eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

  • Path: news-archive.icm.edu.pl!news.rmf.pl!agh.edu.pl!news.agh.edu.pl!news.onet.pl!.PO
    STED!not-for-mail
    From: mi <m...@o...pl>
    Newsgroups: pl.soc.prawo
    Subject: Przedruk: Nie byłem bohaterem
    Date: Tue, 25 Jan 2011 21:41:42 +0100
    Organization: http://onet.pl
    Lines: 78
    Message-ID: <ihnci6$t1e$2@news.onet.pl>
    References: <ihnce9$t1e$1@news.onet.pl>
    NNTP-Posting-Host: 87.204.10.10
    Mime-Version: 1.0
    Content-Type: text/plain; charset=UTF-8; format=flowed
    Content-Transfer-Encoding: 8bit
    X-Trace: news.onet.pl 1295988102 29742 87.204.10.10 (25 Jan 2011 20:41:42 GMT)
    X-Complaints-To: n...@o...pl
    NNTP-Posting-Date: Tue, 25 Jan 2011 20:41:42 +0000 (UTC)
    User-Agent: Mozilla/5.0 (X11; U; Linux x86_64; en-US; rv:1.9.2.13) Gecko/20101208
    Thunderbird/3.1.7
    In-Reply-To: <ihnce9$t1e$1@news.onet.pl>
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.prawo:666836
    [ ukryj nagłówki ]

    Nie byłem bohaterem

    Zbigniew Pannert, prezes Sądu Apelacyjnego w Białymstoku, w stanie
    wojennym był prokuratorem "dyspozycyjnym" wobec PRL-owskich władz. To po
    jego aktach oskarżenia skazano Lecha Kraszewskiego i Ryszarda
    Szczęsnego, działaczy "Solidarności".
    Zbigniew Pannert w stanie wojennym oskarżał w dwóch sprawach
    politycznych: - przeciwko Lechowi Kraszewskiemu, który w stanie
    nietrzeźwym próbował na płocie w Knyszynie wywiesić ulotkę - kartkę
    papieru wyrwaną z zeszytu, z hasłem napisanym ołówkiem - przeciwko
    Ryszardowi Szczęsnemu, który na ul. Lipowej w Białymstoku wywiesił flagę
    "Solidarności" Oba zdarzenia uznał za czyny o znacznym stopniu
    społecznego niebezpieczeństwa.

    <opis-zdjęcia>
    Zbigniew Pannert w stanie wojennym oskarżał w dwóch sprawach
    politycznych: - przeciwko Lechowi Kraszewskiemu, który w stanie
    nietrzeźwym próbował na płocie w Knyszynie wywiesić ulotkę - kartkę
    papieru wyrwaną z zeszytu, z hasłem napisanym ołówkiem - przeciwko
    Ryszardowi Szczęsnemu, który na ul. Lipowej w Białymstoku wywiesił flagę
    "Solidarności" Oba zdarzenia uznał za czyny o znacznym stopniu
    społecznego niebezpieczeństwa.
    </opis-zdjęcia>

    Tak wynika z lektury akt dostępnych w Instytucie Pamięci Narodowej.
    Zbigniew Pannert działał bowiem zgodnie z obowiązującym wówczas, choć
    krzywdzącym dla zwykłych obywateli, prawem.
    - Żadna władza mi dyrektyw nie wydawała. Jeżeli byłem dyspozycyjny to
    dlatego, że znajdowałem się w określonym świecie prawa, które wówczas
    obowiązywało. Wtedy moim obowiązkiem było realizowanie tego prawa -mówi
    sędzia Pannert. - Nie byłem bohaterem i nie twierdzę, że nim byłem. Ale
    starałem się zachowywać przyzwoicie.
    Za aprobatą szefa
    Najwięcej mogliby na ten temat powiedzieć dwaj skazani po prowadzonych
    przez Zbigniewa Pannerta śledztwach. Niestety, jeden z nich nie żyje,
    drugi od wielu lat przebywa za granicą. Zostały tylko akta. Wynika z
    nich, że młody, 31-letni wówczas prokurator gorliwie wypełniał dyrektywy
    władz PRL. Próbę wywieszenia przez Lecha Kraszewskiego ulotki uznał on
    za kontynuację działalności Kraszewskiego w "Solidarności", a za to
    groziły bardzo wysokie kary. Nie przekonał go nawet fakt, że oskarżony
    był wtedy nietrzeźwy. Domagał się kary trzech lat pozbawienia wolności i
    pozbawienia praw publicznych. Na tyle też skazał go sąd. Półtora roku
    później Kraszewskiego warunkowo zwolniono z więzienia, a w 1990 r.
    podczas rewizji nadzwyczajnej został on uniewinniony. "To nie była
    kontynuacja działalności związkowej" - orzekł wówczas niezależny sąd.
    Zbigniew Pannert pamięta sprawę Kraszewskiego. Podkreśla, że nie
    wygłosił mowy oskarżycielskiej, a podczas rozprawy prawie się nie odzywał.
    - Poza tym byłem objęty tzw. aprobatą, tak jak wszyscy młodzi
    prokuratorzy. To szef decydował, czy miałem prawidłową koncepcję
    załatwienia sprawy - tłumaczy.
    Nie pamięta natomiast, żeby prowadził sprawę przeciwko Ryszardowi
    Szczęsnemu. Przypomina sobie tylko, że odczytywał mu zarzuty. Z akt
    wynika jednak, że to właśnie obecny sędzia napisał akt oskarżenia.
    Wywieszenie przez Szczęsnego flagi "Solidarności" także, według niego,
    oznaczało "znaczny stopień społecznego niebezpieczeństwa" oraz
    prowadzenie działalności związkowej. Już wtedy rozpatrujący sprawę sąd
    uznał to za przesadę i zmniejszył karę.
    Czy Zbigniew Pannert mógł się zachować inaczej?
    - Mogłem być bohaterem i powiedzieć: jestem sympatykiem opozycji, ja was
    nie kocham, ja was lekceważę, ja was mam w wielkim poważaniu. Do
    więzienia by mnie nie wsadzili, raczej wywalili ze służby. Pewnie moją
    żonę, sędzię, też by zwolnili. Taka ostentacja z mojej strony mogła być
    też przeszkodą w dalszej karierze zawodowej - tłumaczy obecny prezes
    Sądu Apelacyjnego. Podkreśla, że był młody i zestresowany sytuacją, w
    jakiej się znalazł. - Ale starałem się zachować przyzwoitość.
    Wystarczała przyzwoitość
    Józef Lubieniecki, adwokat z Olsztyna, który w stanie wojennym był
    sędzią i za wspieranie "Solidarności" został aresztowany, jest
    przekonany, że godnie zachowywali się wówczas nie tylko bohaterowie:
    - Znałem prokuratora, który podczas rozprawy wygłosił mowę
    oskarżycielską. Była to najlepsza mowa obrończa, jaką w życiu słyszałem!
    Naprawdę, nie potrzebne było wówczas bohaterstwo, wystarczała zwykła
    przyzwoitość.


    Anna Mierzyńska
    28 czerwca 2005, Gazeta Współczesna
    http://www.wspolczesna.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=
    /20050628/AKTUALNOSCI/50627018

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1