niż zapalenie grilla
    > i jest bardziej uciązliwe dla otoczenia niż gril, bo śmierdzi a nie
    > pachnie.
    >>>> A i jeszcze jedno, nie należy zapominać o intensywnych zapachach na
    >>>> klatce podczas gotowania obiadu. Nie może być tak, że do mojego
    >>>> mieszkania przedostaje się zapach schaboszczaka sąsiada, a może ja
    >>>> jestem wegetarianinem? ;)
    >>> To nie są żarty. Przez kilka lat w bloku w którym kiedyś mieszkał mój
    >>> kumpel ktoś z lokatorów weeekend w weekend, w każde świeto gotował
    >>> starą kozę.
    >>> Ciągle tą samą...
    >> No i co, jesteś za nową ustawą dotyczącą gotowania kóz?
    > Jak ci taką pogotują pod nosem to potem pogadamy.


    Problemem jest właśnie to, że kłopot palących na balkonie, albo
    gotujących się kóz dotyka marginalną część społeczeństwa. Jeśli czujesz
    się pokrzywdzony, możesz dochodzić sprawiedliwości na drodze sądowej, a
    sąd w tym konkretnym przypadku rozpatrzy, czy ktoś faktycznie utrudnia
    Ci życie. W zdecydowanej większości przypadków ani palenie na balkonie,
    ani gotowanie koziny nie ogranicza wolności drugiego człowieka. Tym
    samym wprowadzanie zakazów prewencyjnych byłoby zbyt daleko idącą
    ingerencją.

    Idąc tym tokiem rozumowania należałoby również zakazać na przykład
    tupania butami (na ulicy oraz w mieszkaniach powyżej parteru). Tylko po
    co? Im mniej ograniczeń, tym lepiej.


    --
    Pozdrawiam!
    Liwiusz

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1