Witam,
od ponad dwoch lat moje mieszkanie zalewane jest przez sasiada z gory.
Mieszkanie mam ubezpieczone i za kazdym razem sprawe zglaszam do
ubezpieczalni, dostaje odszkodowanie tylko co z tego jak to sa grosze to
raz, a dwa jeszcze chwila i na scianach bede mial sliczne grzybki.
Zarowno moje mieszkanie jak i sasiada sa wlasnosciowe. Sasiad, ktory mnie
zalewa zupelnie sie nie przejmuje problemem, placi odszkodowania i zalewa
dalej.
Za kazdym razem sprawe zglaszalem rowniez do wspolnoty mieszkaniowej -
przysylaja za kazdym razem hydraulikow, ktorzy ograniczaja sie do przetkania
jakiejs rury. Jakis czas jest OK, a pozniej znowu sufit w lazience mam
mokry.
Wszyscy (ja, sasiad, i zarzadca wspolnoty) wiemy, ze przyczyta tkwi w
wadliwie zrobionej instalacji u sasiada (konkretnie kratce sciekowej w
lazience) tyle, ze ani sasiad ani zarzadca jakos nie kwapia sie zeby z tym
cos zrobic.
Pytanie do prawnikow lub osob przerabiajacych podobny problem - czy moge w
jakis sposob wymusic na zarzadcy wspolnoty aby dokonal naprawy instalacji u
sasiada (albo wymusil na nim dokonanie takiej naprawy)? Rozmowa z sasiadem,
ktory mnie zalewa nie ma najmniejszego sensu - to osobnik nalezacy do
mlodego pokolenia majacy wszystko i wszystkich w glebokim powazaniu.
Chodzenie po sadach traktuje raczej jako ostatecznosc - bardziej interesuje
mnie czy z faktu, ze co miesiac place "koszty zarzadu" moge domagac sie od
zarzadcy dokonania naprawy u sasiada z gory (tylko jak na nich wymoc zeby
dokonali naprawy, a nie przyslali hydraulika, ktory przetka kratke i za
miesiac bedzie to samo)? Czy jest na to jakis paragraf?
Dziekuje za informacje i pomoc,
Pozdrawiam,
D.C.