eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawolekarz stwierdził, że › lekarz stwierdził, że
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!newsfeed.tpinternet.pl!atlantis.news
    .tpi.pl!news.tpi.pl!not-for-mail
    From: "juras" <j...@m...ru>
    Newsgroups: pl.soc.prawo
    Subject: lekarz stwierdził, że
    Date: Mon, 1 Nov 2004 18:50:14 +0100
    Organization: tp.internet - http://www.tpi.pl/
    Lines: 73
    Message-ID: <cm5t3e$jqm$1@atlantis.news.tpi.pl>
    NNTP-Posting-Host: aaz191.neoplus.adsl.tpnet.pl
    X-Trace: atlantis.news.tpi.pl 1099331502 20310 83.25.25.191 (1 Nov 2004 17:51:42 GMT)
    X-Complaints-To: u...@t...pl
    NNTP-Posting-Date: Mon, 1 Nov 2004 17:51:42 +0000 (UTC)
    X-Priority: 3
    X-MSMail-Priority: Normal
    X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2800.1409
    X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2800.1409
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.prawo:252560
    [ ukryj nagłówki ]

    . Lekarze nie chcieli zbadać dziecka, bo rodzice źle zaparkowali samochód




    Aleksandra Pezda 01-11-2004 , ostatnia aktualizacja 01-11-2004 15:45

    Rodzice chorego dziecka zostawili samochód na parkingu dla szpitalnego
    personelu. Lekarze odmówili przyjęcia małego pacjenta, dopóki auto stamtąd
    nie wyjechało. Skończyło się awanturą i policyjną interwencją

    Państwo Oziewiczowie przyjechali do szpitala z półtorarocznym synkiem w
    czwartek około godz. 21. Chłopczyk miał ponad 38 st. C gorączki i mocno
    spuchniętą rączkę. Tego samego dnia dostał czwartą dawkę szczepienia na
    polio, błonicę, tężec i krztusiec. Rodzice podejrzewali więc, że to
    powikłanie. Kiedy dotarli pod budynek szpitalny zobaczyli, że wejście główne
    tarasują rozkopy. Bramą z boku wjechali na dziedziniec i zaparkowali auto
    obok innych. W drodze do izby przyjęć zatrzymał ich portier i kazał
    przestawić samochód.

    - Powiedziałem "za pięć minut", bo żona była tak przerażona stanem dziecka,
    że nie chciałem jej zostawiać - opowiada Krzysztof Oziewicz. Portier jednak
    nie odpuścił, wszedł za nimi na izbę przyjęć i pożalił się lekarzom.

    - Już zaczęłam mówić, co się dzieje z dzieckiem, kiedy lekarz stwierdził, że
    go nie zbada, dopóki nie przestawimy samochodu. Struchlałam - mówi Wioletta
    Oziewicz. - Mąż stracił panowanie i zaczął się kłócić, ale po dwóch minutach
    wyszedł i przestawił samochód. - Wtedy dopiero lekarze przyjęli dziecko. Z
    powodu stanu zapalnego ręki, chłopiec został umieszczony na oddziale
    zakaźnym.

    Z dyrektorem szpitala nie udało nam się skontaktować. Ordynator chirurgii
    Stanisław Paradowski (przełożony lekarza, który pełnił w czwartek dyżur na
    Szpitalnym Oddziale Ratunkowym) przyznał jednak, że lekarze użyli takiego
    szantażu.

    - Ten człowiek obrzucił ich stekiem przekleństw. Lekarze pracują ciężko, 24
    godziny na dobę, dlaczego mają jeszcze tolerować chamstwo? - pyta Stanisław
    Paradowski. Jego zdaniem dziecku nie groziło żadne niebezpieczeństwo:- To
    zwykły obrzęk poszczepienny, nie trzeba go było przecież reanimować.

    Na pytanie, czy auto Oziewiczów zastawiało przejazd karetkom, Paradowski
    odpowiada:- Nie wiem, ale nie o to chodzi. Na ulicy jest miejsce do
    parkowania i wszyscy tam stają, to czemu on miał mieć ekstra prawa?

    Sprawdziliśmy - przed wejściem głównym do szpitala stoi tablica z napisem:
    "wejście i wjazd do szpitala obok". Strzałka na tablicy kieruje właśnie do
    bramki, przez którą wjechali Oziewicze.

    W trakcie kłótni z rodzicami szpital wezwał też policję (Oziewicz twierdzi,
    że stało się to po tym, kiedy bez skutku domagał się nazwiska lekarza, który
    kazał mu przestawić auto). Policjanci zakończyli interwencję pouczeniem obu
    stron.

    Dla Gazety

    Marek Makowski, dyrektor zachodniopomorskiego oddziału Narodowego Funduszu
    Zdrowia:

    Ta sytuacja w ogóle nie powinna się zdarzyć. Lekarze nie powinni w ogóle
    angażować się w spory ochrony szpitala z klientem. Bezwzględnie natomiast
    muszą badać pacjentów. A rodzice mają prawo bać się o zdrowie dziecka,
    uprawnione jest ich zdenerwowanie. Nie każdy w końcu jest lekarzem i potrafi
    ocenić, kiedy sytuacja jest naprawdę pilna, a kiedy nie. Cóż to za różnica,
    gdzie postawili samochód, jeśli nie zagrodzili dojazdu karetkom? Łatwiej
    byłoby szybko zbadać dziecko i pozwolić im odjechać, niż wikłać się w
    kłótnie.


    http://miasta.gazeta.pl/szczecin/1,34939,2369264.htm
    l?nltxx=1078304&nltdt=2004-11-01-17-50



Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1