eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawoEksmisja osoby bez meldunku i bez umowy najmu ? › Re: Eksmisja osoby bez meldunku i bez umowy najmu ?
  • Data: 2003-12-22 00:39:37
    Temat: Re: Eksmisja osoby bez meldunku i bez umowy najmu ?
    Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Użytkownik "Paweł Baranowski" <p...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:gpnFb.176232$dt3.31993@news.chello.at...
    > Po pierwsze witajcie. Od czasu do czasu się tu pojawiam;) A do rzeczy.
    > Oszustwo jest przestępstwem, w którym zamiar musi istnieć w chwili, w
    > której zostaje dokonane. Udowodnić będzie trudno (nie pytającemu -
    > Prokuraturze), a nadto...

    W chwili obecnej jest taka tendencja w sądach karnych, że nie jest
    konieczne wykazanie zamiaru niedotrzymania umowy w formie bezpośredniej, a
    wystarczy w formie ewentualnej. A zatem wystarczy wykazać, że zawierając
    umowę powinieneś był przypuszczać, że nie zdołasz się z niej wywiązać, a
    skutek faktycznie się ziścił. Dowodem tego cały stos postępowań w sprawach
    o kredyty opartych na tym, że kredytobiorca był w chwili zaciągania
    kredytu tak zadłużony, że powinien był przypuszczać, że kredytu nie
    spłaci - gdzie winnych skazuje się z art. 286 kk, choć nie sposób im
    udowodnić, że z góry mieli zamiar niepłacenia tego konkretnego kredytu.
    Również cały szereg podobnych spraw o niezapłacone faktury.

    Ostatnio nawet jedna osoba (co do której mam głębokie przekonanie, że się
    na tym zna daleko lepiej ode mnie) tłumaczyła mi, że do oszustwa nawet
    strat nie potrzeba wykazać w formie materialnej. Wystarczą jakieś
    wirtualne straty, choćby utracony zarobek, którego przecież w żaden sposób
    tak naprawdę wycenić się nie da. To co piszesz było jak najbardziej zgodne
    z doktryną jeszcze jakieś trzy lata temu. Teraz praktyka poszło w trochę
    innym kierunku.Można co najwyżej dyskutować, czy to kierunek słuszny, choć
    moim zdaniem tak.

    Ad rem, w sprawie po zawiadomieniu będzie trzeba wszcząć czynności
    sprawdzające i przeprowadzić rozmowę z domniemanym sprawcą. Powodzenie
    mojego fortelu silnie zależy od tego, co on powie. Jeśli się okaże, że po
    między zawarciem umowy przedwstępnej (choćby w formie ustnej) i wydaniem
    mieszkania, a uzgodnionym terminem zakupu nastąpiły jakieś nie dające się
    wcześniej przez niego przewidzieć wydarzenia, które doprowadziły do utraty
    jego zdolności do realizacji transakcji, to oczywiście zasadna będzie
    odmowa wszczęcia postępowania w tej sprawie. No ale wiedzę o tym uzyskamy
    w najdalej miesiąc. Może gość się wystraszy i pójdzie na jakąś ugodę, a
    może nie będzie miał żadnego argumentu, by wykazać te nagłe, a
    niespodziewane okoliczności. To niewielka zwłoka dla postępowania
    cywilnego. Ewentualna spodziewana korzyść wynikająca z zawiadomienia
    ogromna i moim zdaniem warto zaryzykować.

    > Do licha ciężkiego, dlaczego wszelkie spory cywilne chce się w Polsce
    > załatwiać na drodze karnej. Niestety nazbyt mało Olekk napisał, by
    > kompetentnie przeanalizować zaistniałą sytuację od strony prawnej, ale
    > proponowany przez Ciebie sposób - zawiadomienie Prokuratury - do niczego
    > go nie zbliży (prawnie, bo faktycznie, w istocie goście mogą się
    > usunąć), ale prościej tego dokonać idąc na Policję i zmuszając ją jakoś
    > do interwencji i wyrzucenia nieproszonych gości.

    W sumie liczę przede wszystkim właśnie na to, ze tamci nie będą chcieli
    iść na konfrontację i dojdzie do ugody - zapłacą za mieszkanie albo się
    wyprowadzą. A przecież o to Olkowi głównie chodzi.

    Wzywanie na interwencję Policji ma w mojej ocenie jeszcze mniejszy sens od
    składania zawiadomienia. Facet sam im dał klucze, a zatem stali się bez
    wątpienia chwilowym posiadaczem tego mieszkania. Nie właścicielem, a
    posiadaczem podkreślam. Więc ich posiadanie podlega ochronie prawnej.
    Jakby się tam włamali i gość bezpośrednio po stwierdzeniu tego faktu
    wezwał Policję, to oczywiście sprawa byłaby dość klarowna. Ale nie teraz.
    Nie mogę ręczyć, że jakiś policjant gdzieś w Polsce w tej sytuacji
    lokatorów tych nie wyrzuci w ramach interwencji, ale moim zdaniem nie ma
    do tego prawa i nie powinien tego zrobić.

    Natomiast jeśli tylko jest możliwość, to w interesie wierzyciela jest
    wykazanie, że dłużnik popełnił przestępstwo. To potwornie upraszcza
    sprawę. Postępowanie karne w tej sprawie, to góra 2-3 miesiące na etapie
    przygotowawczym i w zależności od regionu kolejne kilka miesięcy do
    sprawy. I nic nie kosztuje. W tym czasie proces cywilny - którego przecież
    zawiadomienie o przestępstwie nie wyklucza - będzie jeszcze w stadium
    zalążka. Do ewentualnej eksmisji, to pewnie najmniej z rok by trzeba
    oczekiwać. A mając w ręku wyrok karny, jeśli nawet sąd w postępowaniu
    adhezyjnym nie nakaże eksmisji (w co silnie powątpiewam), to sprawę
    cywilną mamy wygraną. Co więcej, podejrzewam, że wyrok będzie w
    zawieszeniu, ale z obowiązkiem naprawienia szkody, a więc wyprowadzenia
    się. I to może być o wiele bardziej skuteczne, niż wikłanie się w spór
    cywilny. Głównie z powodów proceduralnych, bo sprawa jest oczywiście tak,
    czy tak raczej wygrana.

    > Na drodze cywilnej, to w zależności od tego jak zaklasyfikować umowę
    > zawartą pomiędzy "nieproszonymi gośćmi", a Olekkiem, by prawnie wyrzucić
    > ich z domu, niestety koniecznym byłoby wytoczenie stosownej sprawy
    > cywilnej, w uproszczeniu eksmisyjnej. Niestety nie jest to szybkie.

    No właśnie, a postępowanie karne być może tę sprawę "wyprostuje" w kilka
    dni, choć niekoniecznie musi.

    > Będąc jednak czynym prawnikiem nie mogę udzielić odpowiedzi, jak dokonać
    > "eksmisji" w sposób szybki i skuteczny (a jest taka możliwość).
    >
    Każdy ma prawo do swoich małych tajemnic. Z tym, że czytając w tym
    kontekście Twoje słowa, to odnoszę wrażenie, że się z nami bawisz jak z
    dziećmi. Pokazujesz cukierka i mówisz "mam, ale nie dam". I one się bardzo
    wściekają. Ale ja jestem już duży i takimi drobiazgami się nie zrażam.

    Ale wracając do sprawy - bo to była taka dygresja - to w zależności od
    sytuacji, pewnie by się coś dało wymyślić, choć chwilowo nie mam lepszego
    pomysłu, bo jakbym miał, to bym go "sprzedał" Olkowi. Zakładam, że
    podpalenia mieszkania nie bierzesz pod uwagę, bo to bodaj najszybszy mi
    znany sposób jego opróżnienia, tyle tylko, że nie dość, że przedmiot sporu
    może po realizacji planu być cokolwiek nadwątlony, to jeszcze śmierdzi to
    kryminałem dla autora i realizatorów przedsięwzięcia - choć skuteczność
    bez wątpienia jest gwarantowana. Można powiadomić ABW, że tam są
    terroryści. Jeśli jednak ktokolwiek z domowników przeżyje ich interwencję
    (co trzeba wziąć pod uwagę - może ktoś akurat wyjdzie po papierosy do
    kiosku), to później ich naprowadzi na trop dowcipnisia. Pewnie nie będą
    zadowolenia z takiej medialnej porażki. Mafia również bywa uciążliwa, bo
    później podobno się napraszają dodatkowej zapłaty za milczenie. To tak
    kilka bardzie absurdalnych pomysłów, które mi przyszły do głowy.

    Z bardziej realistycznych, to można ewentualnie poczekać, jak domownicy
    wyjdą i zmienić zamki. Ale czasem bywają z tym kłopoty, bo potem trzeba
    się włóczyć po sądach i udowadniać, że się nic nie ukradło - bez wyłamania
    zamków się raczej nie da zmienić tego zrealizować skutecznie. No i trzeba
    pilnować, by domownicy w przekonaniu, że zepsuł się zamek nie rozwalili z
    rozpędu drzwi, co by mogło pokrzyżować nasze plany, bo wracamy do punktu
    wyjścia, tylko że ktoś musi naprawić drzwi dodatkowo. To może lepiej kleju
    im do zamka wlać. Zawsze można powiedzieć, że to nie ja tylko jakiś
    gówniarz. Tyle tylko, że pozostajemy z balastem rzeczy należących do
    "dzikich" lokatorów. A z tym bywa problem, bo w gruncie rzeczy taka patowa
    sytuacja może się dość długo utrzymywać.

    No i mam wątpliwość, czy jednak w ten sposób ich posiadania nie naruszamy.
    W dobrej wierze, ale jednak. Z mojej wiedzy wynika, ze największe
    powodzenie może mieć złożenie zawiadomienia, choć nie wykluczam, że są
    jakieś lepsze i klarowniejsze sposoby, których ja chwilowo nie widzę.
    >
    > Jeśli dlaczego weksle "traktować jako zadatek". To czynność
    abstrakcyjna.
    > Mogą być uruchomione tylko i wyłącznie w zgodzie z deklaracją wekslową
    > (pisemną, a nawet domyślną). "Traktowanie" weksla jako zadatku różnie
    > może być oceniane. Sprawa jest dość skomplikowana i bez dowiedzenia się
    > o treści umowy, jaka połączyła strony, ostrożny byłbym z takimi
    > stwierdzeniami.

    Masz pełną rację, ale tylko przy uczynieniu milczącego założenia, że te
    weksle są in blanco. Olek pisze: "dały pewną zaliczkę (a właściwie weksle
    na określoną kwotę)". To raczej sugeruje, że te weksle zostały wypełnione
    na określoną sumę i zatem żadna deklaracja do nich nie jest potrzebna. Z
    całego kontekstu wręczenia - wobec faktu, że wygląda na to, że żadnej
    umowy nie spisano, a przynajmniej z postu Olka o tym się nie dowiadujemy -
    suponuję, iż z powodzeniem można je traktować jako zadatek z prawnymi
    wynikającymi stąd konsekwencjami. Można, bo taki był charakter ich
    wręczenia. Znam podobne sprawy wygrane przez niedoszłego sprzedającego i
    nie sądzę, by z tym był jakikolwiek kłopot.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1