eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

  • Path: news-archive.icm.edu.pl!agh.edu.pl!news.agh.edu.pl!news.onet.pl!.POSTED!not-for
    -mail
    From: mi <m...@o...pl>
    Newsgroups: pl.soc.prawo
    Subject: Przedruk
    Date: Sat, 22 Oct 2011 16:42:41 +0200
    Organization: http://onet.pl
    Lines: 143
    Message-ID: <j7ukp1$7jh$1@news.onet.pl>
    References: <j7uimg$so$1@news.onet.pl>
    NNTP-Posting-Host: r.escom.net.pl
    Mime-Version: 1.0
    Content-Type: text/plain; charset=UTF-8; format=flowed
    Content-Transfer-Encoding: 8bit
    X-Trace: news.onet.pl 1319294561 7793 87.204.10.10 (22 Oct 2011 14:42:41 GMT)
    X-Complaints-To: n...@o...pl
    NNTP-Posting-Date: Sat, 22 Oct 2011 14:42:41 +0000 (UTC)
    User-Agent: Mozilla/5.0 (X11; Linux x86_64; rv:7.0.1) Gecko/20110929
    Thunderbird/7.0.1
    In-Reply-To: <j7uimg$so$1@news.onet.pl>
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.prawo:690240
    [ ukryj nagłówki ]

    Przedruk z Głosu Wielkopolskiego, Agnieszka Świderska
    2010-05-31, Aktualizacja: 2010-06-01
    ***

    "Prawo do wolności? 380 dni spędziłem w areszcie obciążony fałszywymi
    zarzutami, od których zostałem dwukrotnie uniewinniony w czasie
    trwającego siedem lat procesu. Prawo własności? Mój zakład, który
    stanowił dorobek całego życia, został zlikwidowany i sprzedany za bezcen
    przez komornika.

    Do mojego bezprawnego aresztowania i bankructwa doprowadziły działania
    Prokuratury Rejonowej i Sądu Rejonowego w Trzciance oraz byłego Sądu
    Wojewódzkiego w Poznaniu, które to organy działając rzekomo w imieniu
    prawa, złamały nie tylko moje prawa, ale także moje życie" - to fragment
    otwartego listu, który pilanin Gerard Knosowski zamierza w najbliższych
    dniach wystosować do premiera Donalda Tuska oraz dwóch najpoważniejszych
    kandydatów do fotela prezydenta: Bronisława Komorowskiego i Jarosława
    Kaczyńskiego.

    Na początku lat 90. Knosowski był właścicielem dużego zakładu we Wrzącej
    koło Trzcianki - Enosbud zajmującego się produkcją elementów
    budowlanych. W połowie 1994 r. Prokuratura Rejonowa w Trzciance
    niesłusznie oskarżyła go o wyłudzenie kredytów na łączną kwotę 14,6 mln
    zł, które zaciągnął na budowę i uruchomienie zakładu. Knosowski trafił
    na ponad rok do aresztu. Warty 25 mln zł zakład został sprzedany na
    licytacji za 716 tys. zł. Oficjalny nabywca, osoba fizyczna, kupił
    zakład tylko po to, by wkrótce, nie zainwestowawszy nawet złotówki,
    sprzedać go za 20 milionów złotych niemieckiemu koncernowi Henkel (który
    wcześniej nie miał pozwolenia od MSWiA na zakup terenów w Polsce).

    - Moje aresztowanie było po to, żeby przejąć mój zakład - twierdzi dziś
    Knosowski. Po latach wywalczył od państwa odszkodowanie za niesłuszne
    aresztowanie i zadośćuczynienie za odebrany mu w tym czasie zakład w
    wysokości... 118 tysięcy złotych. Większa część tej sumy poszła na
    opłacenie adwokata: proces ciągnął się siedem lat, a przedłużały go
    bezzasadne często apelacje prokuratury.

    Tymczasem dawni wierzyciele nadal go nękają. Kredyt Bank, jeden z
    wierzycieli Knosowskiego, domaga się od niego spłaty 1, 3 mln zlotych.
    Nie tylko domaga: wywalczył również egzekucję tego długu z emerytury. Z
    870 złotych, które muszą wystarczyć byłemu biznesmenowi i jego żonie na
    życie, komornik zabiera prawie połowę - 375 złotych.

    To, że z logicznego punktu widzenia Kredyt Bank nie powinien mieć prawa
    czegokolwiek żądać, gdyż w 1994 r. dysponując dokumentami i znając
    prawdziwą wartość firmy, zgodził się na jej podejrzanie niską wycenę, z
    której nie można było pokryć długu, nie ma tu nic do rzeczy. Pod tym
    względem polskie prawo jest ułomne. Na nic zdały się również skargi i
    zażalenia Knosowskiego: komornik nadal ściąga dług.

    LIST OTWARTY DO PREMIERA

    Szanowny Panie Premierze!

    Konstytucja Rzeczpospolitej Polskie gwarantuje poszanowanie wszystkich
    praw obywatelskich, uważanych za standard demokratycznego państwa prawa,
    w tym prawa do wolności i prawa własności. W moim przypadku te
    podstawowe prawa zostały pogwałcone przez organy państwowe, które stojąc
    na straży praworządności naszego państwa mają zapewnić jego obywatelom
    poczucie osobistego bezpieczeństwa. Prawo do wolności? 380 dni spędziłem
    w areszcie obciążony fałszywymi zarzutami, od których zostałem
    dwukrotnie uniewinniony w czasie trwającego siedem lat procesu. Prawo
    własności? Mój zakład, który stanowił dorobek całego życia, został
    zlikwidowany i sprzedany za bezcen przez komornika. Do mojego
    bezprawnego aresztowania i bankructwa doprowadziły działania Prokuratury
    Rejonowej i Sądu Rejonowego w Trzciance oraz byłego Sądu Wojewódzkiego w
    Poznaniu, które to organy działając rzekomo w imieniu prawa złamały nie
    tylko moje prawa, ale także moje życie.

    W 1994 roku byłem właścicielem nowo wybudowanego zakładu ENOSBUD we
    Wrzącej koło Trzcianki, zajmującego się produkcją elementów budowlanych.
    Wartość zakładu sięgała 25 milionów złotych, a jego roczne możliwości
    produkcyjne 60 milionów złotych. Niezależna ode mnie zmiana warunków
    funkcjonowania na rynku, w tym kilkudziesięcioprocentowy wzrost
    oprocentowania kredytów w 1991 i 1992 roku stał się źródłem kłopotów z
    obsługą kredytów zaciągniętych na jego budowę i uruchomienie. Na
    zabezpieczenie roszczeń kredytodawców ustanowiłem hipoteki na własnym
    majątku, którego wartość znacznie przekraczała wartość zobowiązań.

    Dla Prokuratury Rejonowej w Trzciance, która od 27 sierpnia 1993 r.
    prowadziła śledztwo przeciwko mnie, nie miało to jednak żadnego
    znaczenia. 8 czerwca 1994 r. przedstawiono mi zarzut wyłudzenia kredytów
    o łącznej kwocie 14,6 milionów złotych na szkodę Rejonowego Biura Pracy
    w Trzciance, Ministerstwa Gospodarki Przestrzennej i Budownictwa, Kredyt
    Banku SA. oraz Banku Morskiego. 9 czerwca 1994 r. zostałem aresztowany.
    W areszcie spędziłem ponad rok czasu - został uchylony dopiero 23
    czerwca 1995 r. W tym czasie moi wierzyciele złożyli wnioski
    egzekucyjne. Nie mając w areszcie dostępu do jakiejkolwiek dokumentacji
    związanej z zakładem zostałem pozbawiony możliwości przedstawienia
    faktycznej jego wartości, która w postępowaniu egzekucyjnym została
    rażąco zaniżona - wyceniono go na niewiele ponad 960 tysięcy złotych. Na
    taką wyceną wbrew szacunkom, które wynikały z dostarczonej im wcześniej
    dokumentacji, zgodzili się moi wierzyciele. Musieli mieć przy tym
    świadomość, że sprzedaż zakładu po tak niskiej cenie nie jest w stanie
    zaspokoić ich roszczeń.

    Moje skarga na czynności komornika została odrzucona przez Sąd Rejonowy
    w Trzciance, który uznał, że wycena nieruchomości odpowiada wymogom
    formalnym. Ostatecznie 16 listopada 1995 r. mój zakład został wystawiony
    na licytację za 716 tysięcy złotych. Po takiej cenie kupił go Jerzy
    Teichmann. Gazety donosiły jednak o kupnie mojego zakładu przez
    niemiecki koncern Bautechnik Henkel Polska, który nie miał jeszcze wtedy
    pozwolenia od MSWiA na zakup ziemi. Rok później Henkel odkupił zakład od
    Teichmana, który przez ten czas nie zainwestował w niego ani złotówki,
    za kwotę ponad 20 milionów złotych, gdyż taka była jego faktyczna
    wartość. Kopia aktu notarialnego podpisanego przez Teichmana i Henkla na
    wniosek mojego obrońcy została dopuszczona jako dowód w moim procesie,
    który od 14 marca 1995 roku toczył się przed byłym Sądem Wojewódzkim w
    Poznaniu.

    15 marca 1999 r. zapadł wyrok uniewinniający, od którego prokuratura
    złożyła apelację. 5 września 2000 r. Sąd Okręgowy w Poznaniu uznał mnie
    winnym i skazał na 2 lata pozbawienia wolności. Po apelacji mojego
    obrońcy wyrok uchylono i przekazano sprawę do ponownego rozpoznania. 6
    maja 2002 r. ponownie zostałem uniewinniony. Prokuratura wniosła
    apelację, ale Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok w mocy podkreślając, że za
    niedopuszczalne należy uznać żądanie ustalenia winy oskarżonego na
    podstawie tak ogólnikowych twierdzeń, jak te zawarte w apelacji.
    Prokurator w ciągu trwającego siedem lat procesu nie przedstawił żadnego
    dowodu mojej winy.

    29 września 2003 roku skierowałem do Sądu Okręgowego w Poznaniu wniosek
    o 310 tysięcy złotych tytułem odszkodowanie za niesłuszne tymczasowe
    aresztowanie i 300 tysięcy złotych tytułem zadośćuczynienie za szkodę,
    którą poniosłem w wyniku ogłoszenia i nieprawidłowego prowadzenia
    upadłości mojego przedsiębiorstwa. 29 kwietnia 2005 roku Sąd Apelacyjny
    w Poznaniu zasądził od Skarbu Państwa 100 tysięcy złotych tytułem
    zadośćuczynienia, a wyrokiem z 23 maja 2006 roku - 18,5 tysiąca złotych
    odszkodowania. Kasacja od tego wyroku do Sądu Najwyższego została odrzucona.

    Obecnie utrzymuję się z emerytury w wysokości 870 złotych, z której
    komornik sądowy potrąca mi 375 złotych z tytułu niespłaconego kredytu w
    Kredytu Bank, który wynosi 1,3 miliona złotych. W 1994 roku Kredyt Bank
    zgodził się na drastycznie zaniżoną wycenę mojego zakładu, co
    zdecydowało o tym, że ten kredyt nie został spłacony. Związek
    przyczynowo-skutkowy między moją obecną sytuacją życiową a
    aresztowaniem, upadkiem i zlicytowaniem mojego zakładu poniżej jego
    faktycznej wartości sam się narzuca. Nikt z urzędników odpowiedzialnych
    za moją osobistą tragedię nie poniósł konsekwencji. Zwracam się do Pana,
    Panie Premierze z prośbą o osobistą interwencję w mojej sprawie i
    faktyczne zadośćuczynienie wyrządzonym mi krzywdom.

    Z poważaniem

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1