eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › Sędziowie w pierwszych szeregach partyjnych janczarów
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 1

  • 1. Data: 2019-01-17 10:33:29
    Temat: Sędziowie w pierwszych szeregach partyjnych janczarów
    Od: u2 <u...@o...pl>

    https://www.pch24.pl/wojna-sedziow-przeciw-kaczynski
    emu--a-nie-odwrotnie--twarde-dowody-mazewskiego-fb,6
    5524,i.html

    Wojna sędziów przeciw Kaczyńskiemu, a nie odwrotnie. Twarde dowody
    Mażewskiego

    Naiwne marzenia demokratów o sprawiedliwej i niezawisłej kontroli
    konstytucyjności legły w gruzach. Polski Trybunał Konstytucyjny przez
    całe lata dziewięćdziesiąte pozaprawnie zdobywał coraz większą władzę, a
    gdy PiS z koalicjantami wybrał swoich sędziów po zwycięskich wyborach -
    wypowiedział im wojnę. Na tej wojnie już nie ma jeńców, a liczą się
    partyjne kadry.



    Dobre książki często przemykają niezauważone, nawet gdy dotykają
    najważniejszych politycznych działań przed i po objęciu władzy przez
    Prawo i Sprawiedliwość. Czytelniku, jeśli pamiętasz aferę wokół wyboru
    sędziów do Trybunału Konstytucyjnego lub spór o Sąd Najwyższy, możesz
    bardzo się zdziwić, gdy okaże się, że dogłębna analiza prof. Lecha
    Mażewskiego przedstawi zupełnie inne informacje i wnioski niż te, które
    suflowali w mediach politycy i dziennikarze.



    Publikacja pod sugestywnym tytułem ,,Wiele hałasu o nic?" ukazała się dwa
    lata po zapoczątkowaniu tzw. dobrej zmiany. Autor mógł zatem z dystansem
    spojrzeć na spór, który zapoczątkował nie tylko nowy etap agresji w
    stosunkach między dwoma największymi partiami politycznymi w Polsce, ale
    także wywołał ze strony establishmentu Unii Europejskiej lawinę
    histerycznej krytyki wobec Polski.



    Próbując zrozumieć konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego, autor
    cofnął się w genezie aż do powojennej Polski, zniewolonej przez
    komunistów. Początkowe fragmenty to relacja historyczna z rozważań na
    temat hipotetycznej możliwości zainstalowania w PRL socjalistycznej
    wersji sądu konstytucyjnego.



    Pęczniejąca władza sędziów

    Rozdziały trzeci i czwarty to już historia Trybunału w Polsce lat
    osiemdziesiątych. Interesującym dodatkiem do części historycznej jest
    też rozdział piąty, w którym prof. Mażewski nie owija w bawełnę, lecz
    uczciwie stwierdza, że w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych
    Trybunał Konstytucyjny pozakonstytucyjnie i pozaustawowo wywalczył dla
    siebie dodatkowe, istotne kompetencje, które stworzyły z niego
    faktycznie sąd konstytucyjny i dodatkowy organ prawodawczy.



    Obecnie obowiązująca Konstytucja RP z 1997 roku utrwaliła tę
    przypadłość, powierzając sędziom Trybunału kompetencyjny bat na
    parlament i pozycję swoistego superparlamentu. Władzę tę Trybunał
    dzierży niemalże bez zmian aż do dzisiaj.



    I w tym kontekście autor przyjrzał się ,,wojnie o Trybunał", rozpoczętej
    wyborem pięciu sędziów przez koalicję PO-PSL w 2015 roku. Obecnie na tym
    polu nie strzelają armaty, ale też nikt nie ogłosił zawieszenia broni
    lub zawarcia pokoju. Wojna bowiem przeniosła się na Sąd Najwyższy i spór
    o dopłaty do rosnących cen energii elektrycznej.



    Jesteście Państwo okłamywani

    Lech Mażewski zwrócił uwagę na kilka kompletnie zafałszowanych faktów.
    Po pierwsze, Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe,
    przegłosowując wybór 2 z 5 sędziów Trybunału, naruszyły konstytucję,
    natomiast sam sposób obrania całej piątki stanowił naruszenie procedur
    sejmowych. Z dwóch różnych procedur, określonych w różnych aktach,
    politycy PO i PSL ułożyli sobie ,,własny" sposób na wybranie sędziów
    (sic!) i to właśnie przegłosowano w Sejmie jeszcze przed wyborczym
    triumfem PiS. Z tych względów, po zdobyciu przez tych ostatnich
    większości głosów, doszło do przyjęcia kolejnej uchwały, która nie
    unieważniała uchwały PO-PSL, ale stwierdziła ,,utratę jej mocy
    obowiązującej".


    Jaka jest różnica? Otóż, na gruncie analizy prawno-ustrojowej, działania
    PiS były w pełni legalne, a nawet uzasadnione. Co ciekawe, prof.
    Mażewski nie jest w tej opinii odosobniony i jeśli wczytać się w
    szczegóły, to pokazuje on wyjątkowo twarde dowody na obronę takiego
    stanowiska.



    Po drugie, Trybunał Konstytucyjny - jeszcze z Andrzejem Rzeplińskim na
    czele - nigdy nie podważył jako niezgodnego z konstytucją wyboru przez
    PiS pięciu nowych sędziów w miejsce tych, których prezydent Andrzej Duda
    nie zaprzysiężył. A co w tym czasie pokazywały mainstreamowe media?
    Prezesa Rzeplińskiego, wygadującego rzeczy zupełnie odmienne od
    wydawanych wówczas orzeczeń Trybunału. Na to wszystko dała się nabrać
    nie tylko ,,totalna opozycja", część konstytucjonalistów oraz
    ,,autorytetów" z innych dziedzin nauki, a także urzędnicy i politycy
    Komisji Europejskiej!



    ,,Elita elit" jako organ kierowniczy rewolucji w Europie?

    To właśnie świeckie pielgrzymki do wszelkich opozycyjnych mediów
    Rzeplińskiego a następnie sędziów z Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu
    Najwyższego zanegowały coś, co do tej pory - przy rosnącej władzy
    Trybunału Konstytucyjnego - było niemalże dogmatem środowiska
    sędziowskiego. Chodzi o zasadę wyłączania się z partyjnych sporów i
    kształtowania wizerunku sądownictwa konstytucyjnego w Polsce jako
    swoistej ,,elity elit", która operuje konstytucją na wyższym poziomie
    intelektualnym. Jak dowodzi Mażewski, zdobywszy w latach
    dziewięćdziesiątych władzę i wpływy, środowisko skupione wokół Trybunału
    Konstytucyjnego wykształciło w warunkach liberalnej demokracji coś na
    kształt własnej arystokracji. Autor powołuje się przy tym także na
    rozważania Dariusza Karłowicza, który pisał:



    ,,Sądy zapewniają istnienie środowiska, które nazywamy ekspertami. W
    istocie jest to struktura arystokratyczna, posiadająca prawdziwą władzę
    i niepodlegająca zwykłym regułom weryfikacji, jakim podlega - czy może
    powinna podlegać - klasa polityczna".



    Dalej, już sam Mażewski kreśli ponurą wizję, która na zachodzie Europy
    właściwie jest już w fazie realizacji:



    ,,Miała ona (arystokracja - przyp. PM) uczynić z Europy idealną republikę
    praw człowieka, w której nie występują żadne zbiorowe czy indywidualne
    tożsamości. Wrogiem stają się wszystkie silne tożsamości: narodowa,
    religijna, tradycyjna, ale również rodzina, która niezależnie od państwa
    przekazuje zasady i tradycje".



    Polski Trybunał - głównie dzięki obecności w jego składzie katolików - w
    tym pochodzie rewolucji szedł gdzieś przy końcu stawki, ale pozycję i
    poważanie w społeczeństwie miał dużo mocniejsze niż jakikolwiek polityk.
    Z wyrokami Trybunału rzadko się dyskutowało, a delegowanie tam nawet
    najbardziej zasłużonego dla danej partii naukowca nie dawało żadnej
    gwarancji, że ten nie przyłoży później ręki do orzeczenia uderzającego w
    interesy tegoż ugrupowania.



    Sędziowie w pierwszych szeregach partyjnych janczarów

    To zmieniło się po 2015 roku, kiedy część TK bez owijania w bawełnę
    pokazała swoje upartyjnione oblicze. Nagle cała Polska uznała, że
    Andrzej Rzepliński jest za Platformą i Nowoczesną, a Julia Przyłębska to
    kobieta wierna Kaczyńskiemu, posłana do Trybunału, by realizować zadania
    specjalne i koordynować proces zdobywania tam większości przez PiS
    (zadedykowano jej nawet jeden z odcinków ,,Ucha prezesa"). I tak jest do
    dzisiaj.



    Tę zmianę ciężko wytłumaczyć racjonalnie, na co zwraca uwagę autor:



    ,,Ale już zupełnie nie da się pojąć, dlaczego TK dał się zepchnąć do
    pełnienia roli jednej ze stron toczącego się konfliktu, skoro jego
    orzecznictwo świadczyło o czymś zupełnie innym."


    Po wyborach parlamentarnych z października 2015 roku PiS podjął kilka
    nieudolnych prób ustawowego przekształcenia modelu ustrojowego Trybunału
    - głównie przez procedury ograniczające jego aktywność. Ten ostatni
    pokazał na to ,,gest Kozakiewicza", rzucając wyrokami i opiniami o
    niezgodności ustaw z konstytucją. Wraz z wrzaskiem z Brukseli,
    wystarczyło to do tego, by PiS wycofał się z tych koncepcji, zadawalając
    się wymianą znacznej części składu orzekającego. I ta wymiana następuje,
    a w przypadku utrzymania przez obecne siły polityczne władzy po 2019
    roku - może istotnie się wzmocnić. Wszystko jednak zależeć będzie od
    tego, czy wybrani głosami PiS sędziowie będą zachowywać się bardziej jak
    ,,Julia z Ucha Prezesa", czy może jak sędzia Piotr Pszczółkowski, który
    swoją samodzielnością już utracił poparcie w oczach liderów PiS.



    Warto też postawić pytanie bardziej generalne - czy demoliberalny
    Trybunał Konstytucyjny, wtrącający się byle gdzie i do byle czego, jest
    Polsce w ogóle potrzebny? Wszak pierwszym pomysłodawcą kontrolowania
    ,,woli ludu" (czytaj: ustaw wychodzących z parlamentu) był francuski
    rewolucjonista, opat Emmanuel-Joseph Sieyes, a ci, którzy w XX wieku
    jako pierwsi skonstruowali Trybunał Konstytucyjny - Hans Kelsen i Georg
    Jellinek - szczerze wierzyli, iż w demokratycznym państwie prawa taki
    Trybunał pozostanie tylko dogmatycznym i powściągliwym interpretatorem
    konstytucji. Czy ta naiwność czegoś nas nauczyła?



    Paweł Momro





    Lech Mażewski, Wiele hałasu o nic? Konflikt wokół Trybunału
    Konstytucyjnego w latach 2015-2016 w perspektywie rozważań modelowych,
    Warszawa-Radzymin 2018, ss. 180.



    Książka dostępna jest na stronie Wydawnictwa von borowiecky.

    http://ksiegarnia.vb.com.pl/politologia/wiele-halasu
    -o-nic






    --
    General Skalski o zydach w UB :

    "Rozanski, Zyd, kanalia najgorszego gatunku, razem z Brystigerowa,
    Fejginami, to wszystko (...) nie byli ludzie."

    prof. PAN Krzysztof Jasiewicz o zydach :

    "Zydow gubi brak umiaru we wszystkim i przekonanie, ze sa narodem
    wybranym. Czuja sie oni upowaznieni do interpretowania wszystkiego,
    takze doktryny katolickiej. Cokolwiek bysmy zrobili, i tak bedzie
    poddane ich krytyce - za malo, ze zle, ze zbyt malo ofiarnie. W moim
    najglebszym przekonaniu szkoda czasu na dialog z Zydami, bo on do
    niczego nie prowadzi... Ludzi, ktorzy uzywają slow 'antysemita',
    'antysemicki', nalezy traktowac jak ludzi niegodnych debaty, ktorzy
    usiluja niszczyc innych, gdy brakuje argumentow merytorycznych. To oni
    tworza mowe nienawisci".

    George Orwell :

    "If liberty means anything at all, it means the right to tell people
    what they do not want to hear"

strony : [ 1 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1