eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPrawoGrupypl.soc.prawo › O niewinności skazanego
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 27

  • 21. Data: 2018-03-30 21:25:02
    Temat: Re: O niewinności skazanego
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl>

    W dniu 30-03-18 o 17:45, Animka pisze:
    > W dniu 2018-03-30 o 16:45, Robert Tomasik pisze:
    >> W dniu 30-03-18 o 16:05, Animka pisze:
    >>
    >>> Z tego co było pokazywane w reportażu to przewertował dokładnie
    >>> wszystkie teczki, a tych teczek było dużo.
    >>>
    >> Skąd w Prokuraturze wzięły się po 10 latach akta sprawy, w której zapadł
    >> prawomocny wyrok? Normalnie są archiwizowane przez sąd. Przypadkowo
    >> zażądano ich przesłania?
    >
    > Nie czytałeś w gazetach (no bo gdzie), że nowy nic nie czytał, tylko
    > zdał się na opinie innych i podpisał?
    >
    >
    Odnoszę wrażenie, że to komentarz zupełnie "od czapy". Ten, który
    kierował akt oskarżenia, to zupełnie inny, niż ten, co przypadkowo akta
    dostał. Co więcej oczywiście prokurator bez czytania aktu podpisywać nie
    powinien, ale mimo wszystko to sąd skazuje. Podpisanie takiego gniota
    powinno skutkować uniewinnieniem oskarżonego i tyle. Dziennikarze
    zupełnie w niewłaściwym punkcie przykładają punkt ciężkości.

    Problemem jest skazanie bez dowodów oraz nieujawnienie 10 lat później
    tego, że niewinna osoba siedzi w więzieniu. Pozostałe rzeczy opisywane
    tu oczywiście jeśli to prawda zdarzyć się nie powinny, ale krytycznego
    znaczenia dla zadziałania systemu nie miały.


  • 22. Data: 2018-03-30 21:27:29
    Temat: Re: O niewinności skazanego
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl>

    W dniu 30-03-18 o 17:18, Animka pisze:

    >> Głupio czyni. Albo wyjdzie na to, ze kłamie, albo powinien dostać po
    >> protu wyrok za niedopełnienie obowiązku.
    > Chciał sprawiedliwości, on tę sprawę prowadził. ale stał się chyba
    > niewygodny i go odsunęli od sprawy. Jakże mógł on spełnić swój
    > obowiązek? Zacząłby się stawiać, to by go do paki wtrącili itp.

    Bredzisz. W ostateczności mógł (i powinien) napisać formalne pismo.
    >
    >>> Gdzieś czytałam, że sąsiadka rodziny Komendów się na nich zemścila za
    >>> to,
    >>> że na jakiejś sprawie w sądzie przeciwko niej mówili prawdę. Jej
    >>> kłamliwe zeznania być może były na rękę policji, żeby sobie dalej glowy
    >>> nie zawracać i sprawę zakończyć.
    >> Problem w tym, że ona nie zeznała, ze widziała, iż KOMENDA zgwałcił tę
    >> dziewczynę. On tylko go wytypowała, zaś resztę - wygląda na to - organa
    >> ścigania sobie same wykoncypowały. Zatem trudno nawet jej zarzut
    >> fałszywych zeznań postawić. Jak udowodnisz, że KOMENDA nie chwalił się,
    >> ze ma taką koleżankę? Albo, ze nie wyłudził od niej pieniędzy pod
    >> pozorem wyjazdu? Przy czym wydaje mi się to mało prawdopodobne, ale jak
    >> po 20 latach udowodnić, że zeznała nieprawdę?
    > O! Znalazłam ten artykuł:
    > http://natemat.pl/233723,kto-wrobil-tomasza-komende-
    sasiadka-dorota-p-jej-zeznania-go-obciazyly
    > Stwierdziła, że rozpoznała Tomasza Komendę na podstawie rysopisu, jaki
    > zobaczyła w programie "997".
    >
    No i teraz by trzeba zajrzeć do rysopisu i zobaczyć, na ile był podobny.
    Gdzie tu fałszywe zeznania? Jeśli był podobny, to jej zeznania
    sąparwdziwe. Gwałtu nie widziała.


  • 23. Data: 2018-03-30 21:33:40
    Temat: Re: O niewinności skazanego
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl>

    W dniu 30-03-18 o 17:37, Animka pisze:

    > Jeszcze ten link:
    > https://pikio.pl/znamy-szokujaca-tozsamosc-kobiety-k
    tora-wrobila-komende/
    >
    > Jak się okazuje, Dorota P. w latach 90. była kobietą lekkich obyczajów,
    > obracającą się wśród wrocławskich sędziów, policjantów i prokuratorów.
    > Słowem, to prostytutka sprawiła, że Tomasz Komenda skończył za kratami.

    Ale co to zmienia? Dziennikarze bredzą i konfabulują. Czy kobieta
    lekkich obyczajów nie może rozpoznać osoby na portrecie pamięciowym? Co
    jej przeszłość ma tu do rzeczy.

    Portret mieli. Jak mieli jakąkolwiek wątpliwość, to oczy też mieli.
    Mogli sami popatrzyć, jeśli nawet nie okazać faceta tym osobom, na
    podstawie zeznań których robili portret, ale to po dwóch latach bez
    sensu trochę pewnie.

    Pretensje do tej kobiety można by było mieć, gdyby zeznała, ze widziała
    go, jak gwałcił, a okazało by ie, że kłamała.


  • 24. Data: 2018-03-30 21:36:30
    Temat: Re: O niewinności skazanego
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl>

    W dniu 30-03-18 o 18:05, Animka pisze:

    > Nikt nie sprawdził kim jest dawna sąsiadka babci Tomasza Komendy Dorota
    > P.? Czy dziś odczuwa wyrzuty sumienia? "Gazeta Wyborcza" dotarła do
    > świadków i dokumentów, które wskazują, że kobieta w przeszłości składała
    > fałszywe zeznania. Jednak wówczas w 2000 roku nikt tego nie sprawdził.
    > Ba, nikt tego nie sprawdzał do tej pory - dopiero teraz zaczęto
    > przeglądać akta, które wskazują, że rewelacje Doroty P. prokuratura i
    > sąd powinny potraktować co najmniej z krytycznym sceptycyzmem. Nikt też
    > nie skontrolował jej powiązań z przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości.

    Zrozum, że dziennikarze po prostu bredzą. Ona jedynie wskazała osobę
    podobną do portretu. Czy faktycznie jest podobna policjanci,
    prokuratorzy aż w końcu sąd mogli sobie sami ocenić.


  • 25. Data: 2018-03-30 21:54:24
    Temat: Re: O niewinności skazanego
    Od: Robert Tomasik <r...@g...pl>

    W dniu 30-03-18 o 17:40, J.F. pisze:

    >> Obydwie prawdopodobne. Tylko, że nijak to się ma do "nagle".
    > Jak ktos odchodzil (czy na emeryture, czy na wyzszy stopien), to moglo
    > sie zrobic i "nagle".

    10 lat po wyroku? W Prokuraturze akta sądowe?

    >> Weź się ogarnij! Jako funkcjonariusz publiczny (ale to bez znaczenia,
    > Zebys ty tak czasem kolegom przygadal.

    Takiś pewny, że nie?
    >
    >> jako ktokolwiek) dochodzisz do wniosku, że w więzieniu od 10 lat
    >> niewinna osoba siedzi z wyrokiem 25 lat. I co?
    > Ale na jakiej podstawie dochodze ?
    > Ciagle sa poprzednie "dowody", ciagle maja moc wystarczajaca kiedys na
    > skazanie, a ja co mam - przeczucie ?

    Chłopie, ja nie wiem skąd on to wziął.
    >
    > Owszem, czasem sie mozna doszukac czegos grubego w papierach, ale nie tu.
    > Trzeba by wyslac material ponownie do badan DNA, to moze by sie okazalo,
    > ze tym razem dowod wyklucza, ale na jakiej podstawie wyslac ?

    Czyli nie miał wątpliwości i po co dziennikarzom bzdury opowiada.
    >
    >> Mógł to zrobić pisząc
    >> wniosek "z urzędu", ale rozumiem, że przełożeni mieli jakieś inne
    >> pomysły. Nie znam dokładnie regulaminu, co ma Prokurator zrobić, jeśli
    >> przełożony poleci mu popełnić przestępstwo.
    > Ale jakie przestepstwo - wycofania wniosku ?

    JAkiego znowu wniosku? Złożył jakiś wniosek?
    >
    >> W ostateczności pozostają
    >> takie ogólne zasady etyczne. Uwierz, że możliwości zrobienia tego w
    >> sposób sensowny nawet wbrew przełożonym jest tuzin.
    >
    > Pewnie tak, chyba, ze mu przelozeni "sprawe odebrali".

    Nie ta klasa problemu. Ukrywanie dowodu niewinności jest przestępstwem i
    nie ma do rzeczy nic, czy jesteś prokuratorem, czy przechodniem.
    >
    >> Ale jeśli już nic
    >> nie zrobił - bo doszedł wówczas do wniosku, że może faktycznie nie ma
    >> racji - to nie idę 8 lat później do dziennikarza i nie mówię, ze ja już
    >> wówczas wiedziałem, że niewinna osoba siedzi w więzieniu.
    > A czemu nie, skoro zasady etyczne Ci podpowiadaja, ze tak trzeba ?
    > No, ale on poszedl do Ziobry.

    Dobrze,ze nie do prezydenta, albo biskupa. Wiesz ilu oszołomów głupoty
    do Ministra Ziobry zapewne wypisuje? Wątpię, czy on to czyta osobiście.
    Gwarantuje Ci, że prędzej odpowiednią reakcję wywołasz telefonem na 112,
    niż pismem do Ministra.
    >
    >> O ile oczywiście pomyłka sądowa nie powinna się zdarzyć, to pomyłka. Ale
    >> świadomie przez kolejne 8 lat trzymać w więzieniu niewinną osobę? Taż to
    >> samo w sobie przestępstwo.
    > A kazac dalej placi alimenty to nie ? :-)

    Dalej od czego?
    >
    > Ale czemu swiadomie?
    > Jak rozumiem, w tym momencie to zwierzchnicy znali tylko subiektywna
    > opinie prrokuratura, oparta na niejasnych przeslankach.

    Albo wątpliwości są, albo ich nie ma. Inaczej masz "Przygody Księdza
    Mateusza", gdzie w jednym odcinku do każdego zabójstwa kogoś
    zamykają,potem k. Mateusz ma "wizje", a potem zamykają kolejną osobę.
    >
    > No chyba, zeby ich tak z grubej manki - celowe narazenie skarbu panstwa
    > na straty, i faktycznie trzymanie niewinnej osoby w wiezieniu, skoro
    > odmawiaja weryfikacji dowodow :-)

    NA chwilę obecną jeynym dowodem winy jest samoprzyznanie się przed
    dziennikarzami przez jednego prokuratora, że wieział podobno, ze
    niewłaściwa osoba siedzi w wiezieniu. Jego można skazać, gdyby si
    potwierdziło.
    >
    >> Ukrywanie dowodów niewinności. Chyba, że
    >> rzeczywiście 8 lat temu nie było żadnych dowodów i gość konfabuluje -
    >> zwłaszcza,. że wrócę do wstępu i niespecjalnie wierzę w to przypadkowe
    >> przeczytanie akt.
    >
    > Ktos je tam przeciez czytal, a przynajmniej powinien przy poprzedniej
    > sprawie.
    > Prokurator czy nawet kilku, sedzia, adwokat ...
    > Ale nie bardzo sobie wyobrazam co za dowody niewinnosci mogly tam byc.

    Jeśli wierzyć prasie, to tam przede wszytki mnie było dowodów winy.


  • 26. Data: 2018-03-31 00:36:13
    Temat: Re: O niewinności skazanego
    Od: Animka <a...@t...wp.pl>

    W dniu 2018-03-30 o 21:25, Robert Tomasik pisze:
    > W dniu 30-03-18 o 17:45, Animka pisze:
    >> W dniu 2018-03-30 o 16:45, Robert Tomasik pisze:
    >>> W dniu 30-03-18 o 16:05, Animka pisze:
    >>>
    >>>> Z tego co było pokazywane w reportażu to przewertował dokładnie
    >>>> wszystkie teczki, a tych teczek było dużo.
    >>>>
    >>> Skąd w Prokuraturze wzięły się po 10 latach akta sprawy, w której zapadł
    >>> prawomocny wyrok? Normalnie są archiwizowane przez sąd. Przypadkowo
    >>> zażądano ich przesłania?
    >>
    >> Nie czytałeś w gazetach (no bo gdzie), że nowy nic nie czytał, tylko
    >> zdał się na opinie innych i podpisał?
    >>
    >>
    > Odnoszę wrażenie, że to komentarz zupełnie "od czapy". Ten, który
    > kierował akt oskarżenia, to zupełnie inny, niż ten, co przypadkowo akta
    > dostał. Co więcej oczywiście prokurator bez czytania aktu podpisywać nie
    > powinien, ale mimo wszystko to sąd skazuje. Podpisanie takiego gniota
    > powinno skutkować uniewinnieniem oskarżonego i tyle. Dziennikarze
    > zupełnie w niewłaściwym punkcie przykładają punkt ciężkości.
    >
    > Problemem jest skazanie bez dowodów oraz nieujawnienie 10 lat później
    > tego, że niewinna osoba siedzi w więzieniu. Pozostałe rzeczy opisywane
    > tu oczywiście jeśli to prawda zdarzyć się nie powinny, ale krytycznego
    > znaczenia dla zadziałania systemu nie miały.


    Głównym dowodem przeciwko Tomaszowi Komendzie w sprawie o gwałt i
    zabójstwo w Miłoszycach były zeznania jego byłej sąsiadki. Jak się
    okazuje, Dorota P. już wcześniej parokrotnie rzucała fałszywe oskarżenia.
    Głównym dowodem przeciwko Tomaszowi Komendzie w sprawie o gwałt i
    zabójstwo w Miłoszycach były zeznania jego byłej sąsiadki. Jak się
    okazuje, Dorota P. już wcześniej parokrotnie rzucała fałszywe oskarżenia.
    Miała znajomości w policji i w prokuraturze. W przeszłości nieraz
    rzucała oskarżeniami, które później okazywały się fałszywe. "Gazeta
    Wyborcza" ustaliła, kim jest Dorota P. - sąsiadka, która rozpoznała w
    Tomaszu Komendzie sprawcę gwałtu i zabójstwa w podwrocławskich
    Miłoszycach. Zaskakujące, że do tej pory nikt w wymiarze sprawiedliwości
    nie próbował sprawdzić, kim jest osoba stawiająca tak poważne zarzuty.

    Tuż po wyjściu na wolność, po 18 latach w więzieniu, Tomasz Komenda
    mówił reporterowi programu "Uwaga" w TVN, że największy żal ma do
    sąsiadki, bo to "od niej wszystko się zaczęło". 23-latek został
    aresztowany w maju 2000 r. - alibi dawało mu kilkanaście osób, ale
    sąsiadka złożyła obciążające go zeznania. Stwierdziła, że rozpoznała
    Tomasza Komendę na podstawie rysopisu, jaki zobaczyła w programie "997".

    Nikt nie sprawdził
    Kim jest dawna sąsiadka babci Tomasza Komendy Dorota P.? Czy dziś
    odczuwa wyrzuty sumienia? "Gazeta Wyborcza" dotarła do świadków i
    dokumentów, które wskazują, że kobieta w przeszłości składała fałszywe
    zeznania. Jednak wówczas w 2000 roku nikt tego nie sprawdził. Ba, nikt
    tego nie sprawdzał do tej pory - dopiero teraz zaczęto przeglądać akta,
    które wskazują, że rewelacje Doroty P. prokuratura i sąd powinny
    potraktować co najmniej z krytycznym sceptycyzmem. Nikt też nie
    skontrolował jej powiązań z przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości.

    Dorota P. "zidentyfikowała" sprawcę na podstawie jednego z czterech
    portretów pamięciowych pokazanych w programie Michała Fajbusiewicza.
    Uznała, że rysopis pasuje do wnuka jej sąsiadki Tomasza Komendy.
    "Program zobaczyła na imprezie u funkcjonariusza policji Sławomira D.,
    który pracował wtedy w pionie kryminalnym komendy wojewódzkiej. Ten
    poinformował o tym prowadzących śledztwo, którzy przesłuchali Dorotę P."
    - pisze "Wyborcza". I choć Dorota P. wówczas od dwóch lat nie mieszkała
    już koło babci Komendy, to według sądu tylko dodawało jej wiarygodności.
    Tomasz Komenda spędził w więzieniu 18 lat. Po wyjściu przyznał, że
    największy żal ma do sąsiadki, Doroty P.
    Tomasz Komenda spędził w więzieniu 18 lat. Po wyjściu przyznał, że
    największy żal ma do sąsiadki, Doroty P.oFot. Krzysztof Ćwik / Agencja
    Gazeta
    Znajomości i fałszywe zeznania
    Nie sprawdzono jednak, że sąsiadka jest mało wiarygodnym świadkiem - w
    1994 r. złożyła nieprawdziwe doniesienie o tym, że jej konkubent Bogdan
    B. się nad nią znęca. Nikt z sąsiadów (także babcia Tomasza Komendy) nie
    potwierdził jednak jej zarzutów. Okazało się m.in., że w czasie, gdy
    konkubent miał ją bić, nie było go wówczas we Wrocławiu. Mało tego -
    wykorzystała podpis mężczyzny złożony na innych dokumentach i próbowała
    się zameldować w jego mieszkaniu. Proces toczył się przez wiele lat -
    sąd nakazał jej eksmisję. "Wyborcza" dotarła do Bogdana B., a ten
    wspomina - to po prostu była oszustka.

    "Gdy wytaczała kolejne sprawy przeciwko mnie bądź gdy z domu
    znikały mi przedmioty i podejrzewałem ją o kradzież, śmiała się, że i
    tak nic jej nie zrobią, bo wśród policjantów, prokuratorów i sędziów ma
    dużo dobrych znajomych".
    "Gazeta Wyborcza"

    Do samej Doroty P. dziennikarzom nie udało się dotrzeć - w miejscu
    zameldowania mieszkają osoby wynajmujące mieszkanie, właścicielki nie
    znają. W aktach sprawy Tomasza Komendy znaleziono parę zdań, w których
    Dorota P. wyraża żal, że została wezwana na świadka. "Uważam, że w ogóle
    w tej sprawie nie powinno mnie być, i taka była wstępna umowa. A
    policjant i prokurator powiedzieli mi, że muszą być moje zeznania, bo
    musi skądś wynikać, jak złapali Tomasza Komendę, ale że nie będę w tej
    sprawie. Mnie w ogóle miało nie być w tej sprawie" - mówiła przed sądem.


    Ta sprawa to jakby podobna czynnościami leniwych i bojących sie ABW
    śledczych do tamtej:
    https://newsbook.pl/2016/10/08/sprawa-ewy-tylman-zab
    rala-ja-rzeka-czy-ludzie/https://newsbook.pl/2016/10
    /08/sprawa-ewy-tylman-zabrala-ja-rzeka-czy-ludzie/



  • 27. Data: 2018-03-31 00:41:25
    Temat: Re: O niewinności skazanego
    Od: Animka <a...@t...wp.pl>

    W dniu 2018-03-30 o 21:33, Robert Tomasik pisze:
    > W dniu 30-03-18 o 17:37, Animka pisze:
    >
    >> Jeszcze ten link:
    >> https://pikio.pl/znamy-szokujaca-tozsamosc-kobiety-k
    tora-wrobila-komende/
    >>
    >> Jak się okazuje, Dorota P. w latach 90. była kobietą lekkich obyczajów,
    >> obracającą się wśród wrocławskich sędziów, policjantów i prokuratorów.
    >> Słowem, to prostytutka sprawiła, że Tomasz Komenda skończył za kratami.
    >
    > Ale co to zmienia? Dziennikarze bredzą i konfabulują. Czy kobieta
    > lekkich obyczajów nie może rozpoznać osoby na portrecie pamięciowym? Co
    > jej przeszłość ma tu do rzeczy.
    >
    > Portret mieli. Jak mieli jakąkolwiek wątpliwość, to oczy też mieli.
    > Mogli sami popatrzyć, jeśli nawet nie okazać faceta tym osobom, na
    > podstawie zeznań których robili portret, ale to po dwóch latach bez
    > sensu trochę pewnie.
    >
    > Pretensje do tej kobiety można by było mieć, gdyby zeznała, ze widziała
    > go, jak gwałcił, a okazało by ie, że kłamała.

    Podejrzewam, że znajomości były przyczyną i pośpiech w celu szybkiego
    zakończenia sprawy.


    --
    animka

strony : 1 . 2 . [ 3 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1